Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adopcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adopcja. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 września 2024

"Opiekunka marzeń" Agnieszka Krawczyk

 
 
Autor: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 11.09.2024
Liczba stron: 358
 
 
 
[reklama] barter Wyd. Literackie
 
 
 
 
Agnieszka Krawczyk to krakowska pisarka, której wielbicielom powieści obyczajowych przedstawiać nie trzeba. Często bohaterowie jej historii uwikłani są w poruszające serce problemy a ich życie powiązane jest z naturą. Podobnie jest w "Opiekunce marzeń", ale od początku...
 
Prowadzenie własnej firmy nie należy do łatwych wyzwań, zwłaszcza gdy wymaga to porozumienia się z ludźmi a jak powszechnie wiadomo, nie zawsze da się wypracować kompromis. Mika doskonale zna ten problem, prowadzi bowiem firmę ogrodniczą i świetnie wie, że bywa różnie. Są klienci, którzy dają jej wolną rękę, byle ogród wyglądał wedle ich życzeń, inni poza żądaniami i dyrygowaniem mają też ciągłe pretensje. Mika z dobrego serca nie tylko sadzi, podlewa i pielęgnuje setki różnorodnych roślin, ale stara się również pomagać rodzinom u których pracuje w ich codziennych problemach. Rzekłabym, że ma niesamowity dar do obu tych rzeczy. Potrafi wysłuchać, doradzić... Dlaczego zajęła się pracą z roślinami a nie ludźmi...?
 
Odpowiedź jest prosta: sama boryka się z demonami. Demonem przeszłości w jej przypadku jest mężczyzna - Oskar, który pojawia się po latach i burzy spokój głównej bohaterki. Dlaczego przyjechał? Dlaczego właśnie teraz? Jaki jest jego cel? Jaka mroczna tajemnica ich kiedyś łączyła?
 
 
To powieść bardzo intrygująca i zaskakująca. Jak króliki z kapelusza autorka wyciąga kolejnych bohaterów, wydarzenia i tajemnice. Każda pojawiająca się postać wnosi do tej historii wiele życiowych prawd a ich problemy skłaniają czytelnika do refleksji, jak można podejść do ich rozwiązania. 

Z jednej strony obserwujemy bieżące "kataklizmy", jak o nich myślą poszczególni bohaterowie, choć nie zawsze dotyczą poważnych wydarzeń, z drugiej zaś zaglądamy w przeszłość Miki. Muszę przyznać, że nie miała lekko... Jej teraźniejszość to ogrody, klienci, przyjaciółka oraz Mat, mężczyzna próbujący rozwikłać tajemnicę swojego pochodzenia. Czy mu się to uda? 
 
Kiedy zaczynałam lekturę sądziłam, że kolejne strony przyniosą nieco inne wydarzenia, że nitki poszczególnych kłębków potoczą się w zupełnie innych kierunkach. Zostałam totalnie zaskoczona zarówno przeszłością Miki, jej dzieciństwem i skrywaną tajemnicą a później tematem, który stał się przedmiotem działalności iście detektywistycznej, czyli dzikimi adopcjami. 
Jestem zauroczona tą opowieścią. Zaczarowana ciekawie wykreowanymi bohaterami, ich losami, umiejętnością żonglerki słownej oraz darem rozwiązywania konfliktów przez jednych a ich namnażaniem przez innych. O szczęściu, miłości, odpowiedzialności i chęci niesienia pomocy.
Gorąco polecam! 



Książka przeczytana w ramach sierpniowych wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki




Za książkę dziękuję



czwartek, 27 czerwca 2024

Krzysztof Koziołek "Jej ostatnia prośba" - recenzja premierowa - patronat

 
 
 
Autor: Krzysztof Koziołek
Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania: 27.06.2024
Liczba stron: 332
 
 
 
[materiał reklamowy] barter Autor
 
 
 
 
 
 
Krzysztof Koziołek jest autorem kryminałów retro, thrillerów oraz powieści sensacyjnych, jednak jego  najnowsza książka "Jej ostatnia prośba" odbiega od dotychczasowych gatunków. Jest to powieść obyczajowa dotycząca ważnego społecznego tematu - adopcji.
 
 
Kamila i Andrzej Trzeba to małżeństwo, którego los nie oszczędzał. Musieli zmierzyć się z utratą, bezowocnymi staraniami o dziecko oraz wzajemnymi pretensjami i obwinianiem. A kiedy już będąc u kresu sił podejmują decyzję o adoptowaniu dziecka nie wiedzą, że nie będą mogli cieszyć się nim tak, jak zaplanowali... 

W chwili, gdy Andrzej patrzył na morze kwiatów na świeżo usypanym grobie żony (informacja ta jest podana już w opisie, nie zdradzam żadnego istotnego wątku fabuły), jego telefon po raz kolejny informował o połączeniu od dyrektorki ośrodka adopcyjnego... To właśnie dziś mieli zabrać do domu sześcioletniego Januszka, a właściwie to nawet trzy dni temu, ale Andrzej zdołał przesunąć termin... 
Mężczyzna nie informuje nikogo o tym, co się wydarzyło i zabiera chłopca... Czy liczy się z konsekwencjami, gdy prawda wyjdzie na jaw? Bo że wyjdzie, to pewne. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce donieść...
Czy Andrzej poradzi sobie sam z małym chłopcem, który komunikuje się poprzez pluszowego misia? 
Czy będzie potrafił zapewnić mu wszystko to, co mieli zapewnić oboje z Kamilą? 
Czy uda się nawiązać nić porozumienia?
Czego dotyczyła tytułowa ostatnia prośba?
A przede wszystkim jak zakończy się ta historia?


Przepiękna i poruszająca powieść. Autor udowodnił, że kolejny gatunek nie stanowi dla niego problemu, odnalazł się świetnie i wielokrotnie przeżywałam niezwykłe emocje. Wzloty i upadki, łzy wzruszenia, niepewność oraz zasady działania bezdusznej machiny urzędniczej. Koziołek słynie z doskonałego researchu i przyznaję, że również i tym razem, doskonale przygotował się do opisywanego tematu.

"Jej ostatnia prośba" jest powieścią wciągającą czytelnika bez pamięci, bowiem na początku poznajemy tylko bieżącą tragedię bohaterów, codzienne zmagania Andrzeja z małym chłopcem, z którym kontakt wcale do łatwych nie należy. Jego strach o przyszłość oraz próby dotarcia do dziecka. Dopiero z czasem autor pozwala poznać historię zarówno Januszka jak i małżeństwa Trzebów. A nie są one usłane przysłowiowymi różami. 
 
Zabieg naprzemienności akcji sprawił, że nie tylko drżałam o losy dwóch męskich bohaterów - małego i dużego, ale również przeżywałam wydarzenia z przeszłości. Te dobre, i te złe. Poznałam ludzi z otoczenia głównych bohaterów, szukałam winnych donosu oraz drżałam z niepokoju jaką decyzję podejmie pracownica ośrodka adopcyjnego - Aldona Kowalska.

Temat adopcji nie jest łatwy. Osobiście nie znam nikogo, kto byłby rodzicem adopcyjnym, zatem moja wiedza jest czysto teoretyczna, ale dzięki niniejszej książce, znacznie poszerzona o detale procedury. Co mnie w niej fascynuje to fakt, że potrzebne są szkolenia czy warsztaty a do roli biologicznego rodzica nikt nie przygotowuje... 
Zimne i bezosobowe przepisy kontra ludzie, którzy pełni uczuć czekają na wymarzone rodzicielstwo. 
Decyzje dorosłych kontra dobro dzieci.
Do pracy w tej bezdusznej machinie potrzebni są ludzie z sercem, dostrzegający to dobro, a nie tylko przepisy i paragrafy.

Gorąco polecam Wam ten tytuł!
 
 
 
 Za książkę dziękuję 
Autorowi
 
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach kwietniowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
 
 




czwartek, 13 czerwca 2024

"Jej ostatnia prośba" Krzysztofa Koziołka już 27 czerwca! - patronat - zapowiedź

Były kryminały retro, thrillery czy powieści sensacyjne, ale teraz Krzysztof Koziołek zadziwił mnie gatunkiem, w ramach którego powstało najnowsze "literackie dziecko" - powieść obyczajowa "Jej ostatnia prośba".

Już 27 czerwca 2024 będzie miała swoją premierę!

O czym jest? 
Najpierw jedno słowo klucz - adopcja.

Ale dla porządku i zachęcenia Was - oficjalny opis:
 
Pogrzeb Kamili Trzeby dobiega końca, gdy jej mąż – Andrzej – odbiera telefon od zdenerwowanej dyrektorki ośrodka adopcyjnego. Kobieta czeka na małżonków w domu dziecka, mieli tam przyjechać, by zabrać do siebie sześcioletniego chłopca i opiekować się nim przez okres tak zwanej styczności, czyli czas, w którym sąd rodzinny ostatecznie zatwierdzi adopcję.
Mężczyzna, powodowany obietnicą złożoną żonie na łożu śmierci, okłamuje dyrektorkę i zabiera dziecko do siebie. Szybko jednak ogarniają go wątpliwości: czy poradzi sobie w pojedynkę i jak długo uda mu się oszukiwać wszystkich dookoła?
Mijają kolejne dni, między chłopcem i mężczyzną zaczyna rodzić się więź, lecz obawy Trzeby o przyszłość wcale nie maleją. Niedługo później staje się to, czego tak bardzo się obawia: ktoś donosi na niego i prawda wychodzi na jaw. Dyrektorka ośrodka adopcyjnego dyskwalifikuje go jako rodzica adopcyjnego, grozi powiadomieniem sądu i nakazuje mu, aby odwiózł chłopca do domu dziecka.
Trzeba staje przed ogromnym dylematem: oddać sześciolatka, łamiąc słowo dane umierającej małżonce i zawieść nadzieje skrzywdzonego przez los chłopca czy narazić się na gniew urzędników i odpowiedzialność przed prawem…
 
 
Muszę przyznać, że książka porusza wiele czułych strun człowieka, zwłaszcza wrażliwego. Pokazuje też bezduszność systemu. 
Więcej opowiem w recenzji.
Byliby chętni, by przygarnąć egzemplarz? :)

środa, 10 maja 2023

Maria Ulatowska "Prawie siostry" / "Ostatni list" / Cykl 'Sosnowe dziedzictwo' / Cykl Szczepankowski (z Jackiem Skowrońskim)

 

"Prawie siostry" 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014
Liczba stron: 360


Leksi, Teo i Luśka, Aleksandra, Teodora i Jolanta to przyjaciółki z licealnej klasy. Co pięć lat spotykają się w umówionym miejscu, by podsumować co się u każdej z nich w tym czasie wydarzyło. 
A dzieją się sprawy zwykłe, życiowe, codzienne i ważniejsze - uczuciowe.
Teo straciła ukochanego męża i bardzo długo jest w żałobie. Tęskni za nim, nie chce kolejnego związku. Podejmując się wolontariatu w schronisku dla zwierząt nie wiedziała, że czeka tam na nią przyjaciółka!
 
W pakiecie pojawia się też Karol - niezły amant! Na punkcie jednej z bohaterek ma obsesję, z inną się spotyka, bo ta pierwsza nie do końca jest pewna czego chce. Zaczął też kręcić z trzecią... Oczywiście są też inne kobiety... I rzecz jasna wszystkie są gotowe na każde kiwnięcie jego palca, wzajemnie o sobie nie wiedząc. Jaki wyniknie z tego galimatias? I czy przyjaźń bohaterek przetrwa?
 
Bydgoszcz i Gdynia oraz trzy plany czasowe sprawiają, że można się pogubić. Śluby, zdrady, ciąże, ucieczki, rozwody, miłość po pięćdziesiątce, nieślubne dzieci, tajemnice... Emocje, fluidy i uczucia unoszą się w powietrzu, trudno zgadnąć jak to się zakończy. Kto z kim będzie? Kto wyjedzie? Kto będzie szczęśliwy?
Jestem dość obojętnie ustosunkowana do tej książki, ot taka opowieść, która pokazuje jak toczy się życie, ale raczej nie zostanie w mojej pamięci na dłużej.




"Ostatni list"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016
Liczba stron: 286
 
Poznając "Prawie siostry" myślałam, że to istny galimatias, ale dopiero przy "Ostatnim liście" okazało się, że nie wszystko obejmuję myślami. Ale po kolei.
Majka jest niestała w uczuciach, sama nie wie czego, czy może kogo, chce. Tkwi w relacji ze Zbyszkiem, choć to bardzo dziwny układ i nie wiem czy mogę nazwać to miłością. Bo niby są razem, ale każde ma nieustannie kogoś na boku. Majka twierdzi, że kocha Zbyszka, ale nie potrafi wybrać. Uważa, że te fizyczne zdrady nie są ważne. Często prowokuje los.. jak wtedy, gdy w jej życiu pojawia się... ciąża! I to nie ze Zbyszkiem!
Wyobrażacie sobie sytuację, że spodziewa się dziecka, potem je rodzi, ale ważniejsze od relacji z córką i jej ojcem jest dla Majki... spotykanie się ze Zbyszkiem. Zawsze znalazł się powód, by mogła do niego pojechać. 
Kocha dwóch? Nie, moim zdaniem to nie była miłość. Bohaterka wpadła w wir zdarzeń, myśli, wyobrażeń, była zagubiona i wciąż szukała ucieczki. Czy jest szansa, że zobaczy co jest dla niej ważne?

Poza Majką, Zbyszkiem i Andrzejem w fabule spotykamy też Mirkę, Helenę, Wiktora, Bogdana, Barbarę, Krystynę czy Michała, ale to tylko w moim odczuciu pogarsza opinię o książce. Często gubiłam się, nie wiedziałam o kim czytam. Uważam, że było zbyt wielu bohaterów, zbytecznych dla głównych wydarzeń. 
Wspomnę może tylko o jednym szczególe, do którego nawiążę w Cyklu Szczepankowskim. Chodzi o przykre wydarzenie z życia Barbary, która poroniła. Jest opisany sposób, wyobrażenie bohaterki jaką płeć miało dziecko, myśl że nie może go pochować oraz wizyta w szpitalu.
 
 
 
 
"Sosnowe dziedzictwo"
"Pensjonat Sosnówka"
"Rodzina z Sosnówki"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2011 / 2011 / 2015
Liczba stron: 278 / 358 / 422
 
 
 

Cykl 'Sosnowe dziedzictwo' liczy trzy tomy. Dwa pierwsze już kiedyś czytałam, jednak nie było to dwa czy trzy lata temu, by pamiętać fabułę na tyle, by móc ze spokojem sięgnąć po ostatnią część. Dlatego "Sosnowe dziedzictwo" i "Pensjonat Sosnówka" zostały odsłuchane, niestety "Rodzina z Sosnówki" nie jest dostępna na Legimi, więc zabrałam z półki papierowy egzemplarz i udałam się w podróż do Sosnówki i Towian.
 
 
Moje wrażenia z lektury dwóch pierwszych tomów znajdziecie w recenzjach, które pisałam 10 lat temu, nie będę powielać tekstów ani pisać ich powtórnie z uwagi na chroniczny brak czasu. 
Przypomnę jedynie, że "Sosnowe dziedzictwo" było debiutem autorki. 
 
 


Akcja trzeciego tomu rozpoczyna się w lipcu 1997 roku, kiedy to Janusz Lipieński nie ma wyjścia i sprzedaje rodzinny dom. Na strychu znajduje stary kufer, do którego nigdy nie zaglądał... Jak łatwo się domyślić - kryje się tam tajemnica. I to bardzo dużego kalibru! Janusz odkrywa, że nie jest prawdziwym Lipieńskim!
Wątek zostaje zawieszony i autorka zabiera nas do roku 2010. Dowiadujemy się o kłopotach zdrowotnych niemal osiemdziesięcioletniej Wiesi Wołyńskiej, której przyszywaną rodziną jest Anna Towiańska-Konieczna, właścicielka pensjonatu Sosnówka. Później towarzyszymy bohaterom w wielkiej uroczystości, jaką jest Wigilia u Wiesi (tam gospodyni wspomina o swojej tajemnicy), szybko jednak wracamy do Sosnówki, gdzie wszyscy oszaleli na punkcie malutkiej Anisi - córeczki Anny i Jacka. Tylko Florek czuje się odrzucony i nie rozumie całej sytuacji.

Poszczególne rozdziały pozwalają, czytelnikom jeszcze bardziej poznać historie bohaterów. Florek spotyka swoją mamę, Wiesia opowiada o swojej tajemnicy z lat pięćdziesiątych, Dyzio dostaje szansę od losu, ksiądz przekonuje się, że relacja z parafianami jest znacznie bliższa niż z rodzoną siostrą.

To historia o tym, jak ważną rolę w życiu dorosłych może odegrać...deskorolka!


Seria z Sosnówką to opowieść o ogromnej rodzinie, połączonej nie zawsze więzami krwi, bo czasem więzy serca są mocniejsze. To niezwykle patchworkowa rodzina, która wciąż się powiększa, nawiązywane są nowe przyjaźnie, pojawiają się drugie żony (pierwsze zresztą też, ale w zwykle w roli czarnych charakterów). Chwilami jest wzruszająco, momentami wieje grozą, pojawiają się koszmary i traumy z przeszłości, ale zawsze każdy może liczyć na wsparcie. Nie mogę zapomnieć też o psach i kotach, których jest tutaj naprawdę sporo.
Nastoletni bunt przeciwko światu, ratowanie innych, tajemnice spowiedzi, pazerność na spadek, prezenty i radość z obdarowywania, marzenia o rodzicielstwie a nawet narkotyki. 

Polecam!
 
 
 



 
 


Cykl Szczepankowski to seria czterotomowa autorstwa duetu - Maria Ulatowska, Jacek Skowroński. 
 
W Szczepankowie na Mazurach swój ośrodek wypoczynkowy prowadzą Halina i Piotr. To właśnie ten pensjonat stanie się sercem serii, miejscem, które przyciąga bohaterów jak magnes.
 
 
Dziennikarka - Olga Tańska dostała telefoniczny donos na sierociniec w Szczepankowie i postanowiła osobiście przekonać się, czy to prawda. Przy udziale Adama Biernackiego wpada na trop szantażysty. Jednak skandal z sierocińcem jest chyba "grubszą" sprawą, bowiem jej tekst zostaje zablokowany przez naczelnego i samego prokuratora.
Adam wraz z synkiem Krzysiem przyjechał do Szczepankowa, by chłopiec zmienił otoczenie, by otrząsnął się po stracie matki, która zginęła w zamachu terrorystycznym w Paryżu. Początkowo obojętnie do miejsca i ludzi nastawiony dwunastoletni chłopiec znajduje sobie niezwykłą przyjaciółkę - jedenastoletnią Zojkę, sierotę, która zna okoliczne lasy jak mało kto. Między tą dwójką rodzi się rzadko spotykana więź, o której nie zapomnimy przez całą serię. 
Zojka wielokrotnie uciekała z domów dziecka, w których przebywała. Tutaj znalazła wyrozumiałych ludzi, zaprzyjaźniła się z wroną i Wiechciem - mężczyzną mieszkającym w chatce w lesie. On z kolei
uratował dwa liski... Za nim ciągnie się zaś tragiczna i traumatyczna tajemnica z przeszłości... Opowiada ją Zojce i Krzysiowi, którzy odwdzięczają się podsłuchaną przez chłopca rozmową dwóch mężczyzn, którzy wspominali o skarbie...

Na początek było poronienie Olgi i zamach na członków rodziny Biernackich w Paryżu, co wiąże się z wyrzutami sumienia Krzysia.
Później przepełnione smutkiem i poruszające historie Wiechcia, Zojki a na rozruszanie dziennikarskie śledztwo i nutka sensacyjna, czyli poszukiwanie skarbu. Ten ostatni wątek mocno urozmaicił fabułę i sprawił, że nie mogłam doczekać się wyjaśnień. 
Są też marzenia Zojki - o rodzinie, domu, normalności... Czy się spełnią?

Autorzy nie uniknęli chaotyczności, ale im dalej zagłębiałam się w opowieść, tym mniej mi to przeszkadzało. Czyta się naprawdę świetnie, jest ciekawie i intrygująco. Muszę jednak wspomnieć o czymś, co obiecałam pisząc o powieści "Ostatni list." 
Kiedy zaczęłam czytać "Pewnego lata w Szczepankowie" miałam dziwne wrażenie "ale to już było"! Pomyślałam, że może to ta sama bohaterka z tamtej książki występuje i tutaj a wątek poronienia był na tyle istotny, że autorzy piszą o tym raz jeszcze. Oczywiście jeśli ktoś czyta te książki w dużym odstępie czasu to zapewne nie zapamięta tego, ale że u mnie lekturę dzieliło kilka czy kilkanaście dni... Poronienie Olgi jest niemal identyczne jak u Barbary w "Ostatnim liście". Wydarzenia te różnią się chyba tylko imionami bohaterek, imionami niedoszłych ojców i detalem dotyczącym szpitala. Sposób poronienia i myśli bohaterek są bowiem takie same. Dla mnie to bardzo niefajny zabieg. O ile cały cykl był naprawdę dobry, to ten element sprawił, że poczułam się nieco oszukana... Tak, oszukana, bo jest tyle możliwości, tyle myśli, tyle może się zdarzyć a tutaj to jak... kalka. No słabe.
 

Poza tym minusem, który jednak stanowi przecież niewielki ułamek tej powieści, naprawdę ją polecam. Dla podchodów zakochanych ludzi, wyjścia z ukrycia, uporania się z demonami.
Ciekawostka - w książce występuje dwójka pisarzy Matylda i Janusz, których inicjały są dokładnie takie jak autorów tego cyklu.
 
 
 
"Pewnego lata w Szczepankowie" - tom 1
"Niecodzienny upominek" - tom 2
"Dziewczyna ze Szczepankowa" -  tom 3
"I tak nie przestanę Cię kochać" - tom 4
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania:  2018 /  2018 / 2019 / 2019
Liczba stron: 448 / 448 / 496 / 496
 

Żeby nie spojlerować Wam opowiadaniem o kolejnych tomach, napiszę to tak, by Was zachęcić, ale nie zepsuć zabawy (tylko nie czytajcie proszę recenzji, które opowiadają dosłownie wszystko... a widziałam takie niestety). Zwłaszcza, że na przykład akcja "Dziewczyny ze Szczepankowa" rozgrywa się "kilka lat później" po wydarzeniach z początkowych tomów.

W kolejnych częściach cyklu nadal śledzimy losy poznanych w pierwszym tomie postaci - Zojki, Krzysia, Olgi, Adama, Krystyny, Wiechcia, jest też Waśka, Helena, Adrian, Sonia, Iza.

Pojawiają się też nowe postacie, zarówno ludzkie, jak i zwierzęce - na krócej, lub na dłużej.

Poznajemy szczegółowo przeszłość Stefana, Krystyna wplątuje się w aferę ze znanym sportowcem - Adrianem a podczas wyjazdu Haliny i Piotra ich pensjonat jest prowadzony w tajemnicy przez.... Tego nie zdradzę, ale możecie mi wierzyć, że będzie ciekawie :)


Wraz z bohaterami przeżywamy kolejne święta, urlopy, przemoc w szkole, nieporozumienie w sprawie adopcji, szalone pomysły, zaręczyny, śluby, rozstania oraz niezwykłe spotkania. 
Docieramy też do wyboru dróg życiowych po maturze u bohaterów, których poznaliśmy jako nastoletnie dzieciaki. Poza przygodami szkolnymi śledzimy też ich perypetie uczuciowe, szukają drugich połówek, błądzą, popełniają gafy. 
Bohaterowie mierzą się też z poważną chorobą u bliskiej osoby, skutkami wypadków samochodowych, pragnieniem macierzyństwa, ale bywają też znudzeni stabilizacją i szukają bardziej ekstremalnych wrażeń, co kończy się... nie zawsze pozytywnie.
Swoje zagubienie bohaterowie, zwłaszcza młodzi, próbują zamaskować ucieczkami, milczeniem, brakiem wyjaśnień i poważnej rozmowy. I później muszą mierzyć się z wyrzutami sumienia, niedopowiedzeniami i szukać się po świecie... 

Powiew świeżości do fabuły wniosła mecenas Klaudia Śmiertka, wszak na bohaterów spadają istne plagi nieszczęść (nawet antyterroryści) i potrzebna jest fachowa pomoc.

Tom trzeci kończy się jak na amerykańskich filmach, w polskiej rzeczywistości nie słyszałam o czymś takim, ależ to było niespodziewane! Kiedy już wszyscy myśleli, że losy tej dwójki się ułożą... Nagle taka "atrakcja'! 
Oczywiście na jej wyjaśnienie trzeba poczekać do tomu czwartego (i tu małe wtrącenie - najmniej mi się chyba podobał, z uwagi na szczegółowo tam opisywane losy osób nie do końca mnie aż tak interesujących, czyli Emilii i Jagi).
Tom ratują poszukiwania - siebie wzajemnie (świetny wątek z panią prezydent i billboardami) i konkretnych połączeń w drzewie genealogicznym. Bowiem osoba, która zna prawdę, wcale nie jest chętna się nią podzielić... Dość niespodziewanie autorzy poruszyli w tej książce tematykę zmian klimatycznych oraz ratowania środowiska i wkręcili w ten wątek główną bohaterkę. 


Podsumowanie cyklu Szczepankowskiego - poza drobnymi potknięciami, które mnie uwierały jak kamyczek w bucie i momentami ciut za bardzo się wlekącymi fragmentami, bo można było pewne rzeczy skrócić lub pominąć - uważam, że to świetna propozycja dla wielbicieli polskich powieści obyczajowych. 
 
Jak widzicie poznałam kilka tytułów Marii Ulatowskiej, cztery napisane z Jackiem Skowrońskim, więc mogę je ocenić - najbardziej polecam Wam obie serie - sami autorzy zdają sobie sprawę, że są one podobne. W obu nawet akcja "kręci" się wokół pensjonatów. Mamy szeroki przekrój bohaterów, niezwykle ciekawi, barwni, z różnymi historiami z przeszłości a i z przygodami w teraźniejszości. Doskonale spędzony czas.




Książki przeczytane w ramach kwietniowych wyzwań: Abecadło z pieca spadło (U), 52 książki

wtorek, 28 lutego 2023

Lucinda Riley "Dom orchidei"

 
 
Tytuł oryginalny: Hothouse Flower
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 15.04.2020
Liczba stron: 528
#czytamzlegimi
 
 
 
 
 
Lucinda Riley to bestsellerowa brytyjska pisarka pochodzenia irlandzkiego. Zmarła w 2021 roku. Jej książki wielokrotnie osiągały status bestsellera a prawa do serialu na podstawie serii Siedem Sióstr zostały bardzo szybko sprzedane. 
Może to wstyd, może nie, ale dotychczas nie znałam twórczości tej autorki. Sięgnęłam po jej debiut "Dom orchidei" i zaraz się przekonacie czy była to lektura dla mnie. 

Julia Forrester to światowej sławy pianistka, która pełna rozpaczy opuściła Francję i od siedmiu miesięcy mieszka w domku w Norfolk w Wielkiej Brytanii. Jej starsza siostra Alice próbuje pogodzić obowiązki związane ze swoją rodziną (czwórka dzieci!) oraz opieką nad Julią. Ale ona pogrąża się w cierpieniu, samotności, odtrąca siostrę i ojca i zadaje sobie pytanie dlaczego ta tragedia spotkała właśnie ją?! Co takiego wydarzyło się kilka miesięcy temu, że bohaterka nie potrafi się przemóc nawet w stosunku do fortepianu... 
Nie potrafi żyć bez nich, ale powoli do niej dociera, że musi się tego nauczyć...
[Czytałam niedawno książkę z podobnym wątkiem, więc bardzo szybko domyśliłam się, co może być przyczyną stanu Julii] 

Bohaterka powraca w świat dzieciństwa, bowiem wychowała się przecież na angielskiej prowincji, w Wharton Park. Jednak kiedy się tam udaje, okazuje się że obecny dziedzic rezydencji - Kit Crawford - musi ją wystawić na sprzedaż a po remoncie czworaków, zamieszkać w nich.
To właśnie wtedy rozpoczyna się druga płaszczyzna czasowa powieści, bowiem pod podłogą zostaje znaleziony pamiętnik, z którego wyłania się historia Olivii i Harry'ego Crawfordów u których służyli babcia i dziadek Julii i Alice, czyli Elsie i Bill. 

Opowieść jaka wyłania się z zapisków oraz historii snutej przez Elsie jest zaskakująca! To nie tylko miłość, przyjaźń, wojna i walka o życie, ale też niespodziewane uczucia, maleńkie dzieci, obietnice i odkrywanie prawdy.
 
Nie mogę Wam napisać jak potoczyło się życie Julii, Kita, Olivii, Harry'ego, Elsie i Billa - nie zepsuję Wam tych emocji, ale gwarantuję, że nie zaśniecie dopóki nie poznacie "Domu orchidei" do końca.
 
 
Czy dostrzegam minusy tej powieści? Momentami było zbyt nostalgicznie, zbyt wiele rozciągniętych opisów, które niewiele wnosiły a lekko nużyły. Takie fragmenty śmiało usunęłabym i wtedy nieco cieńsza, ale ze znacznie bardziej wartką akcją książka, byłaby dla mnie na pewno ciekawsza.
 
Pomimo to, wszem wobec ogłaszam, że jest to niewątpliwie powieść przepiękna, poruszająca serca oraz dusze i warto po nią sięgnąć. Ja ze swej strony dodam tylko, że koniecznie trzeba się wciągnąć w wydarzenia, bowiem początek jest zdecydowanie bez fajerwerków. Jest za to nostalgia, tragedia, wspomnienia, miłość i próba rozpoczęcia nowego życia. Można wiele sytuacji odnieść do swojego życia, przemyśleć, zastanowić... 
 
Jednak kiedy akcja zaczęła się rozpędzać nie mogłam się oderwać! Tak bardzo byłam ciekawa jak potoczą się losy bohaterów z obu płaszczyzn czasowych. Nie znając twórczości Riley nie miałam pojęcia jaki finał podaruje ich związkom i jak pokieruje uczuciami. 
Wzruszenia, zwroty akcji, niespodzianki, przyznaję że były chwile, gdy miałam łzy w oczach. Piękne orchidee, muzyka klasyczna... No i literacka podróż do mojej wymarzonej Tajlandii...


Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po "Dom orchidei" i rozważam, który tytuł powinien być następny. Czytaliście? Podobało Wam się? Co polecacie?
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło (R), Pod hasłem (dom), 52 książki

środa, 29 czerwca 2022

Anna H. Niemczynow "Którędy do raju"

 
 
 
Autor: Anna H. Niemczynow
Wydawnictwo: Luna
Data wydania: 27 kwietnia 2022
Liczba stron: 520






Macie czasem wrażenie, że w Wasze poukładane życie wkrada się szok, niedowierzanie i wypowiadacie wtedy słowa "to przecież niemożliwe"?
A jednak się zdarza...

Mój wstęp jest totalnym skrótem życia Elżbiety, felietonistki, która poza rodziną ceni sobie podróże. Jednak poślubiony osiemnaście lat temu Prosper wciąż tylko obiecuje spełnić jej marzenia. Zawsze znajduje wymówkę, by wyjazd nie doszedł do skutku.
 
Małżeństwo wraz z dwójką dzieci mieszka w Niemczech, głównie z powodów finansowych, ponieważ tutaj Prosper może więcej zarabiać. Mężczyzna ugina się pod licznymi prośbami żony i na rocznicę ślubu postanawiają wyjechać do Rzymu, odwiedzając po drodze piękne słoweńskie miasteczko Bled. Nie spodziewają się, że tak wyczekana i wytęskniona podróż marzeń stanie się niespodziewaną chwilą prawdy. Wydarzenia z hotelu wpłyną znacząco na całą rodzinę.

Prosper będzie żałował, że zgodził się na wyjazd, bowiem to koniec jego wieloletnich sekretów. Liczył, że mu się uda je ukryć na zawsze.
Elżbieta przeżyje istny armagedon i trudno jej będzie zrozumieć, dlaczego mąż przez tyle lat nie powiedział jej prawdy. Kilku prawd.
Tajemnice będą wychodziły na jaw stopniowo a kochająca Ela zrobi wszystko, by pomóc mężowi. Podejmie nierówną walkę z barierą językową, nieznajomością prawa i procedur a przede wszystkim z czasem...

Czy uda jej się uratować rodzinę? Czy zdoła wybaczyć Prosperowi? Ile jeszcze niespodzianek ją czeka? Czy gdyby nie słoweńskie wydarzenia Ela poznałaby prawdę?
A przecież twierdził, że jest jego początkiem, środkiem i końcem...


Ania Niemczynow pisze tak, że aż nie chce się odkładać książki. 
Jest intrygująco, bowiem autorka wplotła w fabułę wątek kryminalny.
Jest egzotycznie, bowiem akcja rozgrywa się nie tylko na terenie Niemiec czy Słowenii, ale również - dzięki retrospekcji - w Emiratach Arabskich.
Jest też ciepło i serdecznie, gdyż Niemczynow stara się każdym słowem czytelnika przytulić i obdarzyć uśmiechem.

Sporo miejsca poświęcone zostało tematowi adopcji i równego traktowania dzieci, choć sprawa Kajtka mieniła mi się chwilami nie do końca realnie. Zresztą podobnie jak wątek Piotra. Chętnie zrezygnowałabym za to z niektórych fragmentów - te same opisy wydarzeń powtarzane kilkukrotnie, stawały się nużące. Podobnie jak słodzenie mężowi przez Elżbietę, by już za chwilę płakać, wpadać w otchłań i mówić coś zupełnie przeciwnego. Oczywiście rozumiem, że to był silny stan wzburzenia, ale drażniła mnie tym bohaterka.
Na jej niekorzyść działała też w moich oczach jej reakcja na stosunek Prospera do Kajtka, czyli tak naprawdę brak reakcji. Cały czas powtarzała, że pokochała go bardzo szybko, mimo że nie był jej biologicznym dzieckiem, ale nie miało to odzwierciedlenia w obronie go. Tak, teraz chłopak ma już siedemnaście lat i powinien obronić się sam, ale jego temperament na to nie pozwalał, a do tego wcześniej był dzieckiem!

Niewątpliwym plusem powieści jest podjęcie tak wielu ważnych tematów, poza adopcją znajdziecie tutaj również utratę dziecka, chorobę psychiczną, relacje między małżonkami, którzy tkwiąc w wieloletnich związkach powinni wiedzieć o sobie WSZYSTKO a w praktyce okazuje się, że nie wiedzą niemal nic. Nic istotnego.
 

Podsumowując - "Którędy do raju" to piękna i poruszająca powieść, w której autorka nie ustrzegła się drobnych niedociągnięć, ale i tak oceniam ją wysoko. Historia o szczerości, miłości, podejmowaniu trudnych decyzji, braku zaufania i szacunku. O poszukiwaniu siebie i spełnianiu marzeń, pomimo długów, tajemnic i rozgoryczenia. Z determinacją. Nierzadko iluzorycznie.
Refleksyjna i emocjonująca opowieść o patchworkowej rodzinie, która stara się radzić sobie z problemami, co wielokrotnie wygląda jak sinusoida. Zmagają się z żałobą, kłamstwami, starają wspierać i pokładać nadzieje w wierze. Polecam!
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
 
 
 
 
 
Za książkę dziękuję 




 

czwartek, 25 listopada 2021

Anna Sakowicz "Siła miłości"

 
 
 
Autor: Anna Sakowicz
Wydawnictwo: Luna
Data wydania: 29 września 2021
Liczba stron: 352
 
 
 
 
 
Historia opisana w "Sile miłości" jest oparta na faktach i chyba dlatego jeszcze bardziej emocjonalnie się ją czyta. Porusza tematy adopcji oraz rodzin zastępczych, które często pojawiają się w życiu codziennym. Może nie u mnie, może nie u niej, ale u Ciebie? U niego? U nich? 


Lilianna jest dziennikarką. Ma przygotować artykuł tematyczny na Dzień Rodzicielstwa Zastępczego. W ostatnich latach zbierała materiały podczas rozmowy z Malwiną Ostrowską i liczyła, że skoro się znają, to skorzysta z tego kontaktu i tym razem. Jednak okazało się, że to niemożliwe, bowiem kobieta wyjechała a w ośrodku pomocy rodzinie dziennikarka dowiedziała się, że Malwina rozważa rezygnację z prowadzenia specjalistycznej rodziny zastępczej. Dlaczego? Co się wydarzyło?
 
Pomimo swoich małżeńskich problemów, w których pojawiają się takie słowa jak terapia, rozwód czy zdrada, Lilianna wie, że "musi" poznać prawdę. Poszukiwania Malwiny prowadzą ją bowiem do własnej przeszłości, dość bolesnej i trudnej. Co się tam kryje? Dlaczego tak bardzo zaangażowała się w ten temat?

Naprzemiennie z teraźniejszością dziennikarki otrzymujemy rozdziały opisujące Malwinę i Adama Ostrowskich, którzy po odchowaniu własnych dzieci postanowili założyć rodzinę zastępczą. To było dwanaście lat temu - otrzymali wtedy pod opiekę Kacpra, synka upośledzonych rodziców, którego sytuacja prawna była bardzo długo nieuregulowana przez sąd. Miał problemy ze spaniem, jedzeniem, wciąż krzyczał, bo to nawet nie był płacz...

Z wiekiem stawał się coraz bardziej agresywny, złośliwy, uparty; nie reagował na polecenia o gdy zadawał komuś ból, odnosiło się wrażenie, że wie iż zrobił źle, ale wręcz cieszył się z tego. Każdy rok przynosił dramatyczniejsze wyczyny Kacpra, włosy się na głowie jeżyły, gdy o tym czytałam a co dopiero musieli przeżywać Malwina z Adamem i ich dziećmi. 
Nie dziwię się nastawieniu Stefanii i Maćka do chłopca. 
Nie dziwię, że Ostrowscy mieli chwile zwątpienia.
Że ważyli w sercach i umysłach siłę miłości do rodzonych dzieci i do przysposobionego.


Czytając powieść w częściach pisanych z perspektywy Lilianny zaczynałam mieć swoje zdanie w kwestii tego, czy byłabym w stanie zostać rodziną zastępczą. Czy poradziłabym sobie z tak trudnym zadaniem. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie dlaczego Malwina myśli o rezygnacji a moja decyzja zmieniała się wraz z poznawaniem kolejnych fragmentów z perspektywy Ostrowskich. Mijały kolejne miesiące i lata ich życia a ja przyswajając fakty próbowałam zastanowić się jaki byłby finał. Mój? Ich? Twój?
I nie jestem w stanie powiedzieć czy moja decyzja byłaby taka sama jak bohaterów czy inna. Która miłość, by wygrała...
 
 
Podsumowując - "Siła miłości" to niezmiernie poruszająca i pełna emocji powieść o zawodowych rodzinach zastępczych, które poświęcając wiele nie mogą liczyć nawet na urlop. Które muszą mierzyć się z wieloma problemami sami. W ich codzienności niepokój, strach, niepewność oraz gra uczuć to wręcz domownicy. Często zaglądają z wizytą też wyrzuty sumienia, rywalizacja czy zazdrość. To historia wobec której nie można przejść obojętnie! Polecam!

 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
 
 
 
 
 
Za książkę dziękuję  



piątek, 12 listopada 2021

Alicja Sinicka "Uwikłana"


 
 
 
Autor: Alicja Sinicka
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 27 października 2021
Liczba stron: 360
Cykl: Uwikłane tom 2 





Przeczytałam wszystkie dotychczas wydane powieści Alicji Sinickiej i wiedziałam, że w ciemno sięgnę po najnowszą - mocno współczesną z Instagramem jako wyznacznikiem poziomu sympatii. Czy "Uwikłana" mnie zachwyciła?
 
Dwudziestodwuletnia Zuza wraz z Michałem wyjeżdża do Zadry, gdzie w domu rodzinnym swojego chłopaka ma napisać utwory do swojego drugiego tomiku wierszy. Na wsi, sto pięćdziesiąt kilometrów od Kołobrzegu, ma odsunąć się od wspomnień, które nawiedzają ją w odziedziczonej kamienicy. Dziewczyna została na świecie sama, dlatego liczy, że Michał pomoże jej stanąć na nogi i zapomnieć o wydarzeniach sprzed niemal dwóch lat, kiedy to po imprezie w niedalekim lesie zaginęła jej siostra. 
 
Nikt już nie wierzy, że Zośka żyje. 
Wielu uważa, że to Zuza ją zabiła. 
Czy willa braci stanie się ukojeniem?

Niestety, nie. Z każdym dniem dziewczyna czuje się gorzej. Czuje się osaczona, ma wrażenie że coś jest nie tak a pod jej wierszami na Instagramie pojawiają się dziwne komentarze. Zostaje oznaczona pod makabrycznymi zdjęciami, zaś umysł płata jej figle... A może to otoczenie ma nią taki wpływ? Przesiadujący w piwnicy Juliusz - brat Michała, wciąż kręcąca się w domu ich przyjaciółka Liwia, intrygujące zapiski Michała w komputerze... Do jej życia wkracza na nowo policja i dziennikarz śledczy - o co w tym wszystkim chodzi? Czy Zuza faktycznie zabiła Zośkę? 
 
Sny mieszają się ze wspomnieniami...
Jakie znaczenie ma tutaj fakt, że obie były dziećmi adoptowanymi? 
Czy to depresja? A może choroba psychiczna?
Dlaczego rzeczywistość tak bardzo się załamuje pod wpływem kolejnych dni?
 
Uwikłana w coś, czego nie rozumie...
Do czego nie potrafi dosięgnąć...


Okrzyknięta królową polskiej powieści domestic noir Alicja Sinicka popełniła kolejną, która miała wzbudzić emocje, wywołać ciarki, zamieszać w umysłach czytelników, by błądzili w dojściu do prawdy. Podrzucała smaczki, myliła tropy, dorzucała tajemnice i nietypowe zdarzenia. 

Niestety mnie nie przekonała. 
Po raz pierwszy książka Sinickiej mnie wynudziła. Czekałam na lepszą akcję. Czekałam przynajmniej na wielkie 'wow' na końcu... 
Zbyt wielu rzeczy się domyślałam w trakcie. Dostrzegałam to, czego bohaterka nie widziała i analizując dochodziłam do wniosków, jak się okazywało z czasem, słusznych. Czy to nasycenie stylem autorki i doskonałą nauką zmyłek przy poprzednich książkach? A może znaczący wpływ miała lektura "Domu marionetek" Nataszy Sochy i wiedza płynąca z tamtej fabuły?
 
Nie twierdzę, że książka jest zła. Autorka porusza temat adopcji, wczesnej śmierci matki, możliwość dziedziczenia chorób genetycznych po biologicznych rodzicach, pragnienie zemsty i żądza pieniądza. Znaczną rolę w życiu młodych ludzi odgrywają media społecznościowe i Sinicka pokazała jak bardzo to niszczycielska moc. Nie wspominając o uzależnieniu. Jednak z drugiej strony pomaga w rozwijaniu pasji - pisaniu wierszy, docieraniu do czytelników zdjęciami czy muzyką.

Jak przystało na drugi tom cyklu, w trakcie fabuły pojawia się Iga, którą poznaliśmy przy okazji "Osiedla marzeń" - co u niej słychać?


Podsumowując - "Uwikłana" to historia o strachu, utracie bliskich osób, braku sumienia, kierowaniu się jedynie myślą o wzbogaceniu. W tej opowieści poznamy co to dojmująca samotność, osaczenie, stany lękowe oraz depresyjne; poznamy niepewność, zazdrość, traumę oraz cierpienie. 
Pamiętajcie, że w tej książce nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. 

 
 
"Uwikłana"
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
 
 
 
 
Za książkę dziękuję
 

 

poniedziałek, 27 września 2021

Marcel Moss "Wszyscy muszą zginąć"


 
 
 
 
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 10 lutego 2021
Liczba stron: 352
Seria: Liceum Freuda  tom 2





Marcel Moss to autor, o którym jeszcze niedawno tylko słyszałam, że pisze dobre thrillery. W lipcu to się zmieniło - rozpoczęłam przygodę z jego twórczością od serii 'Liceum Freuda'. Pierwszy tom, czyli "Nie wiesz wszystkiego" bardzo mi się podobał. Jakie mam zdanie o drugim?
 

Na kilka dni przed Wigilią, salą gimnastyczną w prestiżowym warszawskim liceum, wstrząsa seria wybuchów granatnich. Zamiast klasowych spotkań i wolnego popołudnia, uczniowie i nauczyciele otrzymali szybką śmierć. Niektórzy zostali dobici lub zastrzeleni. Przeżyli nieliczni.
Na szkolnym korytarzu jeden z zamachowców - Błażej - przez przypadek spotyka swoją przyjaciółkę Kaję. A przecież miała nie przyjść! Strzela jej w ramię a sam popełnia samobójstwo... 
Dlaczego ją oszczędził? Co nim kierowało? Jak brzmiały ostatnie słowa jakie między nimi padły?

Media oskarżają Kaję o organizację zamachu i wtedy na dziewczynę wylewa się fala hejtu. Policja zadaje niewygodne pytania, koledzy którzy przeżyli odwracają się od niej a rodzice... Oni też nie są pewni roli swojej córki w tej tragedii. Do tego w sieci pojawiają się różne nagrania z dnia zamachu, ale i z poprzedzających go tygodni i miesięcy. Co ukrywa Kaja? Co łączyło ją z Błażejem, Krystkiem a co z Rafałem?
 

Podobnie jak w tomie pierwszym, tak samo i tutaj autor najpierw zrzuca na czytelnika "śmiercionośną bombę", w której giną niektórzy bohaterowie a dopiero potem pozwala - cofając się w czasie - poznać ich życie, pobudki nimi kierujące oraz prawdę o wydarzeniach przeplatając je z teraźniejszością. 

I tak docieramy do życia głównych postaci na trzynaście miesięcy przed zamachem i śledząc naprzemienną narrację Kai oraz Błażeja. Poznajemy ich myśli, przemyślenia, żal do rodziców o pewne sprawy, problem z rodzeństwem lub jego brakiem, stosunek do homoseksualizmu czy nacjonalizmu. 
 
Błażej całkowicie stracił głowę dla pewnej gry internetowej, całkowicie się od niej uzależnił, nie potrafił oddzielić rozgrywających się tam wydarzeń od realnego świata. W wirtualnym czuł się lepszy, mimo że w którym momencie przekroczył pewne granice i tracił przyjaciół - Kaję oraz Rafała. Czy to miało wpływ na podjęte przez niego decyzje i udział w zamachu?
 
Traumatyczne wydarzenia z przeszłości dwójki głównych bohaterów mają ogromny wpływ na ich dalsze postępowanie. Gdzie dają temu ujście? W czym się zatracają? Jak lokują uczucia? Wielokrotnie można być zaskoczonym! 
 
Autor nieźle myli tropy, w żadnym momencie nie można mieć pewności, że pomysły pojawiające się w głowie okażą się prawdą. Finalnie nie wszystko było dla mnie zaskoczeniem, ale i tak pewnych wyjaśnień nie potrafiłam pojąć. Jak to możliwe, że tak mnie zwiodło na manowce?


Podsumowując - "Wszyscy muszą zginąć" jest świetnym thrillerem, jednak mimo faktu, że nie brak zwrotów akcji, licznych zaskoczeń, tajemnic i kłamstw, bardziej podobał mi się tom pierwszy. Nie pozostaje mi nic innego jak zacząć czytać trzeci!
Jest to historia poruszająca ważne życiowe problemy - adopcję, poronienia, zdradę, odrzucenie, nierówne traktowanie swoich dzieci, zrozumienie swojego ciała i homoseksualizm, przemoc wobec słabszych czy wyrażających inne opinie. Jest też problem nastoletnich konfliktów, rozczarowań w sferze uczuć, dręczenie, ale i przebaczenie. Wielokrotnie byłam poruszona, oburzona czy zszokowana i dlatego bardzo Wam polecam serię!
 



 
 
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
 
 
 
 
 
Za książkę dziękuję
 

 

środa, 18 sierpnia 2021

Magdalena Wala "Zanim zrozumiem"

 
 
Autor: Magdalena Wala
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: maj 2021
Liczba stron: 384
Seria: Splątane losy  tom 2
 
 
 
 
 
 
 
 
Zakochana w wydarzeniach, tajemnicach i bohaterach "Zanim wybaczę" Magdaleny Wali, szybko sięgnęłam po drugi tom (tylko z opisaniem mi się zeszło...). I po jego lekturze stwierdzam, że chcę więcej!

Bo najpierw był przejmujący Prolog z poruszającymi losami małej dziewczynki...

Potem udałam się do Bielska-Białej, by poznać Kingę - kosmetyczkę, która ma dość ciekawe i różnorodne życie: prowadzi kanał na You Tubie o urodzie; były mąż wciąż szuka u niej pomocy mając problemy z ojcem; niepochlebne (choć nieprawdziwe) komentarze dotyczące jej pracy pojawiły się na stronie salonu a do tego wszystkiego list z kancelarii adwokackiej w Olsztynie.

Łącząc hejt, męczącego byłego i spadek Kinga wyjeżdża na Warmię, bo odetchnąć i sprawdzić jak to możliwe, że dostała spadek po ojcu, który przecież żyje... Zatrzymuje się w znanym nam już z pierwszego tomu pensjonacie Jesionowy Zakątek i zakochuje się nie tylko w kuchni Aleksa, ale też w lasach, jeziorach i spokoju. Przypadkowo odnajduje też Dwór Walddorf i poznaje fotografa z Niemiec.

 
Fabuła jest prowadzona dwutorowo. Głównym jej trzonem jest teraźniejszość i perypetie Kingi oraz Konrada, w tle słów kilka o Majce, Aleksie oraz Karolinie czy Sebastianie, ale wielokrotnie autorka przenosi czytelnika w przeszłość. Z jednej strony za sprawą opowieści Sebastiana o ojcu, z drugiej - Konrad snuje pełną tajemnic, zagadek i zawiłości historię dotyczącą przeszłości swojej rodziny i zdradza z jaką misją wysłała go do Polski babcia.
 
I chociaż Konrad nie końca wypełnił swoją misję to i tak pięknie się to w finale połączyło. 
 
Ależ to było ciekawe! Zapominałam o jedzeniu nie mogąc oderwać się od lektury! Całkowicie zatonęłam w tej historii, ponieważ autorka potrafi z lekkością wprowadzić człowieka w czytelniczy trans.
Miałam pewne podejrzenia co do czasów wojennych i osób występujących w tym dramacie. Jak się okazało, miałam wiele racji - bardzo mnie to ucieszyło a na koniec wzruszyło. Po drodze odczułam mnóstwo skrajnych emocji, choć więcej było smutku, bólu i współczucia niż radości.
 
Bo jak tu nie uronić łzy, gdy czyta się o krzywdzie dziecka? O pobytach w domu dziecka? O głodzie, tułaczce, obserwowaniu śmierci, gwałtów, o kradzieżach i oderwaniu od rodziców. O zdewastowanych domach, wypędzeniu, strachu i nieustannej dezorientacji - czy lepsi Niemcy czy Rosjanie...
 
 
 
Podsumowując - "Zanim zrozumiem" to cudowna powieść łącząca czasy współczesne i wojenne. Traktuje o rodzinach połączonych miłością opartą niekoniecznie na więzach krwi. O domach dziecka i  o nowych rodzinach dla tych dzieci, które dla jednych były wybawieniem, dla innych krzywdą. Mocno poruszająca historia o przyjaźni, miłości, bólu, zdradzie, samotności i rozczarowaniach. Znajdziecie tutaj również traumy z dzieciństwa, utratę bliskich, determinację i głód uczuć. Gorąco polecam!
 
 
 
 
"Zanim zrozumiem"
 
 

 
 
Książka przeczytana w ramach lipcowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
 
 
 
 
 
Za książkę dziękuję
 
 

poniedziałek, 21 września 2020

Ewa Bauer "W nadziei na lepsze jutro"

 
 
 
 
Autor: Ewa Bauer
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2017
Liczba stron: 240
Seria:  Kolory uczuć  tom 1
 
 
 
 
 
 
"W nadziei na lepsze jutro", którą to powieść miałam okazję przeczytać, to wznowienie debiutu Ewy Bauer. Na pierwszy rzut oka to cienka książeczka, która kryje w sobie wiele tajemnic. Z pozoru banalna historia jakich wiele, ale... to tylko mylne wrażenie.
 
Utwierdzamy się w nim zagłębiając się w lekturę... Mamy trzy różne kobiety - zróżnicowany wiek, marzenia, zawody i plany na najbliższą przyszłość. Anna do niedawna była szczęśliwą mężatką, jednak teraz jednocześnie męża kocha i nienawidzi. Obecnie pracuje w Hiszpanii, by szybciej zapomnieć o tym, że została zraniona. Sabina jest pielęgniarką w niemieckim szpitalu, opiekuje się też niepełnosprawnym mężem i wciąż powraca myślami do czasów młodości i decyzji ojca, przez którą utraciła miłość życia. Helena zaś to młoda dziewczyna, która walczy o kolejne kontrakty w świecie modelingu i na własnej skórze przekonuje się, jak ludzie potrafią być zawistni i wredni. Jest przebojowa i świadoma swojej urody, niestety los sprawił, że właściwie wychowuje ją przyrodnia siostra.

Póki co banał, prawda? Jednak w chwili, gdy każda z nich wspomina to samo imię mężczyzny - Robert - w kontekście dość emocjonalnym, w głowie rozbłyska czerwona lampka alarmowa. Jednak autorka nie pozwala tak szybko rozwikłać zagadki i przenosi nas w przeszłość, gdzie wnikliwiej poznajemy małżeństwo Anny i przyczynę, dla której poznany w Paryżu mąż stał się wrogiem. Przepełniona bólem, rozpaczą i nieradząca sobie z codziennością Anna zdecydowała się na psychoterapię. 
 
Małżonkowie biorą też udział w programie organizacji psychologicznej dla par po kryzysie, który zakłada wiele cotygodniowych zadań. Niezwykle ciekawy pomysł! Bauer szczegółowo opisała większość zadań, które miały na celu głównie poprawę komunikacji, zaufanie, pozbycie się zahamowań.


Ta powieść jest sinusoidą dla małżeńskiego życia Anny, wzloty przeplatają się z upadkami. Małżonkowie oddalają się od siebie, przeżywają liczne problemy, następnie z trudem, ale powracają do czasów szczęśliwości, by znów popełnić błędy i zawiesić miłość wysoko, na haczyku, by niełatwo było po nią sięgnąć. 
 
Znacznie łatwiej jest obserwować czyjeś problemy, niż martwić się swoimi, dlatego bardzo wciągnęłam się w historię Anny, Sabiny i Heleny. A trzeba przyznać, że kobiety nie pozwalają się nudzić. Ich życie obfituje w atrakcyjne dla czytelnika wydarzenia, intryguje, stresuje, wywołuje ciarki i całą gamę innych emocji. Podejmowane przez bohaterów decyzje wpływają nie tylko na ich życie, ale i osób z otoczenia. A że nie zawsze są one słuszne, nie wiemy co czeka na nas na kolejnej stronie.

Mimo swej niewielkiej objętości, "W nadziei na lepsze jutro" potrafi dorównać jakością powieściom liczącym po kilkaset stron. Początkowo akcja nie powala, nieco nudzi, ale gdy się rozwinie to ciężko odłożyć na półkę. Gwarantuję Wam, że czas przy lekturze upłynie miło a przede wszystkim zaskakująco, bowiem w żadnym momencie nie ma się pewności, czy małżeństwo Anny przetrwa. Finałowe decyzje bohaterki sprawiają, że zupełnie inaczej patrzy się na całość historii i wartości, jakim hołdowały poszczególne postacie. Czy dla miłości można wszystko? Czy warto zaryzykować wszystko dla szczęścia?


Podsumowując - "W nadziei na lepsze jutro" to poruszająca i pełna niespodzianek powieść o drugich szansach, zdradach, niespełnionych miłościach, bólu po poronieniu, trudnej decyzji o adopcji oraz chorobach najbliższych. Powieść dotyka też problemu niepełnosprawności, zranionych serc, decydowania za innych oraz dążenia do spełniania marzeń. Jest dowodem na to, że doceniamy, gdy tracimy; że chcemy żyć życiem innych, bo przecież niewątpliwie mają lepiej. Ale czy na pewno? Polecam!
 
 
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

sobota, 29 sierpnia 2020

Magdalena Majcher "Port nad zatoką"





Autor: Magdalena Majcher
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 17 czerwca 2020
Liczba stron: 300






Czy warto wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia? Czy warto dawać drugą szansę? A może kocha się tylko raz i nie należy próbować tego zmieniać? Odpowiedzi na te pytania "udzieli" nam bohaterka powieści "Port nad zatoką" Magdaleny Majcher.


Adrianna Kolska jest niezmiernie ciekawą osobą. Bohaterka ma czterdzieści pięć lat, jest kostiumografem, wykłada również łacinę na Uniwersytecie Śląskim. Po dwudziestu latach małżeństwa rozstała się z mężem - Radkiem, stopniowo oddalali się od siebie a czarę goryczy przelała sprawa ich córki - Malwiny. Dziewczyna nie potrafiła pogodzić się z prawdą, którą latami przed nią ukrywano, co rzutowało na relacje jej rodziców.

Na szczęście nadal się kochali, nadal za sobą tęsknili i po niemal rocznej separacji, dali sobie szansę na przeżycie drugiej młodości. Udało im się wrócić do siebie dość naturalnie i spędzić szczęśliwy czas. Niestety radosne chwile przerwał niespodziewany telefon... Ada znów została sama. Najbardziej denerwowało ją, że wciąż coś "musi" a każda rzecz przypomina jej Radka. Wszystko straciło sens, nawet ukochana praca; zniknęła wiara, nadzieja a Adrianna zrozumiała jak kruche jest życie.

Pragnąc zmian, podjęła spontaniczną decyzję - przeprowadza się do Helu. Urokliwe miasteczko urzekło ją już podczas wspólnego pobytu z siostrą, kupiła zatem dom do remontu odmieniając tym samym swoje życie całkowicie. I choć smutek i rozpacz nadal ją nawiedzały to przynajmniej otoczenie nie przypominało szczęśliwych chwil u boku męża. Wprawdzie zdała sobie sprawę, że przeprowadzka, pozbycie się oszczędności i brak perspektyw na zarobek to nieco szalony krok, ale potrzebowała tego. Liczyła, że wszystko się ułoży i napotkała wiele przeszkód, to znalazła ludzi na których mogła polegać.

Niespodziewanie w jej codzienność wkroczył mężczyzna, tylko czy kobieta czująca się jak wybrakowana będzie potrafiła się na niego otworzyć? Czy będzie chciała, skoro wciąż tęskni za Radkiem? A przede wszystkim czy zdoła zapomnieć o tym, że może stracić kolejną osobę? Sięgnijcie po lekturę i sami przekonajcie się czy tęsknoty i pragnienia wystarczą, by ta dwójka mogła być razem.


Magdalena Majcher poruszyła w swojej powieści wiele ważnych tematów, z którymi spotykamy się w naszym życiu. Reakcja rodziny na nastoletnią ciążę, wejście do rodziny osoby o innym kolorze skóry, świadoma rezygnacja z rodzicielstwa z uwagi na chorobę genetyczną, nagła utrata bliskiej osoby czy też samotne rodzicielstwo. Znaczną rolę odegrał w książce wątek adopcji - czy i kiedy powiedzieć dziecku, że jest adoptowane. Każda decyzja niesie bowiem za sobą masę wątpliwości - przede wszystkim o reakcję dziecka. Rodzice adopcyjni muszą starać się bardziej, muszą być pewni swojej decyzji oraz świadomi, że prędzej czy później dziecko pozna prawdę i zacznie poszukiwać prawdziwych rodziców i tylko od wychowania zależy jakie decyzje podejmie w sprawie utrzymywaniu kontaktu z jednymi i drugimi rodzicami.

Autorka postawiła w tej książce na zwykłe ludzkie potrzeby.
Potrzebę obecności drugiego człowieka w naszym życiu.
Potrzebę zwykłej rozmowy, choćby z kimś obcym.
Uzmysławia, by cieszyć się każdym dniem.
Życiem.
Czerpać radość z małych rzeczy.
I doceniać to, co się ma.

Cudownie nadmorski klimat, małomiasteczkowa społeczność, sympatyczni bohaterowie, których łączą przyjaźnie, sympatie oraz odrobina francuskiej rzeczywistości za sprawą rodziny Gabrysi. Oto relaksująca powieść z poważnymi przesłaniami, idealna nie tylko na wakacyjny czas, warto przedłużyć literacko czas urlopu i sięgnąć po tę książkę również w jesienne wieczory.


Podsumowując - "Port nad zatoką" to powieść o bólu, strachu, ukrywaniu lęków oraz spełnianiu się w pracy. To historia o trudnych decyzjach, które odbijają się echem w naszej przyszłości; roli rodziców w życiu małych istot; samotności i potrzebie zmian. O zbyt luźnych relacjach rodzinnych, nawiązywaniu nowych kontaktów oraz zmierzaniu przed siebie niezależnie od przeszkód i nie oglądając się za siebie. Trzeba wytyczać nowe, małe i łatwe do osiągnięcia cele, które pomogą nam w odzyskaniu wiary w siebie i poszukiwaniu pasji w aktualnej codzienności. Polecam!






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki





Za książkę dziękuję


poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Eve Chase "Tajemnica Black Rabbit Hall"





Tytuł oryginalny: Black Rabbit Hall
Tłumaczenie: Anna Zielińska
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2016
Liczba stron: 432





Każdy z nas ma czasami takie uczucie, jakby już kiedyś był w danym miejscu... Ono przyciąga, wabi, kusi i wysyła podświadome sygnały... Czasami ukrywa tajemnicę, od lat pilnie strzeżoną, tak jak wiejska posiadłość państwa Alton gdzieś w Kornwalii... Tam każdy z zegarów pokazuje inną godzinę, co staje się niejako przyczyną późniejszych wyrzutów sumienia.


Londyn, Kornwalia  rok 1968/1969

Nancy oraz Hugo Altonowie wraz z czwórką swoich dzieci, kiedy tylko czas na to pozwala, wyjeżdżają do swojego domu na wsi o nazwie Black Rabbit Hall. Jednak Wielkanoc roku 1968 już na zawsze pozostanie w ich sercach jako czas smutku i rozpaczy, gdyż życie w tragiczny sposób straciła wtedy ukochana Mama nastoletnich bliźniąt Amber i Toby'ego oraz maluchów Barney'a i Kitty. Od tego momentu dla dzieci wszystko przestaje mieć znaczenie, każdy próbuje sobie poradzić z żałobą po swojemu.

Nieporadny ojciec chce, by zapomnieli o Mamie. Zdaje sobie sprawę, że potrzebuje kobiety, która zajmie się domem i dziećmi a przede wszystkim wesprze go finansowo. Niestety, sprowadzona wdowa (wraz z niemal dorosłym synem) strasznie się panoszy, nie ma posłuchu u dzieci, dokonuje bezdusznych zmian w domu a przede wszystkim staje na drodze miłości. Czy ktoś taki nie będzie na starość samotny i zgorzkniały? Czy za wyrządzone krzywdy i wypowiedziane kłamstwa otrzyma kiedyś wybaczenie?


Londyn, Kornwalia rok 1999

Lorna i Jon planują ślub, jednak żaden z domów weselnych, które odwiedzili nie spełnia ich oczekiwań. Wcześniej wystarczało im narzeczeństwo, ale kiedy w maju zmarła matka Lorny, nagle zaczęło im się spieszyć do zalegalizowania związku. Ostatnią deską ratunku może być dla nich posiadłość Black Rabbit Hall, gdzie jako kilkulatka Lorna często bywała z matką - tak przynajmniej pokazują zdjęcia z podjazdu. Choć teraz, po latach, dziewczyna nie ma pojęcia, po co tam jeździły... Jaką rolę w ich życiu odegrał ten dom?

Lorna czuje, że musi zwiedzić ten budynek. On ją w niewyjaśniony sposób przyciąga, jego magnetyzm wyczuwa całym ciałem, z każdego pustego pomieszczenia "krzyczą" do niej duchy przeszłości. Jednak ani Caroline Alton, mieszkająca w posiadłości, ani służąca Dill ani nawet ojciec Lorny nie chcą wyjaśnić żadnej tajemnicy. Co i dlaczego ukrywają?

Analizując tę powieść, poszukujemy odpowiedzi na pytanie kim jest Lorna.
Finalnie bohaterka dostała swoją historię. Czy tego się spodziewała?


Debiut Eve Chase to poplątana historia tocząca się dwutorowo, zaś łącznikiem przeszłości z teraźniejszością jest Lorna. Próbuje na własną rękę poznać sekrety Kornwalii, z mrowieniem na ciele zwiedza kolejne pomieszczenia domu, nad rzeką znajduje drzewo z wyrytymi w korze imionami dzieci państwa Alton wraz z niepokojącym dopiskiem. Na terenie Black Rabbit Hall ma miejsce wiele niewytłumaczalnych zdarzeń, które dopiero w finale staną się jasne i zrozumiałe, gdy opowieści poszczególnych bohaterów zaczną tworzyć spójną całość.

Autorka próbuje w powieści kilkukrotnie wyprowadzić czytelnika "w pole", wyręczając się stworzonymi przez siebie postaciami, które obdarzają nas kłamstwami albo niedopowiedzeniami.  W dwóch sytuacjach nie uwierzyłam i trzymałam się wersji, którą podpowiadała mi intuicja - miałam rację :)
Na wyjaśnienie wielu wątków trzeba naprawdę długo czekać, choć nie wszystkie trzymają równie mocno w napięciu. Żałuję, że oznaczenie wyryte na drzewie zostało tak wcześnie ujawnione.

Generalnie mam problem z oceną tej powieści. Z jednej strony opisana historia jest oryginalna, ciekawie łączy w sobie sekrety pokoleń czy rodzin, ale ma w sobie coś... ciężkiego, z trudem brnęłam przez początkowe strony (choć dokładniej setki stron) i dopiero na sto stron przed końcem nie potrafiłam odłożyć książki, zanim jej nie dokończę. Za te właśnie wydarzenia pełne emocji - brawo! Za finalne wyjaśnienia - brawo! Za wyjaśnienia Caroline... i nie tylko jej - brawo!

Nie mogę tylko wybaczyć debiutantce tych nudzących opisów (może i są piękne czy kwieciste, ale zupełnie zbyteczne), zbędnych wtrąceń z różnych dziedzin. Wnioskuję, że Chase chciała ubarwić swoją pierwszą książkę może zwiększyć jej objętość, ale przedobrzyła, moim zdaniem nie poprawiła jej jakości a wręcz przeciwnie.


Podsumowując - "Tajemnica Black Rabbit Hall"  to powieść o plusach i minusach posiadania rodzeństwa a przede wszystkim o więzi między bliźniętami, kłamstwach, rozpaczy, niezależności, poczuciu winy, strachu, pierwszych zauroczeniach, stosunkach przyrodniego rodzeństwa. O śmierci ukochanej Mamy, rządach macochy oraz obojętności ojca. Historia przepełniona tęsknotą, miłością, brakiem stabilizacji oraz domostwem pełnym zagadek, sekretów i porzuconych w pośpiechu przedmiotów należących do poprzednich mieszkańców, które pokryte kurzem nadal noszą w sobie chwile pełne radości i życia.





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, Pod hasłem, Mini Czelendż 5, 52 książki
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...