Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tradycja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tradycja. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 lutego 2023

Joanna Tekieli "Cudowna wiosna w Olszowym Jarze" - recenzja premierowa


 
 
Autor: Joanna Tekieli
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 8.02.2023
Liczba stron: 368
Cykl: Olszowy Jar  tom  2
 
 
[materiał reklamowy] barter z Wydawnictwo Filia
 
 
 
 
Czytałam wiele książek obyczajowych w swoim życiu, dotyczyły różnych pór roku, choć chyba szczególnie ulubioną w tej kwestii jest zima. Dlatego ucieszyła mnie sytuacja, którą dostrzegła Joanna Tekieli. Postanowiła bowiem już teraz podarować nam wiosnę i przybliżyć czas świąt, które zwykle przegrywają w powieściach i nie są tak często opisywane - Wielkanoc. I muszę przyznać, że to mocno zielona lektura!
 
Olszowy Jar pozostawiłam tylko na momencik, czytałam bowiem obie części tego cyklu od razu po sobie. Autorka przeszła bardzo płynnie między tomami, delikatnie przypominając najważniejsze fakty na początku Wiosny. 
Dni mijają najpierw na rodzinnych spotkaniach podczas Bożego Narodzenia, później obserwujemy jak panowie Wrońscy adaptują stajnię na wymarzony dom Weroniki, nie unikając wpadek, pomyłek, tłuczonego szkła i niewłaściwego koloru okien. Dziewczyna dzielnie im pomaga, jednocześnie dekorując dom i ogród Małgosi i Krystiana na wiosnę i Wielkanoc. Kończy krakowskie zlecenia, oczekując nowych... Czy restauracja i galeria sztuki zaliczy do udanych projektów? 
Bohaterka zostaje wkręcona w stresującą sytuacją z synem jednego z klientów, choć finalnie zakończyła się ona dość zabawnie - bynajmniej dla mnie... 
Zmaga się też z fałszywymi klientami, podrzucanych jej przez...no właśnie, zgadniecie przez kogo? Czy uda jej się to ustalić?

Każda wizyta Weroniki w mieście niesamowicie ją męczy - gwar, tłum i pogoń totalnie różnią się od ciszy i spokoju jakie czekają na nią w Olszowym Jarze a które ona docenia coraz bardziej. Zresztą to właśnie w tej wiosce objawia się u niej z całą mocą wiosenno-wielkanocny bzik! Pamiętacie ten bożonarodzeniowy? Nie wiem czy ten, nie okaże się silniejszy! Zauważalne jest to, że otoczenie Weroniki jawi się niezwykle kolorowo, radośnie i tętni pełnią życia!
Czego jej pozazdrościłam? Na pewno wysokości funduszy własnych i kuzynki, które mogła pozwolić sobie wydać na to wszystko... I to z jaką chwilami lekką ręką... Choć nie powiem pomysły wielokrotnie mnie zaskakiwały!

Zresztą podobnie jak psikusy jakie bohaterowie robili sobie wzajemnie na Prima Aprilis czy szkolne przedstawienie :)
Ale wracając do fabuły - w życiu mieszkańców Olszowego Jaru, ale nie tylko, dzieje się naprawdę dużo i czytelnik nie może się nudzić. Kwitną nie tylko kwiaty, ale i uczucia. Rodzinne więzi zacieśniają się a prawda o tym, że aby znaleźć swoje miejsce na ziemi trzeba go szukać potwierdza dość wyraziście.

Powieść jest przepiękna. Pachnie, szumi, rosi deszczem, który zazielenia kolejne listki. Darek coraz bardziej ubiera w słowa to, co czuje... Tylko czy Weronika to odwzajemnia? 
Joanna Tekieli wybornie opisała tradycje i potrawy wielkanocne, zwłaszcza te w rodzinie Weroniki. Poruszyła również wiele innych, jakże ważnych tematów, jak choćby przyzwolenie rodziców na samowolkę dzieci lub trudności z jakimi zmaga się matka po urodzeniu dziecka. 

Mam nadzieję, że Autorka nie pozostawi mnie w tym magicznym momencie na przetykanej mgłami polanie pewnego majowego poranka i zabierze do Olszowego Jaru również latem i jesienią. Gorąco polecam!
 



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki





Za książkę dziękuję
 
 



 

poniedziałek, 7 października 2019

Renata Kosin "Bluszcz prowincjonalny"






Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2018
Liczba stron: 480






"Cisza bywa kojąca, ale tylko przez chwilę, bo nie jest w stanie zagłuszyć bólu i wściekłości."*

Pierwsze wydanie powieści Renaty Kosin "Bluszcz prowincjonalny" prześladowało mnie od 2012 roku. Wielokrotnie słyszałam doskonałe opinie, ale mimo tego, że bardzo lubię twórczość autorki... nie było mi po drodze z tym tytułem. Wreszcie się udało! Czy warto było umieścić tę powieść w grafiku września?

Anna Radecka nie może się otrząsnąć po odejściu męża. Na domiar złego zaniedbuje dwójkę swoich dzieci. Choć wspiera ją starsza siostra Magda, to widok pustej połowy łóżka i szafy tylko wznieca w niej żal i poczucie pustki. Za namową Magdaleny postanawia wyjechać na Podlasie, by u rodziców zregenerować siły i postarać się wrócić do normalnego życia.

Jednak w Bujanach wcale nie czeka na nią sielankowy czas, z błogim lenistwem pod jabłonką. Owszem, ukochana mama Maria zajmie się - jak zawsze - praniem, gotowaniem, wysłuchiwaniem trosk, ale nie jest w stanie zmienić myślenia Anki. Nie może zdecydować za nią, jaką drogę obrać na przyszłość. Na szczęście życie samo znajdzie jej zajęcia, by nie zadręczała się wciąż tymi samymi problemami. Los podrzuci jej przyjaźnie z młodości wraz z problemami przyjaciółek, dawne zauroczenie, odrzucone i skazane na samotność zwierzęta, wakacyjne zajęcia z dziećmi aż wreszcie troskę o zdrowie kilkuletniego wnuczka sąsiadów. Nie wspominając już o potrzebie poświęcenia uwagi własnym dzieciakom oraz odkryciu ważnych rodzinnych tajemnic. Co rodzice ukrywali przed Anką?

"Świat się zmienia, cały czas pędzi naprzód. 
I jeśli człowiek stanie w miejscu, to inni go rozdepczą." **
 
Autorka oczarowała mnie swoją historią o Annie, mam wrażenie iż nawet bardziej niż późniejszymi książkami. "Bluszcz prowincjonalny" dotyka wielu problemów, z którymi zmagamy się we współczesnym świecie: zdrada, alkoholizm, adopcja, choroba dziecka, romanse, depresje, problemy z laktacją, przemoc w rodzinie, samotność czy emigracje zarobkowe. Nie zabrakło również tematyki zwierząt, działalności charytatywnej, pasji młodych ludzi oraz dużego nacisku na zdrowie - trzeba o nie dbać pod każdym względem, w każdym wieku i niezależne od miejsca zamieszkania.

Renata Kosin w bardzo szczególny sposób pokazała czytelnikowi Podlasie, z jego tradycjami, potrawami, jajkami kupowanymi parami czy Świętem Bujan, charakteryzującym się obsypywaniem obejścia kwiatami. Na przykładzie rodzinnego domu Anki, zwraca również naszą uwagę na to, że przez długie lata nic się w nim nie zmienia, dlatego przy każdej wizycie zalewa nas fala wspomnień. Zwłaszcza, gdy otworzymy skrzynki z przedmiotami sprzed lat, które kryją różne drobiazgi czy zdjęcia. Wielokrotnie czuć ducha historii, unosi się nad bohaterami niosąc pomysły, wzruszenia, plany na kolejne dni.

Poruszająca, wielowątkowa, ponadczasowa, urokliwa i pełna tajemnic wymieszanych z niespodziankami - taka jest książka, która musiała tak długo na mnie czekać. Mój śmiech mieszał się ze łzami, pozytywne wspomnienia przeganiały te mroczne a bohaterowie zaskakiwali, szokowali i rozbawiali, choć zdarzało się, że musiałam za ich losy zaciskać kciuki.

"Pora wreszcie stanąć na własnych nogach, włożyć swoje buty, nawet jeśli na początku trzeba będzie je trochę rozchodzić, żeby nie uwierały." ***


Podsumowując - "Bluszcz prowincjonalny" jest powieścią, w której przeplatają się przeszłość, teraźniejszość oraz myśli o przyszłości. Jest to historia o potrzebie odwagi, nabieraniu dystansu, Europejskiej Wsi Bocianowej, scrapbookingu, wiejskich rozrywkach oraz psich i kocich rozbitkach. Każda strona jest naelektryzowana humorem, tragediami, traumami czy żalem po utracie bliskiej osoby lub w przypadku rozłąki rodzin. Dziecięcy bohaterowie zadbali o rozweselenie czytelnika po lekturze trudniejszych wątków, można też skorzystać z opisanych pomysłów na pozbycie się negatywnych emocji. Gorąco polecam, jeśli na Waszej półce stoi ta powieść, nie zwlekajcie z jej przeczytaniem.




* R. Kosin, "Bluszcz prowincjonalny", Filia, Poznań 2018, s. 9
* Tamże, s. 341
*** Tamże, s. 434




Książka przeczytana w ramach wrześniowych wyzwań: Pod hasłem, Mini czelendż, 52 książki





Za książkę dziękuję

wtorek, 25 października 2016

Magdalena Kordel "Anioł do wynajęcia" - przedpremierowo




Autor: Magdalena Kordel
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: planowana na 9 listopada 2016
Liczba stron: 440













Do Bożego Narodzenia jeszcze mnóstwo czasu a ja już przeniosłam się do świata pełnego magii, uroku, pobłyskującego w promieniach słonecznych śniegu a przede wszystkim atmosfery miłości i wspólnoty. Wszystko to za sprawą przepięknej powieści Magdy Kordel "Anioł do wynajęcia". To jest jedna z najtrudniejszych recenzji, które musiałam napisać, bo trudno jest opisać coś, co zostało napisane w TAKI sposób! Śmiem twierdzić, że książka poruszy wszystkie serca a Ci, którzy normalnie nie czytują literatury polskiej, nie znają twórczości autorki i lubują się w zupełnie innych gatunkach, też będą oczarowani.

Gabrysia jest pasjonatką i artystką. Ma serce do roślin i ludzi. Prowadzi kwiaciarnię (a nawet środowy ostry dyżur), w której wyczarowuje niezwykłe kompozycje. Dla ludzi jest miła i nawet najbardziej gderliwi klienci wychodzą zadowoleni. Co roku ostatniego dnia listopada w witrynie swojego biznesiku wystawia szopkę, która ma dla jej rodziny ogromne znaczenie i jest oznaką boskiego cudu. W domu zaś czeka na nią mąż (nawet po latach kochający i zazdrosny) a czasami - podrzucana przez mamę - nawet mała, dociekliwa wnuczka.

Przed kwiaciarnią Gabrysi przy wystawionym piecyku grzeje się młoda dziewczyna. To osiemnastoletnia Michalina, która straciła tych, których najbardziej kochała, którzy dawali jej poczucie bezpieczeństwa, ciepło i dach nad głową. Ta młoda kobieta niesie ze sobą dwa bagaże - mały tobołek zawinięty w brudne reklamówki oraz ten większy - bagaż doświadczeń, który jest zbyt wielki jak na tak młodą osóbkę. Michalina jest bardzo tajemnicza, lekko ubrana i zagubiona. Ostatnie dni spędziła w cuchnących bramach i tylko losowi może dziękować, że wciąż żyje podkarmiana przez obcych ludzi. Tylko jak długo jeszcze? Ile wytrzyma? Przecież to dopiero pierwsze podrygi zimy? Jak sobie poradzi i co ją czeka? Co zostało jej zapisane w boskim planie? Jak zdoła przetrwać zimę i ochronić swoje tajemnice? Czy pomocna dłoń Gabrysi odwróci zły bieg wydarzeń?

Do niezwykłego babskiego trio brakuje nam jeszcze jednej bohaterki - Petroneli - która ma dobre serce ukryte pod pancerzem. Starowinka ma dość nietypowe podejście do życia, ale za to rewelacyjną pamięć, dobry wzrok i odczuwa ciągłą tęsknotę...  Nie jest typem babci, gdyż bywa jędzowata a i kłamać potrafi świetnie - oczywiście w dobrej wierze. Jak taka osóbka wkomponuje się w niezwykły klimat tej opowieści? Sprawdźcie sami!


"(...) każdy ma swojego anioła i ten anioł dba o to żeby w odpowiednim czasie na drodze człowieka, którym się opiekuje, stawali właściwi ludzie." *


Magda Kordel stworzyła historię pełną nie tylko świątecznego klimatu, ale przede wszystkim tajemnic i cudownych opowieści z przeszłości. Gabrysia opowiada o wyjątkowości szopki i wierze w cud wigilijny, Petronela o świętach sprzed lat a magia tego szczególnego czasu sprawia, że nawet denerwujący klient odczuwa skruchę a taksówkarz podejmuje niecodzienną decyzję. Na pierwszym planie pojawiły się trzy bohaterki, które mają swoje tajemnice już od pierwszych zdań. Nie można nie lubić tych kobiet, gdyż każda jest wyjątkowa, szczególna i każda ma do spełnienia ważną misję. Tylko nie do końca wiedzą na czym ma ona polegać... Byłam ogromnie ciekawa jak autorka pokieruje ich losami. W którym miejscu i w jaki sposób połączy ich historie... a przede wszystkim co z tego wyniknie. Zwłaszcza, że w wydarzenia wmiesza się kilku mężczyzn...

Od dawna czekałam na tą powieść. Już sama okładka zwiastowała ucztę literacką a znając serię Malownicze autorki czułam, że to będzie magiczna książka ze świątecznymi opowieściami, która pokaże miłość, dobro, piękno i jak ważne jest ciepło domowego ogniska. To idealna lektura na ten przedświąteczny czas, gdyż wprowadziła mnie w nastrój szczególnego oczekiwania i pokazała, że czasami dostajemy nie do końca to o co prosiliśmy, ale może zwyczajnie nie rozumiemy pokrętnej logiki darczyńcy? I że czasami trzeba wybaczyć przeszłości... Odpuścić, pamiętać, ale żyć tym co niesie nam przyszłość.

Dobre rzeczy przychodzą niespodziewanie i tak naprawdę w krótkim odstępie czasu Michalina z osoby samotnej, odrzuconej oraz wyczerpanej fizycznie i psychicznie ma szansę podnieść się i żyć w otoczeniu ludzi niosących pomoc, bezinteresownie. Czy ta dziewczyna ma szansę na inne życie? Czy osoba, która nie wierzy w szczęście i miłość, nie ma zaufania do Boga może wymodlić sobie jakiś promyk nadziei? Czy na jej drodze stanie tytułowy anioł do wynajęcia?

Szczera i spontaniczna Miśka, samotna i piekielna Petronela, ciepła i dobra Gabrysia - los trzech kobiet połączył się dzięki herbacie cynamonowej i niefortunnym wypadkom (a może powinnam napisać "upadkom"). To poprzez ich historie (oraz pewnych nie do końca dobrych postaci) Magda Kordel pokazała, że nie należy wątpić w ludzi i jak ważna jest tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie. 
Śnieg pada i skrzy.
Mróz skrzypi i szczypie.
Choinka błyszczy a pierniki roztaczają cudowny aromat.
A nieuchwytna magia świąt pełna bałaganu w kuchni, telefonu do bliskich, szaleństwa zakupów a przede wszystkim serdeczności i miłości rozsiewa się wokoło. Powinna dosięgnąć wszystkich... Bo tak wiele jest drobnych elementów, które czynią ten czas piękniejszy i bardziej wyjątkowy a puste miejsce przy stole wywołuje w naszych sercach wspomnienia i tęsknotę. Ludziom zależy na bliźnich, pokazują wzajemną troskę, nie są obojętni na samotność innych. Dzielą się tym co mają... Choć czasami zwyczajnie tego nie dostrzegamy... Widzimy tylko tych, którzy uciekają przed spojrzeniem potrzebujących i odtrącają ich.

Nie mam słów jakimi mogłabym oddać moje odczucia po lekturze "Anioła do wynajęcia". Uważam, że każde zdanie będzie niewystarczające. Magda sprawiła, że naprzemiennie albo się chichrałam albo pociły mi się oczy. Bo ta opowieść to nie tylko tajemnice i problemy, ale również świetny humor, przepisy na świąteczne dania i ... niespodzianka dotycząca rodziców Konstantego! :) Ale nic więcej Wam nie powiem. No, może tyle, że nudzić się nie można, bo szybciutko znajdziemy się przy okładce końcowej - co zawdzięczamy oczywiście umiejętności trafiania w serca czytelników doskonałym językiem, stylem i snutą opowieścią.

W tekst autorka wplotła słowa wierszy, piosenek i kolęd. Pozwólcie, że przytoczę jedną z nich - jedyna, która nieustannie mnie wzrusza:

Uciekali, uciekali, uciekali
Na osiołku przez pustyni żar
Jak najdalej, jak najdalej, jak najdalej
Ukryć Dziecię, bezcenny ich skarb. **


"Anioł do wynajęcia" niewątpliwie zawładnął mną podczas czytania i sprawił, że już czuję magię nadchodzącego świątecznego czasu. Niby kolejna książka o Bożym Narodzeniu, ale jakże wyjątkowa, bowiem posiada jakąś tajemniczą i szczególną moc - pochłania całkowicie i obdarowuje pozytywnymi emocjami. Autorka zaczarowała mnie tą powieścią i pokazała gdzie mieszkają ANIOŁY :)



*  Magdalena Kordel,  "Anioł do wynajęcia", Wyd. Znak, Kraków 2016, s. 32
** Tamże, s. 226



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję Pani Katarzynie



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...