Autor: Liliana Fabisińska
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 480
Seria: Jak pies z kotem tom 1
W ubiegłym roku miałam okazję przeczytać dwie fantastyczne powieści Liliany Fabisińskiej - "Córeczkę" oraz "Śnieżynki". Obie mnie zauroczyły i dlatego z ogromną ciekawością wyczekiwałam pojawienia się kolejnej książki. Czy po raz trzeci twórczość autorki zapadnie mi w pamięć? Czy ponownie stworzona przez Fabisińską historia wciągnęła mnie do innego świata? Z małym niepokojem sięgałam po lekturę... miałam się czego obawiać?
Dwie kobiety. Dwie historie. Dwa różne światy. Każda w innym wieku, z innymi marzeniami, z jakże różną przeszłością i priorytetami na przyszłość. Jednak przewrotny los... ale o tym za chwilę...
Natalia jest starszą panią, która prowadzi na Helu zakład fotograficzny "Mewa". Robienie zdjęć było od dawna jej wielką pasją, choć zupełnie niepowiązaną z wykształceniem. Podczas zmiany wystroju witryny do Natalii przychodzi listonosz z poleconym, na który kobieta czekała trzy lata... Czego dotyczy list? Kim jest Stefan - tajemniczy mężczyzna z przeszłości, o którym ona tak często myśli? Co wydarzyło się wiele lat temu zmieniając całkowicie jej życie?
Z uwagi na problemy z oddychaniem Natalia wyjeżdża do Ciechocinka do sanatorium "Marzenie", by podreperować zdrowie - spacery wokół tężni, pijalnia wód, basen solankowy - tak ma wyglądać jej plan na najbliższe trzy tygodnie. Jednak los często lubi sprawiać nam psikusy, tak jest również tym razem, bowiem starsza pani trafia do pokoju z Niną, młodą bizneswoman. Szefowa firmy SIS-4 miała wypadek na dzień przed własnym ślubem i teraz zamiast cudownej podróży poślubnej musi starać się o uzyskanie całkowitej sprawności, by móc wstać z wózka inwalidzkiego. Jednak nawet tutaj i nawet w tym stanie trzyma rękę na pulsie mając pod ręką telefon, laptop, telekonferencje, potencjalnych zagranicznych kontrahentów, umowy, konspekty...
Wspólny pokój nie jest najlepszym pomysłem dla obu pań, gdyż szczerze się nie znoszą! Ich priorytety są tak różne, że dochodzi nawet do przeprowadzki... Sprawy komplikują się jednak coraz bardziej, bowiem w życiu Niny i Natalii pojawiają się niespodzianki - milczący niedoszły mąż Niny, dziwnie mądry pies, sanatoryjni nagabywacze spotkani na deptaku a przede wszystkim nieboszczyk pływający w basenie solankowym... I wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują na to, że zabić go mogły właśnie nasze bohaterki... Jak wyjaśni się ta zagadka? Czyje to ciało? Czy policja uwierzy kobietom? Czy zostaną aresztowane? Jak wytłumaczą się ze swojego pobytu na basenie? Na domiar złego podczas największego zamieszania Natalia musi wyjechać z Ciechocinka do Krakowa na minimum dwadzieścia cztery godziny, by zrobić najważniejsze zdjęcie w życiu! Co takiego będzie fotografować? Czy uda jej się umknąć przed wzrokiem siostry przełożonej i "rybiego" policjanta?
Dwie doskonale scharakteryzowane bohaterki pierwszego planu są bardzo niezwykłymi kobietami. Każda ma pasję, każda przeżyła rozczarowanie w temacie miłosnym, każda ma tajemnice... Natalia jest bardzo zaradną i błyskotliwą staruszką, zachowuje się jak młoda osoba, na co zresztą wskazuje jej imię. Przed laty utraciła wielką miłość i wciąż nie może o niej zapomnieć... Pamięta za to o glistniku, który odegrał w nim ważną rolę a dla mnie.... hmmmm... był mega zaskoczeniem! Nigdy nie myślałam o odkryciach Natalii w tych kategoriach! Chyba muszę się wybrać do miejsca, do którego bohaterka uciekła z Ciechocinka, by na własne oczy przekonać się o czym mowa.
Za to Nina jest stanowczą, zorganizowaną i konkretną kobietą biznesu. W zachowaniu swych trzech młodszych sióstr wciąż upatruje spisku i kombinowania, które doprowadzą do upadku rodzinnej firmy. Według Natalii ta młoda osóbka żyje na zaciągniętym hamulcu, wciąż czegoś się obawia, przed czymś broni, nie żyje pełnią życia, nie korzysta w pełni z tego, co ono daje. A przecież jak się przegapi TEN moment w życiu to możliwe, że już nigdy nie ułoży się ono tak, jak sobie wymarzyliśmy.
"Sanatorium pod Zegarem" to w głównej mierze Ciechocinek, w którym miałam okazję być przez kilka godzin w 2009 roku i na własne oczy mogłam zobaczyć kwiatowy zegar, tężnie i muszlę koncertową, o których mowa w powieści. Jednak autorka zabiera nas w podróż również do Krakowa (mieszkam) i na Hel (byłam) a krótko wspomina o Iwoniczu czy Busku, jako alternatywnych uzdrowiskach, które miałam okazję zobaczyć podczas kuracji.
Fabisińska doskonale oddała atmosferę i specyfikę sanatoryjnego życia - problemy ze współlokatorkami (to niezwykła lekcja pokory zresztą), kontrole ciszy nocnej, bieganie między zabiegami, humorzaste pielęgniarki czy postrach wszystkich - siostra przełożona.
Uwielbiam pióro autorki, bo pisze pięknie i z lekkością, potrafi zaczarować humorem w sposób delikatny i wyważony ("na łopatki" rozłożyło mnie to, że Kostka płacze nawet przy reklamie twarożku). Doskonale zna pojęcie umiaru w każdej kwestii i dlatego "Sanatorium pod Zegarem" jest lekturą idealną. To moje trzecie spotkanie z twórczością Fabisińskiej i z każdym kolejnym nabieram ochoty na więcej. I nie pytajcie kiedy minęło to prawie pięćset stron, bo zwyczajnie nie wiem... przeżywałam, kibicowałam, próbowałam odkryć i wyjaśnić... Nie zwróciłam większej uwagi na to, kiedy liczba stron po stronie lewej zwiększyła się do maksimum... Mam za to pewność, że z Niną i Natalią (oraz Maksem) spotkamy się znów we wrześniu, bowiem wtedy swoją premierę ma "Weranda na Czarcim Cyplu".
Fabisińska z gracją i wdziękiem żongluje słowem, potrafi tak dobrać bohaterów, wydarzenia i drobne niuanse jak piekarz, który z ogromną wprawą i precyzją odmierza składniki, by wypiec najpyszniejszy chleb. Autorka wie, że czasem szczypta jakiegoś składnika za mało lub za dużo spowoduje, że końcowy wyrób nie będzie idealny i potrafi tego uniknąć. Czyta się to po prostu z radością!
Podsumowując - to doskonała powieść, którą wciąga i nie wypuszcza ze swych "szponów" przed dotarciem do ostatniej strony. Mocnych stron jej nie brakuje: gliniarz siedzący pod drzwiami sanatoryjnego pokoju, trup w basenie, znikająca staruszka, pies zachowujący się jak "trusia", poczta głosowa w telefonie narzeczonego oraz upiorna siostra przełożona i trzy wciąż coś kombinujące siostry Niny. Przytoczę Wam jeszcze słowa z okładki, które zachęcają do zapoznania się z powieścią obyczajową zawierającą zabawną intrygę kryminalną... początkowo nic na to nie wskazywało, że będzie kryminalnie, ale to naprawdę niezwykłe połączenie!
"Sanatorium pod Zegarem"
"Weranda na Czarcim Cyplu"
"Zielarnia nad Sekwaną"
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Cztery pory roku, Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Oldze z