Autor: Joanna Tekieli
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 16 czerwca 2021
Liczba stron: 408
Wielbicielka górskich wędrówek, ciszy oraz przyrody - Joanna Tekieli, autorka powieści, które zapadły w moje serce. Pod koniec września sięgnęłam po kolejną historię, w której widać miłość do gór oraz to, że powstawała w chwili, gdy tęsknota za wędrówkami stała się największa z powodu szalejącego na świecie koronawirusa. Oto moje odczucia po lekturze "Szeptów pienińskich ścieżek".
Agnieszka ma trzydzieści siedem lat i właśnie sama zmusiła się do poszukiwania nowej drogi życiowej rzucając pracę w markecie. To nie było zajęcie jej marzeń, ale cóż może robić absolwentka filozofii... Zwłaszcza, że po ostrej krytyce swoich prac nie poszła na ASP. Dwa lata temu rozstała się z facetem, więc teraz zrozumienia poszukuje jedynie u rodziców i przyjaciółki Weroniki.
To właśnie od Werki pada niespodziewana propozycja - wyjazd do Szczawnicy, gdzie w połowie maja zorganizowano trzytygodniowy kurs na przewodników po Pieninach. Początkowo niechętna pomysłowi, w końcu Agnieszka zgadza się i tak przez kolejne majowe dni wraz z dziesięciorgiem innych kursantów poznaje Szczawnicę i jej okolice. Zakochuje się w tamtejszej przyrodzie, w szczytach, ścielących się mgłach oraz małej księgarni prowadzonej przez Łucję. Dodatkowym atutem górskich wędrówek jest to, że zapomina o gnębiących ją problemach i napięciu między rodzicami.
Myślałam, że fabułę książki będzie stanowił jedynie czas trwania kursu... Jednak przeczytałam tak niewiele stronic a kurs się skończył... Zadałam sobie wtedy pytanie - co może być dalej. A to "dalej" było jeszcze lepszą przygodą niż początek tej historii.
Agnieszka zakochała się bowiem w Pieninach i rzuciła na głęboką wodę zostawiając daleko w tyle to co było. Znalazła pracę, wynajęła pokój i zaczęła rozkwitać, choć wielokrotnie miewała chwile zwątpienia.
Czy tak właśnie trzeba? Nie oglądając się na nikogo szukać swojego miejsca na ziemi?
Ależ ja przeżywałam kolejne dni życia bohaterki...
Szczerze mówiąc to najchętniej poszłabym śladami bohaterki i pozbawiona wszelakich zobowiązań rzuciła wszystkim i przeprowadziła się w równie nowy i piękny świat. Choć nie potrafię malować a z uwagi na endoprotezę odpadałyby górskie wspinaczki, to nic. Chodzi mi po prostu o ideę - na nowo zachwycić się życiem, znaleźć ciekawą pracę, pasję i cel, miłość oraz satysfakcję z każdego dnia.
Ogromnie wkręciłam się w historię Agnieszki. Z wypiekami na twarzy czytałam nie tylko o jej życiu osobistym, ale też problemach małżeńskich jej rodziców, którzy po tak wielu wspólnych latach teraz się rozmijali. Autorka poruszyła też temat niepełnosprawności czy problemów z wagą u nastolatek. Niezwykłą opowieścią uraczyła mnie też Krystyna - o wojnie i Sybirze, jej początkowe oschłe zachowanie zmieniło się z czasem, podobnie jak jej podwórko i pewne decyzje.
Pod okiem Trzech Koron narodziły się niezwykłe przyjaźnie a pozytywna energia aż przepełnia czytelnika. Cudownie było przenieść się na szczyty Sokolnicy, Palenicy, Wysokiego Wierchu czy spacerować wzdłuż potoku Grajcarek.
Było mi dość łatwo odnaleźć się w niektórych lokalizacjach, bowiem byłam kiedyś w Szczawnicy, spacerowałam deptakiem, byłam też na Palenicy. Choć tylko wyciągiem.
W recenzji nie ujęłam wielu pasjonujących chwil czy wydarzeń - odkryjcie je sami, będą bardziej wartościowe.
Podsumowując - "Szepty pienińskich ścieżek" to przepiękna i poruszająca opowieść o poszukiwaniu siebie i swojego szczęścia. Cudowne widoki na górskie szczyty, rozległe łąki a nawet zachwycający zapach deszczu. To historia o pochwałach, które uskrzydlają, ale też walce o przyszłość i o popełnianiu błędów; pełna pasji i ekscytacji, ale nie pozbawiona negatywnych cech czy uczuć jak cynizm, zazdrość czy zdrada. Gorąco Wam polecam i żałuję że to koniec!
Książka przeczytana w ramach wrześniowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
Za książkę dziękuję