Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prowincja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prowincja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 kwietnia 2022

Agata Przybyłek "Zawsze będę cię kochać"


 
 
 
Autor: Agata Przybyłek
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 26 stycznia 2022
Liczba stron: 368
 
 
 
 
 
'Seria z domkami' to - jak mówi o niej sama Agata Przybyłek - cykl nostalgiczny, romantyczny i sielski. Autorka planowała mniej tomów, niż finalnie się ukazało, ale to z radością dla czytelników, bowiem seria ma wiele fanek. "Zawsze będę cię kochać" jest dla mnie dziewiątym spotkaniem z cyklem, pozostał mi jeszcze jeden tom do przeczytania. Jakie wrażenia pozostaną ze mną po lekturze ostatniej części?


Daria Sokołowska właśnie pakuje swoje rzeczy do samochodu. Kamil, jej narzeczony, jest jak zawsze niezadowolony i ma pretensje że wybrała opiekę nad chorym na Alzheimera dziadkiem i wyjeżdża w rodzinne strony. Nie potrafi dostrzec jej potrzeb i marzeń oraz tego, że od dawna Daria czuła się samotna w tym związku. Dla niego bowiem liczy się tylko firma. Czy zmiana otoczenia pozwoli Sokołowskiej dobrze ocenić sytuację i przyniesie odpowiedź na pytanie czy ten związek ma jeszcze szanse?

W rodzinnym miasteczku przywitała Darię cisza, spokój, rzeka i las. Znajome miejsca powoli koją sercowe problemy i kolejne telefoniczne sprzeczki z narzeczonym. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się też kolega z lat szkolnych - Paweł Rzepecki, który wnosi swoją osobą radość, beztroskę i możliwość zwykłej rozmowy o sprawach ważnych i błahych. Pomimo tego, że jest właścicielem warsztatu samochodowego, ma czas dla Darii. Między nimi rodzi się szczególna relacja...
Czy to coś trwałego? Co z narzeczonym Darii i jej studiem fotograficznym w stolicy? Jak bohaterka poradzi sobie z opieką nad dziadkiem?
Odpowiedzi na moje pytania znajdziecie w powieści.


Muszę przyznać, że sielskości tej historii nie brak. Podczas lektury wielokrotnie wraz z bohaterami spacerowałam - oczywiście w wyobraźni - po parku czy nad rzekę, wspominając jednocześnie swoje spacery w czasach, kiedy mieszkałam w rodzinnej miejscowości. Perypetie głównych postaci zostały opisane z naciskiem na emocje, bowiem okazji los stawia przed nimi wiele. Zarówno smutnych, jak i radosnych. Na podniesienie ciśnienia pojawia się też wątek włamań, rozbite szyby oraz ingerencja policji i pogotowia a co za tym idzie stres, trauma, niepokój.

Autorka opisała relacje w związkach, rodzące się uczucia, sięgnęła do przodków naszych bohaterów i poznaliśmy również ich historie. Zwróciła uwagę na problem opieki nad chorym członkiem rodziny, który wymaga nieustannej uwagi. 

Co sądzę o ostatnim tomie 'serii z domkami'? Szczerze mówiąc to na finał spodziewałam się większego 'wow'. Chwilami to było jak bajka dla licealistów a zachowanie bohaterów porównywałam z nastoletnim zakochaniem. Oczywiście opowieść jest ciekawa, wątek włamania ożywia, ale od początku wiedziałam kto jest winny i zupełnie nic mnie nie zaskoczyło. Było przewidywalnie, niestety...
Podobały mi się odwołania do przeszłości oraz opowieści o sesjach Darii, które bywały wesołe czy wzruszające.



Podsumowując - "Zawsze będę cię kochać" to opowieść o relacjach międzypokoleniowych, sztuce bycia razem, duszeniu się w związku oraz poszukiwaniu wolności. O tym, że czasami trzeba poczekać na właściwy czas a słuchając głosu serca dać sobie drugą szansę. Historia o tym, że związek to nie odrzucanie siebie i nie powinniśmy się w takiej relacji dusić. 
Weźcie ją pod uwagę wybierając lekturę dla siebie

 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
 
 
 
 

wtorek, 26 kwietnia 2016

Grażyna Jeromin-Gałuszka "Długie lato w Magnolii"




Autor: Grażyna Jeromin-Gałuszka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014
Liczba stron: 397
Cykl: Magnolia tom 2



Czytanie książki polecam po lekturze tomu 1 - "Magnolia"





Miesiąc temu miałam okazję przenieść się w Bieszczady, tak literacko, gdzie za sprawą powieści Grażyny Jeromin-Gałuszki "Magnolia" poznałam pensjonat o tej nazwie skupiający nietuzinkowe osoby. Teraz udałam się w podróż z sentymentem, by pozaglądać co w znanych już kątach słychać. Byłam też ciekawa jak potoczą się losy bohaterów, po jakże spektakularnym zakończeniu tomu pierwszego. Czy był to mile spędzony czas?

Maurycy Murawski jest autorem powieści kryminalnych, który pewnego dnia przypadkiem trafia do pensjonatu Magnolia, bowiem zamierza zjeść obiad a i nocleg mu potrzebny. W Bieszczady zaprowadziło go silne pragnienie odnalezienia miejsca, będącego inspiracją do dwóch pierwszych książek (które to zresztą były najlepszymi w jego dorobku). Miejsce to uwiecznił kilkanaście lat temu na fotografii, która stała się później okładką pierwszego kryminału "Twarz mordercy". Czy uda mu się odnaleźć utraconego natchnienie po tylu latach? Wszak sam dokładnie nie wie gdzie zrobił to zdjęcie...

Kobiety, które Maurycy zastał w Magnolii były dla niego po prostu rzeczywistością, w którą musiał (lub nie) się wpasować. Nie miał zamiaru ingerować w to co się tam działo... A kto zna tom pierwszy wie, że każda pojawiająca się w danej sytuacji osoba wnosi z chwilą pojawienia nową historię, skandal czy tajemnicę. Czesia, Doris, Marlena, Tuśka, Józefina, Olga a nawet Marek czy Zenek to znane nam już postacie, których losy autorka przypomina w ramach wprowadzenia w temat Maurycego. To głównie trzynastoletnia Tuśka, która jest zafascynowana tak bliskim kontaktem ze znanym pisarzem, pełni rolę gawędziarza i wprowadza go w przeszłość pozostałych osób, włącznie z historią Luizy i Rudolfa.

W pewnym momencie lektury okazuje się, że cała opowieść jest próbą wyjaśnienia pewnych wydarzeń na komisariacie policji, gdzie kilku mężczyzn spędza wiele godzin. Dopiero wtedy czytelnik zaczyna rozumieć, że to co miał okazję poznać dotychczas to jedynie fragmenty rozmów prowadzonych z komendantem Miśkiewiczem. Do jakich wniosków dojdą zatrzymani? Jak skończy się ten wątek? Powiem jedno - niespodziewanie!

Ciekawym elementem fabuły jest historia morderstwa sprzed kilkunastu lat, kiedy to na Wzgórzu Wilków zostaje zastrzelona młoda kobieta - Lenka Sikorówna a jej dwuletnia córeczka znika bez śladu. Policji do tej pory nie udało się ustalić co się wtedy wydarzyło... Czy dziewczynka żyje? Odkryjcie na kartach powieści tę tajemnicę... Przekonajcie się, że czasem jedno, z pozoru nic nie znaczące wydarzenie, nie mające związku z interesującą nas sprawą, może odmienić czyjś los, przesądzić o być lub nie być...

Moje pierwsze chwile z lekturą - przyznaję szczerze - były ogromnym rozczarowaniem. Początkowe sześćdziesiąt stron to był czas stracony, kiedy to - co rzadko mi się zdarza - po prostu zasypiałam w trakcie czytania i budził mnie... trzask zamykającej się książki. Z całą stanowczością uważam, że pierwsza setka mogłaby spokojnie być skompresowana, ponieważ ogromnie nudziło mnie powtarzanie historii bohaterów, które znałam już z tomu pierwszego. Dodatkowo nie działo się zupełnie nic, co zainteresowałoby mnie i wciągnęło w przeżywanie wydarzeń.

Ale przetrwałam początek, jakoś go przemęczyłam... Dlaczego? Liczyłam na rozkręcenie się akcji i fenomenalne zakończenie (jak w tomie pierwszym). Czy było warto?
Wielokrotnie pisałam, że są polskie autorki które mogłabym określić w krótki, ale charakterystyczny sposób: Witkiewicz to mistrzyni pozytywnych finałów Lingas-Łoniewska - dilerka emocji, Mirek jest od ciepłych historii. A jak określiłabym Jeromin-Gałuszkę? Maestro zaskakujących zakończeń.

Nie sądzę, by ktokolwiek mógł przypuszczać na początku czy nawet w środku powieści, co przygotowała nam autorka. 
Owszem, są kontynuowane losy bohaterów, pojawia się kilka zaskoczeń w sprawie Luizy i Rudolfa czy małżeństwa Marleny...
Owszem, ojciec obecnego komendanta wciąż drąży sprawę zaginionej córki Lenki, która zresztą mocno mnie wciągnęła, bo przejęłam się losem dwulatki. Tylko czy jestem usatysfakcjonowana jej rozwiązaniem...?
Jednak największy hit był nie do odgadnięcia! Nie zdradzę czego dotyczył, ani kogo... Pozostawię Was ze świadomością, że po prostu trzeba sięgnąć po "Magnolię" a potem po "Długie lato w Magnolii", by przekonać się o słuszności mojego określenia autorki mianem maestra zaskakujących zakończeń. Nie spodziewałam się, że ta historia do tego zmierza, bowiem nic tego nie zapowiadało. 
Dziś nie będzie podsumowania, wszystko już ujęłam powyżej. Polecam!



"Magnolia"
"Długie lato w Magnolii"
"Bardzo długie przebudzenie"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, Cztery pory roku, 52 książki

środa, 13 kwietnia 2016

Penny Jordan "W cieniu starych drzew"



Tytuł oryginalny: Second-Best Husband
Tłumaczenie: Katarzyna Ciążyńska
Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Data wydania: 2012
Liczba stron: 176
Seria: Satine








"W cieniu starych drzew" było dotychczas znane pod tytułem "Ukryty skarb", jednak nie znałam książki wtedy i postanowiłam to zmienić, gdyż skusiła mnie okładka. Nawet jeśli mam ustalony plan czytelniczy i ściśle się go trzymam, to czasami po emocjonujących lekturach lubię sięgnąć po - jak ja to nazywam - przerywnik. Czy powieść Penny Jordan spełniła swoje zadanie?

Sara przyjechała do Londynu z prowincji kiedy miała dziewiętnaście lat, ponieważ liczyła na lepszą pracę i płacę w stolicy. Wierzyła, że tu będzie mogła się rozwinąć. Na kursie komputerowym poznała dwudziestopięcioletniego Iana, który marzył o założeniu własnego biznesu a kiedy już mu się to udało, zatrudnił Sarę jako sekretarkę. Dziewczyna pracowała u niego przez dziesięć lat, skrycie się w szefie podkochując i nagle... spadła na nią wiadomość, że Ian planuje ślub z inną! Rzuciła pracę i za namową przyjaciółki wyjechała do rodziców. Nawet w snach nie mogła przypuszczać jak ten krok zmieni jej życie. Jak ten wyjazd zmieni skromną, nieśmiałą i dobrotliwą dziewczynę? Jak poradzi sobie z nowymi wyzwaniami skoro dotychczas nie nawykła do komplementów i nie ma doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną? Czy uda jej się szybko zapomnieć o egoistycznym Ianie i odrzuceniu oraz przykrych słowach jego narzeczonej? Jak zamierza rozburzyć mur, który zbudowała wokół niej obsesyjna miłość do szefa?

Cienka i niepozorna książka, którą najlepiej zdefiniuje określenie minipowieść idealnie nadaje się na lekturę jednego dnia. Nie ma tu wzniosłych miłości, ani spektakularnych upadków. Akcja jest, ale bez szału, przewidywalna i sztampowa. Mimo, że niektóre detale mogą zaskoczyć to całość już niekoniecznie. Widać, że autorka skupiła się na emocjach, uczuciach i przemyśleniach. Wprawdzie to dzięki temu czujemy się dobrze poinformowani co do stanu serca i umysłu bohaterów, ale chwilami zaczyna to być męczące, kiedy w trakcie ich rozmowy więcej jest myśli niż dialogu. Przecież nikt aż tak długo nie analizuje danej sytuacji!
A tak... powstała angielska bajka, ale niedopracowana. Piszę to z żalem, bo lubię czasem wziąć do rąk "czytadło". Tu jednak się rozczarowałam: minimum akcji, kiepskie dialogi i bohaterka, która wciąż powraca do rozczarowania miłosnego i z nerwów przygryza wargi [co skutkuje nawet krwawiącymi rankami].
Autorka nie przemyślała całości, chwilami miałam wrażenie, że przypadkowo usunęła fragmenty i przez to fabuła jest niekompletna. Plusy? Szczęśliwe zakończenie dające wiarę w prawdziwą miłość oraz boski i niezwykły Stuart.
Tym razem jednak sami zdecydujcie czy macie ochotę na spotkanie "W cieniu starych drzew".





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Cztery pory roku, Gra w kolory II, 52 książki

wtorek, 22 marca 2016

Grażyna Jeromin-Gałuszka "Magnolia"




Autor: Grażyna Jeromin-Gałuszka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2013
Liczba stron: 384
Cykl: Magnolia tom 1








Twórczość Grażyny Jeromin-Gałuszki przez długi czas należała w moim życiu do kategorii "chcę poznać, ale czasu brakuje". Jest bowiem tak wiele świetnych pisarzy, tyle doskonałych obyczajówek, które uwielbiam poznawać... Jednak wreszcie ta chwila nastała - sięgnęłam po "Magnolię" i ... Co myślę o piórze autorki? Czy sięgnę po inne jej powieści? Zapraszam na słów kilka dotyczących moich wrażeń.

Czasami człowiekowi wydaje się, że jest szczęśliwy. Ma wszystko: wygodny apartament, pracę w której się spełnia i żonę, która czeka na jego powroty. Tak właśnie wygląda życie Filipa Spalskiego, który ma czterdzieści trzy lata, jest pilotem na trasie Warszawa-Nowy Jork a kiedy wraca do swojego luksusowego mieszkania, zastaje tam dopełnienie swojego szczęścia, czyli żonę. Od osiemnastu lat jego życie jest ogromnie poukładane, wręcz schematyczne. Jednak Filip nie zdaje sobie sprawy, że to tylko pozorne szczęście, że żyje w złudnej sferze. A kiedy nadejdzie ten jeden dzień, dzień w którym ten poukładany świat się zawali, Spalski na huśtawce w podwórzu dostanie zawału serca... Dlaczego? Rutynowe badania wykazały, że stan jego zdrowia nie pozwala na dalsze podniebne chwile a po powrocie do domu żona obwieściła, że odchodzi, bo ma dosyć czekania na jego powroty a tym bardziej na dziecko czy chwile prawdziwego bycia razem z mężem. Dosyć i basta.

Tak właśnie w jeden dzień Filip stracił wszystko, co do tej pory stanowiło o jego stabilizacji i poczuciu normalnej egzystencji na tym padole. Tylko czy życie zaczyna się dla niego czy kończy po czterdziestce? Spalski wsiadł do samochodu i wyruszył przed siebie, w nieznane. Droga doprowadziła go do wsi na końcu świata, w Bieszczadach, gdzie na dworcowej ławce spotkał podobnego sobie mężczyznę z problemami, który chciał uciec od dotychczasowego życia. Filip kupił od niego... podupadły pensjonat o pięknej nazwie Magnolia, co odmieniło jego życie. Co Spalski zastanie na miejscu? Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy pogodził się już ze stratami w swoim życiu i podoła nowym obowiązkom?

Historię poznajemy dzięki opowieści, którą snuje Filip dokładnie w rok później od zakupu pensjonatu, siedząc na tej samej dworcowej ławce i opowiadając wydarzenia ostatniego roku nieznajomemu mężczyźnie. Mówi o czterech kobietach i dziewczynce, które spotkał w Magnolii. Każda z nich ma swoje tajemnice, sekrety, życiowe problemy. Każda szczególny charakterek i inne marzenia. Jednak wszystkie razem i każda z osobna wywarły ogromny wpływ na naszego bohatera. Zachowywały się niekonwencjonalnie i choć początkowo bardzo Filipa irytowały, to ich wariactwa stawiały go na nogi po kolejnych kryzysach i później zaczął się nawet o nie martwić. Zdał sobie nawet sprawę, że każda z nich znalazła się tu z konkretnego powodu, każda to dokładnie przemyślała i tak wybrała skrywając głęboko w swoim sercu i sumieniu dramaty, nie obarczając nimi nikogo wokoło.

Czesia to kobieta rozważna i doskonale gotująca w Magnolii; Olga - piękna i doświadczona nieszczęściami istota, która stara się nie poddawać; Marlena jest kobietą po czterdziestce, która imała się w życiu różnych profesji, jednak teraz znalazła się z dala od cywilizacji ukrywając prawdziwy tego powód; i jeszcze Doris, która zjawia się w pensjonacie niespodziewanie z torbami pełnymi niespodzianek i wprowadza niezwykłe zamieszanie. Jest też Tuśka (chcecie trochę prywaty? na moją córę mówimy czasami Tuśka, co wynika z przekształceń imienia), dziewczynka z sekretami łamiącymi serca czytelniczek, miłośniczka historii z przeszłości. Nie mogę zapomnieć też o Absurdzie :)

Początkowo myślałam, że to książka jakich wiele. Bardzo schematyczna i przewidywalna: ot, kolejna powieść gdzie bohater z problemami znajduje się na prowincji i tam próbuje wieść nowe, inne sielankowe życie. I nagle poczułam wielkie "łuuuup", jak obuchem w głowę, bowiem ta historia nijak taka nie jest. Nie tego się spodziewałam. Autorka zrobiła ogromny krok poza schematyczność, wyszła poza przewidywalność co sprawia, że ta opowieść jest zupełnie nieporównywalna do książek z podobną fabułą.
A co mnie zaskoczyło? Przede wszystkim zachowanie bohatera. Nie polubiłam go, ponieważ spodziewałam się po nim innego nastawienia do świata, czekałam na jego działania, na czynne włączanie się w pracę pensjonatu a tymczasem musiałam wciąż czytać o jego nałogu.

Mała wieś gdzieś w Bieszczadach przyniosła mi wizję mieszkańców, którzy i owszem martwią się wieloma rzeczami, czekają na małe radości, ale wystarcza im przeczytanie gazety sprzed tygodnia, by orientować się w wydarzeniach. Wszyscy mieszkają w bliżej nieokreślonym kierunku "tam", pokazywanym palcem, a dni mijają czasem do siebie bliźniaczo podobne. Czesia czeka na wyjawienie tajemnicy przez umierającą babkę, Olga na cud, Doris i Marlena na ... długo nie wiadomo na co tak naprawdę czekają. Autorka nie skupiła się tylko i wyłącznie na życiu Filipa, mogłabym śmiało powiedzieć, że równouprawnionymi bohaterkami są kobiety, które pojawiły się w tej historii a co za tym idzie mamy temat zemsty, odbijanie narzeczonych, ciąże, choroby, samotność, szantaże i zdrady. A wisienką na tym torcie niech będzie historia miłosna sprzed dwudziestu lat opowiadana przez małą Tuśkę.

Podsumowując muszę przyznać, że "Magnolia" to powieść napisana w lekkim stylu, z docinkami i uroczym humorem, która obfituje w sekrety skrywane przez bohaterów. Niektórych nie sposób się domyślić a kiedy wychodzą na jaw z gardła wydobywają się "ochy". Początkowo czułam się nieco znudzona i zastanawiałam się o co tyle szumu z tą książką, aż do czasu gdy zaczęłam poznawać szczegółowo przeszłość bohaterów. A wydarzenia finałowe.... to dopiero jest wielkie "wow". Niezwykłe zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam. Jeromin-Gałuszce należy się za to ukłon. I co dalej? O tym trzeba się już przekonać sięgając po "Długie lato w Magnolii", czyli kontynuację niniejszej powieści.



"Magnolia"
"Długie lato w Magnolii"
"Bardzo długie przebudzenie"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Czytelnicze marzenia Ejotka, Gra w kolory II, Pod hasłem, 52 książki

wtorek, 18 sierpnia 2015

Agnieszka Krawczyk "Magiczne miejsce"




Autor: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: SOL
Data wydania: 2010
Liczba stron: 286
Seria: Magiczne miejsce tom 1
To wydanie jest również częścią serii: Monika Szwaja poleca










Częstym motywem opisywanym w literaturze jest wyjazd kobiety na prowincję w trudnej sytuacji życiowej. Problemy z pracą, mężczyzną, zdrowiem albo kilka takowych w hurcie sprawia, że chcą odciąć się od wszystkiego co dotychczas je unieszczęśliwiało i najpierw się pozbierać do kupy a potem rozpocząć nowe życie. A w jakim celu na prowincję wyjechałby mężczyzna?

Do lektury tej książki jakoś nie mogłam się przekonać. Kusiła mnie tematyka, zwłaszcza że na półce czeka kolejna książka autorki, jednak nie wiem czy to za sprawą okładki czy drobniejszych niż zwykle liter nie mogłam się przemóc, by zacząć. Czy treść wynagrodziła mi początkową niechęć?

Witold Mossakowski jest trzydziestopięcioletnim ważnym urzędnikiem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i właśnie finalizuje w Kopenhadze przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Kiedy próbuje odespać wynik pogłębiania przyjaźni polsko-słoweńskiej otrzymuje telefon, który początkowo go denerwuje, ale perspektywicznie nie zdaje sobie sprawy jak bardzo odmieni on jego życie. A kto je wywróci do góry nogami?

Szkolny kolega Witolda - Marek Wilczyński, który jest prawnikiem od nieruchomości - ma dla niego niesamowitą propozycję. Otóż znalazł niebanalną ofertę: do nabycia jest stary dwór wraz z zabytkowym parkiem i setką hektarów ziemi w uroczej wsi o nazwie Ida, pośród ciszy oraz piękna gór i lasów. Niezbyt wysoka cena sprawia, że Witek kupuje posiadłość Tyczyńskich i wyrusza do dworu. Poznaje uroczą panią sołtys, miejscowych nauczycieli, poprzednią właścicielkę swojego domostwa, całą feerię barwnych mieszkańców miasteczka oraz młodą wielbicielkę Harrego Pottera.

Stan dworu i parku jest kiepski, więc to remont dominuje w życiu Mossakowskiego. Jednak powieść nie jest ani odrobinę nudna. Jest bardzo zróżnicowana (ale nie męczy ilością wątków), porusza wiele tematów i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Są duchy, wyrabianie perfum, astronomia, piłka nożna, wspomniany już Harry Potter, Światła Quenna, piraci i poszukiwanie skarbów. I to nie w bajkach, ale bohaterowie naprawdę zajmują się rozwiązywaniem zagadki zatopionego skarbu, posiłkując się literaturą marynistyczną. Jest też wieża bez drzwi, skrzynia sprzed lat z wywołującą łzy zawartością, próba odtworzenia pierwotnie stworzonego w parku labiryntu, są niesamowite wnętrza odrestaurowanego dworu wraz z oryginalną mozaiką na podłodze jednego z pomieszczeń. A to nie koniec niespodzianek - jeden z poprzednich właścicieli dworu był pasjonatem Świętego Graala i dzięki temu przeczytamy sporo informacji na ten temat. O swojej skrzętnie ukrywanej tajemnicy opowie też pani sołtys... I tak zwykłą powieść obyczajową śmiało określiłabym mianem książki przygodowo-sensacyjnej. Oj, dzieje się...
Bardziej kusząca okładka - nowsze wydanie

W powieści nie brakuje również miłości a miłym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że w tak małej miejscowości tak dużo się czyta i rozmawia o literaturze i to w każdym pokoleniu - od dzieciaków w szkole, poprzez nauczycieli aż po starszyznę.

Czy Witold zadomowi się w dworze Idy? Czy duchy go nie przestraszą? Jaki ma pomysł na tak duży budynek, w którym przecież nie będzie mieszkał samotnie? Jak bardzo wpłynie na mieszkańców Idy nowy członek ich społeczności a jaki będzie wpływ ogółu na Mossakowskiego? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie już w lekturze. Ja nie zdradzę ani słowa więcej, bo fabuła jest tak ukształtowana, że zniszczyłabym poszczególne zagadki i ich rozwiązywanie. Bowiem całkowicie odwrotnie do literatury kryminalnej, na odkrycie tajemnic nie trzeba czekać do końca książki, bowiem autorka dawkuje nam je stopniowo.

Niezależnie od tego, które wydanie macie okazję czytać zapewniam, że będzie tak samo zachwyceni. Bardzo podoba mi się styl autorki i jej pomysły na fabułę; jest też dużo ciekawych dialogów, dawka dobrego humoru, chwile grozy i zaskoczenia. Agnieszka Krawczyk sprawiła, że nie miałam czasu nudzić się podczas czytania i z zapartym tchem śledziłam kolejne wątki, dotyczące nie tylko Witolda, ale i sympatycznych mieszkańców Idy. Gorąco polecam Wam "Magiczne miejsce". W najbliższych planach czytelniczych mam kolejną książkę autorki, która jest drugim tomem serii Magiczne miejsce  - "Dolina mgieł i róż".



Książka przeczytana w ramach lipcowych wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki


Seria Magiczne miejsce:
Magiczne miejsce
Dolina mgieł i róż
Ogród księżycowy
Jezioro szczęścia

niedziela, 16 sierpnia 2015

Sarah Harvey "Dom Róż"




Tytuł oryginalny: Das Rosenhaus
Tłumaczenie: Agnieszka Hoffmann
Wydawnictwo:
Data wydania: 2014
Liczba stron: 384











Wielokrotnie w życiu spotykamy się z sytuacją, że uczucie miłości czy przyjaźni zostaje wystawione na próbę. Nieplanowane, niespodziewane czy nagłe wydarzenia sprawiają, że nasz los się odmienia a to co czujemy staje się wielką niewiadomą. Czasami nie potrafimy odróżnić miłości od przyjaźni czy upatrujemy w przyjacielu obiektu uczuć, bo ten którego do tej pory darzyliśmy miłością, zaufaniem i czułością, nie do końca pozwala nam na bliskość. Jak odnaleźć się w tej matni uczuć? Jak nie zwariować? Co robić w trudnych sytuacjach, kiedy zostajemy odrzuceni? Jak dowiedzieć się co jest w życiu najważniejsze? Może pomocą będzie służyć powieść, o której chcę dziś opowiedzieć?

Lily i Liam Bonnerowie poznali się w Paryżu, ślub wzięli w Stanach Zjednoczonych, gdzie on kończył studia a obecnie mieszkają w Londynie. Są razem już kilkanaście lat, darzą się poważnym uczuciem, lubią spędzać razem czas i rozumieją się bez słów. Ona pracuje w znanej galerii sztuki (do niedawna jeszcze poświęcała się malowaniu) a on jest architektem. Urlopy spędzają w uroczej Kornwalii, gdzie mieszka ich wspólny przyjaciel "od zawsze" Peter.

I to właśnie Peter jedną propozycją sprawi, że dotychczasowe życie Bonnerów całkowicie się odmieni. Pewnego wrześniowego dnia przyjedzie do nich w odwiedziny informując, że wykupił firmę ojca i jako pan na włościach chciałby, by Liam z nim pracował. Bowiem nowym wyzwaniem stojącym przed Peterem jest budowa centrum sztuki w Kornwalii, bardzo prestiżowa inwestycja a Liam jest świetnym specjalistą.

Peter wyjeżdża a Bonnerowie mają czas na namysłu, bo przecież urlop w pięknym miejscu z dala od cywilizacji to nie to samo co mieszkanie tam na stałe. Lily musiałaby zrezygnować z pracy i pozostawić za sobą ukochany Londyn, przyjaciół i jeszcze coś... Musiałaby zostawić coś, co do samego końca książki jest wielką niewiadomą i tajemnicą tej pary. Czy miłość do uroczej Kornwalii wygra? Czy żona porzuci swoje życie i poświęci się dla kariery męża?

W styczniu Bonnerowie wprowadzają się do nowego domu, zwanego Domem Róż, ze względu na bajeczny różany ogród, choć obecnie zapuszczony. Lily nie potrafi się jednak tutaj odnaleźć. Domu nie darzy miłością, wiele jest tutaj do zrobienia a mąż całkowicie oddaje się pracy. Nie ma go całymi dniami, często pracuje do późna a nawet śpi w swoim gabinecie. Kobieta czuje się opuszczona, zaniedbana i odrzucona. Nawet przywiezionych z Londynu kartonów nie rozpakowała do końca. Poświęciła się dla męża nic nie otrzymując w zamian. Nie ma przyjaciół a poza sezonem w miasteczku wszystko jest nieczynne. Pozostaje jej delektowanie się przeróżnymi herbatkami owocowymi (zyskała tym moją ogromną sympatię), którymi raczy się, by uspokoić nerwy zszarpane kolejnymi kłótniami z Liamem. Po jednej z nich Lily bazgrze mu na jakimś projekcie, że odchodzi i gdyby nie ten telefon... Okazuje się, że trzydziestoośmioletni Bonner miał na budowie wypadek i jego stan jest krytyczny.

Zrozpaczona Lily musi znaleźć teraz siły, by nie rozsypać się przy nim. Podporą w tej sytuacji jest dla niej Peter. To dzięki niemu udaje jej się dostosować dom do potrzeb człowieka poruszającego się na wózku z unieruchomioną ręką i nogą. Jednak jak uda jej się znosić humory takiego człowieka? Liam staje się bowiem zależny od innych (co dla mężczyzny jej ogromnym upadkiem honoru), zgorzkniały, nie okazujący uczuć a wręcz nazwałabym to po imieniu: wredny, męczący i trudny.

Jednak z każdym kolejnym dniem Lily odnajduje wśród sąsiadów i mieszkańców miasteczka przyjaciół. Takich prawdziwych, którym może zaufać, zwierzyć się, ulżyć swojemu sercu i duszy w cierpieniu a jak wiadomo wygadanie się - pomaga. Odwiedza piękne zakątki, cieszy się urokiem otoczenia, by nabrać sił do walki z obojętnością męża. Czy uda im się jeszcze być prawdziwym małżeństwem? Czy mają szansę być naprawdę razem a nie tylko mieszkańcami tego samego domu?

W życiu bohaterów pojawi się wiele osób a nawet pies, którzy będą starali się ułatwić obojgu porozumienie. Autorka bardzo ciekawie nakreśliła te postacie, zwłaszcza mężczyźni przypadli mi do gustu :) Zresztą co jeden to ciekawszy i przystojniejszy (według opisów) a już na pewno z dobrym sercem i bogatą osobowością. Chwilami zastanawiałam się, w ramiona którego rzuci się Lily...
Sarah Harvey nie zraziła mnie mnóstwem opisów, których nie lubię. Tak opisała krajobraz Kornwalii i jej mieszkańców, że naprawdę poczułam się jak w maszynie czasu. Bohaterowie zostali świetnie nakreśleni, czuję jakbym ich znała osobiście. Jednym słowem styl autorki mi odpowiada, wciąż nie mogłam się doczekać finału, ale i wydarzeń pośrednich... Nie mogę jedynie wybaczyć Liamowi traktowania żony! Cackał się ze sobą jak kilkulatek...

Czy udało mi się przewidzieć zakończenie? Napiszę tak: myślałam, że historia potoczy się inaczej niż to ma miejsce na kartach powieści, jednak finał i tak mi się podoba. Jest nieco zaskakujący, sporo się wydarzyło zanim do niego doszło, nie sądziłam że taką decyzję podejmie Lily. Wyjaśnia się też tajemnica co Bonnerowie pozostawili w Londynie a co znacznie ich od siebie odpychało. Każde z nich miało na ten temat odmienne zdanie, każde inaczej to odbierało i przeżywało. Nie chcieli porządnie o tym porozmawiać, i nie tylko o tym...

Książka nie jest bardzo fascynującą i wybitną lekturą. Ot taka lekka powieść na wakacyjny czas, która udowadnia ile trzeba stracić, by zyskać. Pokazuje jak ważną rolę w naszym życiu spełniają przyjaciele i chyba żal mi nieco Nathana... Dlaczego? Tego już dowiecie się sami :)


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...