Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiara. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiara. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 sierpnia 2020

Don i Susie Van Ryn, Newell, Colleen i Whitney Cerak, Mark Tabb "Pomylona tożsamość"




Tytuł oryginalny: Mistaken Identity
Tłumaczenie: Patryk Dobrowolski
Wydawnictwo: Hachette Polska
Data wydania: 2011
Liczba stron: 304
Seria: Niesamowite historie







Rzadko sięgam po biografie czy autobiografie, ale czasami robię wyjątek, gdy książka mnie zaintryguje. "Pomylona tożsamość" od dawna stała na mojej półce i choć opis kusił, to niestety zdradził to, co powinno być w tej historii do końca tajemnicą - trochę mnie to rozczarowało. Jednak chciałam przeczytać książkę, by poznać szczegóły. Jak ją odebrałam?


Dwudziestego szóstego kwietnia 2006 roku studenci i ich opiekunowie wracali na Uniwersytet Taylora po przygotowaniu bankietu w Fort Wayne. Jeden z vanów którym podróżowali, zderzył się z ciężarówką a w wyniku wypadku pięcioro z dziewięciorga pasażerów poniosło śmierć. Do szpitala trafiła w bardzo ciężkim stanie jedna ze studentek, którą zidentyfikowano jako Laurę Van Ryn. 

Książka jest świadectwem rzeczywistych przeżyć dwóch rodzin i to z ich perspektywy poznajemy wydarzenia. Tamtego dnia u Van Rynów oraz Ceraków rozdzwoniły się telefony, między rodzicami i rodzeństwem Laury oraz Whitney zapanowała stresująca atmosfera. Kiedy uzyskali konkretne informacje jedni cieszyli się nadzieją, drudzy rozpoczęli planowanie pogrzebu. Fabuła bardzo dokładnie opisuje nam tamte chwile, ze szczegółami poznajemy rozkład dnia obu rodzin oraz niezliczone modlitwy jakie odmawiali - za zdrowie lub spokój wieczny. Laura i Whitney uczęszczały na uczelnię katolicką, Cerakowie i Van Rynowie to bardzo religijni ludzie, dlatego powieść jest przepełniona modlitwami, chwilami zadumy czy fragmentami pisma świętego - jak dla mnie to nieco tego za dużo, na potrzeby wydania książki śmiało można było to odrobinę zmienić.


Przez bardzo długi czas Laura pozostawała w śpiączce, bez kontaktu z otoczeniem. Odwiedzała ją nie tylko najbliższa rodzina, ale również znajomi, przyjaciele, studenci. Rozumiem, że na początku identyfikacja była utrudniona, bowiem na opuchniętej twarzy znajdowały się sińce, zadrapania, bandaże. Jednak z czasem, gdy rany zaczęły się goić a dziewczyna zaczęła dochodzić do siebie, ktoś powinien się zorientować, że to nie Laura! Ponadto, jak mogło dojść do tak rażącego błędu podczas identyfikacji w dniu wypadku?! Kto jej dokonywał?!

Mam wrażenie, iż Van Rynowie po prostu chcieli w niej widzieć Laurę. Odsuwali myśli, że to może nie być ich córka; nie chcieli takiej informacji do siebie dopuścić. Zwłaszcza że wielokrotnie pojawiały się sygnały czy jej słowa, świadczące o tym, kim jest! Dlaczego nikt nie zainteresował się drobiazgami jak buty, które nie były jej a miała je na nogach, ślad po kolczyku... Dlaczego nikt nie posłuchał głosów tych odwiedzających, którzy od lat znali Laurę i po wizycie w jej pokoju mieli wątpliwości? Dlaczego trwało to aż pięć tygodni?


Tak, dopiero po pięciu tygodniach prawda wyszła na jaw. Kiedy już Cerakowie ułożyli sobie życie po stracie córki i próbowali żyć bez niej otrzymali telefon od koronera - to właśnie tą sceną rozpoczyna się książka. Jeden telefon o drugiej nad ranem wprowadza w ich codzienność tak szokującą wiadomość, że Whitney prawdopodobnie żyje.

Tematyka książki jest dość oryginalna, chwilami szokująca. I nie mam tu na myśli dość szokującej zamiany (choć częstsze są sytuacje z zamianami niemowląt w szpitalu po urodzeniu), niecodzienna jest też religijność rodzin i dziękowanie Bogu nawet w chwili, gdy traci się dziecko. Zabrakło mi jednak prawdziwych emocji, są one zbyt ukryte za modlitwami. Może to właśnie z tego powodu momentami czułam, jakby słowa które czytałam nie były prawdziwe a nieco wyolbrzymione. Reakcje nie do końca odebrałam jako realne.
Fabułę ubarwiają teksty z bloga, treści listów czy wpisów z dzienników, do tego naprzemienna narracja każdej z rodzin.
Jestem pewna, że książkę warto przeczytać - ale trzeba do niej podejść z dużą dozą segregowania czytanych słów.


Podsumowując - "Pomylona tożsamość" to prawdziwa historia o utracie nadziei, jej niespodziewanym odzyskaniu, żalu, uczuciu nierealności gdy rodzic musi pożegnać swoje dziecko; o pokonywaniu zakrętów oraz cudów, które czasami się przecież zdarzają. Jest to niecodzienna opowieść o życiu, śmierci, miłości oraz wierze. Warto ją poznać







Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

sobota, 21 grudnia 2013

Max Sinclair "W pół drogi do nieba"



Tytuł oryginału: Halfway to Heaven
Tłumaczenie: Mariusz Bereta
Wydawnictwo: M
Data wydania: 2011
Liczba stron: 232











Nasze codzienne życie niejednokrotnie stawia przed nami takie sytuacje, w których sprawdzamy siebie, bliskich czy nawet - metaforycznie ujmując - Boga. Bo przecież w trudnych chwilach stosujemy się do przysłowia "Jak trwoga to do Boga", prawda? Idąc ulicą, jadąc tramwajem, oglądając wiadomości czy słuchając radia doświadczamy istnienia wypadków samochodowych, w których nie tylko są ofiary śmiertelne, ale też ciężko ranni. Spory odsetek osób, które wypadek przeżyły, to osoby które w wyniku doznanych urazów słyszą "wyrok": wózek inwalidzki lub łóżko. Co pomaga im w walce o powrót do pełni sił? Jakie czynniki wpływają na chęć takiego człowieka do walki o zdrowie, jakim cieszyli się przed tragedią? Odpowiedzi na te pytania przedstawię Wam na podstawie książki "W pół drogi do nieba".

Max Sinclair i jego żona Susie to bardzo religijne małżeństwo z dziesięcioletnim stażem, trójką dzieci oraz psem. Po powrocie z Kenii do Anglii znaleźli swój wymarzony dom, Max świetną pracę niezwiązaną z księgowością i według nich wszystko to za sprawą Boga. To On tak kierował ich życiem, decyzjami i dawał znaki, by dać im ziemskie szczęście. Z okazji rocznicy ślubu Sinclairowie zostają zaproszeni przez szkolnego kolegę Max'a - Boba - do Devon na kolację. Starsze córki oddają pod opiekę sąsiadów a małego Bena zabierają ze sobą w podróż. Mają wrócić nazajutrz, jednak jeszcze nie wiedzą, że ten krótki wyjazd diametralnie zmieni ich życie. W drogę powrotną do domu wyruszają rankiem po udanej kolacji oraz przemiłym czasie spędzonym u Boba i Rachel. Zafascynowanie domem oraz zachowaniem gospodarza, jakby nie zmienił się przez minione lata sprawiają, że ogromnie żal im opuszczać to urokliwe miejsce, jednak przed nimi zakorkowana droga do domu, do córek.

Jednak w kilkanaście minut po rozpoczęciu podróży, zostaje ona brutalnie
przerwana przez wypadek samochodowy, któremu ulegają. Susie oraz mały Ben nie doznają większych obrażeń, jednak u Maxa lekarze stwierdzają częściowe uszkodzenie rdzenia kręgowego. Max początkowo jest zupełnie nieświadomy swojego stanu, mimo iż nie może poruszać nogami i rękami a głowa zostaje podpięta do wyciągu. Co dwie godziny jego pozycja musi zostać zmieniana, ponieważ ból spowodowany ciężarkami staje się nie do wytrzymania. Wizja takiego cierpienia, ryzyko odleżyn, całkowita zależność od innych osób, tęsknota za dotychczasowym życiem to tylko niektóre z problemów o jakich myśli sparaliżowany człowiek. Ale nie Max. Mimo niewyobrażalnego bólu, mężczyzna zawierza życie Bogu. To od Jego decyzji uzależnia swoje zdrowie i nie myśli o tym doświadczeniu jak o karze, ale czuje się wybrany. Zamierza całkowicie nie myśleć o tym, dlaczego to akurat jego spotkała taka tragedia a jedynie jak można dzięki niej pokazać innym ludziom dobroć Boga.

Z każdą chwilą przybliżającą Maxa do samodzielności, z każdym krokiem sprawiającym, iż chciał podejmować walkę ze swoim ciałem, czytelnik poznaje siłę wiary. Dlaczego Susie nie załamała się słysząc diagnozę a odwiedzając męża wnosiła w jego szpitalne życie dary łaski Boga? Ja to się działo, że każdy dzień, mimo iż trudny psychicznie i fizycznie dla osoby sparaliżowanej, stawał się kolejnym dniem nieustannej wiary w Boga? Czy stan zdrowia Maxa był całkowicie i nieodmiennie zależny od decyzji Stwórcy? Czy fizykoterapia, ćwiczenia pomogłyby mężczyźnie w takim samym stopniu, gdyby nie był osobą wierzącą? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce.

Historia jest autobiografią a co się z tym wiąże, zawiera prawdziwe myśli, emocje i zdarzenia, które autor-bohater postanowił spisać. Książka skłania do niesamowitej refleksji nad wiarą. Czyta się ją szybko, ponieważ czytelnik jest ogromnie ciekawy jak zakończy się walka Maxa o powrót do normalnego życia. W opowieści pojawia się bardzo wielu bohaterów drugiego planu: lekarze, pielęgniarki, pacjenci, rodzina, przyjaciele. Ludzie w różnym stopniu wierzący w Boga i z dość różnorodnym podejściem do wielomiesięcznej rehabilitacji. Książka udowadnia, że najważniejsze w życiu to mieć w kimś oparcie. Polecam każdej osobie, chcącej przeczytać świadectwo wiary.



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Book z nami (1,4 cm), Debiuty pisarskie, Od A do Z, 52 książki

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
dziękuję bardzo Pani Dorocie 

środa, 20 listopada 2013

Michael H. Brown "Po drugiej stronie"



Tytuł oryginału: The other side
Tłumaczenie: Julia Arciszewska
Wydawnictwo: M
Data wydania: 23 października 2013 
Liczba stron: 256











Jedni usilnie trzymają się teorii powstania człowieka stworzonej przez Darwina, inni wierzą w istnienie Boga, stworzenie świata i człowieka a potem... No właśnie i co później? Każdy żyje określoną ilość lat, umiera a przez znaczną część życia zastanawia się co czeka go po śmierci. Czy teoria o Niebie, Czyśćcu i Piekle jest prawdziwa? Co wydarzy się kiedy umrzemy? Jak wygląda "przejście na drugą stronę"? Książka Michaela Browna jest próbą odpowiedzi na powyższe pytania.

Autor korzystając z wielu źródeł chciał ukazać czytelnikom zjawisko śmierci klinicznej. Na podstawie książek, maili, wywiadów, rozmów oraz Internetu stworzył książkę, która jest dowodem na życie po śmierci. Ludzie różnych wyznań, różnych poziomów intelektualnych, w różnym wieku i odmiennej płci przedstawili swoje świadectwo, opowiedzieli swoje historie dotyczące "przejścia na drugą stronę". W wielu wypowiedziach powtarza się motyw tunelu, podążanie nim ku światłu. Czasami przejście jest krótkie co oznacza, że nasze uczynki na Ziemi jednoznacznie kwalifikują nas do Nieba czy Piekła. Jeśli jednak nasza podróż trwa długo a przemierzając tunel przeżywamy nasze życie na nowo, widzimy własne uczynki, analizujemy oraz kategoryzujemy je, oznacza to, że czegoś brakuje nam do stanu, który może nas przenieść do krainy wiecznej miłości.

Bohaterowie książki opowiadają o tym, że w chwili oddzielenia się duszy od ciała, osoba zmarła odczuwa radość, przestaje myśleć o doczesności, tragediach, złu. W niektórych świadectwach pojawia się informacja o tym, że przejściom towarzyszą ryki, dzwonki czy świsty, czasem jednak zalega zupełna cisza.
Osoby, które przeżyły śmierć kliniczną i podzieliły się swoimi przeżyciami to ludzie odważni i chcący przekazać innym jak należy żyć. Po przeżyciu śmierci klinicznej sporo osób chce dokończyć swoją misję na Ziemi, chce żyć lepiej. Czasem słyszą głos (anioła, Chrystusa czy swoich bliskich), który mówi im, że jeszcze nie czas na nich, że jeszcze muszą wrócić na Ziemię i dokończyć coś ważnego.
A kim są Ci, którzy zdradzają nam jakże ważne chwile ze swojego życia? Najczęściej są to ofiary wypadków drogowych, osoby chore, topielcy. Poznajemy też relację kogoś, kto twierdzi, że pamięta swoje otarcie się o śmierć w łonie matki czy opowieść o spotkaniu bliskiej osoby w tunelu. Co zawierają ich wspomnienia? Jak wyglądało ich przejście? Czy wrócili dzięki własnej chęci życia czy może ktoś inny na to wpłynął?

Tunele służące do podróży oraz miejsce w pobliżu Nieba, rozmówcy Brown'a określają jako pełne spokoju, serdeczności, jasności, przyjaźni, a także miłości czy błogości, bez sporów, trosk i tajemnic.
Brown pisze, że aby doświadczyć tych uczuć, które ogarną nas podczas przekraczania granicy życia i śmierci, by stanąć u wrót Nieba, należy się przygotować i oczyścić, ponieważ nigdy nie wiemy, kiedy ten moment nastanie. Powinniśmy podążać i żyć według nauki kościoła oraz Pisma Świętego. Trzeba autentycznie uznać istnienie Boga, nie przywiązywać się do przedmiotów doczesnych, a także pamiętać o tym, co czeka na nas w Czyśćcu czy Piekle. Niech to pomoże nam żyć dobrze.

Komu polecam książkę? Wszystkim, którzy choć przez chwilę zastanawiali się, co będzie kiedy umrzemy? Co nas czeka później? Gdzie trafimy? Czy będzie bolało? Świadectwa bohaterów książki dają nam dość szeroki obraz tego, jak "przejście na drugą stronę" może wyglądać.


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Trójka e-pik, Book z nami (1,8 cm), 52 książki


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
dziękuję bardzo Pani Dorocie 

niedziela, 15 września 2013

Consilia Maria Lakotta "Nocna rozmowa"



Tytuł oryginału: Nachtgespräch
Tłumaczenie: Jacek Jurczyński
Wydawnictwo: M
Data wydania: 2011
Liczba stron: 218











Jak można wykorzystać chwile ciemności, gdy nie ma możliwości obejrzenia ulubionego serialu czy meczu piłkarskiego w Mistrzostwach Świata? Jak wygląda noc wielu milionów ludzi, którzy nie mogą posłuchać radia ani poczytać interesującej książki przed snem? Ciekawy pomysł miała Consilia Maria Lakotta, która opowiedziała czytelnikowi w jaki nietypowy sposób pewną listopadową noc 1965 roku spędził kapitan Gregory Bower.

W Nowym Jorku zapadły  "egipskie ciemności" a jedynym źródłem światła była pochodnia Statuy Wolności górującej nad miastem. Dlaczego tak olbrzymie miasta spowiła ciemność? Na szczęście nie spowodowała tego ani bomba atomowa ani żaden inny kataklizm. Ot, zwykła awaria rozdzielni w elektrowni nad Niagarą. Kapitan Bower udał się ze świecą do Astronautic-Bar, w którym pracowała Betsy, barmanka znana mu od wielu lat. Gregory pojawiając się w barze miał skonkretyzowany cel - chciał pozbyć się ciążących mu sumieniu problemów i dokonać swoistej spowiedzi. Do lokalu przybył jeszcze duchowny z murzyńskiej dzielnicy - ojciec Goldman i wtedy kapitan rozpoczął opowieść o swoim życiu, a przede wszystkim o małżeństwie. Poszukując kiedyś prezentu ślubnego dla siostry Gregory dotarł do antykwariatu prowadzonego przez Żydów pochodzących z Niemiec, tak jak i jego rodzina. Właśnie wtedy poznał Judy, córkę właściciela i swoją przyszłą żonę. Czy łącząca ich miłość pokona wszystkie przeszkody, które los postawi na ich drodze? Czy uczucie to pokona dzielące ich różnice wyznaniowe? A przede wszystkim czy Judy pozostanie wierna mężowi, który zamierza przyjąć propozycję przeszkolenia na oficera dowodzącego oddziałem strzegącym bazy rakietowej w Arkansas? Wszakże oboje podjęli decyzję, że Judy pozostanie w antykwariacie i poprowadzi go do czasu, gdy jej rodzice zdecydują czy chcą spędzić resztę życia w Izraelu, do którego się wybierali, czy jednak wrócą do Ameryki.

Od chwili ślubu z Judith Gregory'ego martwił wzajemny stosunek jego żony do młodszego brata - Abla. Widoczny z daleka był fakt, że te dwie osoby łączy pokrewieństwo dusz. Tematem, w którym małżonkowie nie mogli dojść do porozumienia była przede wszystkim religia. Od samego początku było przecież do przewidzenia, że chrześcijański Niemiec i ortodoksyjna Żydówka mogą mieć problemy. Natomiast bardziej wrażliwy na kwestie religii był właśnie Abel, z którym Judy potrafiła porozumieć się bardziej, niż ze swoim, lekko podchodzącym do tego tematu, mężem. Mimo łączącej ich miłości, ich małżeństwo przechodziło kryzys, pogłębiała się przepaść między Judy a Gregory'm. A kolejne rysy na ich związku, czyli śmierć dziecka i alkoholizm Judith, już tylko prowadziły ich ku tragedii.

To z Ablem Judy potrafiła znaleźć chwilę na taniec, to jemu zwierzyła się z chęci do nauki nowego języka, aż wreszcie to on wyrażał ochotę do odwiedzenia wraz z nią Izraela. W wielu trudnych momentach jej życia to brat jej męża starał się pomóc i być blisko. Jak bardzo ta relacja będzie przeszkadzała Gregory'emu? Czy Abel nie zauważy, że brat posądza go o romans z żoną? Dlaczego Judith nie była z mężem w wielu przypadkach szczera i ukrywała przed nim ważne dla siebie sprawy? Czy zawsze w życiu jest tak, że dopóki człowieka nie spotka tragedia, nie stara się on zrozumieć i kochać swoich bliskich?

Bardzo dużo pytań napływało mi do głowy podczas czytania tej książki. Mimo, że uwielbiam książki z wartką akcją, to jednak "Nocna rozmowa" też mi się spodobała. Nie oczekiwałam w napięciu na kolejne wdarzenia, choć oczywiście byłam ciekawa jakie wydarzenia doprowadziły kapitana do szczerej rozmowy o swoim samotnym życiu. Jak wiele dowiemy się o życiu i popełnionych błędach kapitana Bowera? Czym zakończy się listopadowa spowiedź? Do jakich wniosków dojdzie kapitan? Warto przeczytać książkę, w której można znaleźć odpowiedzi na postawione przeze mnie liczne pytania. Jest to wartościowa powieść pod względem religijnym, a także psychologicznym, ponieważ pozwala uświadomić sobie czym jest Bóg i rodzina w naszym codziennym życiu.



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Book z nami (0,9 cm), 52 książki



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
dziękuję bardzo Pani Dorocie 
z Wydawnictwa M
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...