Przedpremierowo:
„Jaśmina”
PInk Tattoo
Anna Szafrańska
Być tu i teraz, nie rozdrapywać starych ran, nie wracać do przeszłości. To jednak nie wszystko, najważniejsze dawać z siebie jak najwięcej innym i jednocześnie nic nie brać dla siebie. Jak długo można tak egzystować? Długo, bardzo długo, aż do momentu kiedy cegiełka, po cegiełce, zaczyna pękać mur oddzielający człowieka od tego od czego uciekał. Dostrzec pomocną dłoń w takiej chwili jest niezwykle ciężko, a dać sobie pozwolenia na jej uchwycenie jeszcze trudniejsze.
Dżas zdaje się być ucieleśnieniem najlepszej przyjaciółki, która wesprze kiedy tego jej bliscy potrzebują, pomoże gdy jest taka potrzeba i odsunie się w cień kiedy wszystko wróci do normy. Poza tym jest wesoła, pełna energii, kochająca swoją pracę. Tylko tyle lub aż tyle, lecz czegoś w tym portrecie brakuje, jedynie ona wie co to jest i dlaczego. Tymon nie zna jej tak dobrze jakby chciał, ale zauważa to, co innym może umyka, ta kobieta jest kimś więcej dla niego niż współpracowniczką. Poznał świat od brutalnej strony i wciąż zmaga się z tą wiedzą. Nie tak łatwo odciąć się od tego, co było. Tych dwoje ma wiele ze sobą wspólnego i jedno co ich oddziela jednocześnie oplatając boleśnie swoimi mackami. On mógłby odwrócić głowę i żyć tak jak do tej pory, ale nie chce, natomiast ona próbuje odepchnąć od siebie uczucia jakie w niej wzbudza. Jaką przyszłość mogłaby mu zaoferować? Na pewno nie takiej jak on pragnie, lecz czy można decydować za drugiego człowieka? Bagaż wspomnień bywa niekiedy hamulcem, ale też popychać do zmian, sprzeczność? To już zależy czy ma się siłę stawić czoła teraźniejszości oraz odwagę by zamknąć drzwi do przeszłości.
Cykl PInk Tattoo pokazał już czym jest siła uczuć oraz jak mocno działa na czytelników, z każdym kolejnym tomem Anna Szafrańska odkrywała skomplikowany świat swoich bohaterów. Trzecia część przyniosła z sobą jeszcze więcej wrażeń, nie chwilowych, prostych, błahych, lecz uderzających w najbardziej wrażliwe struny, nie pozwalających o sobie zapomnieć. W „Jaśminie” nie ma oczywistości lub tego, co można dostrzec na pierwszy rzut oka, emocje skrywają się pod maską i za dobrze odgrywaną rolą, za nimi buzują, są intensywne i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Pisarka strona po stronie odsłania to, co jest skrywane, co jest wciąż nie otwartą raną, co niszczy człowieka, ale też pokazuje ludzi, jacy dawno przekroczyli granicę, za której trudno wrócić. Nie tak łatwo opisać osoby, próbujące żyć, tak jakby najgorsze było za nimi, lecz tak naprawdę wciąż doświadczające piekła przeszłości, a w przypadku PInk Tattoo i „Jaśminy” przedstawione jest w sposób tak jakby czytający byli tuż obok nich, co więcej byli ich powiernikami. Zamiast ckliwości są realne wątpliwości, w miejsce łatwych rozwiązań prawdziwe trudne decyzje, tam gdzie wydawałoby się, że już koniec emocjonalnej burzy wchodzi twarda rzeczywistość, przypominająca, że za błędy trzeba zapłacić, nawet jeśli są one popełniane w dobrej wierze. Ostatnia część serii jest historią dopracowaną w każdym szczególe, jest w niej dojrzałość oraz wnikliwy portret bohaterów, którzy mają za sobą doświadczenia, naznaczające piętnem, którego zatrzeć nie sposób, lecz da się przekuć je w klucz do całkiem nowego życiowego rozdziału. Jeśli cenicie niepalne opowieści o ludziach, pełnych sprzeczności, mających za sobą błędy, nie będących niezapisaną kartą, lecz z przeszłością zapisaną różnokolorowym tuszem, to w „Jaśminie” oraz wcześniejszych książkach Anny Szafrańskiej znajdziecie lekturę, jaka nie pozwoli na obojętność i szybkie jej zapomnienie.
Premiera:
14 października