Deborah McKinlay
Czasem wydaje się, że to, co najlepsze w życiu już przeminęło. Jednak wystarczy kilka słów skreślonych na papierze i wysłanych pocztą by niepostrzeżenie rozpoczęło się coś co zmieni wszystko.
Ile można upiec ciast, ugotować wykwintnych dań, rozmawiać o niczym z sąsiadami i schodzić z drogi wszelkim problemom? Eve pewnie odpowiedziałaby, że taka egzystencja jej odpowiada, zresztą czym innym miałaby się zajmować? W jej wieku nie zmienia się już nic w swoim życiu, no chyba, że ulega się nastrojowi chwili i pisze się list do zupełnie nieznanego człowieka. No może nie tak do końca obcego, w końcu przeczytanie jego książki daje jakąś iluzję znajomości. Kiedy przychodzi odpowiedź nie wypada przerwać korespondencję, szczególnie kiedy głównym tematem są ... kulinaria. Jack znajduje się w przełomowym momencie życia, a wymiana listów z nieznajomą wnosi do jego życia powiew świeżości. Wbrew pozorom nie są to jedynie kurtuazyjne uprzejmości i dzielenie się amatorskimi przepisami, ale coś o wiele więcej. Bestsellerowy pisarz amerykański i Angielka, jakie mogą mieć wspólne tematy?
Reszta recenzji tutaj