Premiera:
12 sierpnia
„Boss
of me”
Tia
Louise
Czasem
nawet ostrzeżenia od osób najbardziej nam życzliwych nie do końca spełniają
swoje zadanie. Silne postanowienie, że będzie się je miało w pamięci może aż za
szybko osłabnąć zwłaszcza jeśli okaże się, że diabeł straszny, lecz przestrogi
to jedno, a rzeczywistość intrygująco kusi by złamać zasady?
Praca,
będąca ogromną szansą i szef z piekła rodem, to pierwsze pewne, to drugie do
sprawdzenia na własnej skórze. Raquel jest wojowniczką i nie zamierza
komplikować sobie nadmiernie życia, zwłaszcza, że siostra udzieliła jej dobrych
rad. Jednak od pierwszego dnia w biurze wie, że trudno będzie brać sobie do
serca pouczenia, lecz najważniejsze jest by wytrwać. Patton nie jest miły,
uprzejmy, lecz dzięki jego firmie dziewczyna będzie mogła za niedługo wpisać do
swojego cv dobre stanowisko. Pozostaje jedynie ignorować człowieka, jakiego
trudno nie zauważyć, szczególnie gdy się dostrzeże w nim coś więcej niż aroganckiego
typa. Niekiedy da się w nim bez trudu dostrzec kogoś zupełnie innego, dlaczego
więc częściej nie pokazuje się od tej strony? Nie powinno to interesować Raquel,
ale trudno być obojętną ma roczny urok Pattona i vice versa – zadziorna kobieta
nie pozostaje niezauważona. Czy siostra nie uprzedzała, że mogą być kłopoty?
Ale kto powiedział, że nie da się z nimi poradzić?
Nie
ocenia się książki po okładce, nawet jeśli zapowiada lekturę, którą i tak
chcemy przeczytać. Jednak tuż za nią
może kryć się historia w jakiej dostaniemy dużo więcej niż mogliśmy spodziewać
się. „Boss of me” należy właśnie do tej kategorii, bo sugestie z obwoluty jak
najbardziej są wątkiem, podnoszącym temperaturę i to w jak najlepszym znaczeniu,
ale również oprócz tego jest także dobrze skonstruowana fabuła, w jakiej nie
brakuje tego, co sprawia, że nie jest to tylko i wyłącznie dobrym czytadłem.
Czas spędzony z książką Tii Louise to mieszanką śmiechu, poważniejszych
momentów, zwrotów akcji oraz pikantnych scen, przy czym te ostatnie nie
stanowią osią akcji. Pisarka postawiła na wyraziste emocje oraz szybko, następujące
po sobie wydarzenia, często kontrastujące z sobą, lecz tworzące spójną
opowieść. Nie brakuje w niej pełnych humorów dialogów, motywu przyjaźni oraz
rodzinnych więzów, a także gorących uczuć. Zręcznie też wpleciono motyw
przeszłości, trudnej, nie dającej o sobie zapomnieć, lecz i pokazującej jej
jako źródło tego, co ma miejsce w teraźniejszości. Dwuosobowa perspektywa pozwala
poznać czytelnikowi lepiej bohaterów i to od strony, jaka nie jest widoczna na
pierwszy rzut oka. W „Boss of me” znalazłam więcej niż jedynie prostą
historyjkę, to dobra czytelnicza rozrywka. Nie brakuje w niej dużej dawki
śmiechoterapii, odpowiedniej dozy miłosnych wątpliwości, no i do smaku, zgodnie
z okładkową zapowiedzią, ognistych fragmentów, uzupełniających całość.
Premiera:
12 sierpnia
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję: