Przedpremierowo:
„W
piekle pandemii”
Jolanta
Kosowska
Nikt
nie spodziewa się momentu, kiedy wszystko nabiera innych kolorów, emocji i
zmienia się, czy bezpowrotnie? To dopiero okaże się, lecz na razie każdy dzień
jest mieszanką dramatu i nadziei. Przeszłość wydaje się tak odległa, a
jednocześnie daje siłę by chociaż czasami dostrzec w przyszłości jasny punkt.
Pozostaje jednak teraźniejszość, pełna bólu i strachu co jeszcze zgotuje los,
dający wiele, lecz również mogący tak samo dużo, jak nie więcej, odebrać.
Toskański
krajobraz jest zapierającą dech w piersiach panoramę, jedyną w swoim rodzaju,
ale kiedy ogląda się ją nie z najbliższą osobą, ale prawie nieznajomymi ludźmi wiele
traci na swoim uroku. Wenecja na wiosnę jest niepowtarzalna, bez tłumu
turystów, z lekkim wiatrem od laguny, pięknymi gondolami kołyszącymi się na
lekko pofalowanej wodzie. Jednak jeśli ogląda się te widoki w pojedynkę i w
chwili kiedy niewiadomo co przyniesie kolejny dzień dostrzega się o wiele surowsze
jej oblicze. Oliwia i jej przyjaciele jeszcze niedawno beztrosko bawili się na
zimowych feriach, nie przypuszczali, że za moment będą musieli zmierzyć się z
czymś, co do tej pory wydawało się dobrym materiałem na książkę bądź film.
Epidemia zmusiła ich by w krótkim czasie podjęli decyzje, o jakie sami siebie
nie podejrzewaliby. Teraz chcąc nie chcąc próbują egzystować w całkowicie odmiennych
warunkach. To, co było ważne jeszcze przed momentem teraz nabrało całkiem innej
wartości, straciło na niej lub wprost przeciwnie zyskało i pokazało ja cenne
jest. Choroba zbiera żniwo, nie jedynie śmiertelne, odsłania to czego nie
chciano widzieć lub przed czym uciekano, lecz daje też szansę na dostrzeżenie
tego, co ważne … Czy jeszcze będzie tak jak kiedyś? A może nowa rzeczywistość
przyniesie coś nieoczekiwanego, co będzie początkiem czegoś pięknego?
Co
do książek niektórych pisarek i pisarzy wiem, że podczas ich lektury będą
towarzyszyły mi ogromne emocje, głęboko sięgające w umysł i pozostawiające po
sobie niezapomniane refleksje. Do tego grona należy Jolanta Kosowska, jej
historie od samego początku wymykają się prostym kategoriom, a każdy kolejny
tytuł to prawdziwy literacki diament. „W piekle pandemii” porusza temat, jaki
od kilku miesięcy nie schodzi z medialnych czołówek na całym świecie i odbija
się wciąż złowrogim echem w życiu nas wszystkich. Jednak powieść ta nie jest
prostą relacją z czasów epidemii, lecz zapisem niezwykle osobistym związku
wystawionego na próbę oraz niezwykłych relacji rodzących się w chwilach kiedy
to, co znane i dające poczucie bezpieczeństwa oddala się. Jednak to nie
wszystko, to tylko jeden z wątków niezwykłej opowieści w jakiej przeplata się
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, doświadczenia pokoleń oraz wspomnienia
tego, co było i tęsknota do tego, co miało być. Jolanta Kosowska oddała w ręce
czytelników swoisty pamiętnik nie jednej osoby, lecz grona ludzi, postawionych
w obliczu czegoś nieoczekiwanego, wystawiającego na próbę ich oraz bliskich, a
przede wszystkim zmieniającego świat jaki znają. Tak naprawdę „W piekle pandemii”
to dla mnie swoista powieść szkatułkowa, pokazującą ludzkie twarze akty dramatu
rozgrywającego się w rzeczywistości, tu i teraz, na naszych oczach oraz
odsłaniająca detale ukryte w sercach i umysłach. Pisarka ustami i czynami
swoich postaci pokazuje co jest ważne w życiu, co sprawia, iż dostrzegamy to,
co wcześniej nam umykało i jak uczymy się, czasem od nowa, drugiego człowieka,
najbliższego, od jakiego oddaliliśmy się w codziennej gonitwie.
Premiera:
8 sierpnia
Za możliwość przeczytania
książki dziękuję
Pisarce - Jolancie Kosowskiej