piątek, 20 stycznia 2012

Cyfrowe jabłko

"STEVE JOBS gdzie pada jabłko"
Jay Elliot, William L. Simon


Osoba Steve`a Jobsa jest rozpoznawalna przez ludzi w każdym zakątku globu, jako symbol firmy i produktów, które zrewolucjonizowały świat komputerowy i nie tylko. Wielu kojarzy go wyłącznie z najnowszym dorobkiem Apple`a czyli iPodem, iPadem czy iPhonem, jednak to jedynie ostatnie owoce pracy, inne, obecnie powszechnie używane, także wyszły spod jego ręki lub powstały dzięki jego zapałowi. Ale czy można mówić o człowieku tylko przez pryzmat aktywności zawodowej, nawet gdy jest ona dla kogoś najważniejsza? Często patrząc na czyjś sukces widzimy postać autora wyłącznie w czerni i bieli, a gdzieś pomiędzy tymi dwoma kolorami można odnaleźć wiele innych barw, odzwierciedlających dobre i złe życiowe momenty. Droga do triumfu nie zawsze jest prosta, czasem bywa kręta, a efekt końcowy to suma wielu elementów i wysiłku nie tylko jednostki.

Geniusz, wizjoner, zwycięzca, te słowa wielokrotnie padały w odniesieniu do twórcy potęgi Apple`a, stał się jej twarzą, ale w cieniu stoją dziesiątki ludzi, którzy współtworzyli z nim sukces. Pisząc o fascynującym człowieku, łatwo skupić się na pierwsz0planowym aktorze i pozostawić w zapomnieniu drugi plan, bez jakiego triumf byłby trudny do osiągnięcia lub w ogóle niemożliwym do zaistnienia. Książka "STEVE JOBS gdzie pada jabłko" ukazuje tytułową postać nie za pomocą jej osiągnięć, pamiętnych dat, zwycięstw i klęsk, lecz z perspektywy współpracowników i codziennej pracy. Taki punkt widzenia oddaje chwile sławy, momenty klęski i czas kiedy tworzono rewolucyjne produkty, o tych elementach nie wspomina się w tzw. "wersji dla prasy". Efekt końcowy i to co ogląda się na prezentacjach, ogłaszających wejście produktu na rynek to wynik, czasem długich i burzliwych lat, wielu pomysłów, ostrej wymiany zdań i szeregu "burz mózgów".
Nim do sklepów trafił iPhone, każdy szczegół jego obudowy, kolorystyka, nie wspominając już o oprogramowaniu, były omawiane setki, a może tysiące razy. Każdy pomysł był mile widziany, ale u źródła leżało zawsze jedno - detal, liczył się on na równi z całością, bo ich suma to urzeczywistnienie idei. Jednak nie zawsze koncepcja, wydająca siębyc świetną prognozą, okazywała się sukcesem, porażki też były udziałem i Jobsa i jego pracowników, one też stanowią świadectwo jednej z jego twarzy.

Historia Steve`a Jobsa przedstawiona przez Jay`a Elliota i Williama L. Simona to z jednej strony biografia człowieka, który stał się symbolem, a z drugiej strony przedstawienie obrazu marki Apple. Łącząc postać ludzką z firmą, autorzy nakreślili wizerunek, w którym znalazło się miejsce na odzwierciedlenie osoby, taką jaką była naprawdę, a nie tylko opisanie jej zalet, bez wspominania o wadach. Zwycięstwa, konflikty, podpatrywanie innych, genialne pomysły, przegrane, otwartość na zmiany, upór, te cechy i wiele innych składają się na wielowymiarowy portret niezwykłej indywidualności. Sylwetka ta przeszła już do historii, lecz nie należy do przeszłości, nadal wyznacza trendy i jest wzorem dla wielu, pragnących kreować świat nowych technologii. Przeciwnicy i zwolennicy długo będą jeszcze toczyć dyskusje o tym człowieku, niejedna biografia powstanie o nim, warto bliżej przyjrzeć się komuś kto był współtwórcą rewolucji w cyfrowym środowisku.







Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria
oraz
wyd. Bukowy Las