„Zdradzona”
Magdalena
Krauze
Zdrada,
jedno niewielkie słowo, a kryjące w sobie ogrom emocji, bólu, złości i
brutalnie obnażonej prawdy. Czy można wybaczyć coś co zniszczyło zaufanie i
wiarę w drugiego człowieka? Zapomnieć, pogrzebać, skleić coś pękło dla jednych
jest możliwe lub bywa jedynym wyjściem, natomiast inni wybierają rozstanie z
kimś kto zawiódł w tym, co było podstawą. Każde z rozwiązań nie jest łatwe,
niesie z sobą wątpliwości, lęk przed przyszłością, ale może być także
początkiem czegoś zupełnie nowego …
Nikt
nie jest przygotowany na pewne sytuacje, nawet jeśli ma jakieś podejrzenia, to
do ostatniej chwili pozostaje nadzieja, że to pomyłka lub jakieś
nieporozumienie. Joanny niestety nie dotyczy ani jedno, ani drugie, nie jest także
czas na łzy, a na zdecydowane działanie. Fakty są brutalne, nawet więcej, ale
nie ma zamiaru powiedzieć sobie „no cóż trudno, nie ty pierwsza i nie ostatnia”,
w głębokim poważaniu ma także co powinna zrobić, a czego absolutnie nie. Łatwo
jednak działać pod wpływem adrenaliny, czym innym jest cała reszta, to nią
trzeba się zająć, bo to najbliżsi. Życie musi toczyć się dalej, chociaż zęby
trzeba zacisnąć nie raz, ale kto jak nie ona ma stawić czoła nowej
rzeczywistości, równocześnie całkowicie odmiennej, ale i ze stałymi elementami
tylko jeszcze bardziej denerwującymi? Okazuje się, że niespodzianek jest więcej
i nie wszystkie mają niemiły charakter, wprost przeciwnie, niekiedy los coś
daje kiedy zabiera coś innego. Jednak rzeczywistość nie jest aż tak prosta i nie
zawsze da się szybko zamknąć za sobą drzwi i otworzyć kolejne, ale kto jak nie
Joanna ma tego dokonać?
Wydawałoby
się, że to nic niezwykłego, ona oraz on, małżeństwo ze stażem i nagle ma
miejsce coś co nie było brane pod uwagę. Historia stara jak świat i równocześnie
burząca go jak mało co innego, dramat i chwila kiedy trzeba podjąć niezwykle
trudną decyzję. Niejedna już książka została napisana w tym temacie, a i filmów
oraz seriali też jest bez liku, lecz nie oznacza to, że nie da się go opowiedzieć
na własnych zasadach. Magdalena Krauze już w swej debiutanckiej powieści
pokazała, iż na wiele ją stać i z każdą kolejnym tytułem udowadnia to. W „Zdradzonej”
został wykorzystany potencjał motywu tak by czytelnik w żadnym razie nie poczuł
rozczarowania, a wprost przeciwnie mógł zatopić się w lekturze. Autorka pokazała
to, co najważniejsze i jednocześnie rozwinęła wątki jak najbardziej realistycznie,
stawiając nie na zbyt mocno podkreślonych emocjach, lecz na wydobyciu z
bohaterów prawdziwych uczuć, tych które najpierw kiełkują, później rosną, aż w
końcu wybuchają. W tej konkretnej opowieści uderza czytających rzeczywiste
oddanie nie tylko emocji, lecz i postępowania bohaterów, w jakich jest ból, żal
i codzienność sklejona z tego, co pozostało. Bardzo szybko zaczyna się
kibicować głównej bohaterce, nie książkowej heroinie, lecz kobiecie z krwi i
kości, znajomej, nie wydumanej, za to będącej podobnej do wielu z nas. Czasem mającej wszystkiego
dość, ogarniającej rzeczywistość wokół siebie i w pewnej chwili postawionej w
sytuacji, w której musi przemyśleć więcej niż to oraz owo i zadecydować przyszłości
nie tylko swojej. „Zdradzona” ma w sobie wbrew pozorom również humor, niekiedy
z odcieniem czerni lub lekkiego sarkazmu, lecz doskonale odzwierciedlający
fragment fabuły w jakim się znajduje. Pisarka pokazała czytelnikom, że wydający
się zbyt wyeksploatowany temat można przedstawić tak, by stał się dającą
satysfakcję lekturą, po jakiej będzie się czekać na kolejny jej tekst z
niecierpliwością.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję wydawnictwu: