Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zabawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zabawa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 października 2021

Kreatywne zabawy w Domku pod Orzechem

 


Lato się skończyło, a Domek pod Orzechem wciąż tętni życiem. Tym razem gościmy kuzynostwo z siedmioletnią Zuzią. Dziewczynka podobnie jak inne odwiedzające nas dzieci zakochała się w kozach i kotach, więc poranny obrządek robimy wspólnie.

Razem też chodzimy na spacery, a gdy rodzice chcieli pobyć w swoim towarzystwie, spędziłyśmy babski dzień i było to kilka bardzo intensywnych godzin.

piątek, 19 marca 2021

Mała M. gotuje żółty makaron


Przyjazd Małej M. jest dla nas zawsze ogromną radością i prawdziwym świętem. Zazwyczaj mamy zaplanowane wycieczki po Górach Izerskich i mnóstwo różnych atrakcji. Tym razem wszystkie plany uległy zmianie, gdy nagle zaczął sypać śnieg i całkowicie nas zasypało.

wtorek, 16 czerwca 2020

Czy dzieci mogą ćwiczyć jogę?



Joga dla najmłodszych
Gui interesuje się jogą. Przez jakiś czas uczestniczyła w zajęciach i była bardzo zadowolona. Gdy w katalogu wydawnictwa Arkady zobaczyła „Jogę dla najmłodszych” zapragnęła mieć książkę, która odpowie na pytanie: czy dzieci mogą ćwiczyć jogę i pozwoli jej wprowadzić jogę do codzienności Małej M. Gdy patrzę na wygibasy mojej wnuczki, wierzę, że pokocha jogę tak, jak jej mama.

piątek, 3 kwietnia 2020

"Wielka księga gier w bajkowym świecie" Wydawnictwo Arkady


Jak to leciało? „W czasie deszczu dzieci się nudzą...” Teraz słowa trzeba by przerobić na „W czas pandemii dzieci się nudzą, to ogólnie znana jest rzecz...” Na szczęście na pomoc rodzicom takich nudzących się dzieci przychodzą liczne poradniki„Jak bawić się kreatywnie”, "Co robić z dzieckiem w domu” itp. Nie bez znaczenia jest też ogromny wybór pomocy w postaci zabawek, gier i książek. I o książce dziś będzie, ale nie takiej zwykłej pozycji dla dzieci, lecz o książce z grami w środku.
Zapraszam.

niedziela, 11 sierpnia 2019

W Domku pod Orzechem dzieci się nie nudzą


Ostatnie dni, jak pewnie zauważyliście, śledząc moje profile w socialmediach (facebook i Instagram), upłynęły nam w towarzystwie bratanicy. Marysia to niezwykle ruchliwa osóbka o silnym charakterze, zatem sprostanie jej żywiołowej naturze wcale nie jest proste. A ja podobno awansowałam do roli ukochanej cioci, co dobrze rokuje na kolejne pobyty. Bo przecież wiadomo, że dobre relacje z dzieckiem buduje się cierpliwością, a bycie dla dziecka autorytetem sprawia, że łatwiej się z nim dogadać. Nie ukrywam, że dobrze mieć dodatkowy atut w rękawie, jakim jest na przykład stado kóz.
Maria pozuje na tle wejśćia do kopalni Fryderyk Wilhelm

czwartek, 27 czerwca 2019

Tipi dziecięce w duchu zero waste


Przeglądając blogi rodzicielskie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że koniecznym wyposażeniem pokoju dziecięcego jest tipi. W sumie ta moda wcale mnie nie dziwi, wszak pamiętam jeszcze emocje jakie towarzyszyły mi, gdy dostałam rozkładany na trawie domek z materiału. Sama też niejednokrotnie tworzyłam wszelkiego rodzaju konstrukcje z koców, obrusów, krzeseł i stołów.

wtorek, 29 stycznia 2019

Jak z Zośką korale robiłyśmy

miejsce pracy dziecka
-Aniu, mam do ciebie gorącą prośbę.- w telefonie usłyszałam głos sąsiadki spod lasu.- Czy mogłabyś zaopiekować się Zośką na jakieś dwie godziny, muszę wyjechać, a nie mogę jej zabrać ze sobą.
-Pewnie, że mogę!
I tak zostałam opiekunką rezolutnej dziewczynki w wieku 2 i 1/2 roku. Z Zośką spędzamy sporo czasu, piekła już z nami pierniki, czytała książki, karmiła kozy. Jednak nigdy nie zostawała pod naszą opieką na tak długo. Należało zapewnić jej ciekawe zajęcia na ten czas.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Złap licznik

Czas pędzi niesamowicie, a cyferki w naszym liczniku zmieniają się jeszcze szybciej. ostatnio jakby troszkę przyspieszyły, więc już dziś ogłaszamy kolejną zabawę blogowa, czyli "ZŁAP LICZNIK". 

Zasady są banalnie proste. Należy zapolować na 200 000 na naszym liczniku, który znajduje się z prawej strony bloga. Następnie zrobić sceen strony i przesłać nam w wiadomości prywatnej na facebooku lub e-mailem. Osoba, której uda się złapać licznik lub będzie najbliżej magicznej liczby 200 000 otrzyma nagrodę niespodziankę. 

Powodzenia! 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Coś niebieskiego i coś dobrego...

Trochę ostatnio poklikałam po blogach różnych- tak w ramach NICNIEROBIENIA. Na jednym znalazłam chyba odpowiedź na jakieś wyzwanie dotyczące robienia zdjęcia codziennie jednej dobrej rzeczy, która się blogerce zdarzyła. Podobną inicjatywę z wyszukiwaniem dobrych rzeczy każdego dnia zauważyłam i na facebooku. Bardzo mi się ten pomysł podoba i chyba też zacznę takie drobiazgi wyszukiwać. Nie, żebym miała problem z patrzeniem na świat z optymizmem- kto mnie zna wie, że zawsze mam szklankę do połowy pełną, ale fajnie będzie codziennie to coś dobrego opisać i utrwalić. Dzisiaj zrobię to na blogu, a potem będę dodawać na facebookowym profilu. Można więc nas polubić, żeby być na bieżąco z owymi dobrymi drobiazgami. 
Trzy dobre sprawy na dziś to:
1. Poranne spotkanie z dwoma dawno niewiedzianymi starszymi panami. Obaj byli wyraźnie ucieszeni na mój widok , a miła pogawędka pozytywnie nastroiła mnie na cały dzień. 
2. Przygotowałam nowy wzór filcowych kwiatków na spinkach do włosów:

3. Cały dom pachnie świeżo upieczonym chlebem.


Na blogu  Klub Kota Jasna 8 znalazłam z kolei zabawę w kolory.


 A dokładnie w kolor niebieski -pewnie, że bardziej lubię zielony- ale niebieska jest moja kuchnia w Domku pod Orzechem, więc jej zdjęcie doskonale się nada :) Zwłaszcza, że nieodmiennie kojarzy mi się z wakacjami i pobytem w górach.



czwartek, 10 października 2013

Integracja terenowa, czyli co czeka śmiałka, który odwiedzi Chełm Gryficki

Powiedzieć, że sobotnie popołudnie i wieczór spędziliśmy aktywnie, to zdecydowanie za mało, bo przecież my zazwyczaj aktywnie spędzamy weekendy. Tym razem chyba przeszliśmy sami siebie.
Stowarzyszenie Przyjaciół Dwójki, którego jesteśmy członkami organizowało imprezę integracyjną w Parku Rozrywki Aktywnej na ChełmieGryfickim. Park położony jest zaledwie 2 km od Trzebiatowa, więc stanowi alternatywę dla plaży w pochmurny dzień. Ponieważ już kilkakrotnie zamierzałam odwiedzić to miejsce, nawet się nie zastanawiałam i zgłosiłam rodzinkę do zabawy. Każde z nas trochę inaczej podeszło do tego przedsięwzięcia. Ślubny był w swoim żywiole-na co dzień żołnierz teraz też mógł dowodzić, tylko jego drużyna była chyba mniej zdyscyplinowana. Chuda w Parku pracowała w czasie wakacji, więc teraz miała okazje pobyć uczestnikiem zabawy, a nie jej animatorem.


 Dla mnie była to zupełnie nowa forma aktywności.
Na dobry początek rozdano nam kamizelki maskujące, choć w wypadku naszych rażąco zielonych i niebieskich kurtek na niewiele się owe kamizelki zdały. Potem, nim się obejrzałam i zdążyłam zaprotestować zostałam pomalowana w barwy wojenne, Chuda i reszta uczestników z resztą też.

A potem było już coraz ciekawiej. Wspinaliśmy się po ściance wspinaczkowej na drzewo ( ja i mój lęk przestrzeni mają się teraz znacznie lepiej), właziliśmy po chybotliwej drabince, wciągano nas na drzewo i spuszczano po linie- tzw. kolejka tyrolska (przy czym w moim wypadku współbiesiadnicy postanowili chyba pobić rekord prędkości w wciąganiu człowieka na drzewo i w efekcie mam kilka siniaków i zadrapań po spotkaniu z korą)

Ale doznania w czasie zjazdu- bezcenne.
Kolejną atrakcją był tor przeszkód składający się z tunelu, czołgania pod drutem kolczastym, przeskakiwania przez rów z woda, skakania po oponach i nie wiem z czego jeszcze, bo dużo tego było. Gdy jedni bawili się we współczesne wojsko, inna drużyna wcielała się w średniowiecznych wojów.

Oj, gdy my dotarłyśmy do tego miejsca, było mnóstwo śmiechu, ponieważ animator w stroju woja włożył nam na głowy… hełmofony i… kazał walczyć na kije na równoważni. Stanęłyśmy z Chudą na przeciw siebie i… zaczęłyśmy chichotać- ona z hełmofonem na głowie i ja z takimż samym spadającym na oczy. Łzy nam siekły, składałyśmy się w pól i oczywiście bez potrzeby spychania się z równoważni – z niej pospadałyśmy. Całe towarzystwo tez się z nami rechotało.

Zupełnie innym typem atrakcji był żyroskop. Urządzenie dla kosmonautów. Z zewnątrz wygląda dość groźnie i początkowo brakowało ochotników do wypróbowania machiny. Gdy już jednak znalazł się pierwszy odważny, reszta poszła za nim. Doznania są… mhm… ciekawe. I chociaż bałam się, że będzie mi się kręciło w głowie, lub co gorsza zrobi mi się słabo- nic takiego się nie stało, ubawiłam się tylko i wyśmiałam.

Można by długo jeszcze opowiadać o wszelkich atrakcjach, jakie czekają na spragnionego zabawy człowieka w opisywanym miejscu. Dodam tylko, że właściciele dbają także o nasze podniebienia- szykują wyborne wędliny i potrawy z grilla.

Nasze szkolne dzieciaki wiosna odwiedzają Park i wracają stamtąd niesamowicie podekscytowane, a ich opowieściom nie ma końca. Jest więc to miejsce, gdzie zarówno dzieci , jak i dorośli mogą się rewelacyjnie bawić i ciekawie spędzić czas.