Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiad. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiad. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 stycznia 2023

Placki z korzenia selera

 


Nie lubię selera. Wyjmuję go z zupy, tropię w sałatce jarzynowej. Jeszcze zielony ujdzie jakoś, ale biały? Gdy przez przypadek na szkolnej stołówce wzięłam surówkę z selera, myśląc, że jest z rzepy, to jadłam i płakałam, bo przecież trzeba dać dzieciom dobry przykład. Traumatyczne przeżycie!

Czy jednak da się go tak przyrządzić bym zjadła ze smakiem?

Da się!

piątek, 18 listopada 2022

Kotleciki z dyni i twarogu- niebanalny pomysł na obiad


 Dynia
to tradycyjny temat na moim blogu o tej porze roku. Znów urosło jej tyle, ze dzień bez dania z dynią zda się dniem straconym. Zupy, przekąski na słono i na słodko, przetwory królują na moim stole. Tym razem przygotowałam kotleciki.

czwartek, 16 grudnia 2021

Do Mirska nie tylko na zakupy

 


Mirsk to niewielkie miasteczko na Pogórzu Izerskim. Dla nas to miasto gminne. To tu dwa razy w miesiącu robię podstawowe zakupy, czasem zaglądam do UMiG lub do biblioteki. Zimą staram się spędzać tu jak najmniej czasu z powodu smogu. Tej soboty też miałam zrobić tylko zakupy...


Zakupy, ach zakupy...

-W sobotę już muszę jechać do miasta.- westchnęłam w piątkowy wieczór.

-Może pojadę z tobą?- zagaił Ślubny, co było nie lada zaskoczeniem. Najpierw pomyślałam, że może pamięta jak bardzo nie lubię jeździć samochodem zimą, potem jednak Ślubny dodał:

-Ty sobie pójdziesz na targ i do biedry, a ja zrobię swoje zakupy na rynku.

I tu mnie olśniło! Ślubny chciał chyba znaleźć takiego faceta z brodą i w czerwonej czapce!

Gdy Ślubny poszukiwał tego nie zgubił, ja najpierw wpadłam na targowisko, gdzie kupiłam karpia, a w prezencie dostałam reklamówkę rybich głów na zupę rybną i jako przysmak dla kotów.

Potem wpadłam do sklepu z owadem. Zaszalałam... mąka, owoce, słodycze i... obrus świąteczny. Przy czym wcale nie było tak, że wzięłam z półki i tyle. Nie, nie! W moim koszu wylądowały po kolei wszystkie możliwe wzory i kolory. Myślałam o srebrnym, złotym , brązowym... a potem oczyma duszy mojej zobaczyłam te wszystkie plamy po barszczu, gorącej czekoladzie i tłuszczu …

W efekcie kupiłam obrus, który jako pierwszy mi się spodobał, czyli ciemnozielony z czerwonymi gwiazdami wigilijnymi.


Tak się prezentuje na stole. A w salaterce tegoroczna moczka. (Przepis na moczkę

Gdzie zjeść w Mirsku?


Wyjazd do miasta wykorzystaliśmy, by przełamać nasza codzienną rutynę. Zamiast gotować w domu, postanowiliśmy zjeść w restauracji. Początkowo planowaliśmy „Paprotkę”, którą polecają m.in. nasi goście, jednak restauracja ta czynna jest od 13.00, a my już przed 12 skończyliśmy zakupy.


Na szczęście obok jest jeszcze drugi lokal Pizzeria Restauracja Retro. Niewielki lokal mile zaskoczył mnie spójnym wystrojem i apetycznymi zapachami. To tu wydawane są obiady abonamentowe, co oznacza, że zjeść można tanio, dobrze i domowo.


Ślubny zamówił typowo domowy obiad w postaci schabowego, frytek i surówki, ja zdecydowałam się na pizzę wegetariańską. Oba dania były smaczne i ładnie podane. Ja skusiłam się jeszcze na kawę, bo... zobaczyłam, że  podawana jest w zastawie z Bolesławca.

Teraz spokojnie mogę polecać restaurację Retro naszym gościom. A do Paprotki zajrzymy przy innej okazji.

piątek, 9 lipca 2021

Letni i lekki obiad z kurkami w roli głównej

 


Lato to cudowny czas dla wegetarianki, którą staram się być. Lasy, łąki i ogród obfitują w skarby, które mogą posłużyć do przygotowania pysznego obiadu. Tym razem na moim talerzu wylądowały lipcowe grzyby, groszek z ogrodu i macierzanka z łąki. Zapraszam po przepis.

sobota, 13 marca 2021

Cebulowa zupa krem z serkiem topionym


 Zima ma się ku końcowi, jednak na dworze po kilku ciepłych dniach znów śnieg leży, więc i dania rozgrzewające nadal są na czasie. Zupa cebulowa jest jednym z tych posiłków, które Ślubny lubi, zatem robię ją czasem zimą i na przedwiośniu. Tym razem jednak nie zrobiłam tradycyjnej cebulowej, a połączenie serowej z zupą cebulową, co dało efekt smakowity i oryginalny. Danie jest wegetariańskie. 

piątek, 15 marca 2019

Jak urozmaicić tradycyjny obiad?


-Ugotuj tradycyjny obiad.- to jedna z próśb Ślubnego, którą dosyć trudno spełnić, bo jak mówi Gui, nie potrafię ugotować tradycyjnego obiadu. Zawsze dodam coś od siebie.
Podobnie było, gdy w sobotę przygotowywałam obiad dla gości- Chudej i Krissa. Początkowo miało być normalnie i nudno, czyli mielone z mięsa wołowo-wieprzowego, puree z ziemniaków i surówka z sałaty rzymskiej. A jak wyszło... no... jak zwykle!

niedziela, 10 grudnia 2017

Tradycyjny niedzielny obiad

Tak... w naszym domu też czasami gości tradycyjne jedzenie, a nie eksperymenty, choć... ten, o którym dziś napiszę trochę innowacji też zawiera. Już od pewnego czasu chodziły za mną śląskie rolady z wołowiny i czerwona kapusta. Niewiele brakowało, a obeszłabym się smakiem, bo wołowiny w sklepie nie było. Zamiast niej przywiozłam do domu kilogram wieprzowej łopatki. I tak trzeba było zadowolić się roladami z wieprzowiny. Zapraszam po przepis.

piątek, 21 października 2016

Ślunski łobiod na niedziela

Jeśli w niedzielne przedpołudnie słyszysz dziwne dźwięki dochodzące z kuchni sąsiadów, możesz być pewnym, że sąsiadka tłucze kotlety na obiad. Typowo polski obiad niedzielny to nadal schabowe. No, chyba, że mieszkasz w śląskim bloku, bo wtedy tłuczona jest wołowina na rolady.

sobota, 23 stycznia 2016

Wariacje na temat zupy gulaszowej

Za oknem nareszcie trochę zimy. Nawet śnieg leży. Pomyślałam więc, że najlepszym daniem obiadowym będzie śląski eintopf. Uwielbiamy wszelkie zupy i dania jednogarnkowe, zatem to danie będzie smakowało każdemu . Tradycyjny eintopf musi być gęsty i bardzo pożywny. Do jego przygotowania użyłam całej masy mięsa i warzyw.

sobota, 5 kwietnia 2014

zapomniane warzywo- pasternak na naszym stole

Co roku wczesną wiosną zaczynam się zastanawiam, co zrobić z pasternakiem zalegającym w moim kopcu. Zapytacie, dlaczego zalega? Proste- co roku sieję go za dużo. Wyrasta do monstrualnych rozmiarów i potem całą zimę wykopujemy korzenie i zjadamy we wszelkich możliwych konfiguracjach. Przede wszystkim ląduje w rosole zamiast selera, który się na mojej działce nie udaje i pietruszki, bo ta też na mojej działce wyrasta do wielkości mysich ogonków. Jest jednym ze składników wszelkich zup -kremów, bo świetnie nadaje się na zagęstnik, a także sałatki warzywnej.

Co to jednak jest pasternak i co robi na mojej działce? 
Wyglądem przypomina wielką pietruszkę, jednak różni się od niej słodkim zapachem i kształtem natki. Niewtajemniczeni łatwo go mylą, zwłaszcza, że zdarza się, iż sprzedawany jest jako pietruszka. 
W smaku słodszy i delikatniejszy od pietruszki, przypomina po trochu marchew i seler. 
Czemu go sieję? Otóż w przepisie na moczkę, który odziedziczyłam po babci musi się pasternak znaleźć, a że na Pomorzu się go nie uświadczy w sklepie (chyba że ktoś nieuczciwie sprzedaje go jako pietruszkę) , więc zaczęłam sama go wysiewać. Nawet nasiona mam już z własnej uprawy. 

Tym razem pod wpływem próśb Chudej przygotowałam placki. Na trzy porcje wzięłam: 
1 marchew, 1 pasternak, 1 cebulę, 1 jabłko, 5 ziemniaków. 
Wszystkie warzywa obrałam i wrzuciłam do malaksera, który zmiażdżył je na papkę (ależ ja lubię mój malakser, który kupiliśmy z... weselnych pieniędzy!) . Warzywa kończyły się miksować dołożyłam:
1 jajko, 2 łyżki mąki kartoflanej sól i pieprz do smaku. 
Na patelni rozgrzałam olej i usmażyłam placuszki. Zjedliśmy je z sosem wołowo-grzybowym. 


niedziela, 19 maja 2013

Ileż można jeździć do Rewala?

Cóż, na pytanie zadane w tytule odpowiedź jest jedna- często. Ilekroć mam 3 godziny czasu i ochotę na Bałtyk, wybieram trasę w kierunku Rewala lub Niechorza. Tym razem było podobnie. Przez Rewal przejeżdżałam wczoraj, towarzysząc znajomym, którzy wybrali się na wycieczkę po Wybrzeżu Rewalskim właśnie. Kręciliśmy sobie niespiesznie, podziwiając widoki i oglądając co ciekawsze miejsca. Dzisiaj znów znalazłam się w Rewalu, ale powód był zupełnie inny. Wycieczkę tę planowaliśmy z mężem od tygodnia. Rano nie odstarszyły nas ani gęste chmury i chłód, ani wiejący dosyć mocno wiatr. Skoro zaplanowaliśmy obiad w Rewalu, to będzie obiad w Rewalu. 
Mąż nadał dobre tempo od samego początku, więc nie było czasu na rozmowy, bo zasapalibyśmy się niezmiernie. Jednak , gdy już osiagnęliśmy cel, czyli pizzernię "Róża Wiatrów", mieliśmy czas na pogaduszki o wszystkim o niczym. Przede wszystkim opowiedziałam wczorajsze wrażenia i zaplanowaliśmy kolejne eskapady we dwoje, bo okazuje się, że po pierwsze dobrze nam to wychodzi, a po drugie, lubimy ze sobą spędzać czas.
Gdy na stół wjechało jedzonko z zapałem zabraliśmy się za pałaszowanie. 
Pizzernię "Róża Wiatrów" wybraliśmy nieprzypadkowo. Kiedyś zawitałyśmy tu z Gui i zachwycił nas wystrój oraz sposób podania herbaty, o czym Gui pisała tu . Postanowiłyśmy wtedy, że wrócimy. Ba... nawet próbowałyśmy, ale wtedy przyjechałyśmy za wcześnie, o czym pisałyśmy  tu
Tym razem byliśmy w sam raz, by zjeść  pyszny obiad w całkiem przyzwoitej cenie. 
Potem pokręciliśmy się po Rewalu, obejrzeliśmy rewalskie wieloryby i kłódki na punkcie widokowym, przejechaliśmy obok Małego Księcia, któremu ktoś już ukradł różę, spojrzeliśmy na ławeczkę Romea i Julii . 
Właśnie pomyślałam, że Rewalowi należy się osobny wpis, a to znaczy, że niedługo znów tam pojedziemy i zrobimy zdjęcia tym wszystkim miejscom, o których przed chwilą pisałam , a także tym, które przemilczałam.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rowerowa niedziela


Pretekstem do niedzielnej wycieczki był nowy zakup Marzenki. Z okazji osiemnastki Marzena zażyczyła sobie roweru szosowego i ten rower właśnie dotarł do adresatki. Początkowo miałyśmy jechać we dwie. Jednak, gdy okazało się, że niedzielę możemy spędzić we trzy nawet na chwilę się nie zastanawiałyśmy i już o 10.00 byłyśmy w trasie. Do wyboru były dwie możliwości- Gryfice z obiadem w Hosso albo Rewal z obiadem w Róży Wiatrów. Dziewczyny wybrały opcje nadmorską, zwłaszcza, że Marzena miała w planach sesję zdjęciową ze swoim nowym rowerem nad morzem- postanowiła wziąć udział w konkursie fotograficznym poświęconym miłości do roweru.
Opcja ta wygrała także z powodu malowniczej trasy , zwłaszcza między Karnicami a Rewalem.
Jechałyśmy sobie niespiesznie, podziwiając widoki, rozmawiając. Gui co jakiś czas wyprzedzała nas, by sprawdzić możliwości szosówki, Chuda marzyła o chwili, gdy będzie miała swój nowy rower. Nim się obejrzałyśmy, byłyśmy w Rewalu.  Niestety okazało się, że Róża Wiatrów jest jeszcze nieczynna. Postanowiłyśmy zatem zajrzeć do zajazdu „Złoty Róg”, który mieści się przy rondzie w Rewalu. Często mijałyśmy to miejsce, ale nie miałyśmy okazji go odwiedzić. Zajazd robi niezłe wrażenie. Drewniany, stylizowany na wiejską karczmę zaprasza , by doń zajrzeć.

Po wejściu do środka wpadłyśmy w zachwyt. Klimatyczne wnętrze przypadło nam do gustu. Drewniane stoły pokryte płóciennymi obrusami, bawełniane firaneczki w oknach, stylowe lampki na stołach i bogaty zbiór różności: starych maszyn do szycia, saksofonów, zegar z kukułką, bibeloty z XIX w.
Menu raczej tradycyjne. Wybrałyśmy zupę gulaszową (no bo przecież jestem fanką tejże zupy) . Niestety nie był to najlepszy wybór. Zupa była gęsta i aromatyczna, ale mięso okazało się żylaste.
Nie mniej wyszłyśmy najedzone.
Potem pojechałyśmy na plażę. Dawno nie byłam przy centralnym zejściu na plażę w Rewalu, więc widok dwóch stylizowanych wielorybów mocno mnie zaskoczył. Pstryknęłyśmy kilka fotek i ruszyłyśmy w drogę powrotną do domu.