Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cmentarz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cmentarz. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 1 listopada 2022

Zaduszkowe odwiedziny u sąsiadów


 Nieistniejącą drogą szłam przez opuszczoną wieś. Duchy dawnych mieszkańców zaglądały przez nieistniejące okna i zapraszały na herbatę. To był ich czas. Czas zaduszny.

niedziela, 1 listopada 2020

Co roku o tej listopadowej porze


 Co roku, 1 listopada, dopada mnie ta sama nostalgia i refleksyjny nastrój. Nie mam potrzeby turystyki cmentarnej, a że moi bliscy pochowani są daleko, więc nie muszę ulegać jakimś tam,”bo wypada”. Z tego też powodu obecne ograniczenia nie dotknęły mnie w żaden sposób. Co roku jednak idę zapalić symboliczny znicz na opuszczonych grobach. I do tego Was dzisiaj zachęcam.

środa, 1 listopada 2017

Spacerując po opuszczonym niemieckim cmentarzu

"Najważniejszym ludzkim zadaniem jest ratowanie czegoś, co się rozpada, a nie tworzenie rzeczy nowych" napisała Olga Tokarczuk w powieści "Dom dzienny dom nocny". 
 Myślałam o tych słowach, przedzierając się przez chaszcze na starym zniszczonym cmentarzu ewangelickim w Gierczynie. 

niedziela, 14 maja 2017

Rzepakowa wycieczka

Wszystko zaczyna się w głowie... Tę banalną prawdę próbowałam wyjaśnić Chudej kilka dni temu, gdy wmawiała mi, że nie da rady jechać szybciej. Chyba mi się udało, ale o tym, jak jej poszło na maratonie pewnie sama napisze.
Gdy Chuda z Krzysiem pokonywali kilometry maratonu w Stargardzie, ja wybrałam się na samotną wielogodziną wycieczkę.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Cmentarne porządki w Stolcu


Jest rok 1792 Juergen Bernard Wilhelm von Ramin galopuje konno po lipowej alei wprost na przepiękne schody swojego pałacu w Stolcu. Koń staje dęba, a jeździec upada na kamienne stopnie i umiera. Jego młoda żona funduje pomnik na cmentarnym wzgórzu. Widać na nim pogrążoną w żałobie kobietę i dziewczynkę tulącą psa.

niedziela, 1 listopada 2015

Pamięci tych, o których niewielu pamięta...

Listopadowe popołudnie. Groby rodziny męża oraz moich znajomych odwiedzone, symboliczna lampka pod krzyżem dla moich bliskich zapalona. Jak co roku.

I podobnie jak rok temu, korzystając z dogodnej aury wsiadam na rower. Kieruję się nad Bałtyk. Nosi mnie Ciągną morskie fale. Obiecałam sobie, że w tym roku zapale znicz na plaży dla Tomka- mojego znajomego, którego zabrał zazdrosny Bałtyk- pisałam o tym w sierpniu.

wtorek, 27 stycznia 2015

Coś pośrodku niczego i nic pośrodku czegoś, czyli Wrocław dzień drugi

Niedziela miała być dniem spokojnym- nie planowałyśmy zbyt wiele, zakładając, że w razie czego znajdziemy sobie zajęcie. Deszcz za oknem zweryfikował i te nasze plany. Zdecydowałyśmy się na pozostanie w domu, skupienie się na gotowaniu obiadu, potem Gui miała się uczyć a ja czytać. I prawie nam się udało.

sobota, 1 listopada 2014

Pomiędzy światami....

Zdjęcia z facebookowej strony Radlina
Z Tatą na cmentarz chodziło się wieczorem. W zamglonym powietrzu unosił się zapach topionego wosku, mgła mieszała się z dymem zniczy... Stawaliśmy przy grobie Mamy, wpatrywaliśmy się światełka świec i zdjęcie na nagrobku. Ze zdjęcia patrzyła na nas młoda lekko uśmiechnięta kobieta. Taką ją zapamiętałam. 

Stare zdjęcie

... a na zdjęciu "otwarty grób". Chwilę wcześniej grabarze opuścili z hukiem trumnę, wokół kwiaty, wieńce. Tłum ludzi... ogromny tłum.

Za mogiłą stoi mała dziewczynka. Ma zaledwie kilka lat . Patrzy ze smutkiem i zdziwieniem na to, co dzieje się wokół niej. Tuli się do szorstkiej tkaniny płaszcza swojego ojca.

Czy już wie, że jej los został przypieczętowany? Że nic nie będzie już takie jak dawniej?

wtorek, 8 października 2013

O jesiennej zadumie i ścieżce rowerowej

Prognozy pogody na niedzielę zapowiadały ciepełko i niewielki wiatr, więc już od piątku szykowałam się na kolejną rowerową eskapadę, zwłaszcza, że Chuda miała własne plany ( a jakie , pewnie na swoim blogu napisze), a Ślubny zapowiedział odsypianie męczącego tygodnia.
Od pewnego czasu chodziła za mną droga rowerowa do Rymania. Postanowiłam więc ten plan wcielić w życie. Wyjechałam, gdy tylko opadły poranne mgły. Najpierw do Kołobrzegu moją ulubioną ścieżką rowerową wzdłuż Bałtyku- o tej porze roku jest ona już pusta i spokojna. 

Żadnych spacerowiczów, rolkarzy, znikoma ilość biegaczy i rowerzystów.  Nim się obejrzałam byłam w Kołobrzegu, skierowałam się w stronę Zieleniewa. Po prawej stronie właśnie mijałam Cmentarz Wojskowy, gdy coś mnie ruszyło. Tyle razy obok tego miejsca przejeżdżałam samochodem, za każdym razem obiecując sobie, że kiedyś zatrzymam się i zwiedzę.


 I nigdy się nie zatrzymałam…. Teraz zeszłam z roweru. Zagłębiłam się w żwirowe alejki. Obejrzałam pomnik i makietę, a potem szłam wzdłuż tablic nagrobnych. Sami młodzi chłopcy. Mieli po 20-22 lata…. Tyle, ile mój syn. Pewnie mieli marzenia i plany, , gdzieś czekały dziewczyny, narzeczone. A oni zostali na zawsze tu… pod Kołobrzegiem.

Ale najbardziej bolały mnie tablice z napisem 30 nieizwiestnych soldat.  Oni przybyli z daleka. Bardzo daleka. Gdzieś czekały na nich matki. Takie jak ja… Czekały i czekały , i nigdy nie dowiedziały się, jak i gdzie zginęli ich synowie, bo oni leżą pod bezimiennymi tablicami.
Zrobiło się cicho i refleksyjnie. Nawet szum ulicy stał się stłumiony i przygłuszony. Pod stopami chrzęścił żwir. Miejsce pełne zadumy…

A potem wskoczyłam na siodełko i pognałam do Bezprawa , obserwując postępowanie budowy ścieżki rowerowej łączącej Kołobrzeg z istniejącą trasą do Gościna i Rymania.
A potem było coraz cudniej i cudniej. Droga rowerowa prościutka, najpierw z kostki a potem elegancki gładki asfalt. Nawet nie przypuszczałam, że zaledwie 20 km od Trzebiatowa znajduje się takie cudo! Łąki, jesienny las… Ścieżka mija wioski, gdzieniegdzie przecina drogi. Tylko w Gościnie musiałam poprosić miejscowych o pomoc w znalezieniu trasy do Rymania, bo akurat w miejscu, gdzie się ta ścieżka zaczyna prowadzone są roboty drogowe. Kolejny cudny las, pełno grzybiarzy z wiadrami grzybów. Także spotykani na trasie rowerzyści byli bardziej grzybiarzami niż rowerzystami. Na jednym z miejsc postojowych minęłam parę sakwiarzy.

 Dalej znów spokój i cisza. Sarny na polach. W Rymaniu przejeżdżam przez drogę krajową na światłach i…. ścieżka prowadzi mnie dalej do Rzesznikowa. A tam…. No mało brakowało, a zamiast skręcić do Gryfic pojechałabym dalej, bo mnie ta ścieżka prowadziła…  Niestety asfalty powiatu gryfickiego dały mi się we znaki i ostatnie 25 km było męczące.
W sumie zrobiłam 100 km, w tym 50 km ścieżką rowerową. Ścieżką nie tylko szeroką i dobrze utrzymaną, ale także poprowadzoną sensownie i z głową- z zabezpieczeniami w miejscach niebezpiecznych, znakami drogowymi i ciekawie urządzonymi miejscami postojowymi.

Jak widać nie tylko na Bornholmie można fajnie pojeździć i u nas też się zaczyna zmieniać na lepsze. 
A dla dociekliwych ślad trasy