Powiedzieć, że sobotnie popołudnie i wieczór spędziliśmy
aktywnie, to zdecydowanie za mało, bo przecież my zazwyczaj aktywnie spędzamy
weekendy. Tym razem chyba przeszliśmy sami siebie.
Stowarzyszenie Przyjaciół Dwójki, którego jesteśmy członkami
organizowało imprezę integracyjną w Parku Rozrywki Aktywnej na ChełmieGryfickim. Park położony jest zaledwie 2 km od Trzebiatowa, więc stanowi alternatywę dla plaży w pochmurny dzień. Ponieważ już kilkakrotnie zamierzałam odwiedzić to miejsce, nawet się
nie zastanawiałam i zgłosiłam rodzinkę do zabawy. Każde z nas trochę inaczej
podeszło do tego przedsięwzięcia. Ślubny był w swoim żywiole-na co dzień żołnierz
teraz też mógł dowodzić, tylko jego drużyna była chyba mniej zdyscyplinowana.
Chuda w Parku pracowała w czasie wakacji, więc teraz miała okazje pobyć uczestnikiem
zabawy, a nie jej animatorem.
Dla mnie była to
zupełnie nowa forma aktywności.
Na dobry początek rozdano nam kamizelki maskujące, choć w
wypadku naszych rażąco zielonych i niebieskich kurtek na niewiele się owe
kamizelki zdały. Potem, nim się obejrzałam i zdążyłam zaprotestować zostałam
pomalowana w barwy wojenne, Chuda i reszta uczestników z resztą też.
A potem było już coraz ciekawiej. Wspinaliśmy się po ściance
wspinaczkowej na drzewo ( ja i mój lęk przestrzeni mają się teraz znacznie
lepiej), właziliśmy po chybotliwej drabince, wciągano nas na drzewo i spuszczano
po linie- tzw. kolejka tyrolska (przy czym w moim wypadku współbiesiadnicy postanowili
chyba pobić rekord prędkości w wciąganiu człowieka na drzewo i w efekcie mam kilka
siniaków i zadrapań po spotkaniu z korą)
Ale doznania w czasie zjazdu- bezcenne.
Kolejną atrakcją był tor przeszkód składający się z tunelu,
czołgania pod drutem kolczastym, przeskakiwania przez rów z woda, skakania po
oponach i nie wiem z czego jeszcze, bo dużo tego było. Gdy jedni bawili się we współczesne
wojsko, inna drużyna wcielała się w średniowiecznych wojów.
Oj, gdy my dotarłyśmy do tego miejsca, było mnóstwo śmiechu,
ponieważ animator w stroju woja włożył nam na głowy… hełmofony i… kazał walczyć
na kije na równoważni. Stanęłyśmy z Chudą na przeciw siebie i… zaczęłyśmy chichotać-
ona z hełmofonem na głowie i ja z takimż samym spadającym na oczy. Łzy nam
siekły, składałyśmy się w pól i oczywiście bez potrzeby spychania się z
równoważni – z niej pospadałyśmy. Całe towarzystwo tez się z nami rechotało.
Zupełnie innym typem atrakcji był żyroskop. Urządzenie dla
kosmonautów. Z zewnątrz wygląda dość groźnie i początkowo brakowało ochotników
do wypróbowania machiny. Gdy już jednak znalazł się pierwszy odważny, reszta
poszła za nim. Doznania są… mhm… ciekawe. I chociaż bałam się, że będzie mi się
kręciło w głowie, lub co gorsza zrobi mi się słabo- nic takiego się nie stało,
ubawiłam się tylko i wyśmiałam.
Można by długo jeszcze opowiadać o wszelkich atrakcjach,
jakie czekają na spragnionego zabawy człowieka w opisywanym miejscu. Dodam
tylko, że właściciele dbają także o nasze podniebienia- szykują wyborne wędliny
i potrawy z grilla.
Nasze szkolne dzieciaki wiosna odwiedzają Park i wracają
stamtąd niesamowicie podekscytowane, a ich opowieściom nie ma końca. Jest więc
to miejsce, gdzie zarówno dzieci , jak i dorośli mogą się rewelacyjnie bawić i
ciekawie spędzić czas.