Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jabłka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jabłka. Pokaż wszystkie posty

środa, 30 listopada 2016

Placki z dynią

Placki ziemniaczane marzyły mi się już od kilku dni. W tygodniu żywię się na szkolnej stołówce, do domu wracam późno- za późno na placki. Zostaje sobota. A wtedy okazuje się, że do wykorzystania są różne półprodukty, które nie powinny zbyt długo czekać na przetworzenie. Zatem i placki nie mogły być tylko z ziemniaków. Tym razem wykorzystałam dynię i jabłka.

sobota, 19 listopada 2016

Cydrowy grzaniec na listopadowe dni

Mokro, ciemno, zimno... najchętniej zasunęłabym rolety i obudziła się wiosną. No, ale wiadomo, że tak się nie da. Dlatego szukam sposobów na osłodzenie sobie tych długich jesiennych wieczorów.

niedziela, 19 czerwca 2016

Jabłka w cieście naleśnikowym

Jabłka, wszędzie jabłka... o czym pisałam w poprzednim poście. Gdy zobaczyłam wielgachne owoce w jednej ze skrzynek wiedziałam, że muszę zrobić jedno z moich popisowych dań, czyli jabłka w cieście. Placuszki są wyjątkowo proste do wykonania, a jednocześnie smaczne i efektowne. Porcja wystarcza dla 3 osób na kolację.
Składniki:
dwa dorodne jabłka
1 szklanka mąki
1 szklanka mleka
1 jajko
szczypta sody oczyszczonej
olej do smażenia
cukier
cukier waniliowy lub cynamon

piątek, 17 czerwca 2016

Entliczek Pentliczek- będzie o jabłkach

Znacie wiersz Jana Brzechwy o robaczku, który wybrał się do miasta? I co? Ano to:

"A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:

Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,

Duszone są jabłka, pieczone są jabłka

I z jabłek szarlotka, i kompot i placek i babka!"

Podobne nieszczęście spotkało ostatnio moich bliskich. Do naszego miasteczka sprowadzono 40 ton jabłek (albo więcej). Każdy, kto tylko miał ochotę na darmowe owoce, mógł je sobie po prostu wziąć. Jednym z punktów rozdawania jabłek była i moja szkoła. Rozdzieliliśmy setki skrzynek, a i tak przez ostatnie tygodnie dzieci codziennie miały jabłka na przerwach.

sobota, 17 października 2015

Kaczka faszerowana jabłkiem i imbirem

Nadszedł czas imbiru. Jego ostry specyficzny smak jednoznacznie kojarzy się z długimi szarymi wieczorami, gdy za oknem mgła, a w kuchni żarzy się ciepłe światło i pachnie jabłkami oraz cynamonem lub imbirem. Wszak kłącze imbiru ma właściwości rozgrzewające i świetnie sprawdza się jako antidotum na przeziębienie. Zazwyczaj dodaję imbir do herbat i ciastek. Tym razem został użyty jako jeden ze składników wykwintnego dania obiadowego. 

Owocowa pora

Jabłonie znacznie później dziczeją niż grusze. W starych poniemieckich ogrodach, na miedzach dumnie pokazują swoje czerwone lub żółte owoce. Z daleka wołają: chodźcie, chodźcie, wystarczy owoców dla każdego. Zatrzymuję się, schylam po dorodne jabłko. Jest soczyste, chrupkie, lekko kwaskowe. Dopiero przy głębszym smakowaniu na języku odczuwa się cierpkość, odrobinę dzikiej goryczki. Zbieram kolejne owoce, jest ich mnóstwo. Potem jadę dalej. Kolejna miedza, kolejna jabłoń. Tu owoce są mniejsze, ale słodsze, mniej soczyste, za to świetnie nadają się do suszenia. Wreszcie odwiedzam i ostatnie z moich ulubionych drzew- tu owocowanie już się kończy. 


sobota, 18 stycznia 2014

Grzane wino, pieczone jabłka i "Wielki Gatsby"

Do obejrzenia „Wielkiego Gatsby’ego” przymierzałyśmy się od chwili jego premiery. Chudą interesowała epoka, mnie Leonardo Di Caprio w roli Gatsby’ego. Książkę przeczytałam wiele lat temu i wówczas zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Do końca wierzyłam, że Gatsby’emu się uda. Teraz byłam ciekawa przeniesienia świetnej powieści na duży ekran.


Dla lepszego odbioru przygotowałyśmy z Chudą grzane śliwkowe wino z korzeniami i miodem oraz ulubione przez nas pieczone jabłka. Tak wyposażone usiadłyśmy przed ekranem.
Film nam się podobał. Barwne kreacje, zaskakująca muzyka, efektowne zdjęcia i świetna gra aktorska sprawiły, że spędziłyśmy przyjemny wieczór.


 Na bieżąco komentowałyśmy poszczególne elementy wystroju wnętrz, zwłaszcza nowojorskiego mieszkania, kolejnych zaskakujących sukni, w których na występowały panie pojawiające się na imprezach u Gatsby’ego ( śmiałyśmy się, że Chuda powinna obejrzeć film przed sylwestrem, gdyż bawiła się konwencji „Lata dwudzieste,lata trzydzieste”) Podobały nam się zdjęcia. I tylko żałowałyśmy, że jednak nie zdecydowałyśmy się na wizytę w kinie 3D, gdyż prawdopodobnie wyszłybyśmy oczarowane panoramą Nowego Jorku, migotliwej sali balowej czy ponurych przemieść.

Di Caprio w roli tajemniczego Gatsby’ego, człowieka z nikąd, opętanego swoim marzeniem, był dosyć przekonujący, choć ja jakoś inaczej wyobrażałam sobie tę postać, gdy czytałam książkę.



Obie z Chudą zauważyłyśmy jednak, że aktor dorósł i staje się coraz bardziej interesujący. Nie jest już młodym chłopcem, jakiego pamiętamy z „Tytanica”, a jednak pozostała w nim jakaś młodzieńcza radość życia, dzięki czemu jego Gatsby jest wiarygodny- spod maski człowieka interesu, zblazowane bogacza, wychyla się zakompleksiony biedny chłopiec z prowincji. 


Podejrzewam, że na kolejny film z Di Caprio też się wybiorę albo przynajmniej obejrzę go w towarzystwie moich dziewczyn

środa, 2 października 2013

Miała być zapiekanka z cukinią, a wyszła z... maślakami

Korzystamy z pięknej pogody i nadal zbieramy dary jesieni. 

Wczoraj wybrałam się za miasto w poszukiwaniu czarnego bzu. W najbliższej okolicy już nie ma, bo… zerwałam wiosną, gdy kwitł. Suszyłam wtedy na zimowe herbatki i robiłam naleśniki z bzem.

Poszukiwanie darów jesieni

Teraz musiałam przejechać kilka kilometrów, by coś znaleźć. Na początku znalazłam… jabłka. Wszystkie zdziczałe jabłonie, rosnące w dawnych, poniemieckich sadach i te , które wysiały się już później obrzucone są jabłkami. A owoce są do koloru do wyboru: słodkie i cierpkie, żółtozielone i czerwone. Kto co woli. Nic tylko rwać i przetwarzać. Narwałam więc pól plecaka czerwonych jabłuszek i pojechałam dalej w poszukiwaniu bzu. Wreszcie znalazłam kilka rachitycznych krzaczków z baldachami owoców. Zebrałam. Było w sam raz, by zabarwić sok jabłkowy. Gdy wróciłam do domu zabrałam się za obieranie owoców, a dzisiaj zagotowałam butelki z sokiem.

Spacer z Ślubnym

Dzisiaj też wybraliśmy się za miasto, ale celem były grzyby. Niestety nasze zbiory ograniczyły się do kilka maślaków i jednego prawdziwka. Spędziliśmy jednak ze Ślubnym urocze popołudnie brodząc w trawach, przedzierając się przez zarośla i żartując ze swoich znikomych trofeów.
W domu, zainspirowana kulinarnym wpisem znajomej blogerki zrobiłam zapiekankę.

Zapiekanka z maślakami

Składniki:
3 kromki razowego chleba
 2 małe cukinie
 garść liści jarmużu
 kilka maślaków
 pomidor
2 jajka
 kilka łyżek śmietany
łyżka mąki
olej, sól, pieprz
garść świeżego oregano.

Wykonanie:

Maślaki podsmażyłam na oleju, pod koniec dodałam cukinię, by zmiękła, doprawiłam.

Foremkę wysmarowałam olejem, wyłożyłam chlebem razowym. Na chleb wrzuciłam grzybki icukinię.

Jajka wymieszałam ze śmietaną, mąką, posiekanym oregano i … miałam osolić, ale zapomniałam.

Masę jajeczną wlałam na cukinie z grzybami. Na górę ułożyłam plastry sera tostowego, udekorowałam plastrami pomidora i zapiekłam w piekarniku.

 Wyszło pyszne, tylko… niedoprawione ….






sobota, 28 września 2013

Po dary jesieni

Usiedliśmy przy kuchennym stole- Ślubny i ja. Ostatnio często tak siadamy we dwoje, bo dzieciaki się porozjeżdżały. 
Tym razem jednak nie piliśmy herbaty, lecz po lampce wina z białej porzeczki, bo właśnie to wino było dziś zlewane do butelek. Z wszystkich win, jakie robimy od wczesnego lata, to z białej porzeczki smakuje mi najbardziej. Wytrawne, o lekko owocowym smaku. Właśnie to wino podajemy do wigilijnej kolacji ( i dlatego zlewane jest już do bożonarodzeniowych butelek ;) )



Delektując się owym „beaujolais nouveau” , przetwarzaliśmy dary jesieni – suszyliśmy grzyby zebrane o poranku w pobliskich zagajnikach(prawdziwki i kozaki- niestety nim zdążyłam zrobić zdjęcia- grzyby były już pokrojone). Jabłka i głóg Ślubny wrzucił do kolejnej butli na wino- wychodzi takie ładne, różowawe w barwie i delikatne w smaku.
Z jabłek przygotowałam też ciasto do porannej kawy, a dzikie gruszki obrałam i wyłożyłam do suszenia- przydadzą się do wigilijnego kompotu.







Pracując wspólnie, rozmawialiśmy o dniu, który powoli się kończy. Miła była ta sobota. Najpierw o poranku pojechaliśmy rowerami na grzyby i dzikie owoce- zabraliśmy naszego psa.
 Na obiad przygotowaliśmy sobie grzybki z kiełbaska i ziemniakami. Potem zaplanowaną mieliśmy przejażdżkę rowerową z dzieciakami z mojej szkoły. Na powitanie jesieni stawiło się dwóch rozrabiaków, z którymi pokonaliśmy kilkunastokilometrową trasę wśród pól i pobliskich wiosek. Pogoda nam dopisała, jechało się raźnie i wesoło. Wybrałam odpowiedni dystans- pod koniec chłopcy już narzekali na ból nóg. Mam nadzieję, ze następnym razem będą już w lepszej kondycji. To była pierwsza z zaplanowanych na tę jesień wycieczek. Kolejna za tydzień.



Teraz słucham jednostajnego szumu wentylatora kuchenki, gdzie suszą się nasze grzyby i owoce, sączę wino i cieszę się z przyjemnie spędzonego dnia. 

piątek, 6 września 2013

Jabłeczna pora

- Jabłka...- rozmarzyła się Chuda, widząc mnie nad miską żółciutkich "spadów". Właśnie chwilę wcześniej odwiedziłam ulubioną dziką jabłonkę, rosnącą na miedzy. A teraz przygotowywałam jabłuszka do suszenia na zimę.
- Zrób ciasto. Takie jak tylko ty robisz. Bżżżż.... - tu pojawił się gest trzymania miksera- i gotowe.
No cóż, a dopiero kilka godzin wcześniej śmiałam się z koleżanką, że jeśli ciasto ma więcej niz 5 składników, to dla mnie jest już za trudne... Nie czuję się mistrzynią w pieczeniu ciasta, ale placek z jabłkami mogę ewentualnie upiec.

I tak przygotowałam: mąkę, proszek do pieczenia, cukier,  margarynę, 3 jajka, mleko, cynamon, cukier waniliowy,obrane jabłka, kieliszeczek rumu (jak widać więcej niz pięć składników, ale prawie wszystko wrzuca się razem:))


A potem wsiadłam na rower, by pożegnać słońce.



Gdy wróciłam, usiadłyśmy jeszcze z Chudą nad filiżanką kakao i tym aromatycznym ciastem. Nawet smaczne wyszło:)



czwartek, 17 stycznia 2013

O urokach zimy


Od pewnego czasu próbuję przekonać Marzenę, że zima jest piękna. Podsuwam jej kolejne argumenty. A to piękne pejzaże, a to świąteczny nastrój. O sportach zimowych nie wspominam, żeby czymś ciężkim nie oberwać.  Bieganie na nartach i ekstremalną jazdę na rowerze pozostawiam dla siebieJ


Wczoraj wydawało mi się, że ze swojego arsenału powodów wytoczyłam najcięższą armatę, czyli ulubione przysmaki zimowe: aromatyczna świąteczna herbata, pisałam o niej wcześniej, grzaniec, wspomnienia spod choinki, czy pieczone jabłuszka.
Nic z tego, pozostaje nieugięta i twierdzi, że zima jest błe- bo zimno.  
Dzisiaj postawiłam na czyn- przygotowałam pieczone jabłuszka, tzn. miały być pieczone, ale o tym później.

Do przygotowania potrawy potrzebujemy:
4 ładne jabłka
Cynamon
Gorzką czekoladę
Rodzynki
Z jabłek usuwamy pestki (najlepiej za pomocą specjalnej łyżeczki). W powstała dziurkę wkładamy rodzynki i 2 kostki czekolady. Zapiekamy w piekarniku. I tyle.
My zamiast piekarnika używamy mikrofalówki z funkcją grillowania i  próbujemy znaleźć optymalne rozwiązanie. Poprzednim razem zawiodła kolejność. Tym razem- czas. Włożyłam nasze jabłuszka na 6 minut i się rozpadły. Następnym razem włożę na 3 minuty, a potem przez  6-7 minut będę grillować.
Jabłuszka, których użyłam pochodzą z naszej działki, bo przecież my uwielbiamy robić mnóstwo rzeczy na raz, więc i ogródek uprawiamy. A że jabłonka w tym roku oszalała, mamy nadmiar owoców, które zjadamy przyrządzone na różne sposoby.
Oczywiście ani mnie, ani Marzence nie przeszkadzało, że jabłka zamieniły się w jabłkowy puch, bo smak potrawy nadal był rewelacyjnyJ
Wygrzebując miękki miąższ, rozmawiałyśmy o jutrzejszym wyjeździe Marzenki do Szczecina. Zaplanowała sobie pobyt w kinie i w teatrze. Mam nadzieję, że w następnym tygodniu będziecie mogli przeczytać recenzję z tej wyprawy.