Większość śladów było już
przyprószonych stale padającym śniegiem. Jeśli trafiało się na
trop świeży z widocznymi jeszcze kuleczkami zbitego śniegu , jaki
tworzy się w trakcie biegu po mokrym puchu, to należało
przypuszczać, że zwierzę przebiegło chwilę przed nami.
Najczęściej te świeże ślady należały do moich psów. W pewnej
chwili jednak psy zniknęły między drzewami. Szłam zwierzęcą
ścieżką zastanawiając się, kiedy szedł właściciel nóg
zakończonych racicami, głęboko zapadającymi się w mokrym świeżym
śniegu. Przyglądałam się ledwo co utoczonym maleńkim śnieżkom
otaczającym ślady oraz wydłużonej pociągłej rysie, która
wskazywała na kierunek marszu. Nagle podniosłam głowę i …