OBSERWATORZY

poniedziałek, 31 marca 2014

Wielkanocnie i wiosennie.

Wreszcie i u mnie trochę świątecznie. Ucieszyłam się bardzo z dwóch  zamówień. Oto one, czyli szydełkowe baranki, kurki i zające.
Pierwsze zamówienie
I drugie zamówienie
I trochę z innej perspektywy:)
Zrobiłyśmy też z Brysią część potrzebnych kartek świątecznych. Prawie wszystkie powstały z serwetek. Papier, folia, serwetka i  prasowanie, prasowanie...
Dzisiaj mniej mam prac do pokazania niż normalnie. Dlaczego?? Ano, wiosna ma swoje prawa, czyli czas na porządki w domu i nie tylko. Poza tym moje samopoczucie w kratkę. Staram się nie narzekać, ale niestety ostatnio ciągle coś boli, strzyka, dokucza. Przesilenie wiosenne mnie dopadło a może po prostu starość?? Dla takiej sowy jak ja nie pomaga także zmiana czasu na wiosenny. Horror jakiś. Rano i tak ciężko wstać a teraz trzeba wstać jeszcze wcześniej a spać wieczorem się nie chce. W sumie snu jeszcze mniej. Robiłam też prezenty na wymiankę u moich kochanych maranciaków, których z wiadomych względów nie mogę pokazać.
Będąc w temacie świątecznym muszę się pochwalić drugim wielkanocnym prezentem. Dostałam  go od elfi. Kartka, jajeczko i opaska dla Brysi bardzo nas ucieszyły. Piękne i są i wykonane w obecj całkowicie technice. Zobaczcie.
Wiesiu, bardzo, bardzo dziękuję i uściski od całej mojej rodzinki przesyłam.
A teraz będzie wiosennie. Zrobiłam porządki na moich schodach. Na powietrze wywędrowały moje pelargonie z których niektóre nieśmiało zaczynają kwitnąć.
Posadziłam też bratki, które tutaj popularnie zwane są macoszkami. Kolor bratków w tym roku wybierał mój syn Maciek.
Pogoda ostatnio dopisała, więc mogliśmy po raz pierwszy wypić kawę na powietrzu. Do kawy upiekłam zebrę.
Niby ciepło, ale długo nie dało się posiedzieć, bo przecież to Kaszuby i jak zawsze tu trochę chłodniej niż w innych częściach kraju. 
Nieciekawy ten post trochę dzisiaj, ale trudno. Wszystkim bardzo dziękuję za odwiedziny na moim blogu i za komentarze, na które zawsze czekam.
szepty serca  maila wysłałam, mam nadzieję, że go dostałaś
KasiaN mam nadzieję, że kiedyś uda nam się wypić kawkę w realu, a nie tylko wirtualnie
ewcia24  Renulek  ula u mnie bazą do wianków jest taki drut, który podwójnie owijam wstążką
http://hobbycentrum.pl/produkt-zylki_i_sznureczki_BPV1_Drucik_srebrny-ME28158,130.html
Agnieszka Lesisz na Twój blog zaglądam, tylko nie zawsze mam czas na komentowanie
Monika M jak zrobię pokrowce, to oczywiście pokażę (jeżeli je zrobię)
1blusia1  u nas świnię zabija i przetwarza rzeźnik, który napełnia też wszystkie naturalne jelita. Reszta pracy, czyli parzenie, napełnianie słoików i wędzenie to już działka moja i męża

I to wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że wygram z ogarniającą mnie wciąż sennością. Życzę Wam udanego tygodnia i pozdrawiam serdecznie:))

poniedziałek, 24 marca 2014

W roli głównej frywolitkowe wianki komunijne

Miałam zamówienia na dwa frywolitkowe wianki komunijne. Każdy inny. Świetnie się bawię wymyślając wciąż nowe kwiatki, które są trzywarstwowe i jest sporo możliwości łączenia koralików z nitką i pikotkami. Oba już u zadowolonych właścicielek.
Pierwszy wianek.
I drugi wianek
Oprócz zamówień na wianki, powiększyło się o kolejne 5 serwetek "zamówienie błękitne"
Gosia, dla której wykonałam te serwetki to moja stała klientka. Nie dość, że daje mi zarobić to jeszcze obdarowuje prezentami. Zobaczcie.
Gosiu, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję i uściski przesyłam.
Nie tylko Gosia obdarowała mnie w tym tygodniu. W piątek zjawił się u mnie kurier z wielką paką. Mało brakowało abym go nie wpuściła, bo po prostu niczego się nie spodziewałam. Autorką niespodzianki jest Daria, która kiedyś prowadziła blog i tak się poznałyśmy.. Ta kochana dziewczyna przysłała mi używaną jednopłytową maszynę dziewiarską. Prezent przyszedł w samą porę, bo zastanawiałam się jak szybko zrobić pokrowce na stare krzesła. Teraz mam nadzieję, ze zdążę do świąt. Kiedyś miałam podobną maszynę i teraz muszę sobie przypomnieć jak się na niej działa, aby do pokrowców dobrać jak najbardziej odpowiednią włóczkę.  W tej wielkiej pace był jeszcze jeden prezent czyli świecznik wykonany rękami Darii. Z całego serca dziękuję Ci moja kochana.
Jak już wspomniałam zamówienia się skończyły. Chyba przed tymi świętami będę musiała ograniczyć ilość wysyłanych kartek świątecznych. Zarobione na zamówieniach pieniądze przeznaczam bowiem na nowe materiały do robótek i na koszty przesyłek. Budżet domowy i tak jest napięty, więc go nie nadwyrężam.
Zamówień nie miałam, więc tak jak planowałam zaczęłam nadrabiać zaległości w supłaniu serwetki "Wiosna 2014"wg wzoru Renulka. Tyle zrobiłam.
I tylko tyle, bo odezwała się moja siostra z prośbą o nową filcową torbę z makami. Niedługo jej urodziny, więc włączyłam turbodoładowanie i torbę uszyłam. Jeszcze czuję to w końcówkach palców. Zamówienie siostra złożyła w piątek wieczorem w w niedzielę przed południem szwagier zabrał gotową torbę. Oto ona.
Moja kuzynka natomiast zażyczyła sobie taką prościutką bransoletkę.
 Na niedzielę upiekłam sernik krówkę. Częstujcie się.
A może macie ochotę na swojskie wyroby?? Obiecałam, więc pokazuję. Na zdjęciu szynka wędzona surowa, wędzona parzona, kiełbasa polska, salceson czarny i wątrobianka.
I ostatnie zdjęcie na którym pokazuję moje przygotowania do prawdziwej wiosny. Rozsada gazanii, begonie i lilie doniczkowe, których jeszcze nie widać.
Witam serdecznie kolejną osobę obserwującą mój blog. Wszystkim bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze. Cieszę się na każdy poniedziałek, bo komentarzy wtedy jest najwięcej.
Agnieszka Lesisz  jestem chętna z Tobą na wymiankę ale po świętach, bo nie ukrywam, że przed, to liczę na zamówienia
Monika Szołtys   piszesz, że z racji kilogramów nie ubrałabys takiej irlandzkiej tuniki. Ja kilogramów mam pewnie więcej a planuję jakąś sukienkę w tej technice na szykujące się w mojej rodzinie wesele. Tylko oczywiście jednokolorową i raczej ciemną
Justyna Ś wzory serwetek oczywiście z moimi zmianami zaczerpnęłam z blogu Szydełkomania

No i to tyle na dzisiaj. Codzienne obowiązki wzywają. Życzę wszystkim udanego tygodnia i pozdrawiam serdecznie:))

poniedziałek, 17 marca 2014

Chyba nie dam rady...

Pokazać wszystkiego co zrobiłam. Zdjęć jest baaaardzo dużo. Zacznę od zaległości, czyli wcześniej skończonej tuniki z koronki irlandzkiej. Pracy przy niej był ogrom. tym bardziej, że zmieniła się jej koncepcja. Zaczęłam łączyć różowe elementy kordonkiem kremowym. Źle to jednak wyglądało. Zlewało się wszystko. Sprułam więc i zastosowałam białe nici. Tunika dotarła na miejsce i spodobała się, więc mogę pokazać. Zdjęcia takie sobie, ale nie umiem inaczej. Coś tam jednak widać.
Następna  praca to kolejne szydełkowe błękitne serwetki.
Serwetki mają średnicę 16-23cm.
Było dużo szydełka nie może zabraknąć moich kochanych frywolitek.
Kolczyki w fiolecie
I frywolitkowy komplecik w czerni.
Uff bardzo dużo zdjęć. Na następny raz zostawiam sobie do pokazania dwa komunijne wianki frywolitkowe. Zresztą dopiero zostaną wysłane, więc poczekam. Wyrobiłam się z wszystkimi zamówieniami i wezmę się chyba za nadrabianie zaległości w robieniu serwetki Renulka, bo jestem do tyłu z kilkoma rzędami.

Wczoraj byłam w Gdańsku. Główny powód to niedawne urodziny mamy, ale przy okazji udało mi się wybrać na kolejne spotkanie robótkowe. Było wspaniale. Brysia zrobiła około 50 zdjęć. Wybrałam kilka nieporuszonych i takich które chyba oddają atmosferę spotkania.
Przed spotkaniem upiekłam ciastka pieguski. Zostały zjedzone, więc chyba smakowały.
Będąc w temacie  słodkości napiszę teraz obiecany przepis na mój tort kukułkowy.
Trzeba najpierw upiec biszkopt. Ja upiekłam dwa. Jeden kakaowy, który przekroiłam na połowę i cienki zwyczajny na jedną warstwę. Następnym razem będą to tylko ciemne biszkopty a to dlatego, że poncz jest bardzo ciemny i trochę nie podobało mi się, że było to widać na jasnym biszkopcie.
Składniki ponczu
1 szklanka wody
1 gorzka czekolada
0,5 szklanki wódki
3 łyżki kawy rozpuszczalnej
Krem
30-50dkg  kukułek rozpuścić w małej ilości wody (wcześniej je rozkruszyć)
mleko - dodać tyle aby razem z rozpuszczonymi kukułkami było 0,5 litra płynu i trochę jeszcze do rozprowadzenia budyniu
2 budynie czekoladowe bez cukru każdy na 0,5 l mleka
Ugotować bardzo gęsty budyń, ostudzić.
Rozmiksować 1 kostkę masła, dodać zimny budyń i na koniec trochę spirytusu.
Biszkopty naponczować, nałożyć krem i ozdobić tort.
Moim gościom bardzo smakował. Mam nadzieję, ze i Wam też przypadnie do gustu. Smacznego.

I jeszcze kilka słów o naszym kocie. Książe już prawie całkiem zdrowy. Najpierw zaczął lepiej chodzić, ale ogon ciągnął za sobą po ziemi, ale z czasem i ogon "zaczął działać". Weterynarz niestety nie mógł mu pomóc, jedynie mógł zaaplikować środki przeciwbólowe. A obrażenia jego zdaniem wyglądają na złą wolę człowieka. Ktoś po prostu chciał go skrzywdzić. Bardzo to smutne. Dobrze, że wszystko zmierza w dobrym kiernku i kot będzie całkowicie zdrowy i sprawny.

W minionym tygodniu nie przybył ani nie zrezygnował żaden obserwator. Wszystkim osobom odwiedzającym mój blog bardzo za to dziękuję a szczególnie gorące podziękowania dla autorów komentarzy.
Jo-hanah z Wrzosowej Polany sypiam mało bo szkoda mi życia na sen, a robię dużo, bo prawie nigdy nie zajmuję się w danej chwili tylko jedną rzeczą. Księcia pomiziałam od Ciebie
Joanna Mazurkiewicz wielu rzeczy jeszcze nie umiem i wciąż ciągnie mnie do poznawania nowych technik. Mam nadzieję, że już wkrótce nauczę się i pokażę coś  całkiem nowego.
30-ileś w słoiki zamykamy kiełbasę polską, czarny salceson i wątrobiankę. Oprócz tego zamykam w słoiki lepsze kości np schabowe(surowe) i świeży boczek. Oczywiście wszystko posolone i doprawione. Najlepsze są do tego słoiki typu weck, gdyż od razu po zamknięciu i zdjęciu sprężyny wiesz czy słoik prawidłowo się zamknął. Cała tajemnica moich weków to gotowanie słoików przez ok 3 godziny od zagotowania na małym ogniu. Takie słoiki są dobre nawet przez rok od zamknięcia. Może i dłużej ale nie próbowałam.
galeria61 następnym razem pokażę swojskie wyroby i szynkę także, bo przez załamanie pogody i wiatr jakoś słabiej wszystko się wędzi

Ech, ale znowu długo było. Muszę więc trochę przyspieszyć, bo czas na budzenie dzieci i śniadanie. Brysia ma dzisiaj rekolekcje a Maciek chodzi już bez gipsu choć z usztywnioną nogą. Mam nadzieję, że już dzisiaj ubierze stabilizator. Była mała nerwówka z naszą kochaną służbą zdrowia czyli z dostaniem się do ortopedy ale jakoś się udało. Uszkodzenie rzepki było poważne i gra w piłkę dopiero latem będzie możliwa i to ze stabilizatorem. Życzę udanego tygodnia i pozdrawiam serdecznie:)))