Pokazywanie postów oznaczonych etykietą carmex. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą carmex. Pokaż wszystkie posty

17 marca 2015

Denko nr 22



Cześć!  

Stosunkowo niedawno publikowałam Wam gigantyczny projekt denko, a już mam dla Was kolejny. Równie duży ;) Zainteresowanych zapraszam do dalszej części postu!


Szampon do włosów Bingo Spa Chocolate dark był bardzo przyjemnym produktem. Pachniał i wyglądał jak czekoladowy budyń, co sprawiało, że relaksowałam się podczas mycia włosów. Poza tym zachowywał się zupełnie zwyczajnie - mył, odświeżał, nie powodował łupieżu. Równie dobrze sprawował się szampon Syoss Repair therapy. Pachniał świeżo i przyjemnie. Tworzył także gęstą pianę. Ostatni szampon jest, dla odmiany, suchy. Hair up dry shampoo dorwałam w Biedronce w cenie około 7 złotych i były to pieniądze wyrzucone w błoto. Prócz cukierkowego, bardzo przyjemnego zapachu ten produkt nie ma żadnych plusów. Nie odświeża, trudno wydobywa go się z opakowania, mam wręcz wrażenie, że to pic na wodę i w środku (prócz pachnącego powietrza pod ciśnieniem) nic nie ma.


Olej kokosowy marki KTC był ze mną około dwóch lat. Służył mi do olejowania włosów i w mieszance z innymi olejami sprawował się rewelacyjnie. Nawilżał i wygładzał włosy. Niedawno jednak odkryłam, że idealnie sprawdza się do zmywania makijażu! Uważam, że to hit i kupię go ponownie. Kolejny produkt do włosów to farba Palette, której kolor mnie zachwycił. Tajemnicza brązowa czerń powaliła mnie na kolana i jest to odcień, którego szukałam od dawna. Nieoczywisty. Bardzo naturalny. Niebawem kupię kolejne opakowanie. Ostatnia włosowa rzecz to Beauty elixir od Syoss. Pierwsza butelka tego olejku była moim ulubieńcem - pięknie nawilżała, wygładzała i sprawiała, że włosy pięknie błyszczały oraz nie sprawiały trudności przy rozczesywaniu. Drugie opakowanie jednak było zupełnie inne - nie wiem czy to zmienił się produkt czy też moje włosy, ale tak bardzo ten olejek obciążał mi włosy, że nie zużyłabym go do końca gdyby nie to, że wylał mi się w kosmetyczce, a później moja Tośka (suczka Husky) go dobiła. Zraziłam się i więcej go nie kupię.


Skończył się mój ulubieniec - odżywka do paznokci 8w1 od Eveline. Uwielbiam ją za to, że utwardza paznokcie i sprawia, że przestają się rozdwajać. Stosuję ją rozsądnie i nigdy mi nie zaszkodziła, więc nie mam jej nic do zarzucenia. Drugi produkt jest oszukany, ponieważ nie zużyłam go nawet w połowie. Avon nail expert żel do pielęgnacji skórek z aloesem nie dość, że jest już przeterminowany, to jest także słabym produktem. W zasadzie nie wiem do czego on miał służyć - czy do nawilżania czy do odsuwania skórek. Kleił się i nic nie robił - nie pielęgnował i nie zmiękczał skórek. Nie chce mi się już z nim bawić. Nie polecam.


Zużyłam także dwa produkty do nawilżania ust. Jeden z nich to pomadka nawilżająca, która jest absolutnie rewelacyjna. Nawilża usta, długo się na nich utrzymuje, nie jest tępa i pachnie malinami. Niestety, nie mam pojęcia kto ją produkuje, bo był to gadżet reklamowy jednej z firm farmaceutycznych. Żałuję, że nie można jej nigdzie kupić. Drugi nawilżacz ust to mój hit 2014 roku - Carmex! Wersja wiśniowa jest ekstraprzyjemna. Lubię uczucie na ustach, jakie daje oraz kamforowo-mentolowy zapach. Polecam.


Antyperspirant Garnier mineral Invisible miał zadatki na ulubieńca, a stał się bublem okropnym! Zacznę od tego, że on nie chroni przed poceniem wcale. To jeszcze bym mu wybaczyła, gdyby chociaż niwelował brzydki zapach. Niestety, wraz z moim naturalnym zapachem tworzył nieprzyjemne i niewybaczalne połączenie. Absolutnie nie polecam. Kremowe mydło do rąk w płynie o zapachu mleka i miodu dobrze myje, ładnie pachnie, jest wydajne i tanie. Lubię i polecam.

Za nami pierwsza część tego denka. Dajcie znać czy Wam też idzie tak dobrze systematyczne zużywanie produktów. Chętnie poczytam!

Miłego dnia!

19 stycznia 2015

Top 5 - Pielęgnacja 2014

Cześć!

Jest styczeń, więc czas podsumować kosmetycznie ten rok. Z tej okazji ukażą się dwa posty - jeden z nich to top 5 kosmetyków pielęgnacyjnych, drugi - kosmetyków kolorowych. Zaczynamy od pielęgnacji, zapraszam!

Kallos Keratin - Maska keratynowa z proteinami mleka i keratyny

Ta litrowa maska była ze mną przez cały rok. Uwielbiam ją za fryzjerski zapach i efekt, jaki daje. Włosy po jej użyciu są miękkie, lejące i pięknie lśnią. Produkt ten sprawia także, że łatwo się rozczesują, nawet między palcami. Warto wspomnieć o bajecznej wydajności i równie bajecznej cenie (ok. 10 zł/1 l).

Carmex - Wiśniowy balsam do ust w tubce

To nie jest tak, że uważam Carmex za najlepszy balsam, jaki znam. Ubóstwiam jednak uczucie, jakie po jego nałożeniu mam. Kamforowo-mentolowy zapach i mrowienie, jakie powoduje, a które dla niektórych jest minusem, mi sprawia ogromną przyjemność. Tubka jest wygodna a wiśniowy zapach przyjemny. Cena nie jest wysoka, a nawilżenie wystarczające. Mówiąc krótko - polecam!

Yves rocher - Peeling do twarzy z pudrem z pestek moreli

Pisałam o nim już TU. Peeling pięknie pachnie, a jego regularne stosowanie pozwala zachować ładną cerę. Dobrze złuszcza i odświeża skórę. Dzięki temu, że jest gęsty i nietłusty, wystarczy niewiele, by dobrze wymasować nim twarz i by produkt z niej nie spływał. Mam też wrażenie, że nawet nawilża, co wydaje się niewiarygodne. Peeling jest wydajny, bo towarzyszy mi już około roku.

Yves rocher Jardins du Monde - Kremowy żel pod prysznic Orzech makadamia z Gwatemali

O tym, że żele z tej serii są moimi ulubieńcami wspominałam już wiele razy. Zawsze jakiś mam w zapasie i choć zazwyczaj zmieniam zapachy, to ten - orzech makadamia, jest absolutnie zachwycający. Jest słodki, typowo orzechowy, ciepły i otulający. Żel robi gęstą pianę, dobrze myje i nie wysusza skóry. Uwielbiam i nie zamierzam się z nim rozstawać.

DeBa Bio Vital - Odżywcza pielęgnacja dłoni

Kremy do rąk to nie są produkty, które mnie zachwycają. Raczej przechodzę obok nich bez większych emocji. Ten jednak jest inny. Najbardziej urzeka mnie w nim zapach - orzechowo - kakaowy, słodki, zdecydowanie mój ulubiony, jeśli chodzi o pielęgnację. Krem dobrze nawilża dłonie i pozostaje na nich aż do kolejnego mycia. Sprawia, że ręce są gładkie, a skóra miękka. Najciekawsza jest jednak jego konsystencja - początkowo zwyczajna, jednak gdy im dłużej krem wcieramy, tym bardziej przypomina olejek. Fascynujący proces. Dodatkowo krem ma piękne opakowanie oraz niską cenę (ok. 4 zł).

A jacy są Wasi ulubieńcy minionego roku? Piszcie! :)

Miłego dnia!

13 lutego 2014

Zdobycze - styczeń 2014

Cześć!
Styczeń był dla mnie ciężkim miesiącem, ale całe szczęście już się skończył i niebawem nastąpi koniec mych cierpień i trosk. A skoro koniec miesiąca, to i czas na zdobycze :) Zapraszam  do zapoznania się z tym, co moja toaletka przygarnęła na początku tego roku.
Jeśli chodzi o pielęgnację zaopatrzyłam się w zestaw dwóch odżywczych żeli pod prysznic Dove - mleczko migdałowe i hibiskus. Pachną nieziemsko, a w Biedronce taki set kosztuje niecałe 10 złotych.Kupiłam także żel głęboko oczyszczający Vichy Normaderm, czyli produkt do którego wracam zawsze z podkulonym ogonem. Do tej pory nie znalazłam nic, co oczyszczałoby lepiej. Dostałam go za 29,50 zł. W aptece dorwałam także "rybki-śmierdziuszki" Dermogal A+E, które są panaceum na całe zło ;) Ich cena to niecałe 14 złotych.

Kolejne zdjęcia to produkty, które zdobyłam w konkursie na blogu Independent woman. W skład nagrody wchodzą: Farmona Tutti frutti peeling do ciała figi & daktyle, krem do twarzy zatrzymanie młodości Recepty Babuski Agafji (pisownia z opakowania ;)), książka Amore, amore! Miłość po włosku autorstwa Marii Carmen Morese, trzy testery podkładów: AA jedwabisty podkład rozświetlający, AA matujący podkład kryjący, Max factor Lasting Performance, błyszczyk do ust Essence z limitowanej edycji Beauty Beats w kolorze I'm Backstage, lakier do paznokci Wibo WOW sand effect w kolorze nr 3, tusz do rzęs Lovely curling pump up oraz masa próbek. Szczególnie cieszy mnie książka, krem i błyszczyk, w którym już zdążyłam się zakochać.


Kolejne zdobycze to efekt dwóch wizyt w Naturze, kiedy to nastąpiła przecena na kosmetyki Essence i Catrice. Niestety okazało się, że kpina, nie przecena, bo ceny były obniżone zaledwie o złotówkę. Skusiłam się jednak na kilka rzeczy. Po pierwsze dwie sztuki Stay matt lip cream od Essence, czyli matowych pomadek w kremie (7,99 zł/szt.). Wybrałam kolory: soft nude oraz smooth berry. Wzięłam także dwie konturówki (3,99 zł/szt.), bo do tej pory posiadałam zaledwie jedną - bezbarwną. Konturowki nazywają się Precision lip liner i są marki Catrice, a ich kolory to 030 Lost in The Rose Wood oraz 080 Read My Lips i już mogę powiedzieć, że jestem z nich zadowolona. Po uprzednim przejrzeniu swatchy w internetach zdecydowałam się także na pigment w kolorze 10 fairy dust, ale chyba to nie była dobra decyzja, bo nie potrafię się nim posługiwać. Muszę nad nim popracować.  Ostatnia rzecz to transparentna baza pod cienie marki Essence - wymyśliłam sobie, że ze względu na swoją formułę, będzie idealna do nakładania brokatu. I to był strzał w 10! Aż mam ochotę zrobić dla Was brokatowy makijaż :D 

Pod koniec stycznia w Biedronkach pojawiła się nowa gazetka kosmetyczna, która, jak się potem okazało, wcale nie była super-promocyjna. Rossmann oferował te produkty dużo taniej.



Skusiłam się jednak na cztery maseczki do włosów firmy Biovax: keratyna + jedwab, do włosów zniszczonych i suchych, naturalne oleje oraz do włosów słabych, ze skłonnością do wypadania. Do koszyka także wrzuciłam trzy saszetki marki Lirene: maseczkę przeciwzmarszczkową i nawilżającą oraz peeling enzymatyczny. Nie mogłam przejść obojętnie obok pomadko-balsamów barwiących usta od Bell - wzięłam kolory 02 i 03. Jestem zaskoczona ich jakością - mogłabym wstępnie porównać je do Bourjois Color boost. Na zdjęciu jest także wiśniowy carmex, który dorwałam w Naturze i kocham go miłością bezgraniczną. Jego zapach to dla mnie czysta poezja. 

No i jeszcze biedronkowe waciki - trójpak. Lubię je, ponieważ się nie rozwarstwiają i są tanie ;)
To wszystko, co udało mi się zdobyć w styczniu. Może i sporo, ale wcieliłam bardzo duży projekt denko, czego efekty możecie obserwować na blogu. Wybaczam więc sobie wszystkie winy ;)
A jak tam Wasze styczniowe zakupy? Biedronka zaliczona? :)

Miłego dnia!