Obiecana wcześniej druga część ostatniego projektu denko! Tym razem z kategorii paznokcie, kolorówka oraz ciało, zapraszam!
O moim
zawodzie żelem pod prysznic Dove purely pampering (mleczko migdałowe i
hibiskus) pisałam już TU, więc nie ma się już nad czym rozwodzić. Dla mnie to
bubel.
Mydło do rąk w płynie Linda było bardzo przyzwoite. Gęste, kremowe, dobrze myło dłonie. Przy okazji także ich nie wysuszało. Zapach (kwiat lotosu i aloes) był przyjemny. Cena także przystępna. Niewykluczony powrót.
Mydło do rąk w płynie Linda było bardzo przyzwoite. Gęste, kremowe, dobrze myło dłonie. Przy okazji także ich nie wysuszało. Zapach (kwiat lotosu i aloes) był przyjemny. Cena także przystępna. Niewykluczony powrót.
Zmywacz
do paznokci marki Delia to istny szatan. Wysuszał paznokcie do tego stopnia, że
widać było na nich elementy poszarpanej (zdartej wręcz) płytki. Na pewno do
niego nie wrócę, mimo iż zmywał przyzwoicie.
O pachnącym zmywaczu w płatkach Style Pen Ferity pisałam już TU. Lubię go i uważam, że warto zwrócić na niego uwagę chociażby ze względu na zapach. Tani, wydajny, nie wysusza paznokci i skórek. Powrót na sto procent.
O pachnącym zmywaczu w płatkach Style Pen Ferity pisałam już TU. Lubię go i uważam, że warto zwrócić na niego uwagę chociażby ze względu na zapach. Tani, wydajny, nie wysusza paznokci i skórek. Powrót na sto procent.
Początkowy
zachwyt pomadką Celii z serii Nude (kolor 603), przerodził się w coraz większą
niechęć. Piękne opakowanie, niska cena, ładny zapach. Zauważyłam jednak, że
zdarza jej się na ustach ważyć i zbierać w kącikach. Smak nieco chemiczny też
nie zachęca do ponownego zakupu. Na jej niekorzyść wpływa także to, iż łamie
się i rozpływa w ciepłym otoczeniu oraz jej dostępność, a właściwie jej brak
(oprócz sieci).
Pomadka
Oriflame w kolorze Love Nude była ze mną długo i bardzo ją lubiłam. Miała
przyjemny kolor przygaszonego, nienachalnego różu. Była lekko nawilżająca i, z
tego co pamiętam, niedroga. Opakowanie tandetne, ale można jej to wybaczyć.
Szkoda, że już niedostępna.
Maskara
Lovely Curling pump up to przeciętniak. Znam lepsze i gorsze tusze. Ładnie
rozczesywała rzęsy, jednak efekt jaki dawała był delikatny. Ja oczekuję od
maskary czegoś więcej. Na co dzień - tak, na wieczór absolutnie nie. Nie
osypywała się, a jej cena jest niska, więc warto wypróbować, jeśli ktoś lubi
naturalny look.
O
kolejnej maskarze (a raczej masakrze) pisałam już TU. L'oreal False Lash wings
to chyba rozczarowanie roku. Bardzo żałuję, że się osypuje, a ładny efekt
osiąga się tylko przez pierwsze 3 tygodnie używania jej.
Podkład
Pierre Rene Skin Balance wywołuje zachwyt i piski wielu użytkowniczek. Mnie nie
zachwycił, a wręcz mnie przeraził. Ważył się na twarzy niemiłosiernie,
podkreślał wszystko, co powinien ukryć, dodatkowo podrażniał mi oczy. Ja mu
mówię stanowcze nie. Więcej o nim TU.
To
już cały projekt denko. Czy Wy też tak dużo zużywacie, czy idzie Wam to opornie?
Miłego
dnia!