Cześć!
Chciałabym pokazać Wam dziś moją małą kolekcję
lakierów hybrydowych. Tym rodzajem manicure'u zainteresowałam się dopiero kilka
miesięcy temu, więc nie posiadam jeszcze zbyt wielu kolorów, ale w planach mam
powiększenie tej gromadki. Jeśli chcecie zobaczyć na jakie odcienie zdecydowałam
się jako laik, zapraszam dalej.
Od samego początku wiedziałam, że zdecyduję się na
kolor 130 Sleeping beauty. Zdjęcia w internecie przedstawiały go za każdym razem inaczej, ale jakiekolwiek światło by nie było,
zawsze wyglądał obłędnie. Myślałam, że jest to taka pastelowa brzoskwinia,
tymczasem okazało się, że jest to pastelowa NEONOWA brzoskwinia. Tak, brzmi to
absurdalnie, ale inaczej nie da się tego opisać. Zależnie od karnacji
prezentuje się ona inaczej - przy skórze opalonej wybija się z niej jaskrawość.
Jest to kolor bezdrobinkowy i w pełni kryjący przy dwóch warstwach.
Kolejny Semilacowy must have to oczywiście 032 Biscuit. Jest to bardzo jasny, rozbielony
beżowy róż. Nie przy każdym kolorze skóry będzie dobrze wyglądał, podejrzewam, że
przy bardzo jasnych dłoniach nie zaprezentuje się najlepiej. Również nie
zawiera drobinek i zdarza mu się, że dwie warstwy nie kryją w 100%.
094 Pink gold to jedyny tak szalony odcień, jaki mam. Jest to połączenie złotomiedzianego
brokatu z bordoworóżową perłową bazą. Całość tworzy obłędne wrażenie i mieni się
prześlicznie. Przypomina mi cień Glamshadows w odcieniu Rabarbar. Jedna warstwa
kryje niemal idealnie, ale dwie to już perfekcja.
Po tym, jak odkryłam, że Biscuit nie do końca jest
"moim" kolorem klasycznym na co dzień, wybrałam 138 Perfect nude i
jego nazwa jest absolutnie trafiona. Jest to ciepły, dość ciemny beż z brązoworudymi
tonami. Przy moim odcieniu skóry wygląda bosko. Ma jakiś ledwo widoczny srebrny
shimmer, ale naprawdę jest to niemal niezauważalne. Jedna warstwa kryje bardzo
dobrze, dwie w pełni.
Jako, że uwielbiam pastele i kolory rozbielone nie mogłam
przejść obojętnie obok 127 violet cream. Powiedziałabym, że jest
to odcień białego z niewielka ilością chłodnego fioletu. Jest bardzo jasny i
nie tak oczywisty w tym swoim bladolawendowym kolorze. Nie ma drobinek i kryje
idealnie przy dwóch warstwach.
Ostatnim Semilaczkiem jest 072 Caribbean sky. Jest to bezdrobinkowy, jasny odcień turkusu. Jest w nim odrobinę więcej
niebieskiego niż zielonego. Niestety kryje dopiero przy trzech warstwach i to
nie w 100%. Podejrzewam, że na białej bazie będzie wypadał lepiej i jego
wakacyjny kolor wtedy dopiero zaprezentuje się w pełnej krasie.
Jedynym lakierem, który nie pochodzi z Semilaca jest
odcień nr 700 Blue mouse marki Claresa. Jest to odcień
pochmurnego nieba, bardzo zszarzałego jeansu. Dość smutny i raczej jesienny
kolor, trochę nie w moim klimacie. Nie ma w sobie drobinek, a krycie osiąga
przy drugiej warstwie.
Oczywiście mam jeszcze bazę (wersja witaminowa)
oraz top (tradycyjny), a co mniej oczywiste w moich zbiorach jest także Hard
w wersji Clear (bezbarwny). Próbowałam dwa razy przedłużać nim paznokcie,
jednak nie jest to takie proste, jakby się wydawało i muszę nad tym jeszcze
popracować.
A Wy? Bawicie się w manicure hybrydowy? Jakie są Wasze
ulubione kolory?
Miłego dnia!