Na blogu pojawił się już post o 5 ulubieńcach pielęgnacyjnych roku 2014, więc przyszedł czas na bardziej ekscytującą część - kosmetyki do makijażu. Jeśli chcecie wiedzieć, co zachwyciło mnie w tym roku, zapraszam do lektury!
Eveline Volume Celebrities - Tusz do rzęs
Rzadko wracam do jednej maskary, lubię je testować, szukać ideału. W tym roku tusz od Eveline zachwycił mnie do tego stopnia, że kupiłam go ponownie i zamierzam to robić nadal. Ta maskara pięknie pogrubia rzęsy u nasady, jednocześnie idealnie rozczesując na końcach. Dzięki temu efekt jest naturalny - jakbym miała piękne rzęsy od urodzenia ;) Ma wygodną, silikonową szczoteczkę w kształcie klepsydry, która świetnie się sprawdza. Tusz nie osypuje się i nie robi grudek. Nie znika także w ciągu dnia. Jest niedrogi i łatwo dostępny. Nie widzę minusów.
Maybelline Color Tattoo 24hr - Cienie w kremie (Permanent taupe i Infinite white)
Małe oszustwo, bo cienie są dwa, a każdy z nich służy mi do czegoś innego. Biały (Infinite white) stosuję jako bazę pod cienie - wraz z produktami Urban Decay czy Sleek wytrzymuje na powiekach cały dzień w nienaruszonym stanie. Podbija także kolory cieni w intensywnych odcieniach. Z kolei kolor Permanent taupe idealnie nadaje się do brwi. Ma chłodny odcień, który pasuje teraz do moich ciemnych włosów. Umiejętnie nałożony wygląda naturalnie i ładnie. Jest niezwykle trwały i bardzo wydajny.
Inglot - Cienie do powiek o wykończeniu Matte (360 - jasny, 337 - ciemny)
Mój makijaż zrewolucjonizowały w tym roku cienie marki Inglot. Wybrałam dwa ulubione - 360 to jasny, neutralny brąz, który świetnie nadaje się do podkreślania załamania powieki. Drugi (337) to ciemny, chłodny brąz, którym przyciemniam zewnętrzne kąciki i który świetnie wygląda także na brwiach. Matowe cienie tej marki pięknie się rozcierają i łączą ze sobą, nie zanikając przy tym. Mają dobrą pigmentację i na odpowiedniej bazie są bardzo trwałe. Moim marzeniem jest skomponowanie matowej, neutralnej palety tej firmy i miejmy nadzieję, że w tym roku to się uda ;)
Catrice - Kremowy kamuflaż w kolorze 020 Light Beige
Nie powiedziałabym, że jestem zakochana w tym produkcie, ale fakt jest taki, że używałam go bardzo często. Dobrze kryje plamki pigmentacyjne i przebijające przez cienką skórę żyłki. Nie nadaje się jednak na wypukłe niedoskonałości, bo tylko je podkreśla. Dobrze się rozciera, ale tylko na dobrze nawilżającym kremie lub kiedy jest odpowiednio rozgrzany. Trzy dostępne kolory odpowiadają większości karnacji Polek i są na tyle uniwersalne, że każda z nas znajdzie odpowiedni odcień.
Golden rose Velvet matte - matowe pomadki (04 - róż, 18 - czerwień)
Absolutnym hitem tego roku są także pomadki, które oczarowały całą blogosferę. Mam dwa kolory - 18 to neutralna, choć odrobinę chłodna ciemna czerwień, powiedziałabym, że klasyczna. Będzie pasować większości karnacji. Numer 4 to intensywny, niemal fluorescencyjny róż. Bardzo rzuca się w oczy i przyciąga uwagę. Bez wahania mogę powiedzieć, że "robi" cały makijaż. Obie pomadki są bardzo trwałe, nie rozpływają się poza kontury ust i nie wędrują po całej twarzy. Nie wysuszają także ust, a ich cena to 10 złotych. Ja jestem w nich zakochana i chętnie sięgnę po kolejne kolory.
Napiszcie mi o swoich makijażowych odkryciach tego roku. Chętnie poczytam! :)
Miłego dnia!