Cześć!
Witajcie w kolejnym wpisie na temat
zużytych ostatnio kosmetyków. Dzisiejszy post będzie dotyczył pielęgnacji
włosów i twarzy. Zapraszam dalej!
Zużyłam męski szampon przeciwłupieżowy
Clear, który dobrze radzi sobie z łupieżem, ale tylko regularnie stosowany.
Doskonale się pieni i świeżo pachnie. Drugi szampon to Farmona jantar -
niestety nie polubiliśmy się. Wysuszał moją wrażliwą skórę głowy i niezbyt
przyjemnie pachniał. Trzeci szampon wręcz przeciwnie - pachniał czereśnią -
słodko i świeżo. Miniatura Gliss kur Ultimate color shampoo wystarczyła mi na dwa użycia, po których nie
zauważyłam nic, prócz tego, że włosy mył.
Wykorzystałam także całą tubkę maski do
włosów ciemnych krok 2. regeneracja marki Pilomax - jej recenzja już się
pojawiła, więc zapraszam TU. Rozjaśniłam sobie także włosy produktem z Delii,
który kosztował grosze(niecałe 5 zł). Rozjaśnienie jest niewielkie i dość
nierówne, jednak robiłam to sama i pierwszy raz, więc zrzucam to wszystko na
karb barku umiejętności. Nie zauważyłam, żeby zniszczył włosy.
Zużyłam olej rycynowy, w całości
wymieszałam go z innymi do olejowania włosów. W tej mieszance sprawdza się
świetnie. Próbowałam nakładać go na rzęsy, ale nieprzyjemnie spływał i szczypał
w oczy, więc dałam spokój. Druga butelka to 100% olej z marakui. 50 ml zużyłam na
twarz jako pielęgnację wieczorną. Olej dobrze nawilżał skórę, sprawiał, że była
miękka i nie zapychał porów. Nie jest to jednak coś, do czego będę wracać.
Dna sięgnęła moja ulubiona emulsja
micelarna Anida. Używałam jej przez dwa lata i trochę mam jej dość, choć dobrze
się sprawdzała. Zmywała makijaż twarzy, nie wysuszała skóry i nie pozostawiała
jej ściągniętej. Jest to fajna alternatywa dla emulsji micelarnej Cetaphil,
gdyż działanie jest takie samo, a cena 40 złotych niższa. Zużyłam także kojący
płyn micelarny Iwostin Sensitia - recenzowałam go już, więc odsyłam Was do TEGO wpisu. Kolejnym zużytym kosmetykiem jest glinka biała z firmy Mokosh. Używałam
jej w połączeniu z wodą i olejkiem, jako maseczkę. Taki zabieg ładnie
oczyszczał, rozjaśniał i odświeżał cerę. Następnym razem kupię inne wariant
kolorystyczny, tak z ciekawości ;)
Na koniec kilka rzeczy śmieciowych.
Płatki kosmetyczne Carea, tym razem w wersji z aloesem - są mniej miękkie i
bardziej zbite niż fioletowe, których używam zazwyczaj, ale nadal dobre. Z
próbek zainteresowało mnie serum Shiseido (Ultimate cośtam), jednak cena jaką
trzeba za nie zapłacić jest horrendalna. Wypiłam tez małą wersję herbatki Qbox
Egzotyczne odchudzanie - była świetna, ale jej cena powala.
Na dziś to już wszystko. Dajcie znać czy
mieliście już do czynienia z tymi produktami.
Miłego dnia!