Cześć!
Kolejny tzw. projekt denko przed wami, zapraszam serdecznie!
Zużyłam ziołową sól do kąpieli stóp marki Nivelazione, jednak używałam
jej do kąpieli całego ciała. Była orzeźwiająca i pięknie barwiła wodę. Druga
sól do kąpieli to Bebeauty w wersji cherry blossom - ot zwyczajny umilacz
kąpieli o bardzo delikatnym zapachu.
Żel pod prysznic i do kąpieli Johnsons Sensation wpadł mi do koszyka w
Biedronce, jednak nie spisał się za dobrze. Bardzo dziwnie i mocno pachniał i
był to zapach dość łazienkowy, był rzadki, a przez to niewydajny. Dobrze się
pienił. Pozostałe dwa żele do również nabytki z Biedry, tym razem bardzo udane.
Żel pod prysznic Bebeauty o zapachu maroko był otulającym, lekko orientalnym
kosmetykiem do mycia o ciekawej konsystencji przypominającej płynny miód. Drugi
żel to Oceania w wersji pieprz czarny i żeń-szeń - fantastyczny! Zarówno pod
względem wyjątkowego i mocnego zapachu świeżo mielonego pieprzu, jak i fajnej,
galaretkowatej konsystencji. Polecam.
Do śmieci poleciały także opakowania po trzech mydłach do rak. Carex
nie domywa i średnio przyjemnie pachnie. Linda mleko&miód to dobry produkt
- nie wysusza skóry i ładnie pachnie. Linda miód manuka i żurawina także ma
przyjemny zapach jednak lekko wysusza dłonie i jest dość rzadkie.
Zużyłam także różaną kulę do kąpieli marki Stenders. Co to był za
dramat! Śmierdziała tak mocno, że w całym mieszkaniu było ja czuć, do tej pory
nie myślałam, że zapach róży może być tak drażniący, a jednak może. W kąpieli
nie robiła preawie nic - przez 20 sekund niemal niezauważalnie musowała aż
rozpuściła się cała i to by było na tyle. Szkoda pieniędzy i zachodu.
Wykończyłam także żel antybakteryjny do rąk Labo o zapachu jaśminowym -
niestety bardzo intensywnie pachniał sztucznym jaśminem i migrenogenny. Nie,
nie, nie.
Do nawilżania ciała mam dwa kosmetyki. Pierwszy z nich to krem do
twarzy i ciała Cocoa butter rich cream z Avonu. Był to średniej gęstości
kosmetyk, którego używałam na całe ciało. Pięknie, otulająco pachniał kakaem,
ale nie tak przytłaczająco jak podobna seria marki Ziaja. Bardzo wydajny, ale
niestety z parafiną w składzie. Drugi słoiczek to 100% masło shea z firmy
CosmoSpa, którego nie lubiłam. Świadoma jednak dobroczynnego działania używałam
- a to na stopy, a to na dłonie, a to do kremu pod oczy dołożyłam. Niestety,
choć świetnie ono nawilża to jego zapach (mnie to przypomina gorzką czekoladę o
dużej zawartości kakaa) i konsystencja absolutnie mi nie odpowiadały. Nie
sięgnę po nie już nigdy więcej.
Ostatnimi już rzeczami są dwa kosmetyki podstawowe, czyli
antyperspirant i peeling do stóp. O ile ten drugi (Yves rocher, wersja z
lawendą) sprawdził się u mnie dobrze i był przyjemnym dopełnieniem kąpieli, o
tyle Lady Speed Stick niestety po raz kolejny mnie zawiódł. Często kupuję te
sztyfty skuszona zapachami, jednak działają na mnie one coraz gorzej, a raczej
- nie działają - chciałoby się powiedzieć ;)
To już wszystkie zużyte przeze mnie
kosmetyki. Znacie któryś z nich? Piszcie!
Miłego dnia!