Pokazywanie postów oznaczonych etykietą labo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą labo. Pokaż wszystkie posty

3 października 2016

O zużytych produktach słów kilka... #20



Cześć!
Kolejny tzw. projekt denko przed wami, zapraszam serdecznie!
 
Zużyłam ziołową sól do kąpieli stóp marki Nivelazione, jednak używałam jej do kąpieli całego ciała. Była orzeźwiająca i pięknie barwiła wodę. Druga sól do kąpieli to Bebeauty w wersji cherry blossom - ot zwyczajny umilacz kąpieli o bardzo delikatnym zapachu.
Żel pod prysznic i do kąpieli Johnsons Sensation wpadł mi do koszyka w Biedronce, jednak nie spisał się za dobrze. Bardzo dziwnie i mocno pachniał i był to zapach dość łazienkowy, był rzadki, a przez to niewydajny. Dobrze się pienił. Pozostałe dwa żele do również nabytki z Biedry, tym razem bardzo udane. Żel pod prysznic Bebeauty o zapachu maroko był otulającym, lekko orientalnym kosmetykiem do mycia o ciekawej konsystencji przypominającej płynny miód. Drugi żel to Oceania w wersji pieprz czarny i żeń-szeń - fantastyczny! Zarówno pod względem wyjątkowego i mocnego zapachu świeżo mielonego pieprzu, jak i fajnej, galaretkowatej konsystencji. Polecam.
Do śmieci poleciały także opakowania po trzech mydłach do rak. Carex nie domywa i średnio przyjemnie pachnie. Linda mleko&miód to dobry produkt - nie wysusza skóry i ładnie pachnie. Linda miód manuka i żurawina także ma przyjemny zapach jednak lekko wysusza dłonie i jest dość rzadkie.
Zużyłam także różaną kulę do kąpieli marki Stenders. Co to był za dramat! Śmierdziała tak mocno, że w całym mieszkaniu było ja czuć, do tej pory nie myślałam, że zapach róży może być tak drażniący, a jednak może. W kąpieli nie robiła preawie nic - przez 20 sekund niemal niezauważalnie musowała aż rozpuściła się cała i to by było na tyle. Szkoda pieniędzy i zachodu. Wykończyłam także żel antybakteryjny do rąk Labo o zapachu jaśminowym - niestety bardzo intensywnie pachniał sztucznym jaśminem i migrenogenny. Nie, nie, nie.
Do nawilżania ciała mam dwa kosmetyki. Pierwszy z nich to krem do twarzy i ciała Cocoa butter rich cream z Avonu. Był to średniej gęstości kosmetyk, którego używałam na całe ciało. Pięknie, otulająco pachniał kakaem, ale nie tak przytłaczająco jak podobna seria marki Ziaja. Bardzo wydajny, ale niestety z parafiną w składzie. Drugi słoiczek to 100% masło shea z firmy CosmoSpa, którego nie lubiłam. Świadoma jednak dobroczynnego działania używałam - a to na stopy, a to na dłonie, a to do kremu pod oczy dołożyłam. Niestety, choć świetnie ono nawilża to jego zapach (mnie to przypomina gorzką czekoladę o dużej zawartości kakaa) i konsystencja absolutnie mi nie odpowiadały. Nie sięgnę po nie już nigdy więcej. 
Ostatnimi już rzeczami są dwa kosmetyki podstawowe, czyli antyperspirant i peeling do stóp. O ile ten drugi (Yves rocher, wersja z lawendą) sprawdził się u mnie dobrze i był przyjemnym dopełnieniem kąpieli, o tyle Lady Speed Stick niestety po raz kolejny mnie zawiódł. Często kupuję te sztyfty skuszona zapachami, jednak działają na mnie one coraz gorzej, a raczej - nie działają - chciałoby się powiedzieć ;)
To już wszystkie zużyte przeze mnie kosmetyki. Znacie któryś z nich? Piszcie!
Miłego dnia!

19 sierpnia 2014

Zdobycze lipca 2014

Cześć!
Lipiec już za nami, nad czym ubolewam niesamowicie, bo to znak, że połowa wakacji upłynęła bezpowrotnie. Nie mogę doczekać się momentu, w którym wakacje nie będą przerwą od uczelni, a jedynie zwykłymi miesiącami roku. Ale bez refleksji filozoficznych! Dziś pokażę Wam moje zdobycze ubiegłego miesiąca. Zapraszam do dalszej części wpisu!

W tym miesiącu kupiłam to, czego naprawdę potrzebuję - głównie zastąpiłam zużyte już produkty nowymi.
Szampon L'oreal Elseve w wersji Arganine Resist X3, czyli szampon wzmacniający. Przyznaję bez bicia - spodobał mi się design opakowania ;) Do koszyka wpadła także kolejna butelka mojego ulubionego płynu micelarnego Garnier 3 w 1 - do tej pory najlepszy i niezastąpiony!


W Biedronce przypadkowo wpadła mi w oko niesamowita promocja. Masła i peelingi z Bielendy znalazłam w cenie 1,49 zł/sztuka! Kupiłam więc  po jednej sztuce o zapachu arbuza. Oba mają parafinę, ale za taką cenę, mogę im to wybaczyć ;)


Uzupełniłam zapas kremu do rąk - tym razem wybrałam krem do rąk DeBa Bio Vital, który obłędnie pachnie i czuję, że na jednym opakowaniu się nasza wspólna przygoda nie zakończy. Wzięłam także antybakteryjny żel do rąk firmy Labo o zapachu jaśminu, który kosztował ok. 4 zł.


Ostatnią już rzeczą jest zestaw tabletek ze skrzypem Vitalsss, do którym w gratisie była imitacja Tangle Teezera. Przyznam szczerze, że faktycznie rozczesuje włosy lepiej niż standardowa szczotka i choć TT nie mam, to z tego egzemplarza jestem zadowolona.

To wszystkie zdobycze. Z większości tych kosmetyków jestem zadowolona, więc miesiąc pod względem kosmetycznym się udał. A Wy jesteście zadowolone ze swoich zdobyczy? Dajcie znać!

Miłego dnia!