Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdobycze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdobycze. Pokaż wszystkie posty

5 września 2016

Zdobycze sierpnia 2016



Cześć!
Przybywam ze zdobyczami sierpnia. Mam tu i trochę pielęgnacji i bardzo ciekawą kolorówkę, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Zapraszam!
Głównym punktem listy zakupowej na ten miesiąc była paleta Lorac pro 1. Udało mi się ją wreszcie dorwać w jednym ze sklepów internetowych i jestem oczarowana! Kolory podzielone są na maty i błyskotki po 8 z każdego wykończenia. Wstępnie powiem, że pigmentacja jest oszałamiająca. Do palety dołączona była baza pod cienie tej samej marki. Zdradzę Wam sekret - chcę więcej Loraca w swojej toaletce!
A że cieni było mi mało kupiłam także nowości na polskim rynku, a mianowicie Glamshadows. Kolory stworzone przez polską Youtuberkę skusiły mnie już w zapowiedziach, ale postanowiłam na początek wybrać 10 sztuk. Już wiem, że to był błąd - trzeba było brać wszystkie ;) Zdecydowałam się na jeden mat (matowy cielak), mat z drobinkami (migocząca purpura), duochromy i quasi-duochromy (błękitna mgiełka, jednorożec, kolorowy dym, rabarbar, księżyc na marsie, perskie oko), perłę (złota pistacja) oraz cień niemal foliowy (kosmiczna pieczarka). Robiłam już swatchowisko z nimi w roli głównej, więc zapraszam Was TU. Wiem na pewno, że kupię jeszcze kilka matów i dwa cienie duochromowe, ale już nie w tym roku ;) Podziwiam małe, polskie marki i ogromnie się cieszę, że ten rynek się rozwija. 
Na fanpage'u beglossy udało mi się wygrać konkurs 6 godzin, 6 marek i już dwa dni później była u mnie paczka w nagrodą. Otrzymałam zestaw żeli antybakteryjnych do rąk marki CleanHand oraz spray do dezynfekcji powierzchni. Żele ładnie pachną i są fajną alternatywą dla drogich produktów popularnej marki na B. 
Skończyła się moja glinka, z której robiłam maseczki do twarzy, więc postanowiłam kupić coś gotowego. Postawiłam na produkt naturalny, z ładnym składem, czyli oczyszczającą maskę do twarzy marki Planeta Organica. Nie była szczególnie droga, a zapowiada się naprawdę obiecująco. 
Moje zapachowe zapasy się niemal wyczerpały i szukałam czegoś lekkiego, świeżego, co nada się do pracy. Wybrałam coś z Biedronkowej półki, czyli mgiełkę White swan o zapachu juicy melon. I rzeczywiście nazwa idealnie oddaje jej zapach. Dodatkowo mgiełka jest bardzo trwała (jak na produkt tego typu, oczywiście). Mam nadzieję, że to nie jest limitowana kolekcja, gdyż spodobały mi się jeszcze trzy inne wersje.
Również w Biedronce dorwałam dwa kosmetyki z limitowanej edycji Ms. Perfect marki Bell. Jeden z nich to kremowa pomadka w nudziakowym odcieniu - nr 01 to brązowy beż, niezbyt ciemny i w neutralnym tonie. Drugi kosmetyk to matująca baza do twarzy, która nieco mnie zawiodła, ale więcej na ten temat dowiecie się jeszcze w tym miesiącu.
W chińskim markecie dorwałam różne folie do paznokci. Dwa pojemniczki holograficznej o nieregularnych kształtach, jeden z fioletowymi rombami także w efekcie holo oraz arkusz folii o tym samym charakterze. Używałam dopiero tych pierwszych i przysporzyły mi nieco problemów, więc muszę nad nimi jeszcze trochę popracować. 
Skuszona błyszczącym opakowaniem kupiłam zestaw do włosów Gliss kur Million gloss - szampon i ekspresową odżywkę w sprayu. Używam  aktualnie tego pierwszego, ale jeszcze nie mam o nim zdania. Mgiełka czeka na swoją kolej. 
Ostatnią już rzeczą jest najnowszy tusz marki L'oreal Volume Million lashes fatale. Otrzymałam go w ramach testowania na portalu Wizaż.pl. Póki co wiem, że na moich rzęsach daje zupełnie inny efekt niż pozostałe maskary tej marki, które dotychczas testowałam. Myślę, że jeszcze w tym miesiącu pojawi się jego recenzja.
A co Wam udało się upolować ostatnio? Dajcie znać!
Miłego dnia!

30 lipca 2016

Zdobycze lipca 2016

Cześć!

Plany zakupowe na miniony miesiąc były skromne pod względem ilości - miałam kupić tylko paletę Lorac Pro 1 lub Tarte Tartelette, jednak kiedy zabrałam się za zakup którejś z nich, okazało się, że są wyprzedane w obydwu miejscach, które w ogóle je sprzedają. Moje rozczarowanie było tym większe, że nie dostałam odpowiedzi od żadnego z tych sklepów na pytanie, kiedy owe palety wrócą do sprzedaży. Mentalnie więc pokazałam język wspomnianym sprzedawcom i kupiłam coś zupełnie innego. Jeśli chcecie zobaczyć czym się pocieszyłam, zapraszam dalej!

Skusiłam się na paletę cieni Too faced Chocolate bar. Zakupiłam ją z 20% zniżką na stronie Sephory, więc jej cena nie była aż tak przerażająca. Too faced nie jest marką, która interesuje mnie jakoś szczególnie - niewiele rzeczy stamtąd mnie kusi, jednak postanowiłam sprawdzić jakość cieni, które są tak bardzo lubiane. I już rozumiem czemu. Chocolate bar to strzał w 10 i cieszę się, że ją kupiłam, choć nie sądzę, by kiedyś wpadły mi do koszyka inne palety tej marki - nie do końca odpowiadają mi kolorystycznie. 

Jedna paleta cieni to jednak zbyt mało, więc na Mintishop zamówiłam Naturally yours od Zoevy. Totalna klasyka i tutaj, tak jak wyżej, inne wersje kolorystyczne tego producenta zupełnie mnie nie kręcą. Ta jednak była na tyle neutralna, że chciałam ją mieć. Swatche w internecie okazały się jednak trochę zgubne, bo z palecie znalazłam dwa okropnie brzydkie złote kolory. Niemniej, cienie ładnie się rozcierają i sa naprawdę trwałe. Mam nadzieję, że dalsze testy będą udane. Przy okazji tych zakupów dorzuciłam także dwa produkty Golden rose - słynny terracota powder w odcieniu 04, czyli satynowy kosmetyk brązujący oraz eyeliner w żelu w kolorze czarnym. Wstępnie jestem zadowolona z obydwu tych produktów. Dorzuciłam także taki drobiazg - maskarę do brwi Make me brow od Essence w kolorze nr 2. Jest świetnym zastępcą Browdrama Maybelline, która właśnie dobiła dna. 

Na początku roku dawałam Wam znać na Facebooku, że zakupiłam podróbki pędzli Bold metals Real techniques. Sprzedawca mnie jednak oszukał (mnie i kilkadziesiąt innych osób) i okradł, więc pędzli nie zobaczyłam. Chodziły mi jednak one po głowie tak bardzo, że znalazłam je u innego sprzedawcy i kupiłam drugi raz. Tym razem szczęśliwie. Pędzle są świetnie wykonane i hipermiękkie. Fantastycznie mi się sprawdzają i choć gardzę trochę podróbkami to wybaczam sobie tę decyzję. Poza tym, Real techniques ustaliło dla nich taką cenę, że jestem na markę trochę obrażona - syntetyczne pędzle nie są warte tak horrendalnych kwot. 

Moja farbka do brwi z NYXa kończy się i potrzebowałam czegoś, co mi ją zastąpi. Uwielbiam ją, ale jej forma jest wkurzająca - trzeba ją na coś wyciskać, a ja nie mam cierpliwości czyścić jeszcze jednej powierzchni ubabranej trudnozmywalnym kosmetykiem. Wybrałam więc konturówkę do brwi z Inglota w kolorze nr 16. Tę pomadę można przynajmniej nałożyć bezpośrednio ze słoiczka. Kolor jest naprawdę ciekawy i konturówka spisuje się dość dobrze. Nadal jednak króluje NYX. 

Bell znów podbiło moje serce swoją limitowanką. Tym razem wybrałam dwie wodoodporne konturówki do oczu z serii Maroccan dream w kolorach 04 (metaliczny beż) i 06 (metaliczny szmaragd). Na blogu już pojawiła się ich recenzja, więc zapraszam Was TU. 

Newslettery to są jednak paskudne stworzenia, mówię Wam. Po wiadomości od Urban Decay skusiłam się na zakup bazy pod cienie Eyeshadow primer potion w kolorze original i wersji travel. Obniżka -20% sprawiła, że zapłaciłam za nią 44 złote. Gratis dostałam miniaturę maskary Perversion, której aktualnie używam. 

Na koniec rzeczy zupełnie przypadkowe, czyli takie, które wpadły mi do koszyka przy okazji zakupów w supermarkecie. W Biedronce złapałam dwupak płynu micelarnego Garnier 3w1, czyli mojego must have. We wspomnianym dyskoncie zajrzałam również do nowych szaf Delii i wybrałam rozjaśniacz do włosów. Nie wiem po co. Wiecie, to taki zakup jak czarna szminka czy kolorowe pudry do włosów, czyli absolutnie nie wiem po co mi to, ale chcę to mieć ;) Wrzuciłam także do koszyka coś hiperdziwnego - antyperspirant Old spice w wersji Wolfthorn. Dlaczego kupiłam męski kosmetyk? Mój Luby wziął taki dla siebie, a kiedy go powąchałam okazało się, że pachnie jak pomarańczowa oranżadka w proszku! Delikatnie sugerowałam mu, żeby mi go oddał, ale nie chciał, więc kupiłam sobie drugi ;) W Eurosparze kupiłam orzeźwiającą mgiełkę zapachową od Ziai. Na upały będzie w sam raz!
A Wy, co kupiliście w lipcu? Pokażcie swoje zdobycze :)

Miłego dnia!

2 lipca 2016

Zdobycze czerwca 2016

Cześć!
Jak ten czas szybko leci! Zaczyna się lipiec, połowa roku za nami, przeraża mnie trochę ten fakt. Ale nie ma co się rozczulać nad rzeczami, na które nie mamy wpływu, więc dziś pokażę Wam coś, na co miałam wpływ w tym miesiącu, a mianowicie moje zdobycze kosmetyczne. Jeśli jesteście ciekawi co kupiłam, zapraszam dalej!
Od jakiegoś czasu miałam z tyłu głowy taką myśl - kupić soniczną szczoteczkę do mycia twarzy. Hiperpopularna Luna marki Foreo to jednak wydatek tak duży, że dla mnie, w tej kategorii zakupów (czy. gadżetów niekoniecznie pierwszej potrzeby),  nie do przeskoczenia.  Znalazłam jednak alternatywę - urządzenie o nazwie Sonimatic marki Donegal. Jest to szczoteczka soniczna wykonana z silikonu, posiadająca kilka trybów mocy i szczycąca się wodoodpornością. Od Luny odrobinę różni ją kształt oraz ilość drgań na minutę (Luna ok. 8000/min., Sonimatic ok. 6000/min.). Nie są to jednak różnice drastyczne, a koszt jest o wiele mniejszy (w Aptece Gemini szczoteczka Donegal kosztuje niecałe 140 zł). Mam nadzieję, że ten mały, różowy gadżet udoskonali moją codzienną pielęgnację.
 
A skoro już o pielęgnacji mowa to zakupiłam zestaw Iwostin Sensitia składający się z kojącego płynu micelarnego, kremu intensywnie nawilżającego SPF 20 na dzień i kremu odżywczego na noc z witaminą C i E. Nie sprawdziłam jednak składu i był to ewidentnie strzał w stopę, gdyż w dwóch ostatnich kosmetykach jest parafina. Mówi się, że niesłusznie posądza się ją o najgorsze, ale ja z doświadczenia wiem, że ten składnik mojej cerze nie służy. Niemniej, przełamałam się i niebawem poznacie moją opinię na temat kremu na dzień. Cena zestawu była bardzo atrakcyjna - 35 zł (również Apteka Gemini).
 
W Biedronce pojawiła się nowa limitowana edycja kosmetyków marki Bell i moją uwagę od razu przykuły matowe pomadki w płynie Maroccan dream. Wzięłam dwa kolory - 04 i 05, a później wróciłam jeszcze po 01. Kosmetyki te są bardzo nietypowe i drastycznie różnią się konsystencją od matowych pomadek w płynie, których miałam okazję używać. Są jednak całkiem niezłe, choć do miana ulubieńców pewnie im trochę zabraknie.
 
Również we wspomnianym dyskoncie zakupiłam złuszczający zabieg do stóp marki Marion. Kosztowały niewiele (ok. 6 zł), więc jestem bardzo ciekawa, czy zadziałają.
 
Dawno nie wpadło mi do kosmetyczki nic z Avonu, więc postanowiłam to naprawić. Zamówiłam zestaw składający się z balsamu do ciała, żelu pod prysznic i mgiełki do ciała o zapachu wody kokosowej i karamboli. Urzekła mnie strona zapachowa katalogu, która przywiodła mi na myśl moje nastoletnie czasy i pierwsze randki, jednak na żywo nuta okazała być się nico inna. Niemniej jest to zapach bardzo przyjemny i chętnie będę tych kosmetyków używać. Kolejnym kosmetykiem marki Avon jest kredka do oczu z gąbeczką w kolorze turquoise waters - trwają testy, może za jakiś czas Wam ja pokażę na powiece.
W tym miesiącu przyjechały do mnie także dwa kosmetyczne pudełka, ale już Wam je pokazywałam - Joyboxa z naturalnymi produktami zobaczycie TU, a urodzinowego Shinyboxa TU. Jeśli jeszcze nie widzieliście tych postów to zachęcam do kliknięcia w linki.
Tak właśnie przedstawiają się moje czerwcowe zakupy. A jakie były Wasze? Chętnie je zobaczę!

Miłego dnia!

2 czerwca 2016

Zdobycze maja 2016

Cześć!
Zapraszam Was dziś serdecznie na zdobycze maja. Nie ma ich dużo - skupiłam się na konkretach z zaplanowanej listy i nie wychodziłam poza nią, dlatego też większość rzeczy, które kupiłam, bardzo mi się podoba.

Na ostatnim etapie promocji -49% w Rossmannie wybrałam trzy pomadki. Rimmel urzekł mnie kolorem nr 800 z serii The only 1, a genialna konsystencja sprawiła, że mam ochotę na więcej odcieni. Z asortymentu Maybelline wybrałam matową Magnetic magenta - jak na matowe wykończenie jest ona bardzo przyjemna, a kolor zachwycający. Na listę wpisuję ją także w innej wersji kolorystycznej - najbardziej neutralną. Poszerzyłam też swoją kolekcję Rouge edition velvet Bourjois o numer 01, który jest nienachalną, neutralną czerwienią. Dobrałam do tego moją ulubioną odżywkę do paznokci Eveline 8 w 1, która jest niedoścignionym pomocnikiem w utrzymaniu pazurków w świetnym stanie.

Na mojej liście kosmetycznych zachcianek od dawna był rozświetlacz mineralny Star dust od Lily Lolo. Wreszcie zdecydowałam się na zakup, lecz po otrzymaniu mój entuzjazm zdecydowanie zmalał. Puder jest bardzo delikatny, owszem, ma ładny kolor, ale chyba nie o to mi chodziło. Zastanawiam się czy zostanie u mnie czy tez poślę go dalej w świat.
Moja miłość do Semilaca i hybryd nie maleje, więc uzupełniam zestaw o nowe kolory. Tym razem wybrałam 072 Caribean sky oraz 127 Violet cream. O ile ten drugi jest zachwycający, o tyle pierwszy niestety bardzo słabo kryje. Od Lubego dostałam dwa kolejne lakiery - 138 Perfect nude (idealny nudziak - takiego szukałam!) oraz Hardi clear, czyli preparat do wzmacniania i przedłużania paznokci. Dokupiłam więc szablony do budowania płytki (na Allegro za grosze) i mam za sobą pierwsza próbę - jest nieźle, ale jeszcze muszę nad tym popracować, by paznokcie nie były takie grube. Pozostałe gadżety na zdjęciu to gratisy do lakierów - znalazłam na Allegro bardzo fajnego sprzedawcę, zainteresowanym chętnie podam na niego namiary.
W Biedronce zakupiłam zestaw Jantar - szampon i odżywkę do włosów i skóry głowy. Mam zamiar stosować tę kurację regularnie, ale najpierw muszę doprowadzić moją szalejącą skórę głowy do normy. Zestaw wciąż jest dostępny i kosztuje około 12 złotych.
Ostatnią rzeczą, którą kupiłam jest jajko do czyszczenia pędzli. Wybrałam tanie i bez logotypu, ale nie sądzę, by czymkolwiek różniło się od oryginału. Mam, póki co, mieszane uczucia.
To już wszystkie moje zdobycze. Dajcie znać co Wy upolowałyście oraz jakie kolory Semilaca mi możecie polecić.

Miłego dnia!

28 kwietnia 2016

Zdobycze kwietnia 2016

Cześć!
Maj to chyba mój ulubiony miesiąc w roku, ma w sobie coś z pierwszego zakochania. Dlatego właśnie cieszę się, że kwiecień się kończy. Wraz ze zmianą kartki kalendarza przychodzi czas na pokazanie moich zdobyczy z ostatnich 30 dni. Jeśli jesteście zainteresowani taką tematyką zapraszam do dalszej części postu.
Na początku miesiąca przyszedł do mnie zestaw do hybrydowego malowania paznokci. Wybrałam najbardziej polecaną markę Semilac, by wszystko było jak najlepszej jakości. Mój zestaw zawiera maluteńką lampę UV LED 6 Watt, cleaner, aceton, waciki bezpyłowe, blok polerski, striper, bazę witaminową, top oraz trzy lakiery kolorowe - Biscuit, Sleeping beauty oraz Pink gold. Od tego samego sprzedawcy dobrałam jeszcze drewniane patyczki oraz pyłek "efekt syrenki" (niestety nie ten właściwy).  Wciąż się uczę, ale jest coraz lepiej i już z tyłu głowy wybieram kolejne odcienie! Dajcie znać czy chcielibyście wpis o tym jak hybrydy wyglądają z punktu widzenia niezbyt zdolnego paznokciowo laika!
Ogarnęła mnie ostatnio mania konturowania, więc poczyniłam w tym temacie zakupy na Mintishop. Wybrałam kremową paletę do podkreślania rysów twarzy od Makeup revolution, pudrową paletę Freedom makeup, do której dołączony był pędzel, kasetkę z rozświetlaczami Makeup revolution (Radiance palette) oraz UPRAGNIONY puder rozświetlający high glow mineral highlighting powder od Catrice. Wszystkie te kosmetyki zobaczycie lepiej w osobnych recenzjach, ale już mogę wstępnie powiedzieć, że są godne uwagi. Do tego zamówiłam jeszcze pędzel do eyelinera od Maestro - miałam go już kiedyś i bardzo dobrze się sprawdzał - jest to nr 660 w rozmiarze 2.
Dalej jest zamówienie z Douglasa. Wybrałam dwa kosmetyki marki MAC - Mineralize skin finish w odcieniu Lightscapade oraz korektor Pro longwear concealer w kolorze NC20. Rozświetlacz jest boski! Gratis dostałam cień marki Revlon w kolorze Copper i jest to całkiem ładny odcień. W Biedronce złapałam brązer z limitowanej serii Bell - warto mu się przyjrzeć, bo ma naprawdę ładny odcień i przyjemnie się rozciera, a będzie dostępny tylko do końca maja.
Chyba nie zaskoczę Was pokazując moje zdobycze z Rossmannowskiej promocji -49%. Pierwsza tura, czyli przecena na kosmetyki do twarzy zaowocowała w najbogatszą pulę produktów. Kupiłam aż trzy podkłady - L'oreal True match, Bourjois Healthy mix oraz Rimmel Lasting finish comfort serum. Do tego dobrałam korektor, który już kiedyś miałam i spisywał się całkiem nieźle, czyli L'oreal True match. Skusiłam się na puder Bourjois healthy balance, który stworzył zestaw z wyżej wymienionym podkładem. Wisienką na torcie jest tu paleta do konturowania, czyli nowość marki L'oreal Infallible sculpt. Nawet w promocji była dość droga - kosztowała ok. 40 złotych.
W drugiej turze Rossmannowskiego szaleństwa zakupiłam dwie maskary L'oreal - klasyczną Volume milion lashes oraz Volume milion lashes so couture. Dobrałam do tego dwa wiosenno-letnie linery - Lovely Turquoise wave oraz Wibo  Electric blue.
To już wszystko, co kupiłam w kwietniu. Dopiero teraz zobaczyłam, że jest tego naprawdę sporo!
A co Wam udało się upolować? Poszalałyście w Rossmannie?
Miłego dnia!

31 marca 2016

Zdobycze marca 2016

Cześć!

Chyba pierwszy raz prezentuję Wam nowości bez opóźnień, gratulacje składam sama sobie z tej oto okazji. Zejdźmy jednak na ziemię i razem podsumujmy kosmetycznie miniony miesiąc, zapraszam!


Na stronie Ladymakeup zakupiłam trzy produkty z myślą o swoim ślubie. Ślub przesunęliśmy, więc mam jeszcze więcej czasu na testowanie idealnych kosmetyków na ten dzień :P Zamówiłam wodoodporny podkład Make-up Atelier Paris w kolorze FLW2B, który okazał się być idealnie dobrany do mojej karnacji. Do tego dobrałam puder fiksujący marki Kryolan w mniejszej wersji, czyli 20 gramów produktu. Zdecydowałam się na kolor P5, czyli dość ciemny, jednak już teraz mogę Wam podpowiedzieć, że odcień w tym przypadku nie ma znaczenia, gdyż na twarzy jest niemal transparentny. Trzeci kosmetyk to spray fiksujący także marki Kryolan. Wybrałam ten w standardowej wersji spryskiwacza, gdyż uznałam, że będzie wtedy bardziej wydajny. 


Wybrałam się do Hebe na małe zakupy i, jak to najczęściej w moim przypadku bywa, nie kupiłam wszystkiego, co chciałam. Znalazłam jednak peeling do twarzy Nacomi (wersja borówkowa), na który akurat była promocja (ok. 14 zł), a który pachnie obłędnie. Zdecydowałam się też na puder Prime&fine od Catrice po obietnicy efektu soft focus, czyli rozblurowywania skóry. Wstępnie powiem, że jest nieźle. Trzecia rzecz to baza pod cienie także Catrice - zdenerwowałam się na moje Color Tattoo z Maybelline, które przestały utrzymywać makijaż oka i wreszcie kupiłam bazę. Na ten moment sprawdza się lepiej niż wspomniane cienie w kremie. 



Ostatnie zdobycze to dwupak płynu micelarnego Garnier 3w1, który niezmiennie mnie zachwyca i który stoi na moim podium kosmetyków do demakijażu.  Złapałam go w Biedronce za ok. 24 złote. 

To wszystkie zdobycze. O dziwo, nie było tego dużo. Nie martwcie się jednak - już zamówiłam masę kosmetyków, które pokażę Wam z zdobyczach przyszłego miesiąca. Dodam, że będzie na co popatrzeć! 

A ja Wasze zdobycze? Pochwalcie się!

Miłego dnia!

12 marca 2016

Zdobycze lutego 2016

Cześć!
Mamy już prawie połowę marca, więc najwyższy czas na post o zdobyczach lutego. Jeśli jesteście ciekawi co nowego znalazło się w mojej toaletce i czego recenzji czy prezentacji możecie spodziewać się w najbliższym czasie, zapraszam dalej!
Zacznę od kolorówki, gdyż mam tu kilka ciekawych rzeczy. Poszalałam z podkładami, przyznaję. Kryjący Vollare Elegance w eleganckiej butelce z pompką dorwałam w Biedronce. Jest to dość ciekawy kosmetyk z niskim SPF (10) i o całkiem dobrym kryciu. Drugi jest Maybelline Dream satin liquid w nowej formule. Także kupiony w Biedronce za niespełna 20 złotych. Trzeci - Makeup revolution  The one foundation zdobyłam na wizażowej wymiance. Jest to najbardziej płynny podkład, jaki znam. Ma bardzo żółty kolor, dzięki czemu będzie świetny do poprawiania odcieni innych fluidów. Również z wymiany mam korektor pod oczy Alterra, który w Polsce nie jest dostępny. Ma bardzo ładny, jasny kolor (nr 03). Skończył mi się puder, więc potrzebowałam czegoś na szybko. Wybrałam Bell Pocket 2skin, który przypomina mi trochę mój ulubiony Bebeauty, którego nie można już kupić. Udało mi się zdobyć trzecią paletkę różów Makeup revolution. Tym razem jest to Hot spice, która zawiera same pomarańczowe i brzoskwioniowe odcienie. Kolejny róż to Bell z limitowanej serii Candy colours w odcieniu nr 2. Jest to tak wyjątkowy kosmetyk, że jestem zdumiona, iż kosztuje tak niewiele. Ma piękny, nieco malinowy odcień z shimmerem i mocną pigmentację, więc łatwo z nim przesadzić. Mam tu także płyn Inglot Duraline, na który czaiłam się już bardzo długo. Mam nadzieję robić za jego pomocą letnie, kolorowe kreski. A skoro już przy kreskach jesteśmy to zamówiłam z Avonu dwie żelowe kredki z serii colortrend w kolorach bikini black i blue waves. Są okrutnie trudno dostępne, ale udało mi się je wreszcie dorwać. Mam nadzieję, że będą tak dobre, jak się o nich mówi.
Moje pielęgnacyjne zasoby także się powiększyły. Po ostatnich wybrykach mojej skóry postawiłam na Effeclar duo [+] marki La roche-posay, czyli krem przeciw niedoskonałościom. Dopiero teraz mam zamiar zacząć go używać i mam nadzieję, że poprawi stan mojej cery. W zestawie była także woda termalna tej samej marki, której używam pod krem. Jako gratis do tego zamówienia dostałam próbkę kremu Vichy Liftactiv advanced filler. Z mocnym postanowieniem nawilżenia skóry kupiłam w aptece maść z witaminą A. Nie przyszło mi jednak do głowy, że jest ona na wazelinie, więc do twarzy używać jej niestety nie będę. Mimo to warto zapoznać się z jej właściwościami, więcej na ten temat przeczytacie tu: https://drogadosiebie.pl/leki/masc-z-witamina-a/. Na wizażu zdobyłam maskę zwężającą pory Ziaja Pro. Mam nadzieję, że sprawdzi się u mnie tak samo dobrze jak maska oczyszczająca z tej serii. Kupiłam także mój ulubiony krem do rąk DeBa w wersji migdałowej - gorąco polecam ten kosmetyk, zawiera w 100% certyfikowane bio składniki, jest tani i wspaniale nawilża oraz wygładza skórę.
Kupiłam także dwa pędzle. Jeden to gąbka na trzonku z chińskiego sklepu, zapłaciłam za nią 10 złotych, więc nie był to majątek, a wygląda naprawdę fajnie. Nie chłonie wody, ale mimo to ładnie rozprowadza korektor pod oczami. Drugi jest pędzel z Avonu - płaski, przeznaczony do konturowania, miękki i sprężysty. Naprawdę fajny. A na deser szczotka Tangle teezer, którą dostałam od przyjaciółki - zobaczymy czy to taki hit, jak o tym mówią.
To już wszystkie zdobycze lutego. A Wam co wpadło ciekawego ostatnio? Dajcie znać!

Miłego dnia!

23 lutego 2016

Zdobycze stycznia 2016

Cześć!
Kolejna dawka zdobyczy kosmetycznych przed Wami. Jeśli jesteście ciekawi, o co wzbogaciła się moja toaletka w styczniu, zapraszam do czytania!
W pierwszych dniach stycznia do mych drzwi zapukał kurier z przepiękną paletą cieni Smashbox Full exposure. Za pośrednictwem dobrej duszy udało mi się ją upolować w Sephorze ze zniżką 30%, co, biorąc pod uwagę cenę palety, ocaliło ponad 60 zł z mojego portfela.  To, co oferuje Smashbox to zestaw 14 cieni - 7 matowych i 7 błyszczących, z których można wydzielić sekcję ciepłą - sześć cieni od strony lewej, sekcję zimną - sześć cieni od strony prawej oraz dwa neutralne beże leżące po środku palety. Jest ona zupełnie inna niż komplety, które mam. Wciąż ją testuję, szukam na nią sposobu. Kiedy już będę wiedziała o niej wszystko, napiszę coś więcej.
Zrobiłam też zamówienie na stronie ekobieca - głównie chodziło mi o prezenty na zbliżające się urodziny moich bliskich, sobie jednak też coś wzięłam ;) Przede wszystkim paletkę Makeup Revolution w wersji Sugar&spice. Jest to ósemka różów w różowawych odcieniach (masło maślane, wiem, ale taka jest prawda), z których dwa są rozświetlające. Kolory są nieoczywiste, nie są też przejaskrawione i nienadające się do użytku. Bardzo ładny set. Dorzuciłam do tego oczyszczającą maseczkę do twarzy z Bańki Agafii, która ciekawie pachnie i równie ciekawie działa. Kosztowała niecałe 6 złotych, więc stosunek ceny do jakości jest zadziwiający. Gratis dostałam czarną kredkę marki Ruby rose, jednak puszczam ją dalej w świat, bo nie jest to kosmetyk, o którym marzę.
Wymieniłam się na wizażu i choć główną atrakcją była książka (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet) to z kosmetyków też się coś znalazło. Mam tu miniaturę bazy pod podkład Superprimer od Clinique oraz Kamuflaż marki Kryolan w odcieniu D3 1/2. Do obu tych kosmetyków podchodzę z niejakim dystansem i wciąż badam, czy mi służą, czy nie.
Na allegro zakupiłam na próbę naklejki wodne do paznokci i... oniemiałam! Jakie to proste! Jakie przyjemne! Nie wiem, gdzie ja byłam, jak to wchodziło na rynek. Jestem zachwycona, może nawet pojawi się jakiś manicure.
Ostatnimi zdobyczami są kosmetyki mojej ulubionej marki Yves rocher. O ile ich pielęgnację od kilku lat uwielbiam, o tyle do kolorówki przekonana nie byłam. Postanowiłam więc nawiązać z nią romans i kupiłam trzy kredki - zieleń bambusową, błękit i ciemną noc. Trudno znaleźć w internecie swatche, które opatrzone byłyby polskimi nazwami, więc długo zastanawiałam się, które kolory wybrać. Ostatecznie jestem z decyzji zadowolona i zapowiadam kontynuację romansu (brąz z tej serii jest obłędny). Kredki są miękkie, żelowe i bardzo trwałe. Gratis do zamówienia dostałam maskarę Sexy pulp, na którą raczej sama bym się nie skusiła ze względu na szczoteczkę z włosia, za którą nie przepadam. Aktualnie jej używam i czekam na rozwój akcji ;)
Zamówiłam także jedne w moich ulubionych kremów - nawilżające Hydra vegetal, tym razem w wersji bogatszej. Kolejnym kremem jest przeciwzmarszczkowy intensywnie regenerujący z serii Riche creme, który również dostałam jako prezent do zamówienia, a do którego przekonana nie jestem. Niewykluczone, że oddam go mamie.
Uzupełniłam także zapasy kosmetyków do pielęgnacji włosów. Wybrałam szampon przeciwłupieżowy, którego jeszcze nigdy nie miałam, szampon w kremie, który jest dla mnie totalną nowością oraz jedwabistą odżywkę z wyciągiem z owsa. Włosowe produkty tej marki sprawdzają się u mnie najlepiej, dlatego staram się je zawsze mieć na podorędziu.
To wszystkie nowości stycznia. Coś Wam wpadło w oko? Dajcie znać o czym chcielibyście poczytać!
Miłego dnia!