Pokazywanie postów oznaczonych etykietą balmi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą balmi. Pokaż wszystkie posty

19 marca 2016

O zużytych produktach słów kilka #7

Cześć!
Dziś mam czwartą część ostatniej serii o zużytych produktach, tym razem będzie to pielęgnacja twarzy. Jeśli jesteście ciekawi, co wcierałam w skórę ostatnio to zapraszam do przeczytania!
Zacznę "po bożemu", czyli od oczyszczania i demakijażu.
Do zmywania makijażu oczu mam trzy płyny micelarne. Pierwszy z nich to miniatura Avene, która była dołączona do jakiegoś czasopisma. Zmywał makijaż oczu nieźle, nie podrażniał, ale nie powiedziałabym, żeby był na tyle wyjątkowy, by płacić za niego ok 35 złotych. Drugi jest mój faworyt - Garnier 3w1 wersja różowa. Zmywa absolutnie wszystko, nie szczypie w oczy, nie wysusza skóry, jest tani i wydajny. Mój hit. Ostatni jest Jaśmin w płynie micelarnym z Ziai, który słabo radził sobie z makijażem oczu i podrażniał je, więc męczyłam się z nim okropnie. Jest tani, ale nie zawracajcie sobie nim głowy.
Nie obyło by się bez moich ulubionych płatków kosmetycznych Carea, które są najlepsze, nie rozwarstwiają się, są tanie i nie zostawiają pyłku oraz chusteczek nawilżanych Dada, które służą mi do przecierania rąk z podkładu. Są dobrze nasączone, jest ich dużo, więc je lubię.
Do oczyszczania twarzy zużyłam dwie różne pojemnościowo sztuki emulsji micelarnej Anida. Jest to mój ulubiony zmywacz makijażu od ponad roku. Jest bardzo tania (ok 15 zł), wydajna (300 ml) i ma lepszy skład niż emulsja marki Cetaphil. Anida zmywa makijaż twarzy, nie pozostawia skóry ściągniętej, nie wysusza jej, nie podrażnia. Polecam. Mam tu także ciekawostkę, czyli Quick treat firmy Glov. Jest to taka mała rękawiczka na jeden palec do zmywania makijażu oczu przy użyciu samej wody. Dziwne to jest i nie do końca w moim guście, ale nie można powiedzieć, że nie działa. Zmywa makijaż, jednak powoli i strasznie irytuje mnie uczucie oporu, jaki tworzy się, kiedy rękawiczka dotyka skóry. Dobrze dopiera się z kosmetyków. Można spróbować, bo jest to jakaś innowacja. Ważne! Nie pierzcie jej w pralce (jak ja to uczyniłam), gdyż zbierze cały brud, który napotka i niestety jest wtedy nie do doczyszczenia.
Czas na nawilżenie! Krem na dzień Nutritive vegetal marki Yves rocher to całkiem fajny nawilżacz. Nie jest zbyt ciężki i nie roluje się pod makijażem. Ma zapach, który staje się irytujący przy dłuższym stosowaniu dlatego ja robię sobie z nim przerwy. Skóra po jego użyciu jest nawilżona i gładka. Bandi fem@le energetyzujący multiaktywny koktajl  był bardzo lekki i przyjemny, ładnie wygładzał skórę i przepięknie pachniał. Super opakowanie air less umilało używanie. Nie ma jednak na tyle ciekawego składu, bym wydała na niego tyle, ile kosztuje (75 zł/30 ml). Dwa dobre kremy z Ziai - kuracja dermatologiczna z witaminą C +HA/P oraz kuracja ultranawilżająca mocznik 3%. Będę o nich mówić zbiorczo, gdyż niewiele się między sobą różnią. Nieźle nawilżają, nadają się pod podkład, wygładzają skórę. Ten z mocznikiem odrobinę lepiej nawilża. Warto się im przyjrzeć (nie mają parafiny w składzie). Ostatni w tej kategorii mam krem z filtrem 30+ Sun care marki Etre belle. Naprawdę fajny krem na lato, nieźle nawilża, ma wysoką ochronę, nie bieli twarzy jakoś dramatycznie i również, co ciekawe, nadaje się pod podkład. Uwaga na oczy, bo szczypie. Niewykluczone, że wrócę do niego latem.
Kosmetyki specjalnej troski, że się tak wyrażę, czyli takie, które działają przeciwwypryskowo, mam dwa. Jednym z  nich jest maseczka z minerałami z Morza Martwego marki Avon. Świetnie oczyszcza pory, wągry są mniej widoczne, wypryski przygaszone. Skóra wyraźnie staje się gładsza. Drugi kosmetyk to superskuteczny roll-on SOS marki Eveline, który skuteczny jest tylko z nazwy. Na mnie niestety nie działa, a jego zapach (tandetnych, męskich perfum z bazaru) doprowadza mnie do szału. Produkt bardzo wydajny, ale nie zmienia to faktu, że bezużyteczny.
Pod oczy mam dwa kosmetyki - oba równie beznadziejne. Żel ze świetlikiem lekarskim Floslek nie robił zupełnie nic, a jego klejąca konsystencja mnie odpychała. Jaśmin w kremie pod oczy i na powieki od Ziai, który miał być przeciwzmarszczkowy, czyli w założeniu mocno nawilżający, był mocno nijaki. Nie nawilżał wcale, nie zauważyłam żadnego jego działania, skóra nie stała się gładsza, ani mniej sucha. Tyle jego plusów, że nie podrażniał oczu. Niemniej, nadal uważam, że jest po prostu słaby.
Do oczu mam jeszcze trzy rzeczy. Po pierwsze henna marki Progres, która tak bardzo szczypała w oczy, że nie dałam rady sobie zrobić nią rzęs i na tym przygodę z nią zakończyłam. Po drugie aktywne serum do rzęs na dzień marki L'biotica, które nie dość, że nie działało, to nie nadawało się na dzień, gdyż zwyczajnie nie dogadywało się z maskarą. Po trzecie, wreszcie, świetna odżywka stymulująca wzrost rzęs Realash. Niestety miałam tylko miniaturkę, która wystarczyła na miesiąc, a już po tym czasie zauważyłam, że rzęsy dużo urosły i zagęściły się. Jak będę miała kiedyś stówkę na zbyciu, to chętnie zainwestuję w ten kosmetyk.
Z pielęgnacji ust także zużyłam kilka kosmetyków. Balsam z woskiem pszczelim od Avon był fantastyczny i chętnie kupię go ponownie. Ładnie nawilżał usta, dawał przyjemne, śliskie uczucie i ładnie pachniał. Niebieska kuleczka to balsam czekoladowy z Biedronki, nie wiem jakiej marki. Był niezły, choć ten zapach był mocno chemiczny. Długo trzymał się na ustach. Trzeci jest malinowy Balmi - tak mnie zirytował swoim badziewnym opakowaniem, które rozpadło się po pięciu użyciach, że szok. Balsam sam w sobie niby niezły, ale to opakowanie skreśla go w moich oczach.
Na koniec masa próbek, jednak żadna z nich mnie nie porwała na tyle, żeby rozejrzeć się za pełnowymiarowym opakowaniem.
Dajcie znać co Wam udało się zużyć ciekawego ostatnio!

Miłego dnia!

27 listopada 2014

Joybox - grudzień 2014

Cześć!

Dziś opowiem Wam o czymś bardzo interesującym, a mianowicie o najnowszej odsłonie kosmetycznych boxów, czyli joyboxie! Kiedy tylko zobaczyłam informację o nim na jednym z blogów, pomyślałam: wreszcie coś innego!
Czym różni się joybox od pozostałych pudełek dostępnych w Polsce? Tym, że znamy jego zawartość, a wszystkich produktów dostajemy aż 9! Są to zarówno miniatury, jak i pojemności pełnowymiarowe. Szata graficzna również przykuwa uwagę - jest urocza i dziewczęca :)


Proces zamawiania jest dość prosty - po wypełnieniu ankiety, dotyczącej naszych kosmetycznych preferencji, klikamy 'zamów joybox". Wtedy ukazuje nam się sześć produktów, które już są w naszym pudełku. Pozostałe trzy wybieramy sami.
Są trzy kategorie: marki semi-selektywne, selektywne oraz prezenty. Z każdej z tych grup wybieramy jeden produkt. I gotowe! Dodam jeszcze, że pudełko kosztuje 49 zł z wliczoną przesyłką.

Co jest w moim pudełku joybox?

Sześć produktów, które zostały mi przypisane:

Bell
Błyszczyk do ust Permanent MakeUp Lip (ja mam kolor nr 6)
(5,5 g)

Eveline
Luksusowy krem-serum do rąk Argan&Vanilla
(30 ml)

Signal
Pasta Signal White Now Gold
(50 ml)

Vaseline
Wazelina Pure Petroleum Jelly
(50 ml)


Original Source
Żel pod prysznic 328 tropical Coconut
(250 ml)


Bielenda
Enzymatyczny peeling dotleniający
(2x5 ml)

Produkty, które wybrałam:

APIS
Ultra-odżywcze masło do ciała z minerałami z Morza Martwego i masłem karite
(200 g)

Lolita Lempicka
 Perfumy Elle L'aime
(2x7 ml)


Balmi 
Balsam do ust (ja mam zapach malinowy)
(7 g)


Gratis:
APIS
próbka kremu regenerującego
(2 ml)


Uważam, że to pudełko jest najciekawsze ze wszystkich dostępnych na naszym rynku. Niby nie ma niespodzianki, ale przynajmniej jest pewność, że coś przypadnie nam do gustu. Na plus przemawia również ilość produktów oraz dostępność takich marek jak giorgio armani, mary kay czy shiseido. Podoba mi się idea i niewykluczone, że na tym jednym boxie nie zakończę mojej przygody z joy.

A co Wy o tym myślicie? Podoba Wam się czy jednak bardziej przemawiają do Was shinybox i beglossy?

Miłego dnia!