Trochę rozmyślałam nad tym, czy tego typu posty powinny mieć rację bytu na moim blogu i nadal nie jestem pewna... Nie mniej, sama chętnie oglądam takie wpisy :-) Więc może i Was to zainteresuje!? Chociaż myślę, że obrazki z mojego codziennego życia nie są jakieś nadzwyczajne. Wiem, że u mnie ostatnio mało kosmetycznie, ale żyję w jakimś biegu i nie mogę się skupić na recenzjach. Jednak obiecuję Wam, że styczeń będzie obfitował w kosmetyczne szaleństwo ;-) Gdybym pisała na siłę to od razu byłoby widać, a nie chcę się do niczego zmuszać. Dlatego dominują luźne tematy...
Choinka w moim domu :-) Wersja na bogato! Oczywiście sztuczna, bo do prawdziwej nie miałabym cierpliwości. Zapach sosny zapewniają mi woski Yankee Candle ;-)
Wiem, że to nie to samo, ale jak się nie ma co się lubi...
Choinki w Galeriach Handlowych też niczego sobie!
Zakupy czasami potrafią zmęczyć...
Wtedy ogłupiona biegnę do przybytków rozkoszy, żeby chwilę odetchnąć.
Gorąca czekolada z Costa tyłka nie urywa i jest dobra tylko od góry, potem to jakiś mdły ulepek...
Za to Yo Yogurt wymiata, bo smakuje praktycznie jak lody :-)
Niestety, zakupowe szaleństwo musiało się jakoś odbić na zdrowiu... Czas choroby umilały mi seriale, książki oraz dziewczyny z YouTube ;-) Poznajecie? Oleska pozdrawiam!
No i do tego moja ulubiona czekolada :-)
Przez mój stan listonosz miał przekichane ;-)
Deser Tiramisu z Biedronki. Po otwarciu lekko się przeraziłam, bo wygląda jakby był naszpikowany robakami ;-) Całkiem znośne, chociaż utwierdziło mnie to tylko w tym, że kawy nie lubię.
Mleko kokosowe i czekolada? Idealne połączenie ;-)
Dlaczego najlepsze ciacha wyglądają zawsze jak kupa?
Przepyszne ciasto kakaowo-cynamonowe z jabłkami i orzechami włoskimi!
Świątecznie :-)
Samotny wieczór przez TV ;-) Frytki i ja = miłość ;-)
Ta zima jest jakoś mało zimowa...
W międzyczasie zaliczyłam jeszcze urodziny chrześniaka. Szaleństwo na tle dinozaurów trwa!
Na koniec moja łepetyna ;-) Czas na farbowanie!