24 cze 2016

Wypadanie włosów- aktualizacja po 1.5 roku. Przeszczep włosów.

Zapraszam Was dzisiaj na post, który od kilku miesięcy jest chyba jednym z najbardziej wyczekiwanych na moim blogu. Mam zamiar opowiedzieć Wam o tym, jak wyglądała moja walka z wypadaniem włosów na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Seria dotycząca kobiecego łysienia cały czas cieszy się Waszym dużym zainteresowaniem i niesłabnącą popularnością. Wiem, że wiele z Was zmaga się z podobnym problemem i nieustannie dostaję od Was w związku z tym bardzo dużo wiadomości prywatnych, dlatego mam nadzieję że znajdziecie w tym poście odpowiedzi na nurtujące Wam pytania. W drugiej części posta chciałabym podzielić się z Wami swoją refleksją na temat przeszczepu włosów, gdyż jest to temat, który od ponad czterech bardzo mnie interesuje i cały czas siedzi mi gdzieś z tyłu głowy i nie rozumiem dlaczego tak mało się o tym mówi… Mam sporo do opowiedzenia, dlatego nie przedłużając już, zapraszam do czytania!




Nie chciałabym powielać informacji, dlatego jeśli jesteście tu po raz pierwszy, odsyłam Was do zakładki „wypadanie włosów” po prawej stronie bloga. 

Zacznę od tego iż w grudniu 2014r. zakończyłam leczenie u swojej dermatolog w Warszawie i od tamtej pory leczę się na własną rękę. Dlaczego? Pani dr stwierdziła, że zmedycznego punktu widzenia wszystko jest już w porządku. Trichoskopia (już trzecia) wykazała, że problem przestał istnieć. Było lepiej, jednak nie na tyle bym ja sama mogła powiedzieć, że pożegnałam się z tym problemem. Usłyszałam, że za 2-3 miesiące, kiedy włosy skończą aktualny cykl, zaobserwuję poprawę i wszystko wróci do normy… W przeciwnym razie powoli kończyły nam się możliwości leczenia… Pani dr poprosiła również, bym poważniej wzięła pod uwagę zabieg osoczem bogatopłytkowym i rozważyła przejście na dietę bezglutenową. Nie było jednak takiej potrzeby, gdyż słowa dotyczące poprawy stanu moich włosów okazały się być prorocze i wierzcie lub nie, ale były dni kiedy wypadało mi maksymalnie 5-10 włosów dziennie. Jak wyglądało wówczas moje leczenie? W okresie jesienno-zimowym łykałam witaminę D3, a w czasie menstruacji żelazo. Odstawiłam wszystkie sterydy (doustne, zewnętrzne), a moja pielęgnacja włosów ograniczała się do używania białego szamponu Pharmaceris (SPECJALISTYCZNY SZAMPON STYMULUJĄCY WZROST WŁOSÓW), od czasu do czasu nakładałam maskę drożdżową lub maskę do włosów wypadających marki Biovax. Piłam pokrzywę, a włosy rosły jak szalone, co zresztą widać na zdjęciach, którymi dzielę się z Wami na Instagramie. Znacząco zmieniłam też swoją dietę (ale o tym planuję dla Was oddzielny post), a tak poza tym… nie robiłam niczego specjalnego. Zaczęłam żyć własnym życiem, a włosy pozostawiłam gdzieś obok. Dopiero w momencie, kiedy zaakceptowałam fakty i  przestałam uparcie walczyć z rzeczywistością, pogodziłam się z problemem i uzyskałam taki wewnętrzny spokój, problem zaczął znikać. Nie macie pojęcia, jakie to jest ważne! O tym też planuję dla Was napisać.


Jak wyglądało zatem ostatnie półtora roku? Na pewno było lepiej niż wcześniej, ale miewałam też gorsze okresy. Głównie wtedy, gdy żyłam na wysokich obrotach, nie dosypiałam, zaniedbywałam dietę, a przy okazji dużo się stresowałam. Gorzej było też po wakacjach, moje włosy ewidentnie nie znoszą słońca, za to zimą mają się świetnie. J Wszystko jednak mijało samoistnie, po dwóch-trzech gorszych tygodniach, sytuacja wracała do normy. Odważyłam się nawet na pierwszą od ponad czterech lat większą ingerencję fryzjerską i koloryzację „sombre”. NIESTETY, DZIŚ NIE JEST DOBRZE. Chwilami mam wrażenie, że sytuacja zatacza koło i że mogę wrócić do punktu wyjścia… Tłumaczę to sobie przesileniem wiosennym, koszmarnym czasem na uczelni, deficytem snu, ciągłym zmęczeniem i zaniedbywaniem zdrowia. Być może znowu szwankuje mi też tarczyca (od czterech lat leczę się na niedoczynność, aktualnie zmniejszyłam dawkę lewotyroksyny na 25mg dziennie, być może to jest powodem), mam w planach zrobić badania i nie popadać w paranoje, a przede wszystkim SKUPIĆ SIĘ NA DIECIE, bo uważam że w moim przypadku ma ona bardzo duży wpływ.


Niepokojące mnie objawy, a przede wszystkim stale rosnąca ilość włosów, które gubię w ciągu dnia sprawiła, że znowu zaczęłam interesować się bardziej specjalistycznymi metodami walki z wypadaniem włosów, a przede wszystkim ich odzyskiwaniem, gdyż nie ulega wątpliwości iż zahamować wypadanie to jedno, ale odzyskać utracone włosy, to zupełnie inna sprawa. Pisałam Wam już o terapii osoczem bogatopłytkowym, dziś chciałam skupić się na przeszczepie włosów, o którym w Polsce bardzo mało się mówi… Zupełnie nie rozumiem dlaczego! Jak pewnie doskonale wiecie, zabieg ten polega na pobraniu włosów z miejsc, w których się znajdują i wstawieniu w te, które wyłysiały lub uległy przerzedzeniu. Metoda ta jest niezwykle skuteczna, trzeba jednak pamiętać, że nie pobudza cebulek włosowych do pracy i nie zwiększa ilości włosów, a więc nie zatrzymuje łysienia. Przeszczep włosów jest bardzo kosztowną inwestycją i cały czas dostępną w niewielu miejscach w Polsce, ceny takiego zabiegu wahają się od 3 do nawet 12 tysięcy złotych.
Przeszczep włosów jest zabiegiem bezpiecznym (wyjątkowo rzadko dochodzi do ograniczonej infekcji oraz przejściowego osłabionego czucia skóry głowy), wykonywanym w znieczuleniu miejscowym, trwającym od 1,5-5 godzin. Wskazaniem do zabiegu jest tak naprawdę każdy rodzaj łysienia, skuteczność tej metody bije na głowę mezoterapię, a nawet wspomnianą przeze mnie wcześniej PRP. Należy jednak pamiętać i mieć świadomość tego, że przeszczepione włosy wypadną w ciągu dwóch-trzech tygodni po operacji. Jest to spowodowane przejściem mieszków włosowych w fazę telogenu, co czasami określa się „szokiem operacyjnym”. Nowe włosy zaczynają rosnąć mniej więcej po upływie trzech miesięcy. W przypadku gdy mamy do czynienia z przeszczepem w obszarze głowy o przerzedzonym owłosieniu, może wystąpić również zjawisko umiarkowanego wypadania dotychczas rosnących włosów. Jest to jednak etap przejściowy i całkowicie naturalny. Jak to wygląda po zabiegu przeszczepiania włosów to można obejrzeć np. tu: www.tourmedica.pl/zdjecia-przed-i-po/zabiegi-przeszczepiania-wlosow/ albo tu: www.realself.com/hair-transplant/before-and-after-photos 
 
Osobiście jestem przekonana, że w przyszłości, jeśli sytuacja finansowa mi na to pozwoli, zdecyduję się na taki zabieg, gdyż bardzo chciałabym odzyskać przynajmniej jakąś część utraconych włosów. One odrastają i nie mogę powiedzieć iż jestem niezadowolona z ich aktualnego, teraźniejszego wyglądu, ale jednocześnie cały czas mam świadomość tego, że nie jest to to samo co wcześniej. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez ostatnie cztery lata straciłam przynajmniej 1/3 włosów i że jestem podatna na problemy w wypadaniem, które zapewne będą do mnie wracać za każdym razem, kiedy mój organizm zacznie się buntować, a ja przestanę choć trochę o siebie dbać.
Jestem bardzo ciekawa jakie jest Wasze zdanie na temat tej metody odzyskiwania utraconych włosów. Myślałyście kiedyś o takim zabiegu, brałyście go pod uwagę?


Jeśli jest wśród Was ktoś, kto zmaga się z podobnym problemem, zapraszam do dyskusji w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa jak aktualnie wygląda sytuacja z Waszymi włosami i w jaki sposób radzicie sobie z tym problemem.
Trzymam kciuki za Was i za siebie i życzę Nam wszystkim dużo cierpliwości!

ZOBACZ TAKŻE:

17 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że nie mam problemów z wypadaniem... Szczęściara ze mnie, jak by nie patrzec. Mam nadzieje, ze u Ciebie wszystkie sie ladnie unormuje na stale :) pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak miałam! W moim przypadku dużą rolę odegrał stres. I zauważyłam zależność, że im bardziej zwracam uwagę na włosy i ich pielęgnację, tym mam z nimi większe problemy. Odkryłam, że moje włosy, mimo że wymagające, lubią minimalizm :)
    www.missplanner.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnmie problemu z wypadaniem nie ma. A jak się pojawia to wtedy zajadam galaretki, żelatyna świetnie działa na włosy.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja ciągle używam jakichś szamponów wzmacniających i przeciw wypadaniu. stosuję tez ampułki i spray do włosów wypadających. jest trochę lepiej, bo aż tak mi nie wypadają, ale jednak cały czas są rzadkie pomimo pojawienia się baby hair przy zakolach. nie wiem czy przeszczep włosów jest możliwy przy włosach rzadkich. w tv przedstawia się takie zabiegi na łysinach, łysych plackach, innego przypadku jeszcze nie widziałam. sama 'zagęszczam' włosy pianką dodającą objętości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy wpis. ;) Ja niestety też zmagam się z wypadaniem włosów przez moje nieszczęsne hormony. ;/ Póki co staram się zdrowo odżywiać i mimo wszystko nie przejmować tym porblemem, bo wiem, że stres może tutaj tylko zaszkodzić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Raczej mcg jeśli chodzi o leczenie niedoczynnosci...

    OdpowiedzUsuń
  7. W tamtym roku pod wpływem stresu straciłam sporą część włosów. W tej chwili już większość odrosła:))
    Życzę Ci dużo włosów i więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj,

    Ja walczę z wypadaniem wlosow dokładnie od kwietnia 2014roku. Problem zaczął sie banalnie. Pojechałam na plaże,a wraz z powiewem wiatru,zauważyłam kołtuny lecących moich wlosow.

    Walka trwa do dnia dzisiejszego. Straciłam polowe wlosow. Mam do tego takze silna anemię. Najniższy poziom ferrytyny oraz wit B12.

    Korzystałam z zabiegu dermapen,mezoterapii. Miałam problem z głowy przez pół roku. Nie wypadało nic. Włosy zrobiły sie grube i lśniące. Niestety po pół roku,problem wrocil. Podczas mycia głowy..znowu garści wlosow. Sto wlosow,czy normę dzienna,miałam na palcach mydlac głowę..

    Aktualnie jestem po dwóch zabiegach osoczem. Nie widze żadnych efektów,włosy sa suche,wypadaja..

    Zaczelam na własna rękę syplementowac wit B12.

    Takze jak masz rady,co do diety to chętnie skorzystam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie wizyta u lekarza i suplementacja żelaza!
      Ja łykałam przez pół roku na czczo Tardyferon bardzo dużą dawkę i wyniki pięknie się poprawiły. :) Przy niedoborze ważna jest też dieta, pamiętaj by unikać produktów mlecznych (wapń jest w tym przypadku niekorzystny) i jeść dużo cytrusów (pożądamy witaminy C!), żeby ułatwić wchłanianie żelaza.
      Bez odpowiedniego poziomu ferrytyny, nie ma szans żeby włosy trzymały się głowy... podziałaj od środka, a zobaczysz, że będzie lepiej! :) Trzymam kciuki!

      Usuń
    2. Proszę o namiar dermatologa z Warszawy wspomnianego przez Ciebie w poprzednim wpisie [email protected]

      Usuń
  9. A jak Twoje włosy? jestem pod stała opieka dermatologa i endo..

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, czytam Twoja historie włosowa i widzę siebie w wielu punktach chociaż jestem na etapie oswajania się z tematem i psychicznego wyciszenia bo od 2 miesięcy lecą mi jak z igły z suchej choinki...i praktycznie nie wiem czy mam z czym iść do fryzjera nawet... No ale nie o tym chciałam ... Tez biorę hormony na tarczyce ale minimalna dawkę 25 euthyrox od lutego.w czerwcu zmiana dawki na 12,5 i zaczęło się...przypadek? Nie sadze... moim zdaniem tu tkwi problem. U mnie hormony były w normie przed ale z racji niewielkich guzków endo włączyła euthyrox żeby je poobserwować... Raz ruszony temat i efekt przyszedł ale we włosach moim zdaniem...endo zaprzecza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta,mi tez wmawiają tarczyce. Dołożyli mi hormony na nadnercza i tez zaczęła sie masakra,mogłam miec sezonowe wypadanie,a teraz od dwóch lat nie moge z tego wyjsć. Boje sie,ze w koncu bede łysa. Mama takie dola przez to..szkoda gadac..

      Ania

      Usuń
  11. Bardzo ciekawy i przydatny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Włosy można wzmocnić przez umożliwienie im dostępu do wody, która ich nie przesusza. Miękka woda nie podrażnia także skóry głowy oraz cebulek włosowych. U mnie dużo na plus zmienił filtr prysznicowo-kąpielowy z systemem kdf - on usuwa z wody chlor i fluor które zwykle przesuszają skórę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Polecam mimo wszystko zaryzykować i wypróbować kosmetyki Pilomax. U mnie bardzo poprawił się ich stan.

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za każdy komentarz!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...