Zapraszam Was dzisiaj
na post, który od kilku miesięcy jest chyba jednym z najbardziej wyczekiwanych
na moim blogu. Mam zamiar opowiedzieć Wam o tym, jak wyglądała moja walka z
wypadaniem włosów na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Seria dotycząca
kobiecego łysienia cały czas cieszy się Waszym dużym zainteresowaniem i
niesłabnącą popularnością. Wiem, że wiele z Was zmaga się z podobnym problemem
i nieustannie dostaję od Was w związku z tym bardzo dużo wiadomości prywatnych,
dlatego mam nadzieję że znajdziecie w tym poście odpowiedzi na nurtujące Wam
pytania. W drugiej części posta chciałabym podzielić się z Wami swoją refleksją
na temat przeszczepu włosów, gdyż jest to temat, który od ponad czterech bardzo
mnie interesuje i cały czas siedzi mi gdzieś z tyłu głowy i nie rozumiem
dlaczego tak mało się o tym mówi… Mam sporo do opowiedzenia, dlatego nie
przedłużając już, zapraszam do czytania!
Nie chciałabym powielać informacji, dlatego jeśli jesteście
tu po raz pierwszy, odsyłam Was do zakładki „wypadanie włosów” po prawej stronie bloga.
Zacznę od tego iż w grudniu 2014r. zakończyłam leczenie u
swojej dermatolog w Warszawie i od tamtej pory leczę się na własną rękę.
Dlaczego? Pani dr stwierdziła, że zmedycznego punktu widzenia wszystko jest już
w porządku. Trichoskopia (już trzecia) wykazała, że problem przestał istnieć.
Było lepiej, jednak nie na tyle bym ja sama mogła powiedzieć, że pożegnałam się
z tym problemem. Usłyszałam, że za 2-3 miesiące, kiedy włosy skończą aktualny
cykl, zaobserwuję poprawę i wszystko wróci do normy… W przeciwnym razie powoli
kończyły nam się możliwości leczenia… Pani dr poprosiła również, bym poważniej
wzięła pod uwagę zabieg osoczem bogatopłytkowym i rozważyła przejście na dietę
bezglutenową. Nie było jednak takiej potrzeby, gdyż słowa dotyczące poprawy stanu
moich włosów okazały się być prorocze i wierzcie lub nie, ale były dni kiedy
wypadało mi maksymalnie 5-10 włosów dziennie. Jak wyglądało wówczas moje
leczenie? W okresie jesienno-zimowym łykałam witaminę D3, a w czasie
menstruacji żelazo. Odstawiłam wszystkie sterydy (doustne, zewnętrzne), a moja
pielęgnacja włosów ograniczała się do używania białego szamponu Pharmaceris (SPECJALISTYCZNY SZAMPON
STYMULUJĄCY WZROST WŁOSÓW), od czasu do czasu nakładałam maskę drożdżową lub maskę do włosów wypadających marki Biovax. Piłam pokrzywę, a włosy rosły
jak szalone, co zresztą widać na zdjęciach, którymi dzielę się z Wami na
Instagramie. Znacząco zmieniłam też swoją dietę (ale o tym planuję dla Was
oddzielny post), a tak poza tym… nie robiłam niczego specjalnego. Zaczęłam żyć
własnym życiem, a włosy pozostawiłam gdzieś obok. Dopiero w momencie, kiedy
zaakceptowałam fakty i przestałam
uparcie walczyć z rzeczywistością, pogodziłam się z problemem i uzyskałam taki
wewnętrzny spokój, problem zaczął znikać. Nie macie pojęcia, jakie to jest
ważne! O tym też planuję dla Was napisać.
Jak wyglądało zatem ostatnie półtora roku? Na pewno było
lepiej niż wcześniej, ale miewałam też gorsze okresy. Głównie wtedy, gdy żyłam
na wysokich obrotach, nie dosypiałam, zaniedbywałam dietę, a przy okazji dużo
się stresowałam. Gorzej było też po wakacjach, moje włosy ewidentnie nie znoszą
słońca, za to zimą mają się świetnie. J
Wszystko jednak mijało samoistnie, po dwóch-trzech gorszych tygodniach,
sytuacja wracała do normy. Odważyłam się nawet na pierwszą od ponad czterech
lat większą ingerencję fryzjerską i koloryzację „sombre”. NIESTETY, DZIŚ NIE
JEST DOBRZE. Chwilami mam wrażenie, że sytuacja zatacza koło i że mogę wrócić
do punktu wyjścia… Tłumaczę to sobie przesileniem wiosennym, koszmarnym czasem
na uczelni, deficytem snu, ciągłym zmęczeniem i zaniedbywaniem zdrowia. Być
może znowu szwankuje mi też tarczyca (od czterech lat leczę się na
niedoczynność, aktualnie zmniejszyłam dawkę
lewotyroksyny na 25mg dziennie, być może to jest powodem), mam w planach
zrobić badania i nie popadać w paranoje, a przede wszystkim SKUPIĆ SIĘ NA
DIECIE, bo uważam że w moim przypadku ma ona bardzo duży wpływ.
Niepokojące mnie objawy, a przede wszystkim stale rosnąca
ilość włosów, które gubię w ciągu dnia sprawiła, że znowu zaczęłam interesować
się bardziej specjalistycznymi metodami walki z wypadaniem włosów, a przede
wszystkim ich odzyskiwaniem, gdyż nie ulega wątpliwości iż zahamować wypadanie
to jedno, ale odzyskać utracone włosy, to zupełnie inna sprawa. Pisałam Wam już
o terapii osoczem bogatopłytkowym, dziś chciałam skupić się na przeszczepie
włosów, o którym w Polsce bardzo mało się mówi… Zupełnie nie rozumiem dlaczego!
Jak pewnie doskonale wiecie, zabieg ten polega na pobraniu włosów z miejsc, w
których się znajdują i wstawieniu w te, które wyłysiały lub uległy
przerzedzeniu. Metoda ta jest niezwykle skuteczna, trzeba jednak pamiętać, że
nie pobudza cebulek włosowych do pracy i nie zwiększa ilości włosów, a więc nie
zatrzymuje łysienia. Przeszczep włosów jest bardzo kosztowną inwestycją i cały
czas dostępną w niewielu miejscach w Polsce, ceny takiego zabiegu wahają się od
3 do nawet 12 tysięcy złotych.
Przeszczep włosów jest zabiegiem bezpiecznym (wyjątkowo
rzadko dochodzi do ograniczonej infekcji oraz przejściowego osłabionego czucia
skóry głowy), wykonywanym w znieczuleniu miejscowym, trwającym od 1,5-5 godzin.
Wskazaniem do zabiegu jest tak naprawdę każdy rodzaj łysienia, skuteczność tej
metody bije na głowę mezoterapię, a nawet wspomnianą przeze mnie wcześniej PRP.
Należy jednak pamiętać i mieć świadomość tego, że przeszczepione włosy wypadną
w ciągu dwóch-trzech tygodni po operacji. Jest to spowodowane przejściem
mieszków włosowych w fazę telogenu, co czasami określa się „szokiem
operacyjnym”. Nowe włosy zaczynają rosnąć mniej więcej po upływie trzech
miesięcy. W przypadku gdy mamy do czynienia z przeszczepem w obszarze głowy o
przerzedzonym owłosieniu, może wystąpić również zjawisko umiarkowanego wypadania
dotychczas rosnących włosów. Jest
to jednak etap przejściowy i całkowicie naturalny. Jak to wygląda po zabiegu przeszczepiania włosów to można obejrzeć np. tu: www.tourmedica.pl/zdjecia-przed-i-po/zabiegi-przeszczepiania-wlosow/ albo tu: www.realself.com/hair-transplant/before-and-after-photos
Osobiście jestem przekonana, że w przyszłości, jeśli
sytuacja finansowa mi na to pozwoli, zdecyduję się na taki zabieg, gdyż bardzo
chciałabym odzyskać przynajmniej jakąś część utraconych włosów. One odrastają i
nie mogę powiedzieć iż jestem niezadowolona z ich aktualnego, teraźniejszego
wyglądu, ale jednocześnie cały czas mam świadomość tego, że nie jest to to samo
co wcześniej. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez ostatnie cztery lata
straciłam przynajmniej 1/3 włosów i że jestem podatna na problemy w wypadaniem,
które zapewne będą do mnie wracać za każdym razem, kiedy mój organizm zacznie
się buntować, a ja przestanę choć trochę o siebie dbać.
Jestem bardzo ciekawa jakie jest Wasze zdanie na temat tej
metody odzyskiwania utraconych włosów. Myślałyście kiedyś o takim zabiegu,
brałyście go pod uwagę?
Jeśli jest wśród Was ktoś, kto zmaga się z podobnym
problemem, zapraszam do dyskusji w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa jak
aktualnie wygląda sytuacja z Waszymi włosami i w jaki sposób radzicie sobie z
tym problemem.
Trzymam kciuki za Was i za siebie i życzę Nam wszystkim dużo
cierpliwości!
ZOBACZ TAKŻE:
Jak dobrze, że nie mam problemów z wypadaniem... Szczęściara ze mnie, jak by nie patrzec. Mam nadzieje, ze u Ciebie wszystkie sie ladnie unormuje na stale :) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam! W moim przypadku dużą rolę odegrał stres. I zauważyłam zależność, że im bardziej zwracam uwagę na włosy i ich pielęgnację, tym mam z nimi większe problemy. Odkryłam, że moje włosy, mimo że wymagające, lubią minimalizm :)
OdpowiedzUsuńwww.missplanner.pl
U mnmie problemu z wypadaniem nie ma. A jak się pojawia to wtedy zajadam galaretki, żelatyna świetnie działa na włosy.
OdpowiedzUsuńja ciągle używam jakichś szamponów wzmacniających i przeciw wypadaniu. stosuję tez ampułki i spray do włosów wypadających. jest trochę lepiej, bo aż tak mi nie wypadają, ale jednak cały czas są rzadkie pomimo pojawienia się baby hair przy zakolach. nie wiem czy przeszczep włosów jest możliwy przy włosach rzadkich. w tv przedstawia się takie zabiegi na łysinach, łysych plackach, innego przypadku jeszcze nie widziałam. sama 'zagęszczam' włosy pianką dodającą objętości.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. ;) Ja niestety też zmagam się z wypadaniem włosów przez moje nieszczęsne hormony. ;/ Póki co staram się zdrowo odżywiać i mimo wszystko nie przejmować tym porblemem, bo wiem, że stres może tutaj tylko zaszkodzić. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej mcg jeśli chodzi o leczenie niedoczynnosci...
OdpowiedzUsuńW tamtym roku pod wpływem stresu straciłam sporą część włosów. W tej chwili już większość odrosła:))
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo włosów i więcej:)
Witaj,
OdpowiedzUsuńJa walczę z wypadaniem wlosow dokładnie od kwietnia 2014roku. Problem zaczął sie banalnie. Pojechałam na plaże,a wraz z powiewem wiatru,zauważyłam kołtuny lecących moich wlosow.
Walka trwa do dnia dzisiejszego. Straciłam polowe wlosow. Mam do tego takze silna anemię. Najniższy poziom ferrytyny oraz wit B12.
Korzystałam z zabiegu dermapen,mezoterapii. Miałam problem z głowy przez pół roku. Nie wypadało nic. Włosy zrobiły sie grube i lśniące. Niestety po pół roku,problem wrocil. Podczas mycia głowy..znowu garści wlosow. Sto wlosow,czy normę dzienna,miałam na palcach mydlac głowę..
Aktualnie jestem po dwóch zabiegach osoczem. Nie widze żadnych efektów,włosy sa suche,wypadaja..
Zaczelam na własna rękę syplementowac wit B12.
Takze jak masz rady,co do diety to chętnie skorzystam..
Koniecznie wizyta u lekarza i suplementacja żelaza!
UsuńJa łykałam przez pół roku na czczo Tardyferon bardzo dużą dawkę i wyniki pięknie się poprawiły. :) Przy niedoborze ważna jest też dieta, pamiętaj by unikać produktów mlecznych (wapń jest w tym przypadku niekorzystny) i jeść dużo cytrusów (pożądamy witaminy C!), żeby ułatwić wchłanianie żelaza.
Bez odpowiedniego poziomu ferrytyny, nie ma szans żeby włosy trzymały się głowy... podziałaj od środka, a zobaczysz, że będzie lepiej! :) Trzymam kciuki!
Proszę o namiar dermatologa z Warszawy wspomnianego przez Ciebie w poprzednim wpisie [email protected]
UsuńA jak Twoje włosy? jestem pod stała opieka dermatologa i endo..
OdpowiedzUsuńAnia
Witaj, czytam Twoja historie włosowa i widzę siebie w wielu punktach chociaż jestem na etapie oswajania się z tematem i psychicznego wyciszenia bo od 2 miesięcy lecą mi jak z igły z suchej choinki...i praktycznie nie wiem czy mam z czym iść do fryzjera nawet... No ale nie o tym chciałam ... Tez biorę hormony na tarczyce ale minimalna dawkę 25 euthyrox od lutego.w czerwcu zmiana dawki na 12,5 i zaczęło się...przypadek? Nie sadze... moim zdaniem tu tkwi problem. U mnie hormony były w normie przed ale z racji niewielkich guzków endo włączyła euthyrox żeby je poobserwować... Raz ruszony temat i efekt przyszedł ale we włosach moim zdaniem...endo zaprzecza
OdpowiedzUsuńMarta,mi tez wmawiają tarczyce. Dołożyli mi hormony na nadnercza i tez zaczęła sie masakra,mogłam miec sezonowe wypadanie,a teraz od dwóch lat nie moge z tego wyjsć. Boje sie,ze w koncu bede łysa. Mama takie dola przez to..szkoda gadac..
UsuńAnia
Bardzo ciekawy i przydatny wpis:)
OdpowiedzUsuńWłosy można wzmocnić przez umożliwienie im dostępu do wody, która ich nie przesusza. Miękka woda nie podrażnia także skóry głowy oraz cebulek włosowych. U mnie dużo na plus zmienił filtr prysznicowo-kąpielowy z systemem kdf - on usuwa z wody chlor i fluor które zwykle przesuszają skórę.
OdpowiedzUsuńepson l130 driver download
OdpowiedzUsuńepson l220 driver download
Download Driver Printer Epson L210
epson ecotank l3060 driver downloads
epson l396 driver downloads
Polecam mimo wszystko zaryzykować i wypróbować kosmetyki Pilomax. U mnie bardzo poprawił się ich stan.
OdpowiedzUsuń