K O N I E C
To chyba najbardziej ulubione słowo, jakie pisarz może napisać.
Dzisiaj w nocy ukończyłam książkę, która wymagała ode mnie niezwykłego poświęcenia i przygotowania.
Książka "Bez pożegnania" to kontynuacja mojego debiutu "Bez przebaczenia", który ukazał się w 2010 roku.
Historia opowiada o losach porucznika Jacka Kralla i pani psycholog, Weroniki Szuwarskiej. Jacek trafia do jednostki wojskowej w Orzyszu i zaczyna pracować z pułkownikiem Sadowskim (którego znacie z pierwszej części). Krall cierpi na PTSD (syndrom stresu pourazowego lub pola walki) i stara się sam sobie z tym radzić, z kiepskim skutkiem. Trafia na terapię (po wielu problemach) do doktor Szuwarskiej. Pani doktor to kobieta z własną tragiczną historią, oboje są jak rozbitkowie, którzy podczas sztormu próbują się nawzajem uratować.
Tym czasem Piotr Sadowski żyje szczęśliwie z ukochaną Pauliną i dwoma synkami. Ale przeszłość już wkrótce da o sobie znać i uderzy z całą mocą w rodzinę Sadowskich.
"Bez pożegnania" to dramatyczna opowieść o traumach, ludzkich tragediach i wielkiej sile miłości i przyjaźni.
Premiera tej książki najprawdopodobniej w 2020 roku, akurat na 10-lecie mojej pracy twórczej :)
Okładka oczywiście to moja graficzna zabawa :)
"Czytać to bardziej żyć, to żyć intensywniej". Rozmówki, przemyślenia, recenzje młodej pisarki. Bo jestem gadułą, choć czasami milczę. Bo jestem milcząca, choć czasami ględzę. Bo jestem miła, choć czasami trudno mnie znieść. Bo jestem niesympatyczna, choć czasami trudno w moim towarzystwie się smucić. Bo kocham słowo pisane. I kocham słowo czytane. I nie lubię fałszu i zawiści, a frustratom mówię stanowcze NIE. Szkoda czasu i atłasu, a życia to na pewno. :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nowaksiazka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nowaksiazka. Pokaż wszystkie posty
sobota, 27 kwietnia 2019
piątek, 23 marca 2018
Kiedy zniknę i Kiedy wrócę w przedsprzedaży :)
Ruszyła przedsprzedaż na empik.com
"Kiedy zniknę" i "Kiedy wrócę" już na TOP100 empiku, w kategorii ROMANS na 1 i 2 miejscu!
D Z I Ę K U J Ę !!! !!! !!!
środa, 13 grudnia 2017
Tak to z facetami bywa...
Moja komedia romantyczna posuwa się znacznie do przodu. Będzie wesoło, ale i smutno, dramatycznie i komicznie. Pełna paleta uczuciowych barw.
A tymczasem... fragment z perspektywy głównego bohatera męskiego :)
A tymczasem... fragment z perspektywy głównego bohatera męskiego :)
Bo być może wyobrażałem sobie zbyt wiele, może to wszystko za szybko? Nie chciałem szafować słowami, ale wiedziałem doskonale, że Jagoda staje się dla mnie coraz ważniejsza, że chcę spędzać z nią czas, że chcę słyszeć jej głos, patrzeć na jej uśmiech, kochać się z nią w różnych miejscach. Przytulać i całować. Być z nią…Usiadłem w fotelu, włączyłem muzykę i zamknąłem oczy. Gdybym na nowo umiał mówić głośno o uczuciach. Gdybym nie bał się wyznać co czuję. Chciałbym odzyskać dawnego siebie i zapomnieć o zdradliwych ludziach, kłamstwach rzucanych w twarz bez drgnienia oka i tchórzach, którzy nie potrafili przyznać się do własnych uczuć czy pragnień. Potrzebowałem czasu i uświadomienia sobie pewnych rzeczy. I tego, co jest dla mnie ważne. Nie, to już wiedziałem. Ona była dla mnie ważna. Tego byłem pewien. Nagle dobiegł mnie dźwięk wiadomości. To było od niej.„Jeśli siedzisz sam wieczorem, to może zapiekanka z makaronem i tuńczykiem, oraz wino przekonają cię do zmiany zdania?”Cóż mogłem uczynić? Ona sprawiała, że stawałem się zupełnie bezradny. Bezradnie w niej coraz mocniej zakochany. Odpisałem:„Nie lubię być sam. Jadę”.
niedziela, 12 listopada 2017
Kobieta awaria :) Nowa książka pisze się :D
Kolejny fragment mojej nowej powieści, nad którą pracuję:
- Czekaj, nie możesz się dostać do mieszkania?
- Tak właśnie powiedziałam.
- Podaj adres. - W jego głosie pojawiło się zniecierpliwienie.
- Ale naprawdę…
- Jagoda, będę jak najszybciej. No już, adres.
- Czekaj, nie możesz się dostać do mieszkania?
- Tak właśnie powiedziałam.
- Podaj adres. - W jego głosie pojawiło się zniecierpliwienie.
- Ale naprawdę…
- Jagoda, będę jak najszybciej. No już, adres.
Zrezygnowana podałam mu ulicę i numer domu, powiedziałam, żeby podzwonił po sąsiadach, ktoś na pewno go wpuści. Sama nie miałam zamiaru zbiegać z trzeciego piętra w gaciach. I pończoszkach. O psie z różą nie wspomnę.
- Będę za pół godziny.
- Hugo?
- Tak? - Słyszałam, że chyba biegnie. - Posłuchaj, ja jestem… nieubrana. -Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, zaczerwieniłam się, niczym pensjonarka.
- Wyszłaś do zsypu nago?
- Nie… Ale prawie.
- Oj, Jagoda. Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Staraj się nie rzucać w oczy, zaraz będę! - Cholernik chyba się śmiał. Ale już nie słyszałam dalszego ciągu, bo się rozłączył. A ja oparłam się o ścianę, mając nadzieję, że Maciek przybędzie jednak nieco szybciej.
Nagle doszedł mnie jakiś dźwięk, ktoś szedł po schodach. Po chwili ujrzałam siwą głowę, całą w lokach. To była sąsiadka z piętra, pani Klaps. Naprawdę się tak nazywała, zresztą, co ja tam wiedziałam na temat nazwisk.
- Ojej, a kto tutaj? - Spojrzała na mnie i jej bystre niebieskie oczy zatrzymały się na mojej przykrótkiej koszulce. - A cóż to, moje dziecko? Zgubiłaś spódnicę?
- Zapomniałam kluczy. - Odpowiedziałam nieco bez sensu, ale byłam już całkowicie zrezygnowana.
- I ubrania?
- Szkoda mówić.
- Oj, ta młodzież. - Kobieta pokręciła głową z krytyką i wyjęła klucze ze skórzanego eleganckiego, być może przedwojennego, neseserka. - Może dam ci coś do ubrania?
- Nie, ja… - chciałam zaoponować, lecz nagle usłyszałam, że ktoś zmierza po dwa stopnie do góry. Oczywiście, że wiedziałam, kto tak gna. Hugo wparował na korytarz i objął mnie spojrzeniem. W jego oczach coś błysnęło. A mnie brakło tchu. Jak tak dalej pójdzie, będę w jego towarzystwie tachać butlę z tlenem.
wtorek, 31 października 2017
Czas na płodozmian, czyli komedia na czasie :)
Jak zapewne wiecie, lubię zmiany, a w ostatnim czasie pisałam same thrillery i dramaty. Zatem teraz wzięłam się za komedię, uderzam w lżejsze tony, co nie znaczy, że nie będzie trochę nerwów, czy wzruszeń. Ale zabawy pewnie więcej.
Przedstawiam Wam moją bohaterkę, Jagodę Borówko. Kobietę, która uwielbia ładować się w kłopoty...
fragment:
Przedstawiam Wam moją bohaterkę, Jagodę Borówko. Kobietę, która uwielbia ładować się w kłopoty...
fragment:
Gdy przyjechała taksówka, przez chwilę zastanawiałam się, czy nie lepiej jednak się spóźnić. Stary Opel lekko rzęził, a kierowca wyglądał nie lepiej. Jestem pewna, że jeździł już wówczas, gdy pierwsze Fiaty 125p opuszczały taśmę montażową. Ale jednak za pół godziny zaczynało się spotkanie, więc nie miałam wyjścia, wzywając kolejna taksę, na pewno bym się spóźniła. Wsiadłam, przywitałam się i powiedziałam:
- Arkady Wrocławskie. Może mnie pan na Komandorskiej, na przystanku wysadzić.
- Się robi! - Pan kierowca błysnął sztucznymi zębami (chyba że reprezentował idealny wytwór współczesnej ortodoncji) i ruszył z kopyta. Mnie wbiło w siedzenie, w radio leciał Fogg i jego „To ostatnia niedziela”, a ja miałam nadzieję, że to nie będzie mój ostatni poniedziałek. Kierowca miał dziwny zwyczaj gazowania, ze świadomością, że tuż przed nim jest skrzyżowanie, samochody i z daleka widać, że świeci się czerwone światło. Dobrze, że nic rano nie jadłam, bo zapewne uświetniłabym wyblakłą tapicerkę srebrnej strzały z rudą małpą, która pięknie podżerała blacharkę, począwszy od bagażnika, kończąc na przedniej masce, co było doskonale widoczne.
- Czy mógłby pan nieco zwolnić? - Wybełkotałam, czując zawroty głowy.
- Się robi! - Kubica sprzed wieku nacisnął z całą mocą na hamulec, a ja niemal zaryłam w zagłówek przedniego siedzenia. Na całe szczęście dojrzałam już po prawej stronie „Arenę” i zorientowałam się, że zaraz wysiadam.
- Dwadzieścia pięć złotych się należy. - Pan kierowca zerknął na mnie, wyciągając rękę. - Bladzieńka pani jakaś taka.
- Reszty nie trzeba. - Dałam mu trzy dychy i zapragnęłam jak najszybciej wysiąść z tego zabytku motoryzacji, z piratem wszechczasów za kierownicą. I nie wiem jak to się stało. Naprawdę. Wysiadłam, zawiał wiatr, zatrzasnęłam drzwi, w momencie, kiedy szybki i wściekły wcisnął gaz do dechy i ruszył niczym rajdowiec… i wówczas poczułam to. Szarpnięcie, odgłos rozrywania materiału, i chłód na udach. Zerknęłam na dół. Nie miałam połowy sukienki. Znaczy miałam. Zajebisty seksowny rozporek do prawego biodra. Prawie do gardła. Teraz już wszyscy widzieli moje wiśniowe gacie. Ludzie gapili się, faceci uśmiechali radośnie, a mnie trafiał powoli jasny szlag. Zarzuciłam na ramię moją nową torbę z Kazara i ruszyłam w stronę Arkad, trzymając powiewający połeć rozerwanej sukienki.
- Fiu fiu, ale nóżka! - Pan Żul, który często sterczał przy wejściu do Arkad od strony Komandorskiej, gwizdnął przeciągle i uśmiechnął się, ukazując uroczą samotną „jedynkę”.
-----------------
Mam nadzieję, że bohaterka niejednokrotnie Was zaskoczy :) Bo mnie zaskakuje nieustannie. Trzymajcie kciuki za ukończenie tej historii, aby lenistwo mnie nie zaatakowało :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)