Pokazywanie postów oznaczonych etykietą K.Webster. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą K.Webster. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 sierpnia 2019

K. Webster "Mój Torin"

Ta książka od momentu zapowiedzi bardzo mnie interesowała. Czułam, że to nie jest kolejny romans, seksowny i pełen macho-bohaterów. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Czy to otrzymałam? Oto moje wrażenia. 

Główną bohaterką jest niespełna osiemnastoletnia Casey White, a właściwie Casey Doe. Wychowanka niezliczonej ilości rodzin zastępczych. Podrzucona przez matkę, jako niemowlę, uzależnione od kokainy, dziewczyna, która nigdy nie poznała czułości ani miłości. Tuż przed osiągnięciem pełnoletności, na jej drodze staje niejaki Tyler Kline, trzydziestodwuletni miliarder. I ma dla niej propozycję praktycznie nie do odrzucenia. Chce, aby dziewczyna zamieszkała z nim w jego wielkiej posiadłości. W zamian dostanie wszystko. Właśnie to. Wszystko. 

Casey nie ma nic do stracenia, a jej "ojciec" zastępczy dostaje za to sporą sumę pieniędzy. 

Tyler jest uprzejmy, hojny i wygląda na to, że nie ma nic zdrożnego na myśli. Chce tylko, aby Casey poznała i zbliżyła się do jego młodszego o siedem lat brata, Torina.
Kiedy Casey trafia do posiadłości, okazuje się, że wszystko nie wygląda tak, jak to sobie wyobraziła. Dom jest faktycznie wielki, ale... nie posiada okien. A Torin... 

Nic więcej nie napiszę.
Książkę K.Webster "Mój Torin" przeczytałam w jedną noc i zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Przede wszystkim ze względu na tematykę, którą autorka poruszyła i przedstawiła w sposób niezwykle sugestywny. 

Konstrukcja tej historii przywodzi mi na myśl klasyczny "Tajemniczy ogród", chociaż tam główny bohater miał ułomność fizyczną, a dzięki Mary otworzył się na świat. A Torin... mieszka w domu bez okien i mieszka w swoim genialnym umyśle. 
Polecam, to wzruszająca i poruszająca książka, która długo pozostanie w waszych głowach. W mojej na pewno.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.

czwartek, 19 lipca 2018

Ker Dukey&K. Webster "Zaginione laleczki"

„Zaginione laleczki” KerDukey i K. Webster to kontynuacja mrocznego thrillera, którego pierwszy tom niedawno przedstawiałam na moich kanałach. Pierwszy tom skończył się potężnym cliffhangerem i z chęcią sięgnęłam po drugą część.

W tej odsłonie dowiadujemy się, co stało się z Jade po ponownym porwaniu jej przez Benjamina. Ale, co gorsza, na scenie pojawia się jej zaginiona młodsza siostra, Mace. A raczej osoba, którą uformował psychopata, który praktycznie ją wychowywał. 
Jade nie zamierza się poddać, nie jest już zastraszoną czternastolatką, jest policjantką, którą napędza chęć zemsty, a także motywacja, aby wrócić do ukochanego Dillona. Lecz czy będzie pokonać własną przeszłość i strach przed okrutnym socjopatą? Co do postaci Benjamina, to czytelnik wreszcie poznaje prawdę o jego przeszłości, dzieciństwie i tym, co go ukształtowało i całkowicie zwichrowało jego umysł. Jest również spore zaskoczenie i niezły zwrot akcji, oraz zaskoczenie w samym finale książki. 

„Zaginione laleczki” to udana kontynuacja „Skradzionych laleczek”. Historia mroczna, okrutna, balansująca na moralnej granicy. Autorki nie przebierają w słowach, opisują żądze i dokonania (jeśli można to tak nazwać) Benjamina, a jednocześnie pokazują, że nawet bestia może pokochać swoją piękną. Tylko, że miłość narodzona z czarnego, przepełnionego złem serca, do niczego dobrego nie może doprowadzić.

Książka na pewno dla czytelników nie oburzających się na specyficzne i sugestywne opisy przemocy seksualnej i przemocy w pełnym tego słowa znaczeniu.

No i jeśli taka jest końcówka i napisane słowo: KONIEC, to ja zapytuję, czy na pewno ta historia ma taki właśnie finał?


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.