Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lawenda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lawenda. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 sierpnia 2019

Siedzę sobie na tarasie :-)

Siedzę sobie na tarasie :-)
Witajcie :-)
Dzisiaj z rana zostałam pogoniona przez Szefową Annę, od krzyżyków, że się lenię i postępy we flamingach nie pokazane. Rzeczywiście, miała rację, że dzisiaj jest 10 dzień miesiąca i do dzisiaj trzeba pokazać haft. Nie wiem, czy Wam mówiłam, ale zapisałam się na kolejny SAL organizowany przez Anię i Coricamo i wyszywam piękne Flamingi - baner jest na pasku bocznym. Trochę zrobiłam, delektując się piękną pogodą i przyrodą podziwianą z mojego przydomowego tarasu :-) To może ja po prostu pokażę od początku:



spróbowałam i jakoś straciłam wenę


a ogród kusił, więc zrobiłam chwilę lawendowej przerwy:



i uplotłam jak co roku kilka fusetek.



W zasadzie to raptem dwie, bo potem złapały mnie wyrzuty sumienia i kazały wrócić do flamingów, więc jeszcze trochę trawy urosło :-)




Powiem tak, nie skończyłam pierwszej strony, ale czasu mamy sporo więc raczej zdążę :-)
Aniu, obiecuję poprawę, Prymusów nie wyprzedzę, ale na pewno w kolejnym miesiącu trochę podgonię :-)
Dzisiaj krótko, ale zapewniam, że wrócę niedługo, bo mam trochę prac do pokazania, więc mówię do zobaczenia :-)

pozdrawiam serdecznie

Justyna

poniedziałek, 9 lipca 2018

Zapatrzyłam się :-)

Zapatrzyłam się :-)
Witajcie :-)
Jakoś nie idzie mi dzisiaj pisanie posta, więc będzie krótko, chyba. Od jakiegoś czasu podziwiam na innych blogach np naszej Papierolki,  piękne zdjęcia w lawendą w roli głównej. Głównie zapatrzyłam się na lawendowe wrzeciona i zapragnęłam takowe mieć, poczuć ten zapach rozchodzący się po domu, albo dochodzący z otwieranej w zimie szafy. Bardzo chciałam. A jak wiecie, chcieć to móc, więc posadziłam lawendę w ogrodzie i na tym skończyła się sielanka, bo jakoś nie chciała rosnąć, marniała, albo przemarzała w zimie, albo usychała (pomimo podlewania), ale ja uparcie sadziłam nowe krzaczki, zmieniałam im miejsce, ufając że będzie bardziej odpowiednie. I …. udało się, mam w tym roku lawendowe żniwa :-)



Nie są to może jakieś nadzwyczaj urodziwe krzaczki, ale lawenda jest cudna i nieziemsko pachnie :-) W zeszłym tygodniu urządziłam cięcie, a potem się delektowałam tym zapachem, także zmieszanym z aromatem kawy, który również uwielbiam :-)



Potem zabrałam się za plecenie moich wymarzonych fusetek. Nie jest to trudne, ale cierpliwości wymaga, a ku mojemu zaskoczeniu lawenda bardzo szybko wysychała i strasznie gubiła kwiatki:



Postanowiłam więc zmienić technikę i powiązałam odliczone pędy lawendy i włożyłam do wody. Trochę to przedłużyło ich "żywotność" ale następnym razem, będę cięła sukcesywnie.



Część lawendy od razu powędrowała do ludzi (zdradzę, że będą rewelacyjne domowe mydełka), a część została zapleciona w grubsze i cieńsze wrzeciona. Te grubsze zdecydowanie bardziej mi się podobają i następnym razem tylko takie będę robić.


i to znowu nie wszystkie, ale tylko te się załapały do zdjęć. A resztki lawendy zostały skrzętnie zebrane do woreczka, bo nic nie może się zmarnować :-)


Jestem niezmiernie zadowolona, że się w tym roku udało zebrać moją własną lawendę. Będę walczyć  o nią dalej i mam nadzieję, na powtórkę w przyszłym roku.

Na tym kończę, dziękuję za Wasze odwiedziny, pomimo czasu niesprzyjającego siedzeniu przy komputerze, a teraz pozdrawiam serdecznie

do zobaczenia

Justyna