urywki...
piętrzą się zaległości obrastają kurzem omszałe zarośla rzeczy zaplanowanych i niewykonanych odciągają uwagę... ale... nie zasłaniają widoków bo podróż już się rozpoczęła kolejne zakręty zawijają się zmniejszając spiralę kurz sobie rośnie w siłę ale nie na moim horyzoncie... niebo zasnute kotarami szarości nie zwalnia jednak biegu myśli szum subtelnego pomruku gór przywołuje dreszcz, by nie zawracać i otwierają się okna przepełnione zielenią podkręconą poranną ulewą...* bezludny poranek daje wytchnienie budzi ukryte śpiące jeszcze pokłady energii kroki nabierają sprężystości a woda dodaje łagodności** ożywia omszałe kamienie przypomina, kto tu rządzi! przeciska się lawirując dostojnie, by za chwilę buchnąć z krzykiem wbrew grawitacji nie pozostawia złudzeń prze do przodu nie zawraca pozwala sobie na wolność niczym nieskrępowaną bezczelność i przywołuje do siebie... by nie odwracać wzroku obmywa s...