Publikowano niedawno raport o biedzie w Polsce, z którego wynika smutny obraz społeczeństwa, dotyczy to zwłaszcza ludzi starych, na zasiłkach, rentach ze starego portfela, schorowanych i samotnych, ale są też podobno w Polsce głodne dzieci. Co jest o tyle oburzające, że oprócz 800+ i zasiłków dla rodzin niżej uposażonych, jest jeszcze opieka społeczna, śniadania i obiady w szkołach, dotacje na dożywianie. Znałam kiedyś rodzinę, w której matka dysponowała kwotą 6 tysięcy na dzieci, oprócz alimentów, a już w połowie miesiąca , najstarszy syn pisał do ojca, że nie ma w domu nic do jedzenia. Tutaj więc żadna pomoc finansowa nie była w stanie poprawić sytuacji.
Nie zawsze bieda bywa wyznacznikiem pomagania. Czasem pomoc potrzebna jest ludziom, opiekującym się obłożnie chorymi. Znam przypadek matki, której syn potrzebuje opieki, także nocnej, ona więc nie pracuje, mąż haruje za dwoje. Gdy kobieta była po operacji bioder, nie należała się jej pomoc pielęgniarska, bo syn dostaje zasiłek, który na zatrudnienie prywatnej pomocy nie wystarcza. Mąż musiał wziąć urlop, potem pomagali znajomi....
Czy zauważyliście, że obraz biedy w mediach łączony jest z brudem, niechlujstwem, bałaganem...
Przecież wielu biednych ma czyste domy, sami są schludni, oszczędni, nie biegają po instytucjach by wzbudzać współczucie. Jeden z reportaży ukazał dwie panie potrzebujące pomocy. Pomagać jest szlachetnie, ale czy nie dziwi obraz zlewu pełnego brudnych naczyń, walające się po meblach ubrania, brudna podłoga i drzwi?
Inny pokazuje matkę sześciorga chyba dzieci, dom wymagający remontu. Wiadomo, sama kobieta nie poradzi. Opowiada, że trudna sytuacja, bo mąż zmarł 3 lata temu, tragedia. Tylko jedno mi się nie zgadza. Mąż nie żyje od 3 lat, a na kolanach kobiety niemowlak. Ciąża nie trwa dwa lata...
Moi dziadkowie żyli skromnie, ale dbali o czystość, naprawiali przedmioty i cerowali ubrania. Gdy przyszło do wymiany pieców w całej kamienicy, inspektorzy mieli wątpliwości czy dziadkom piec wymieniać, bo w dobrym jeszcze stanie. Na to babcia, że ich piec ma tyle samo lat, co wszystkie inne, ale czysty i reperowany.
Wchodzę na stronę akcji charytatywnej. Przeglądam charakterystyki rodzin z mojej okolicy. Jedna z rodzin - wielodzietna, ojciec "poza domem" , matka opiekuje się dziećmi, żyje z bezrobotnym partnerem, z którym ma kolejne dziecko... znowu coś mi się tu nie zgadza.
Jeden z podopiecznych Szlachetnej Paczki wychodzi z bezdomności, bo dostał mieszkanie socjalne, ale nie stać go na remont. I to rozumiem, bo to i koszty spore i pomoc fizyczna potrzebna.
Ilu biednych, skromnych ludzi żyje na granicy ubóstwa i tu jednorazowa pomoc na święta nie poprawi ich sytuacji, kiedy muszą wybierać miedzy kupnem butów, a zakupem leków na receptę. Nie mieści mi się w ogóle w głowie, jak można systemowo nie waloryzować starych emerytur, gdy miliardy wydawane są na inne cele, nie zawsze uzasadnione priorytetami społecznymi. Przecież ci ludzie pracowali latami, często tracąc zdrowie, a dziś muszą korzystać ze stołówek Caritasu...
Zdarzają się wypadki i katastrofy, choroby i pożary, przesądzające o dalszych losach całych rodzin. Zdarzają się także osoby , które przerasta funkcjonowanie w społeczeństwie i bez pomocy z zewnątrz nie poradzą sobie z samodzielnym życiem. Ale od tego są instytucje i pomoc zorganizowana, asystenci rodzin. Powstają centra opiekuńczo-mieszkalne, gdzie umożliwia się samodzielność osobom z niepełnosprawnościami.
Z drugiej strony, wybudowano u nas za grube miliony dom dla matek z dziećmi i kobiet ciężarnych, który stał pusty wiele miesięcy. Zapadła decyzja, by przekształcić go w dwa domy dziecka. Czyżby przeszacowano potrzeby w tym temacie?
Kiedyś umówiłam znajomą na spotkanie w sprawie pracy, dzieci podrosły, deklarowała chęć podjęcia pracy. Zapytałam kogo trzeba, poleciłam, ustaliłam termin - okazało się, że nawet nie stawiła się na rozmowę.... no cóż, łatwiej pewnie było składać wnioski o zapomogi.
Pomaganie jest szlachetne, ale nie można żerować na wrażliwości darczyńców poprzez zmanipulowany obraz zjawiska. Nie zawsze pomocą będzie konkretna kwota, nie każdy dobrze wykorzysta dary materialne, wielu nie uszanuje pomocy danej na tacy. Często taka polityka powoduje wzrost roszczeniowości w pewnych grupach społecznych.
Dziś na spacerze mijały mnie kolejne grupy młodzieży z puszkami. Pod sklepami stoją przedstawiciele różnych organizacji lub żebrzące kobiety z dziećmi. Zbierają szkoły, przedszkola, harcerze.
A, i jeszcze nagrody za pomaganie...
Pomagamy dla nagród, medali, zdjęć na ściance? Lokalna telewizja donosi o wzniosłej uroczystości z wręczaniem nagród za pomaganie, czy nie lepiej fundusze wydane na organizację takiej imprezy dołożyć do wspomnianego pomagania?
Takie refleksje nachodzą mnie ostatnio, żeby nie było za lukrowo ... bo życie to nie tylko lukier i miód.