Stali bywalcy :)

środa, 8 stycznia 2025

1/2025

Święta były i minęły. Przystroiłam choinkę, ozdobilam salon. Bardziej z obowiązku niż potrzeby ducha. Wigilia, której tak bardzo się obawiałam była naprawdę miła. Spędziłam ją u brata. Młodzi, Mała, brat z rodziną, Matencja i ja. Każdy z tego grona kogoś utracił. Brakowało SzM, Tatencjusza i teściów brata. Było naprawdę miło, ciepło i rodzinnie. To pierwsza moja wigilia gdy po pracy poszłam po prostu spać, na dwugodzinną drzemkę, którą zafundowałyśmy sobie obie z Małą. A była mi taką potrzebna po nieprzespanej nocy, bo jak to zwykle u mnie zabrakło mi jednego dnia i koniec końców wszystko co zaplanowałam to oczywiscie ogarnęłam, ale kładłam się do łóżka bladym świtem. 
W wigilię po pracy doświadczyłam tego że znowu ktoś na mnie czekał w domu, otworzył mi drzwi i przywitał z uśmiecham. Mała :) A potem strzeliłyśmy sobie przedwigilijneszybkie spanko z załączonym budzikiem.
W Boże Narodzenie na obiad została Mała, przywiozłyśmy do nas Matencję i tak sobie w trójkę gospodarzyłyśmy. Po południu drobne roszady, Mała zebrała się do domu, przyjechała siostra SzM z mężem, corką, potem przyszli Młodzi, potem ja dowiozlam Matencję, a potem już siedzieliśmy sobie na luzie. A drugi dzień spędziłam ze znajomymi, na takich świątecznych urodzinach koleżanki. I było naprawdę fajnie. 
Zmierzyłam się z tymi Świętami, dałam radę i doświadczyłam nowych przeżyć, doznań i emocji. 
Sylwester razem z Małą na pełnym luzie, serialik w TV, pyszne rzeczy, a tuż po północy dwanaście winogron zjedzonych pod stołem i dopiero potem szampanik :) 
Oczywiście że były trudne chwile, oczywiście że w głębi duszy miałam w sobie te wszystkie nasze poprzednie Święta i Sylwestry spedzone razem z SzM, ale to już nie była taka świeża rana, nie było już we mnie rozpaczy. Smutek. 
Zwróciłam uwagę, że nauczyłam się nazywać swoje emocje. Rozpoznawać je i nazywać. To mi daje terapia. Układa, porządkuje głowę i pozwala poznać siebie. 
Ostatni weekend spędziłam przy komputerze planując nam, mnie i Małej, marszrutę czyli bardzo ekspresowe zwiedzanie Londynu. Mała wyhaczyła jakieś tanie weekendowe bilety i wkrótce czeka nas prawie 30 godzin w Londynie. Opracowałam nam plan wycieczki punkt po punkcie. Raczej oglądamy z zewnątrz, bo po pierwsze czas, a raczej jego brak, a po drugie ceny biletów. Dużo atrakcji jest bezpłatnych, ale z opcją rezerwacji. Jeden dzień rozplanowany szczegółowo, a drugi w trzech opracowanych opcjach, a w głowie mam jeszcze czwartą czyli totalny luz i chłonięcie atmosfery miasta. Czas pokaże jak się zorganizujemy i ile zdołamy zobaczyć. Jadę trochę na siłę, a ona to ogarniała dla mnie, bo sama już była i widziała, jeszcze będąc w szkole. I nie ma we mnie (jeszcze?) radości i ekscytacji, bo krótko, zimno, pogoda do bani i krótkie dni. Ale nic jej nie mówiłam, niech będzie radość i frajda. Najbardziej to się cieszę na wspólny czas :)
Początek roku kiepski. Uczestnictwo w dwóch pogrzebach. Dzień po dniu. Nie znałam zmarłych ale poszłam dla tych którzy zostali, by ich wesprzeć i uściskać. 
A wtedy gdy wszyscy wokół szukali "sześciu królów" ja wędrowałam po górach. Wietrzvyłam głowę i uskuteczniałam babskie pogaduchy i tak przeszłyśmy prawie 21km. Wróciłam do domu i po prostu padłam ze zmęczenia, ale na pewno warto było.
Ponieważ mamy już złożony wniosek o umieszczenie Matencji w instytucji opiekuńczej, za sobą juz wywiad pracownika, zostaje rozwiazac kwestie finansowe i czekać. Jutro jadę do brata wytłumaczyć o co kaman i jaką obieramy strategię w tym temacie ;)
Oczy mi się zamykają więc nie dam rady więcej pisać. 
Dziękuję za słowa troski. To bardzo miłe.
Spokojnych snow...


3 komentarze:

  1. Cieszy czytanie o spokojnych świętach i po świętach.
    Głowa przewietrzona, serce oczyszczone, teraz niechaj tylko dobre do ciebie zagląda!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod komentarzem Jotki.
    Korzystaj, chłoń londyński klimat, pogoda niech wam sprzyja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło się czytało. Spokój i mnie ogarnął

    OdpowiedzUsuń