Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sąsiedzi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sąsiedzi. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 stycznia 2025

Sensacyjnie...

Nowy rok zaczął się na osiedlu niemal sensacyjnie. Ale na wstępie kilka słów wyjaśnienia. 

W bloku po sąsiedzku zauważałam od jakiegoś czasu wiszące na balkonie kartki z zeszytu, częściowo zapisane, przypięte do sznurków klamerkami. Pomyślałam, że ktoś suszy zalany kajet, ale padał deszcz, więc szanse wysuszenia marne.

Kartki wisiały na balkonie stale, a kiedyś przechodziliśmy z mężem i jakaś pani z owego balkonu coś do nas krzyczała, trudno było jednak zrozumieć słowa.

Po pewnym czasie, oprócz kartek na sznurach pojawiły się książki i czasopisma na trawniku pod balkonem. Wymsknęła mi się nawet uwaga: oby ta pani nie zaczęła papierów palić!


Mówisz, masz! W Nowy rok rankiem nadjechała straż pożarna i policja, prawdopodobnie sąsiedzi wezwali pomoc, choć nie wiem czy o palenie książek chodziło. Może lokatorzy nie mogli dopukać się do drzwi sąsiadki, a poczuli niepokój jej zachowaniem.


Strażacy dzielnie dźwigali drabinę w asyście policjantów...


... i gdy ustawiali ją pod balkonem, policjanci rozmawiali z sąsiadami.


W międzyczasie zeszło się sporo gapiów, bo nie co dzień wszystkie służby zjeżdżają na osiedle, przybyło też pogotowie.
Policjant wszedł chyba do mieszkania i wpuścił ratowników z pogotowia, a co było dalej pozostanie w domysłach, bo dalsza część akcji działa się poza zasięgiem moich okien.
Następnego dnia zniknęły kartki ze sznurów i śmieci z trawnika, okna zasłonięte...

Szybka reakcja sąsiadów być może zapobiegła większej tragedii!


poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Nowa sąsiadka

 

Gdy mieszka się wiele lat w jednym miejscu, to zdarza się, że bywamy świadkami przeprowadzek naszych sąsiadów, o ile sami się w końcu nie przeprowadzamy.

W naszym bloku zmieniło się już kilkoro sąsiadów od początku naszego zamieszkania, a jedno mieszkanie stoi puste latami, bo lokatorzy wyjechali do Wielkiej Brytanii. Ktoś ich mieszkaniem się opiekuje, sami też raz w roku zjawiają się na kilka dni.

Wyszło mi także, że dorosłe dzieci sąsiadów nie tylko opuściły dom rodzinny, co jest zrozumiałe, ale najczęściej zmieniły miasto, a nawet kraj zamieszkania.

Jaka jest tendencja wśród sąsiadów? Młodzi stosunkowo ludzie przenoszą się do własnych domów lub na większe mieszkania, a starsi wiekiem lokatorzy zmieniają duże mieszkania na mniejsze i to na niższych piętrach, co też nie dziwi.

W sobotę byliśmy świadkami przeprowadzki wiązanej. Młode małżeństwo z dwójką dzieci zamieniło się mieszkaniem ze starszą panią, która zajmowała spory dom pod miastem. Trzeba przyznać, że na pożegnanie młoda lokatorka posprzątała schody i wejście do klatki schodowej. Przyjechały dwa samochody firmy przeprowadzkowej i silni panowie sprawnie przenosili meble, obrazy, donice z kwiatami i kartony. 

Drobne przedmioty obu rodzin lokatorzy przewozili sami w bagażnikach swoich aut i młodzi pomogli starszej pani w przewiezieniu jej drobiazgów. Nowa sąsiadka ma podobno 75 lat, ale jest bardzo energiczna, ubiera się młodzieżowo,  jeździ sporym autem i widać było, że potrafi świetnie dyrygować innymi. Nie poznałam jej jeszcze osobiście, ale to pewnie kwestia czasu.

Obserwowałam te przeprowadzkę nie tyle z czystej ciekawości, ile z powodu tego, że nas samych czeka ta przyjemność za około 2 lata, a gratów mamy sporo i trzeba będzie ich liczbę mocno ograniczyć.

Nowa sąsiadka chyba będzie musiała także dokonać pewnych korekt, bo przewiozła meble z dużego domu do małego mieszkania i już na oko widać, że gabaryty mebli nie pasują do pokoi maleńkiego lokum na parterze, nawet stolik kawowy z tarasu nie mieści się na mikroskopijnym balkonie, a krzesła to nie weszły wcale.

Podobnie sporych rozmiarów przyjechały rośliny doniczkowe w pięknych naczyniach, oby dobrze zniosły przeprowadzkę, bo są bardzo ładne i zdrowe.

Tak więc na parterze będą mieszkały dwie starsze panie i mam nadzieję, że znajdą wspólny język, bo jak wszyscy wiemy, dobry sąsiad to skarb!

Pierwsza noc była dla nowej lokatorki nieco pechowa. bo nocne awantury pijackie pewnie nie dały jej spać, a od rana awaria wodociągu i brak wody w kranie...ale można to traktować jako mocny akcent na powitanie.

niedziela, 13 listopada 2022

Tu dzielnicowy!


Zaczęło
się od korespondencji wrzucanej pomyłkowo do mojej skrzynki na listy, poprzez awiza na pocztę i ponaglenia, po przesyłki polecone.

Syn sąsiadki, który mieszka w Gdańsku, a miewał problemy z prawem, podał nasz adres do korespondencji.

Najpierw cierpliwie odnosiliśmy korespondencję sąsiadce, później wrzucaliśmy awiza do jej skrzynki .

Sygnalizowałam listonoszowi, żeby wrzucał przesyłki gdzie trzeba, a przede wszystkim zgłosił w placówce pocztowej niewłaściwy adres.

Któregoś dnia zadzwonił do drzwi  listonosz z przesyłką poleconą i znów musiałam tłumaczyć wszystko od nowa, ale byłam wyrozumiała, bo pan zastępował kolegę doręczyciela ( widać na poczcie nikt nie przejął się moimi uwagami).

Kilka dni temu, podczas smażenia naleśników usłyszałam domofon, a w słuchawce donośne : proszę otworzyć, TU DZIELNICOWY! No tak, myślę: pewnie gdzieś nas fotoradar przydybał, choć mąż uważa na prędkość, bo zwyczajnie kasy szkoda na mandaty, ale nigdy nie wiadomo.

Otwieram drzwi, pan pyta o syna sąsiadki. Znowu cierpliwie tłumaczę co i jak, pan dopytuje o szczegóły, zapraszam go do mieszkania, bo się naleśnik fajczy.
Pan dzielnicowy dostał zadanie dostarczenia pilnego pisma z sądu w Gdańsku do wymienianego już młodzieńca, który problemy z prawem miewał, ale właśnie po to wyprowadził się daleko, by zerwać z patologicznym środowiskiem. Odwiedził nawet kiedyś matkę, rozmawiałam z nim, bo bawił się w dzieciństwie z moim synem. Przyjechał z partnerką i dzieckiem, zapewniał, że się ustatkował, ma pracę i nie zamierza wracać do dawnych kumpli, zbyt wiele ma do stracenia.

Kibicowaliśmy jego przemianie, bo nie miał łatwo, ojciec porzucił rodzinę, najstarszy brat wyjechał nie wiadomo gdzie, siostra rozpiła się i zostawiła dzieci matce. Ani dobrego przykładu dla chłopaka, ani wsparcia w niczym.

Może sprawa w sądzie gdańskim całkiem banalna, tylko dlaczego nikt nie chce odebrać przesyłki?

Dzielnicowy obiecał wyjaśnić sprawę nieodbieranych przesyłek poleconych, a przede wszystkim zgłosić zmianę adresu, by nas już nie nękano awizami pocztowymi przeznaczonymi dla kogo innego.



piątek, 13 września 2019

Punkt widzenia...

Przeczytałam post o właściwościach kapusty i przypomniała mi się historia opowiedziana przez znanego reżysera Kazimierza Kutza.
Historia pozornie o kapuście, a o czym naprawdę - oceńcie sami.

Pan Kazimierz narzekał bardzo na swoją sąsiadkę, która codziennie waliła tłuczkiem do mięsa.
Mieszkała piętro wyżej, więc hałas niósł się okropnie i przeszkadzał sąsiadom w wieczornym wypoczynku.

Pewnego dnia pan Kazimierz wybrał się na górę do owej sąsiadki by wyrazić swój protest, ile można słuchać walenia tłuczkiem w deskę kuchenną?
Sąsiadka otworzyła mu drzwi z tłuczkiem w jednej i liściem kapusty w drugiej ręce.
- Dzień dobry sąsiadko, gołąbki pani robi?
- Och nie, kochanieńki! Tłukę liście kapusty by sok puściły. Tak bolą mnie kolana i nogi puchną, a podobno okłady z kapusty najlepsze. Ale zapraszam na herbatkę i naleweczkę!

Pan Kutz ostatecznie nie wyraził zamierzonego protestu, wręcz przeciwnie, skorzystał z przepisu i zaproszenia sąsiadki.

Czasami staram się być wyrozumiała i cierpliwa dla sąsiadów, ale cierpliwość moja nie jest bez dna...
Czy Wy też czasami narzekacie na swoich sąsiadów?

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Historyjki z wodą w tle...

Dzwonek do drzwi, sąsiadka przynosi małżeństwu emerytów rachunek za wodę, bo w czasie ich nieobecności spisywano stany liczników.
- Ale dużo płacicie, ja tam prawie nic nie płacę!
- To nie myje się pani czy jak?
- Trzeba wiedzieć, jak oszczędzać, ja kropelkuję, przez cały dzień sporo mi nakapie, a licznik stoi.
- To nie oszczędność, to oszustwo, bo my wszyscy w bloku za panią płacimy...
- Muszę oszczędzać, nie stać mnie na wiele rzeczy.
- Emeryturę ma pani ładną, więc na co to oszczędzanie?
- Ojcu dyrektorowi 200 zł wysyłam, na zbożny cel!
- A jak się ma pani sumienie, bo oszukiwać chyba nie wolno?
- Oj, zaraz oszukiwać, ja biedna emerytka jestem.

*************************************************
Siedzi sobie mąż z żoną przy kawie, zmęczeni sprzątaniem po remoncie, łazienkę już drugi raz odświeżali, bo sąsiad z góry ciągle ich zalewa.
Właściwie nie on osobiście, tylko ludzie, którym wynajął mieszkanie po matce.
Kawa małżonkom smakuje, ciastka z cukierni obok też. Ona idzie do kuchni po dolewkę kawy z expresu i nagle słychać krzyk.
On biegnie zaniepokojony, bo ze zdrowiem żony bywa różnie, a ona stoi w kuchni z głową zadartą w górę.
- No popatrz, nowiutki sufit i znowu nas zalewają, a obiecał, że naprawi hydraulikę...
- Idę na górę, bo mnie krew zaleje...
- Tylko spokojnie, bo ty porywczy jesteś!

Starszy pan udaje się piętro wyżej do mieszkania sąsiadów, dzwonek zepsuty, wali do drzwi. Otwiera mu młoda osoba w szlafroku, z kubkiem herbaty w dłoni.
- Pani sobie herbatkę pije, a nas woda zalewa, dopiero remont zrobiliśmy!
- Co pan mi głowę zawraca, ja wynajmuję. Niech pan do właściciela dzwoni i proszę mnie nie nachodzić, bo po Policję zadzwonię. Ja w negliżu, a pan mnie niepokoi od rana!

Starsi państwo skontaktowali się z właścicielem, pogrozili prokuratorem i sądem, usterkę naprawiono, ale łazienka i część kuchni znowu zalane...

sobota, 21 października 2017

Odpowiedzialność zbiorowa

Niestety znów będzie o śmieciach, ale nie będę Was zanudzać wykładem.
Co mają śmieci do odpowiedzialności zbiorowej?
A mają i to dużo!
Na naszym osiedlu pojawiły sie jak grzyby po deszczu wiaty śmietnikowe, zamykane na klucz. Miało byc lepiej, czyściej. jedna wiata na dwa-trzy bloki, zależnie od lokalizacji. Korzystających niewielu, a więc o porządek i solidną segregację powinno być łatwiej.

Teoretycznie...
Okazuje się, że bałagan podobny jak poprzednio, zdarzają sie nawet worki pozostawione przed wiatą, bo ktoś zapomniał klucza. Zdarzają się otwarte drzwi, jakby zapraszały - kto chce niech wrzuca...
Niektórzy lokatorzy jakby nie widzieli kontenerów, po prostu zostawiają luzem garderobę, buty, chleb na posadzce lub na kontenerach, bo wieko podnieść to już wyższa szkoła jazdy. A ten chleb, to przepraszam, dla kogo, skoro wiata zamykana?

Oczywiście segregowanie odpadów niektórzy mają w głębokim poważaniu i nie mówię o jakimś super specjalnym segregowaniu, ale żeby szkło do szkła a papier do papieru...
Sama mam z tym problem, bo mieszkanie nie takie duże, aby mieć kilka pojemników, ale staramy się plastik, papier i szkło wyrzucać oddzielnie.

Okazało się, że po pewnym czasie od wprowadzenia wiat śmietnikowych wywieszono w gablocie pismo do lokatorów:

W związku z zaobserwowanym zjawiskiem odejścia od segregacji śmieci do odpowiednich pojemników, administracja osiedla jest zmuszona podnieść opłaty za wywożenie odpadów.

Rozumiem administrację, ale buntuję się jednocześnie przeciw nakładaniu na mnie kary za bezmyślność innych lokatorów, a jak mam udowodnić, że ja śmieci segreguję? W blokach osiedlowych jest to niemożliwe, chyba...
Mój bratanek mieszka w Szwajcarii i tam jakoś nie ma problemu z odpadami i chyba społeczeństwo jest bardziej świadome.
U nas, jak powiedział niedawno mój sąsiad, przepisy są po to, by je łamać.
Czy my, Polacy mamy to we krwi?

czwartek, 1 września 2016

Śmierć za ścianą...

Co jakiś czas media donoszą o śmierci samotnej osoby, której zwłoki odnaleziono przypadkowo w różnym stanie rozkładu.
Najbardziej utkwił mi w pamięci opis przedziwnego zbiegu okoliczności - mężczyzna w średnim wieku opiekował się chorą, leżącą matką. Traf chciał, że wybrał sie na zakupy, uległ poważnemu wypadkowi, zapadł w śpiączkę, a gdy go z niej wybudzono, okazało się, że w domu została chora kobieta, która w czasie jego pobytu w szpitalu zmarła z głodu i wycieńczenia. Nikt z sąsiadów nie interesował się losem staruszki , bo kobieta przecież była pod opieką syna...

W różnych relacjach powtarza się oburzenie dziennikarzy na temat znieczulicy sąsiadów. Historie opowiadające o samotnej śmierci za ścianą zmusiły mnie do przyjrzenia się sytuacji w najbliższym otoczeniu i zastanowienia, czy zawsze problem tkwi w znieczulicy?
Ludzie żyją w wiecznym pędzie, niektórzy mieszkają samotnie i nie wszystkich sąsiadów, zwłaszcza w podeszłym wieku widujemy codziennie. Mam na przykład sąsiadkę, która co jakiś czas wyjeżdża do jednego z dorosłych już dzieci, czasem na kilka dni, na weekend lub na wakacje. Gdybym nagle przestała ją widywać, pewnie pomyślałabym, że znowu przyjechał po nią wnuk i jest na wsi u rodziny. Tutaj jednak istnieje szansa, że gdyby tak jednak nie było, ktoś próbowałby się z nią skontaktować telefonicznie.

Niektóre starsze osoby korzystają z opieki sióstr PCK, ale nie mam wiedzy na temat czy taka opieka funkcjonuje także w weekendy, święta itp.
Jest także grupa osób celowo izolujących się od sąsiadów z różnych powodów. Gdy odwiedzałam moich rodziców, zauważyłam nowego lokatora w bloku, ale gdy zapytałam mamę kto to taki i czy mieszka sam, odpowiedziała, że to dziwny pan, raczej odludek. Obecnie nawet na umieszczenie nazwiska w spisie lokatorów spółdzielnia mieszkaniowa musi mieć zgodę lokatora. Czy my jako sąsiedzi mamy obowiązek ingerowania w prawo tego człowieka do anonimowości, skoro to jego wybór?
Spotyka sie także osoby, między innymi bezdomne, które odmawiają jakiejkolwiek pomocy, także medycznej i może sie zdarzyć, że są znajdowane martwe gdzieś w piwnicach, na działkach, w parkach.
Pamiętam też doniesienia o wyniszczeniu lub śmierci osób, które bliscy wyrzucili z domu, zamieszkały w jakiejś komórce i niemal na oczach całej wsi przymierały głodem i cierpiały od ran. Nikt nie reagował w obawie przed zemstą konfliktowego sąsiada. Z drugiej strony bywało, że cała wieś brała sprawy w swoje ręce, by ukarać osobnika maltretującego fizycznie i psychicznie mieszkańców. Taki lincz w obronie koniecznej, ale prawo ma ten temat odmienne zdanie.

Zadziwiające, ilu wśród nas jest samotnych ludzi - z wyboru lub na skutek zdarzeń losowych. Myślę, że nie należy być nachalnym w szukaniu kontaktu z takimi osobami, ale naszą powinnością jest zorientowanie się, czy taka osoba nie potrzebuje pomocy, niekoniecznie materialnej.
Cieszą doniesienia o akcjach włączania starszych, samotnych osób w życie osiedla, miasta, organizowanie dla nich wycieczek i spotkań towarzyskich i co cieszy jeszcze bardziej, to udział bardzo młodych osób w takich przedsięwzięciach.

piątek, 22 stycznia 2016

Różne oblicza zimy...

Zima ma różne odsłony i nie wszyscy za zimą przepadają, ale jak mawia mój mąż musi być porządna zima, aby zatęsknić za wiosną. Ja lubię zimę idealną czyli do -5 stopni, słoneczko, świeży śnieg pod stopami, zero wiatru, bym mogła spacerować i obserwować ślady na śniegu. Na spacerze po parku spotykają nas czasem niespodzianki, ktoś zostawił ulepione z dziećmi bałwany, kto inny robił orły na śniegu, jakiś odważny czy raczej nieroztropny piechur spacerował po zamarzniętym stawie...

W naszym parku jest tężnia, teraz nieczynna, bo woda mimo zasolenia jednak zamarza, ale odkryliśmy dzisiaj na drewnianej podporze ślady jakiegoś zwierzęcia z długimi pazurami, któremu mimo stromizny i oblodzenia udało się wspiąć na górę, aż do tarasu widokowego. Czyżby polował na ptaki, czy raczej chciał podziwiać panoramę parku z wysoka?
Innym razem gdy padał deszcz ze śniegiem naszym oczom ukazał się taki oto widok, to też jest zima...
A wczoraj wraz z obfitymi opadami śniegu spadły nam z nieba, a raczej z rąk sąsiadki pyszne, piękne rogaliki z powidłami, ledwo zdążyłam zrobić zdjęcie, bo ślinka ciekła nam na sam widok, że o zapachu nie wspomnę...
Jedyny aspekt zimy, którego nie lubię, to przemoczone buty ze śladami soli i zbyt krótkie dni, ale w końcu do wiosny coraz bliżej...

piątek, 10 kwietnia 2015

Wielki Brat patrzy!

Na blogu Calluny komentatorzy poruszyli temat monitoringu. Postanowiłam też w tej sprawie zabrać głos, gdyż nie jestem wielbicielką monitorowania wszystkich i wszystkiego, ale moje doświadczenie pokazuje, że niestety w wielu przypadkach jest to wręcz konieczne. Stopień dewastacji bowiem w niektórych miejscach jest porażający i nie tylko ludzie z tzw. marginesu dokonują owych dewastacji czy kradzieży, ale często nasi sąsiedzi i nie tylko niewychowani nastolatkowie, ale także ludzie dorośli, z wyglądu porządni i kulturalni. Monitoring na osiedlach blokowych spotyka się coraz częściej, zwłaszcza tam, gdzie kradną samochody lub ich części, tam gdzie budowane są place zabaw dla dzieci. Monitoring w szkole, szpitalu, w banku nikogo nie dziwi. Dlaczego? Bo wielokrotnie donoszono o kradzieżach w szpitalach, złodzieje potrafili wynieść umywalki, deski sedesowe, komputery, nie mówiąc o drobiazgach samych pacjentów. Nie jest tajemnicą, że pracuję w szkole. Z początku monitoring obejmował boisko i wejście do szkoły, z czasem rozprzestrzenił się na korytarze, w niektórych szkołach podobno są kamery w salach lekcyjnych. Ale jak nie ma być kamer, skoro notorycznie niszczona była elewacja budynku, zalewane są łazienki, papier toaletowy znika w zastraszającym tempie, uczniowie chowają złośliwie kolegom ubrania lub plecaki, ryją po ścianach rylcami. Sama byłam świadkiem, jak na plac zabaw przed szkołą przyszła mama z dzieckiem, któremu zachciało się siusiu.I co zrobiła mama? Nie odeszła z dzieckiem na bok, gdzie rośnie dziki sad i miejsc ustronnych mnóstwo, ale poleciła dziecku załatwić potrzebę tuż przy ławce, na której siedziała, a z której korzystają też inne dzieci i inni rodzice. Czy w domu tej pani dziecko siusia obok kanapy? Mijając klomby na ulicach czasem spotykam ślady kradzieży kwiatów, choinek, ławek nawet. Z korytarza mojego bloku zginęła kiedyś gablota ogłoszeniowa, a z podwórka trzepak do dywanów. Gdy mój blok i kilka okolicznych zostało ocieplonych widziałam ,jak sąsiadka trzepała wycieraczkę spod drzwi o czysta ścianę z nowa elewacją. Brak słów!

piątek, 3 kwietnia 2015

Jak dobrze mieć sąsiada...

Dziś spotkała nas przemiła niespodzianka. Wśród przedświątecznej krzątaniny dzwonek do drzwi, a za drzwiami sąsiadka ze słowami, że zajączek wielkanocny zostawił dla nas zawiniątko, a cały ranek nas nie było. To prawda, pojechaliśmy na cmentarze, zapalić znicze naszym rodzicom. Wzruszyłam się bardzo, bo w zawiniątku znalazłam: baranka z ciasta, paczkę kawy i wieeelką czekoladę.Ucałowałam sąsiadkę za taki sympatyczny gest.
Sąsiadów mam fajnych, razem dbamy, żeby na schodach było czysto, żeby rosły rośliny doniczkowe, na święta wielkanocne wieszamy plastikowe jajeczka, na gwiazdkę stawiamy choinkę lub stroik.Ja podarowałam kiedyś córce sąsiadki stół i krzesła na letnisko(używane, ale w dobrym stanie)oraz zestaw obiadowy, przez nas nie używany, a na letnisku przyda się wszystko. Sąsiad obdarował mnie bukietem żonkili z działki wiosną, a miska gruszek latem.
Miło mieszka się z osobami życzliwymi za ścianą.
A tak wygląda baranek z ciasta:

Siedząc przy laptopie i szukając przepisów na świąteczne potrawy spojrzałam za okno, bo ciemno się zrobiło. Patrzę, a tu chmury ciemne, ciekawe w kształcie, przerażające w kolorze, z których śnieg z deszczem wali na moje umyte okna i nagle słońce, wyjrzawszy zza chmury przywołało tęczę, cudną wielobarwną, więc pobiegłam po telefon, żeby zrobić zdjęcie. Ustawiam aparat, a mąż mi na to: na co patrzysz, a fuj, to tęcza! Śmiałam się długo, gdy dotarło do mnie z czego się nabija. Takich momentów nam potrzeba, żeby zrelaksować umysł nadszarpnięty zawodowym stresem...