Słowo jest wielką tajemnicą. Magiczna siła słowa tkwi w jego zdolności wywoływania obrazów. Jest ono niewidzialnym znakiem rzeczy postrzeganych zmysłami.
( Jan Parandowski, Alchemia słowa )
Tytuł ze znakiem zapytania, bo taki jest główny problem w filmie, którego obejrzenie zainspirowało mnie do pewnych rozmyślań i napisania tego posta. No właśnie: co bardziej do nas przemawia, a właściwie do naszej wyobraźni, słowo czy obraz? Wszyscy wielbiciele prozy i poezji zakrzykną zgodnie, że pierwszeństwo ma słowo, ono rozpala naszą wyobraźnię, wyciska łzy wzruszenia, pozwala dawkować emocje gdy wracamy do tekstu lub opóźniamy z premedytacją zakończenie dzieła. Słowo może być też mówione, wówczas mają na nas wpływ także inne czynniki: głos mówiącego, jakieś skojarzone wspomnienie, pomieszczenie i okoliczności, w których słuchamy. Podobno zakochać można sie w samej barwie głosu.
Słowo rozpala nasza wyobraźnię - dlatego tak trudno po przeczytaniu książki zaakceptować jej ekranizację, bo często wytwory naszej wyobraźni nie pokrywają sie z wizją reżysera, kostiumologa, scenografa...
Ale z drugiej strony potężną moc mają także obrazy. Czy zdarzyło Wam sie oglądać obraz w galerii czy muzeum i nie mogliście oderwać wzroku? Zawsze lubiłam obrazy Rembrandta, zwłaszcza jego portrety, czytałam biografię artysty, ale do końca życia zapamiętam wizytę w Muzeum Narodowym w Warszawie, gdy udało mi sie obejrzeć wystawę "Rembrandt i uczniowie". Żadna reprodukcja nie odda piękna oryginału. Inne z kolei emocje budzi sztuka współczesna, która ma tyluż zwolenników, co przeciwników.Ja przyznam się, nie jestem wielką zwolenniczką udziwnionych dzieł typu czarna kropka na białym tle, wobec takich dzieł moja wyobraźnia milczy...
Ktoś inny powie, że obrazy zbyt dosłowne nie powiedzą nic więcej, aniżeli to, co wyszło spod pędzla artysty. Zaprzecza tej tezie malarstwo wielu artystów symbolicznych, do odbioru ich dzieł trzeba mieć szeroką wiedzę historyczną, religijną, polityczną i Bóg wie, jaką jeszcze.
W tym samym dziele artysty malarza każdy z oglądających zobaczyć może kilka różnych rzeczy, czasem ku zdziwieniu samego autora. Kiedyś byłam z dziećmi na wystawie prac miejscowego malarza i jedno z dzieci przed obrazem "Burza" zapytało, dlaczego ten obraz wisi odwrotnie? Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie...
Zdarza się, że słowa i obrazy są dla siebie wzajemną inspiracją lub powstają niesamowicie ciekawe rozważania krytyczne na temat sztuki, które stają się samodzielnymi bytami i dostarczają wiele informacji na temat epok, technik malarskich, życiorysów autorów itp. Polecam książki Waldemara Łysiaka, który niewtajemniczonym objaśnia świat sztuki, odczarowując to wszystko, czego przeciętny odbiorca nie widzi na płótnie.
Rozważaniom na temat wyższości słowa nad obrazami lub odwrotnie poświęcony jest film, o którym wspomniałam. Nie jest to film dla wszystkich, nie ma w nim wartkiej akcji, zaskakujących zwrotów fabuły, ale jest tam wszystko, co lubię: inteligentne dialogi, żonglowanie słowem, trochę humoru, barwne postaci, niedopowiedzenia.
Na dodatek świetna obsada aktorska i pojedynek między silnymi osobowościami dwojga ludzi doświadczonych przez los lub własne słabości.
Film polecam, jeśli takie lubicie, zadając jednocześnie pytanie: czy zastanawialiście się co do Was bardziej przemawia - słowo czy obraz?