Pan Leon znał wiele przepisów, jako emerytowany pracownik służb mundurowych zawsze był sumienny i przestrzegał zasad. Zdrowie mu dopisywało, kondycja również, postawa wzorowa, chód lekki, ale stanowczy, żadne tam człapanie, choć emeryt. Zdarzyło się jednak, że pan Leon, dorabiając w pewnym urzędzie po schodach biegał i noga doznała kontuzji. Ból był straszny, ale pan Leon nie chcąc nikomu robić kłopotu (wszak był piątek po południu) dokuśtykał do krzesła w korytarzu i zadzwonił po córkę. Ból nogi jednak potęgował się i córka podwiozła ojca na izbę przyjęć miejscowego szpitala. Tam pan Leon dostał zieloną opaskę, co oznaczało, że czekał na kontakt z lekarzem 6 godzin, siedząc na wózku. Po 5 godzinach chciał wyjechać na świeże powietrze i wówczas zainteresowano się emerytem, bo może chce wózek ukraść. Lekarz po pobieżnym wywiadzie o stanie pacjenta stwierdził zapalenie żył i zalecił potrójną dawkę leku na rozrzedzenie krwi, po czym noga urosła do monstrualnych rozmiarów. szukając pomocy u innego lekarza pan Leon dowiedział się, że to nie zapalenie żył było, ale zerwanie jakiegoś tam więzadła czy ścięgna...a lek na rozrzedzenie krwi spowodował wylew krwi i powstawanie krwiaków.
Rozpoczęło się długie leczenie i rehabilitacja, aby naprawić szkody z powodu złej diagnozy. Pan Leon otrzymał tez skierowanie na USG, aby sprawdzić postęp leczenia, ale musiał oczekiwać 2 tygodnie w ramach NFZ, bo skoro 40 lat płaci składki, to nie będzie sponsorował prywatnych gabinetów. Gdy minęły 2 tygodnie pan Leon stawił się na prześwietlenie, wchodzi do gabinetu, a lekarz nie wstając zza biurka i nie patrząc na pacjenta o kuli pyta:
- Pan w jakiej sprawie?
- No na USG, odpowiada pacjent, bo mam chorą nogę...
- Ale USG nie leczy...
- Ale mam skierowanie...
I tak pan Leon dostąpił łaski badania USG, po wymianie jeszcze kilku "uprzejmości" z lekarzem. Noga goiła się długo, zwolnienie lekarskie przedłużano, więc pan Leon postanowił ubiegać się o odszkodowanie. Pojechał w tym celu ze swoją dokumentacją na komisję lekarską. Pani orzecznik w wieku matuzalemowym z odległości 10 metrów życzyła sobie obejrzeć nogę delikwenta, poprosiła więc o podniesienie nogawki.
- O, noga całkiem ładna...
- To pani bez badania, na odległość będzie wydawać opinię? - zapytał oburzony pan Leon
Na to pani orzecznik otworzyła szufladę biurka i wyjęła... centymetr krawiecki!
A czy nie powiedział ktoś, że życie jest jak kabaret?