"... Widzisz, gringo, dla mnie szczęście jest wtedy, gdy mogę sobie wisieć w hamaku i nic nie robić. Im dłużej, tym lepiej. Nic nie boli, nie nagli, nic nie czeka. Nikt nie woła. Brzuch nie burczy, że chce jeść; żona nie burczy, że chce, żeby jej coś zrobić. Moje szczęście to ta spokojna chwila, która właśnie trwa: nikt i nic niczego ode mnie nie chce, nie trzeba się wysilać, martwić, nigdzie iść.
- Wy Biali - dodał po chwili namysłu - znajdujecie swoje szczęście w ruchu, a my w bezruchu. Wy ciągle musicie coś zmieniać, porządkować, ulepszać, a my poszukujemy stanu ukojenia... I kiedy go znajdziemy, to wolimy się nie poruszać, żeby czegoś nie zepsuć...
- Dla ciebie, gringo, ten mój hamak jest pełen nudy. Dla mnie to raj na ziemi..." (str. 64)
"... Mój czas mija. Robi to na różne sposoby: goni, ucieka, przelatuje jak z bicza trzasł, albo zwyczajnie płynie i przecieka mi między palcami. Ale nigdy się nie zatrzymuje! Kiedy mówię, że czas stanął w miejscu, mam namyśli coś zupełnie innego.
Ich (indiański) czas - jest obecny - to wszystko. Nie rusza się w sposób spektakularny. Najczęściej trwa okręcony ciasną pętlą wokół miejsca, w którym akurat przebywają. Senny, jak syta anakonda zwinięta na gałęzi teraźniejszości - każda pętla to jedna chwila. Jego ruchy są tak powolne, że mało kto je zauważa i pewnie dlatego nikt nie zwraca na niego uwagi. Kazać Indianinowi gonić czas, to tak jakby komuś kazać gonić przesuwającą się płytę kontynentalną..." (str. 68)
Świetna książka, nie tylko dla miłośników egzotycznych wypraw. Pełna humoru, ciekawych opowieści i informacji, których "normalny" człowiek nie posiada. Aż żal, że tylko 300 stron. A przy okazji pięknie wydana, na kredowym papierze, wyraźną czcionką, zilustrowana bajecznie kolorowymi zdjęciami. Fajnie, że na przeczytanie czeka jeszcze Rio Anakonda.
Serdecznie polecam.