Czy umieszczenie czarnej wstążeczki na blogu to wyraz zbiorowej egzaltacji, dziecinady, owczego pędu, nieszczere demonstrowanie swych uczuć? Czy też wyraz solidarności, łączenie się we wspólnocie narodowej, w bólu i trudnych chwilach z rodzinami ofiar? Nie oceniajmy.
Dla mnie nie jest śmieszne patrzenie na to, że duży procent polskich blogów spowił kir. Przeżywamy smutną narodową tragedię. I jest tak, że Polacy potrafią wspólnie przeżywać i łączyć się w smutku. Ma to różne oblicza i wymiar. Na większości blogów ma właśnie taki.
O tragedii dowiedziałam się od córki (zatelefonowała), chociaż właśnie „grasowałam” sobie po Internecie. Potem okazało się, że więcej informacji mogę usłyszeć z telewizji, bo Onet i Wirtualna Polska „wieszały się” i nie można było nic przeczytać. Byliśmy z mężem bardzo poruszeni, odłożyliśmy na kilka godzin realizację naszych sobotnich planów, by śledzić na bieżąco doniesienia mediów. Pierwszą czarną wstążkę zobaczyłam u Damurek. I wahanie – akcentować na swym blogu to łączenie się w żałobie narodowej, czy też nie? Nie miałam ochoty, by cokolwiek pisać. Jednak kolorowe zdjęcie z ostatniego postu po prostu już nie pasowało… Czarną wstążkę umieściłam. Mój blog, moje prawo, moje odczucia i na pewno nie wyraz owczego pędu.
Blogowicz ma kilka wyjść:
a) może zaakcentować w jakiś sposób swą solidarność, współodczuwanie smutku i bólu z rodzinami tragicznie zmarłych (wszak niewątpliwie wszyscy są w szoku, chociaż może nie wszyscy popierali opcję polityczna prezentowaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego);
b) może w tym trudnym czasie nic nie pisać – po prostu milczeć;
c) może podkreślić w jakiś sposób, że dociera do niego bezmiar tragedii, ale jego życie toczy się dalej (jak zresztą każdego z nas) i potem umieścić sobie normalną notkę o tym, co robi, czym się zajmuje, co ugotował, obejrzał;
d)jeszcze jedna opcja – normalny post pisany podczas wydarzania się tragedii i informacja, że właśnie ta osoba dowiedziała się o wypadku;
e)całkiem normalny post o zwykłych sprawach nie poruszający tematu tragedii.
To są indywidualne wybory – nie potrafiłabym oceniać ich publicznie….
Ludziska różne przechodzą obok cudzych tragedii. Jedni zatrzymają się i pochylą, inni współrozpaczają, jeszcze inni są tylko zaciekawieni, a niektórzy obojętni.
O nasza osobista tragedia jest niewątpliwie bardziej dotkliwa i znów ktoś potrzebuje się podzielić swym bólem z innymi i oczekuje wsparcia, ktoś inny zamyka się w sobie i znika (albo się żegnając, albo bez słowa) - takie dwie odmienne postawy zauważyłam na odwiedzanych blogach.
Moim Czytelnikom dedykuję dziś jeden z liryków lozańskich A.Mickiewicza:
"Nad wodą wielką i czystą"
Nad wodą wielką i czystą
Stały rzędami opoki,
I woda tonią przejrzystą
Odbiła twarze ich czarne;
Nad wodą wielką i czystą
Przebiegły czarne obłoki,
I woda tonią przejrzystą
Odbiła kształty ich marne;
Nad wodą wielką i czystą
Błysnęło wzdłuż i grom ryknął,
I woda tonią przejrzystą
Odbiła światło, głos zniknął.
A woda, jak dawniej czysta,
Stoi wielka i przejrzysta.
Tę wodę widzę dokoła
I wszystko wiernie odbijam,
I dumne opoki czoła,
I błyskawice - pomijam.
Skałom trzeba stać i grozić,
Obłokom deszcze przewozić,
Błyskawicom grzmieć i ginąć,
Mnie płynąć, płynąć i płynąć.