Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zagadka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zagadka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 października 2018

Sowie opowieści #67 JP Delaney - W żywe oczy


Psychologiczne gierki, wielkie emocje, napięcie oraz ten dreszczyk. To właśnie sprawia, że thrillery, szczególnie te psychologiczne, to dla mnie cudowna rozrywka na nieprzespaną noc. Może się walić i palić, a ja wtapiam się w opisywane przygody. Nikt ani nic mnie nie ruszy. Wiem, że wiele osób zachwyca się Lokatorką, ale nie miałam jeszcze szansy jej przeczytać. W żywe oczy to moja pierwsza książka Autora. Byłam pełna nadziei oraz wielkich oczekiwań. Wiemy jak to jest z szumnie promowanymi książkami. Rozczarowanie, smutek i złość, że kolejny raz udało im się nas oszukać. Uwierzcie mi, zbyt duża promocja odpycha. Nie mogę zmusić się do książki. Dlatego też zdecydowałam się na W żywe oczy przed całą falą. Jak było tym razem? Zapraszam na szybkie podsumowanie moich wrażeń. Czy JP Delaney podbił także moje serce? 

Bo jeśli kobieta nie może ufać facetowi, który mówił, że zawsze ją będzie kochał to komu na tym świecie można ufać?

Claire Wright To kobieta, która potrafi być kimkolwiek zapragnie. Kłamie tak, że nawet wykrywacze miałyby problem. Przeszła w swoim życiu wiele: stratę rodziców, domy zastępcze, zdeptane marzenia, ucieczkę z kraju po nieudanym romansie. Jej marzenie, to bycie aktorką. To właśnie to kocha i chce robić w U.S.A. Niestety wizja zielonej karty jest daleko, a utrzymanie kosztuje. Zgadza się zostać wabikiem na mężczyzn. Żony niewiernych panów wynajmują ją przez agencję, żeby nakryła ukochanych na zdradzie. Jej życie się zmienia, kiedy dostaję nietypową ofertę pracy. Warunki są bardzo kuszące, ale też niebezpieczne. Patrick Fogler nie jest typową ofiarą. Inteligentny, pełen uroku, otwarty. Claire ma przed sobą nie lada wyzwanie, od którego może zależeć jej całe życie. 

Nawet nie wiem od czego tu zacząć. Pewnie będę pisała trochę ogólnikami, ponieważ w powieści zdarzyło się tyle, że nie chce za wiele zdradzić. Całość jest bardzo dobrze skomponowana, a ja nie wiedziałam co jest prawdą, a co kłamstwem. Jako pasjonatka thrillerów podejrzewałam dużo, ale za nic nie miałam pewności. Pewnie znacie to wrażenie: oooo tak, pewnie za chwilę stanie się tak i tak. W przypadku W żywe oczy nigdy nie wiadomo co stanie się dalej. I właśnie to jest piękne. Autor zaskakuje czytelnika na każdym kroku. Można wietrzyć podstęp, nie wierzyć, że tak potoczyła się fabuła, jednak z tyłu głowy jest myśl: a może jednak? Jeśli twórca zmienił bieg oraz prowadzi mnie w innym kierunku, ja nie będę marudzić. Ja chcę wiedzieć co będzie dalej! I tak było. Nie oderwałam się nawet na chwilę. Wiedziałam, że nie odłożę powieści póki nie skończę. Czy podejrzewałam jak się to wszystko zakończy? Tak, jednak wcale mnie to nie rozczarowało, ponieważ droga była cholerną kolejką górską, a ja rozkoszowałam się każdym zdaniem. 

Jak mamy sobie zaufać, skoro obydwoje wiemy jak świetnie potrafimy kłamać?

Fabuła jest dość nietypowa, ponieważ rozwija się z przerwami. Najpierw szybka akcja, potem stagnacja oraz znowu lot błyskawicy. Choć nie lubię takiego rozwoju, to JP Delaney mnie nim kupił. Bardzo dobrze wczuł się w świat Claire i przekazał go z niezwykłą starannością. Główna bohaterka ma dziwna manierę sprowadzania swojego życia do scenariusza. Wiele scen opisanych jest jak skrypt jakiejś sztuki czy filmu. Nietypowy zabieg opłacił się, ponieważ jest to coś innego i na pewno intrygującego. 

Autor napisał książkę dawno temu, a teraz ją ę przerobił. Wydał na nowo. Wczuł się w rynek oraz znalazł dla siebie szansę. Dobrze wiedział, że W żywe oczy to dobra historia, która powinna zostać poznana. Wszystko dzięki dobrze wykreowanym b. Aż do samego końca zastanawiałam się kto jest dobry, a kto niegrzeczny. Co chwilę zmieniałam zdanie o mordercy: Claire, Patrick, a może ktoś inny? Nic nie było oczywiste. Zatraciłam się w tekście i wszędzie szukałam drugiego dna. Proste rozwiązania nie wchodziły w grę. Twórca bardzo dobrze manipuluje myślami czytelnika, jakby był trzy kroki przed nim. 

Claire jest nieoczywistą postacią. Starałam się ją polubić, ale coś zawsze mi nie pasowało. Może dlatego, że jak wcielała się w postać, to stawała się kimś innym. Jak można zaufać komuś, kto tak szybko potrafi zmienić twarz? Sami rozumiecie, że nie było łatwo wykluczyć jej z kręgu podejrzanych, mimo że bardzo się chciało. 

Potrafił recytować wszystkie napisane przez Szekspira fragmenty o miłości, jakby zostały stworzone specjalnie dla niego.
Morał: nigdy nie zakochuj się w kimś, kto woli mówić cudzymi słowami.

Oczywiście były momenty, które wkurzały. I niestety są to gównie te gdzie pojawiała się główna bohaterka. Jej dwoistość czasem przytłaczała. Potrafiła być intrygująca, cudowna i po prostu przyciągająca, jednak za chwilę stawała się kobiecym memłakiem, który jojczy nad niesprawiedliwością Świata. Podejrzewam, że Autor chciał pokazać jej różne odsłony, ale nie do końca wszystkie momenty zawładnęły moim sercem. I tyle. Więcej wad nie widzę, a usilnie szukałam. Naprawdę chciałam zjechać książkę i powiedzieć: taaa, wielka promocja, a dupa z tego wyszła. Nie mogę tego zrobić.
W treści poruszono wiele ważnych wątków. Zaufania, wierności, osobowości, oraz dążenia do celu. Twórca pokazał dwoistość charakteru. Jeśli czegoś się chce, można zmienić się w jednym momencie, wypuścić Krakena i nie zważać na konsekwencje. Nie wiem jak mam was bardziej zachęcić do przeczytania. Dla mnie, W żywe oczy, jest po prostu książką doskonałą. Może i włożyłam różowe okulary, ale dawno nie czytałam tak poplątanej i pełnej niejasności powieści. Sprawiła, że co chwile wstrzymywałam oddech oraz chciałam więcej. Jak jakiś ćpun. Teraz wiem, że Lokatorkę też przeczytam. Mam nadzieję, że dacie książce szansę. 




Moja ocena: 6/6

Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte.



Czytaj dalej »

poniedziałek, 18 lipca 2016

Sowie opowieści #14 Raven Stark - Hellheaven




Zawsze jest mi ciężko zebrać się do czytania książek koleżanek/kolegów po fachu. Tak, Internetowym fachu, czytaj – blogerów. Ok, nie mówię tutaj o poradnikach i książkach fachowych jak Jason’a. Piszę o opowieściach. Wymyślonym świecie blogera. Dlaczego jest mi tak ciężko? Boję się, że mi się nie spodoba i będzie…. Będzie przykro. Szczególnie, że sama chcę napisać swoja książkę. Są to długofalowe plany, lecz są.

Do tego mozolnie wracam na szlak polskich pisarzy. Mimo przeciwności i wahań, postanowiłam przeczytać. Najwyżej Sylwia utłucze mnie jak ziemniaki na puree :D
Jestem świeżo po lekturze książki o intrygującym tytule Hellheaven napisanej przez Raven Stark. Poznaj moje zdanie na temat przeczytanej powieści J

Zaskoczona własną reakcją przyciągam go obiema rękami, ściskając kurczowo jego koszulę. Chlopak jest pewnie tak samo zaskoczony jak ja, bo kiedy przyciągam go bliżej do siebie, pada jak długi na łóżko - strona 177

Fabuła

Poznaj Camille, która wiedzie życie typowej szesnastolatki. Chodzi do szkoły, ma najlepszą przyjaciółkę i lubi rockowe klimaty. Zmiany zaczynają się od powracającego koszmaru, w którym piękna kobieta zmusza ją do popełnienia samobójstwa. Na domiar złego rodzice, bez uprzedzenia, wysyłają ją do szkoły z internatem. Jeśli tego byłoby mało, dziewczyna dowiaduje się, że jej najlepsza przyjaciółka zostaje porwana.

Co to wszystko ma znaczyć? Kim jest przystojny Max, który cały czas się wokół niej kręci? Po dotarciu do elitarnego Hellheaven, fragmenty układani zaczynają składać się w całość. Tylko, jak w całej sytuacji ma się odnaleźć przerażona szesnastolatka?

Moim zdaniem

O pieczone kurczaki na rożnie… Nie wiem nawet od czego mam zacząć. W książce jest wszystko. Taki wielki kocioł dobroci, mieszany w zastraszającym tempie.

Ok, jak zawsze od początku J
Dawno tyle razy nie bluźniłam przy książce :P Równocześnie ją odkładałam i chciałam kontynuować. Miałam ochotę krzyczeć na całe miasto: Sylwio, dlaczego zmarnowałaś taki potencjał! Tak, książka posiada bardzo fajny zarys fabularny, który mógł się przerodzić w mój: wielbię Cię. Ostatecznie okazała się wielkim rozczarowaniem, którego nie mogę przełknąć do dziś. Autorka nie wyciągnęła świeżości na jaką się zanosiło.

Niestety wyszło dość przeciętnie, że nie powiedzieć źle. Na początku powieść mnie wciągnęła jak zakochany kundel spaghetti, ale im dalej w las tym coraz gorzej.

Jedną z głównych wad jest stylistyka i składnia zdań. W jednym momencie są krótkie, a za chwilę wielokrotnie złożone – aż za bardzo. Styl pisania jest chaotyczny i nierówny jakby autorka nie mogła się do końca zdecydować o czym chce napisać. Na obronę napiszę, że Raven tworząc swoje dzieło miała piętnaście lat. Jest to obrona dla niej, ale nie dla wydawnictwa. Zastanawiam się gdzie był zespół pracujący przy książce? Powinni doradzić, pomóc, pokierować na właściwe tory.


Następną wadą, która przychodzi mi do głowy, jest przerost materii. Ja to tak nazywam :P Opisane jest wszystko. Dosłownie wszystko! Myśli, słowa, czyny. Dialogi nie dzieją się płynnie. Co chwile jakaś ,nie wnosząca sensu, wstawka. Pojawia się zasada : on powiedział, ona powiedziała. Przy rozwoju rozmowy, wyłapanie co kto powiedział przychodzi intuicyjnie, nie powinno być co chwilę wskazywane.

I coś, czego nie znoszę w książkach: ciągły rollercoaster. Jesteśmy tu, a za chwilę tam. Skupiamy się

na jednym wątku, ale nagle wkracza drugi, trzeci i czwarty, Wprowadza to chaos
i zamieszanie. Jakby autorka chciała wszystkie swoje pomysły zmknąć w jednym tomie. Nie wiem tylko po co. Nie ma budoawnia napięcia, które zachęca czytelniak do dalszego poznawiania historii


Główna bohaterka to obraz wszystkich sprzeczności jakie można wyłapać w literaturze młodzieżowej. Niby dzielna, ale jednak tchórzliwa. Stąpająca twardo po ziemi, ale płaczliwa. Nie bojąca się niczego, a ucieka przerażona. Wszyscy mają ją za bóstwo, ale ona tego nie widzi.

Najbardziej zastanawia mnie jeden fakt. Kiedy rodzice, bez uprzedzenia, mówią C, że jedzie do szkoły z internatem, to ona…. idzie się pakować. Która buntownicza szesnastolatka by to zrobiła? Wydaje mi się, że żadna. Do tego nie domaga się wyjaśnień, nie wścieka się. Pakuje się, ubiera na czarno, jedzie na lotnisko i udaje obrażoną. Ja bym chyba uciekła
z domu albo chociaż zamknęła w pokoju :D


- Dasz wiarę, że to Tommie ją dla mnie znalazł?! - Szcześliwa wskazuje w oddali Thomasa, rozmawiającego zapewne o czymś zabawnym z grupą usmiechnięty kumpli. - strona 145. 

Wiem, że nastolatki kierują się uczuciami i emocjami, ale nazywać kogoś najlepszą na świecie przyjaciółką, po 2-3 dniach, to już przesada. Nie mogłam tego zrozumieć. Z jednej strony Camille czuje, że Ci ludzie ją oszukują, ale cały czas nazywała ich przyjaciółmi. Dochodzi jeszcze do tego tajemniczy Max, który łamie jej serce, ale wystarczy tylko słowo i jest mu wybaczone. Od początku twarda i nieprzystępna – za chwilę rzuca mu się na szyję i wyznaje wielką miłość. Wątek miłosny nie miał w sobie tej iskry, która powoduje ciarki na ciele i powoduje myślenia: Tak, bierz go!

Większość wątków jest urwana. Poznajemy odpowiedź tylko na niektóre, ale te najważniejsze nadal są zagadką. Dlatego najlepiej skupić się na dwóch, trzech żeby mieć szansę dać odpowiedzi jakich pragnie czytelnik. Brak spójności fabularnych tworzy kolejne pytania. W ten sposób, po przeczytaniu książki, mam więcej pytań niż odpowiedzi.

 Autorka poszła bardzo schematycznie. Łapiąc się za taką tematykę, trzeba stworzyć efekt WOW. Musi być choć jeden element, który zaskoczy podczas czytania. Niestety nic mnie nie zaskoczyło L Nawet tematyka Villanów, która zapowiadała się ciekawie, została spłycona. Nie wiem dlaczego. Naprawdę lepiej było rozprawiać w nieskończoność, o uczuciach
i rozterkach bohaterki?


Perełką jest zakończenia, ale nie taką jak sądzisz. Totalnie nie trzyma się całości. Nie wyobrażam sobie żeby po tygodniowym szkoleniu wypuścić młodzież na taką akcję. Nie ma to dla mnie kompletnego sensu. Wcześniej szczegóły są dosadnie opisane, a przy końcu po łebkach. Jakby nagle była potrzeba zmieszczenia się w określonej liczbie stron.

Plus, tak mam plus J Nie ma trójkąta miłosnego. Oooo, tak. Nadmiernie mnie to cieszy. Do tego sam tytuł przyciąga uwagę. Połączenie sprzecznych słów J Iiiii…. Okładka <3 Zwraca uwagę i tworzy aurę tajemnicy.

Mimo wszystkich wad - książkę czyta się szybko i w miarę płynnie. Gdyby nie próba łączenia na siłę różnych wątków – byłoby zdecydowanie lepiej. Najgorzej wypadają te pozostawione same sobie.  Całość oceny ratuje wiek autorki. Brawa za to, że zdecydowała się podjąć takiego wyzwania w tak młodym wieku. Cały czas mam wrażenie, że jakby zespół prowadzący bardziej zajął się książką – byłaby ona dobra. Wygładzić język, opanować chaos, skupić się na najważniejszych aspektach. Niemniej trzymam kciuki za Sylwię i  mam nadzieję, że wyciągnie naukę z popełnionych błędów. Teraz może być tylko lepiej : ). Jeśli wyda następna książkę – sięgnę po nią. Chociażby po to żeby przekonać się jak się rozwinęła J

Na zakończenie: To nie fantastyka, to powieść młodzieżowa.




Moja ocena: 2/6
Raven, nie gniewaj się. Nie mogłam uczynić inaczej :P
Znasz Hellheaven? Jakie są Twoje odczucia?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Natalii i Magdzie oraz Wydawnictwu Novae Res



High wing sowixy :)
Czytaj dalej »