Jako osoba przed
trzydziestką, jeszcze :P, powinnam mieć ugruntowany gust, konkretne
cele i dojrzałe zapatrywania literackie. Nie... :D Nie zrozum mnie
źle. Cele mam, marzenia też, wkład pracy – obecny. Tylko, że ja
w dużej mierze nadal czuję się dzieckiem. Rozbuchaną nastką z
burza loków, piegami na licu i ciągotami do nowego. Dlatego
uwielbiam literaturę młodzieżową. Nadal, niezmiennie. Nawet na
starość będę się w niej zaczytywać.
Parę dni temu
wskoczył mi do przeglądarki artykuł. Oczywiście gdzieś go już
posiałam, ale jak odnajdę, to wrzucę link. Było wiele
górnolotnych terminów, dywagacji i jeden wniosek. Ludzie przed
30'tką, a najlepiej tuż po 25 urodzinach, powinni być określeni w
każdym aspekcie swojego życia. Ale... Że co? Czy tylko ja tak mam,
że nie mam zamiaru zamykać się w jakiś ramkach, bo mówią że
tak trzeba. Mówię definitywne nie! Mam czytać tylko fantastykę
albo tylko horrory? Uważam, iż nikt nie powinien narzucać nam w
jakiś chorych schematów, bo ja to długo zostanę dzieckiem :P
Po przydługim
wstępie, zapraszam Cię na recenzję "Czy wspomniałam, że za Tobą tęsknię?".
Skoro młodzieżowo - to DYMILY :).
Uścisk ma stanowczy, acz delikatny. Unoszę brwi i wpatruję się w jego palce na mojej skórze. Podnoszę wzrok i widzę jego oczy, które wpatrują się we mnie z czułością. Serce zaczyna mi bić szybciej i czuję się rozczarowana, gdy nagle puszcza moją rękę i robi krok w tył.
Fabuła
Eden
jest sama. Czuje się porzucona i musi radzić sobie ze wszystkim.
Tyler dał dyla i nie wiadomo kiedy wróci. Jak mógł jej to zrobić?
Czy kiedykolwiek wróci? Minął rok, od kiedy ostatni raz się
widzieli. 365 dni rozpaczy, płaczu, wkurzenia, złości i... ustania
uczuć? Eden stara się żyć nowym życiem. Wszyscy mają ją za
nienormalną wariatkę, która nie potrafi powstrzymać zapędów.
Nic nie rozumieją, nie wiedzą jak było. Najgorsze, że wszyscy
wiedzą. Jak tylko wraca na wakacje, do Santa Monica, czuje na sobie
setki spojrzeń. Wszechobecny gniew – tak można opisać obecną
Eden. Ile jedna osoba może znieść? Kiedy uświadamia sobie, że
Tyler nie wróci, złość ogarniają ją całą. Ale co się dziwić?
Miało był dobrze, może nie prosto, ale zdecydowanie niesamotnie.
Nagle,
bez żadnego ostrzeżenia Tyler wraca. I co teraz? Czy uczucie
wygasło już na zawsze? Czy po takich upokorzeniach da się jeszcze
zbudować szczęśliwy związek? I najważniejsze – czy Eden nie
wykopie Tyler
z powrotem do dziury z której przylazł?
z powrotem do dziury z której przylazł?
Moim zdaniem
Tak,
tak :) Po lekkim zawodzie częścią drugą, Estelle wraca z siła
gromu. Muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak wybrnie
z zakończenia ostatniego tomu. Każdemu kopara opadła. I wracamy, a
zastajemy?..... Zgliszcza... Inaczej się opisać tego nie da. Eden
nigdy nie jest sama, ale ciągle czuje się samotna. Po odejście
Tylera wzbiera w niej tyle uczuć, że aż nie da się wszystkich
nazwać. Czuje się porzucona, jak dodatkowa serwetka w McDonaldzie.
Dlaczego on jej to zrobił? Mieli być szczęśliwi, wspierać się,
nie ranić.... Typowe zagranie Tylera. Jak coś nie pasuje, to
wybiera swoją bezpieczna drogę. Tylko czy tak się da? Co z
obietnicami? Pewnie zaraz wróci... Góra miesiąc i jest z powrotem.
Czas biegnie, dni mijają, a jego nie ma. I nagle, w Eden, klaruje
się jedno uczucie. Przyćmiło, a następnie wyparło wszystko inne.
Gniew. Dociera do niej, że została sama. Utwierdza się w
przekonaniu, iż to stan permanentny. Ok, tworzymy swoje życie na
nowo. Tylko to nie jest tak proste. Ciągłe szepty za plecami,
śmiechy, wytykanie palcami,a najgorsze – podzielona rodzina.
Ojciec nie chce nawet z nią rozmawiać. Sojuszniczkami jest mama i
Rachel, ale nawet one nic nie poradzą na gniew kochanego tatusia.
Jamie okazuje się małym, niewdzięcznym gnojem. Cóż, zachowuje
się jak typowy nastolatek w okresie buntu, jednak często przesadza.
Wiek rządzi się swoimi prawami i kierują nim własne uczucia,
zamiast rozsądku. Parę razy chciałam się wydrzeć na obu panów.
Co wy robicie? Szczególnie na ojca, który powinien wspierać córkę,
schodzi do zachowań nastoletniego chłopca. Każdy kontakt kończy
się kłótnią, a Jamie dolewa tylko oliwy do ognia.
Mama daje mi pospać, ale ja wcale nie śpię. Leżę w łóżku, otulona kołdrą, i zapuchniętymi oczami wpatruję się w sufit. Po tym, jak przestałam płakać, wzięłam prysznic, założyłam dres i położyłam się.
Dobrze, że to tylko wakacje. Zaraz wróci do Chicago i upokorzenia się skończą. Kiedy zaczyna sobie powoli układać życie, Tyler wraca. Całkowicie inny. Nie jest już tym zbuntowanym i awanturniczym chłopakiem, którego znała. Oboje będą musieli dojść do tego, co dalej z ich życiem. Czy będzie ono na nowo wspólne? A może wyjaśnią waśnie i każdy odejdzie w swoją stronę.
Wiem, że jest dużo kontrowersji wokół całej serii. Ja sama mam mieszane uczucia. Pokochałam Eden i Tylera w pierwszej części. W drugiej miłość trwała, lecz lekko przygasła. Ok, opisy Nowego Jorku do teraz dźwięczą mi w głowie. Trzecia część przynosi coś nowego. Jest bardziej stonowana. Nadal doświadczamy zwrotów akcji, ale są one mniej dynamiczne niż wcześniej. Nie uważam tego za minus. Każdy tom trylogii czymś się różnił. Brak dynamiki może być powiązana, ze zmianami życia bohaterów. Tyler stał się opanowany, oboje wkraczają i kształtują swoje dorosłe życie. Bohaterami nie rządzą impulsy, ale chęć ułożenia sobie dorosłej drogi.
Wielkim plusem jest brak przeładowania detalami. Ostatnie tomy mają to do siebie, że autor/ka chce wyjaśnić wszystko i dodać ostatnich parę szczegółów.Tutaj tego nie ma. Historia, prostą droga zmierza ku końcowi. Mam bardzo mieszane uczucia. Chciałabym poczytać jeszcze o losach bohaterów. Dowiedzieć się, jak potoczą się ich losy. Nie tylko tych głównych. Z drugiej strony, zakończenie całej serii jest na wysokim poziomie i powoduje, że całość zamyka się sensownie i klarownie. Niektóre wątki są nie do końca wyjaśnione, jakby autorka dawała sobie jeszcze szanse na powrót. Nie przeszkadza to jednak w odczuciu, że to koniec. Daje on lekki niedosyt, ale przy każdym zakończeniu można trochę pomarudzić. Zawsze by się coś zmieniło :P.
Estelle, nadal pisze
w charakterystyczny dla siebie sposób. Lekkość pióra, w połączeniu z ciężką tematyką, wychodzi jej bardzo dobrze. Czasem mam wrażenie, iż natłok emocji powodował, że autorka szybko kończyła niektóre wątki, aby ruszyć dalej i wyrobić się na czas.
w charakterystyczny dla siebie sposób. Lekkość pióra, w połączeniu z ciężką tematyką, wychodzi jej bardzo dobrze. Czasem mam wrażenie, iż natłok emocji powodował, że autorka szybko kończyła niektóre wątki, aby ruszyć dalej i wyrobić się na czas.
Na uwagę zasługuje okładka, która wpasowuje się idealnie w poprzednie części. Przewaga niebieskiego na białym tle cieszy moje oczy i serce. Jak zawsze, widoki są powiązane z dziejącą się akcją książki. Cudowne opisy. Czuję się jakbym tam była. Każda miejscowość jest szczegółowo opisana.
Uważam, że „Czy wspomniałam, że za Tobą tęsknię” jest bardzo dobrym zakończeniem całej serii i spodoba się fanom trylogii. Nie zbędnego przeciągania historii i próby tworzenia, na siłę nowych tomów. Cała historia opowiedziana jest z odpowiednimi emocjami i daje do myślenia. Pokazuje, że naszym życiem kreuje przeznaczenie, ale to my decydujemy gdzie ono nas poniesie. Nietuzinkowy związek nadał smaczku całości. Nie jest to tylko kolejna seria o ludziach z problemami. Bohaterowie zmagają się także z obecnymi demonami.
Polecam, polecam, polecam!!! Oczywiście wszystkim, którzy znają wcześniejsze części. Bez tego się nie da. Fani gatunku będą zadowoleni, a nowi czytelnicy – zaskoczeni nowatorskim podejściem do łączenia w pary.
Moja ocena: 5/6
Sowixy! Musicie poznać ostatnio tom i dać koniecznie znać - jak się podobał :D
Za możliwość przeczytania, dziękuję cudownej Monice i wydawnictwu Feeria Young. :*