Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pigmenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pigmenty. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 lipca 2016

Pigmenty KOBO, część 2

Witam Cię w dniu drugim z marką KOBO!!!
Czas na kolejne dwa cienie, które podbiły moje serce i zawładnęły kosmetyczką. 

Przeważnie byłam kobietą w odcieniach nude i brąz. Wiadomo, są to kolory bezpieczne. Do tego kocham drobiny, holo, poświaty i inny błysk. 
Musi się mienić. Sama jestem w szoku, że polubiłam kolorowe maty :)
A jednak. Marka ma coś magicznego. Prawie wszystko co wypuszczą, okazuje się hitem :)

Następna grupa trzymająca władzę zebrała grono 4 przedstawicieli. Opowiem dzisiaj o dwóch pierwszych. Niebieski to mój ukochany kolor:






407 Grape

To jest dopiero kolor! Kojarzy się z moja ulubioną czekoladą i krową promującą łakocie:D Jak
w przypadku kolegów z pierwszej tury, odcień wymaga wysiłku. Jednak nie tak dużego jak
w przypadku yellow or orange. 
Jak dla mnie jest to idealny wiosenny odcień. Szczególnie kiedy pogoda nad nie rozpieszcza trzeba sobie ubarwić życie. Odcień Grape jest do tego najlepszy. Trzyma się długo. Osypuje minimalnie przy nakładaniu, ale jest sypki więc wiadomo jak to z nimi jest. Tonacja chłodna. Jak zawsze nie przejmuję się etykietkami :) Nazywam takie barwy elektrycznymi. Grape jest bardzo żywy i na długo zapada w pamięć. Najlepiej nakładać na jeszcze mokrą bazę. Metoda pac, pac, pac sprawdzi się idealnie :)




 
 
 

408 Cornflower 

Mój faworyt. Kocham ten odcień. Jest bardzo drobno zmielony. Uwielbiam jak się w nim czuje. Sama nazwa wskazuje od razu przychodzi nam na myśl - chaber. 

Od wesela mojej siostry mój ulubiony kolor ze wszystkich. Będąc w USA - potwierdziłam ten fakt :) 

Matowy i intensywny. Nakłada się go najlepiej ze wszystkich. Lekko się osypuje, ale metoda pac, pac, pac niweluje to do minimum. Nie powoduje prześwitów i przy pierwszym nałożeniu daje intensywną barwę. 

Cień nakładam i blenduję przed nałożeniem podkładu. Dzięki takiemu zabiegowi mogę szybko pozbyć się nadmiaru cienia osypanego na poliki. 

Wystarczy spojrzeń na niego i wiedzieć, że zabawa będzie przednia :)

Odcień przywodzi mi na myśl wodę w Miami. Wracają wspomnienia :). Bardzo dobrze blenduje się
i łączy z innymi kolorami. Dla chłodnych karnacji, jednak jak wiemy ja się tym nie przejmuje :) Nie osypuje się podczas noszenia. Dobrze się utrzymuje nawet bez bazy. 





Do zobaczenia w dniu jutrzejszym :) Będą dwa ostatnie odcienie z mojej kolekcji.

Buziaki sowixy :* 


Czytaj dalej »

czwartek, 28 lipca 2016

Pigmenty KOBO, część 1



Powrót KOBO :P
Ciepłe klimaty, i przeprowadzka, natchnęły mnie do napisania notki o pigmentach. Wiem, że są one wycofane z szafy, ale można je jeszcze dostać w wyprzedażowych koszykach. Dosłownie za grosze dostajesz farby w pyłku :)


Nic nie poradzę, że mam sentyment i wielki pociąg do tej właśnie marki. W swoich zbiorach posiadam dużo ich rzeczy. Niektóre są bublami, a inne KWC. Dzisiejszą notkę poświęcę zdecydowanie tej drugiej grupie, a mianowicie pigmentom.

Duma, chwała i moc. Tak można je na szybko opisać.
Cała seria wybija się trwałością i magicznymi kolorami.
Cieszą oczy przy każdym kontakcie.
Postanowiłam podzielić wszystkie pigmenty na 3 wpisy. Żeby sukcesywnie odkrywać moc pigmentów :) Dzisiaj 3, jutro 2 i pojutrze też dwa

A oto dzisiejsze cudeńka:
 






501 Violet Blush


Jak widać na zdjęciu pigment przeznaczony jest dla tonacji zimnej, jednak ja cały czas z niego korzystam. Może dlatego, że nigdy nie patrzę na to co mi się narzuca. Sama decyduję :). 

Daje piękną, migotliwą taflę na oku. Poświata, jak nazwa wskazuje, jest fioletowa. Idealny do dziennego makijażu. Nie rzuca się w oczy, ale daję mieniącą się powłokę. Co do trwałości to ciężko mi powiedzieć, ponieważ zawsze używam bazy pod cienie... Na bazie pozostaje od rana do wieczora.

Jest to nietypowy odcień. Na pierwszy rzut oka wydaje się nudny. Po nałożeniu pokazuje cały swój blask. 









401 Sunny Yelow

Słoneczny, wakacyjny, zauważalny. Trzy słowa oddające naturę tego oto cudeńka. Za każdym razem jak po niego sięgam, przychodzą mi na myśl wakacje, słońce, woda, plaża i ja :)

Dosłownie farbka w proszku. Tonacja dla karnacji ciepłej.  Zdjęcie, które jest zrobione na dłoni i na palcu przekłamuje kolor. Barwa jest identyczna jak ta w opakowaniu. 

Minusem tego odcienie są prześwity. Musisz się troszeczkę przyłożyć żeby cień pokrył całą powiekę. Inaczej pojawiają się bruzdy i kolor wychodzi nierówno. Polecam dla cierpliwych, którzy lubią powiew lata na powiece :)

Musze przyznać, że nie używam często takich barw. Jednak moja przekorna dusza lubi czasem zaszaleć. Tak jak w przypadku Lime prasowanego :D







402 Hot orange

Nie wiem dlaczego akurat orange.... Może ja coś mam ze wzrokiem. Może producent chciał przywołać na myśl obraz czerwonej pomarańczy? Jak dla mnie pigment bardzie wpada w czerwień niż w pomarańcz...

Tak samo jak w przypadku kolegi powyżej -  dla cierpliwych. Jednak włożenie trochę wysiłku odpłaca dając nam piękną barwę na powiece. 

Nie osypuje się w ciągu dnia, zostaje na swoim miejscu zgodnie z przeznaczeniem. Tonacja ciepła.

Kiedy czuję, że roznosi mnie wewnętrzny ogień - używam tego cienia :D Dosłownie karamba!!! Cudownie łączy się z odcieniem niebieskim :)






Tymczasem się żegnam i zapraszam do części drugiej. Pojawi się już jutro :D

Buziaki Sowixy :*


Czytaj dalej »