Pokazywanie postów oznaczonych etykietą apokalipsa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą apokalipsa. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 stycznia 2017

Sowie opowieści #24 Pola Pane - Arisjański fiolet. Cisza



Nadrabiam jak szalona. Moje palce chyba już żyją własnym życiem. Atak na bloga zniszczył wiele, ale na pewno nie wolę walki. I dlatego mam opóźnienia. Nowa praca też robi swoje. Na pewno się tłumaczę, ale nie dlatego żeby się wybielać. Wiem, że nie powinno do tego dojść. Nie jest jednak prosto odtworzyć swoje wcześniejsze myśli. Nauczona doświadczeniem zapisuję, jednak parędziesiąt recenzji trzeba odtworzyć. A nie wszystko pójdzie z głowy. Chciałabym na wstępnie przeprosić wszystkie osoby, które dotknęły te spóźnienia i obiecuję, że podejmuję środki, aby nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca. Przepraszam szczególnie Natalię, która miała z tego powodu nieprzyjemności. Drodzy wydawcy i autorzy – to nie jej wina. Jeszcze raz bardzo, bardzo wszystkich przepraszam.
Po posypaniu głowy popiołem przechodzę do nadrabiania zaległości, a na pierwszy ogień idzie „Arisjański fiolet”. Ile ja się uczyłam poprawnie czytać tytuł. Mój mózg ciągle widział Arsjański... Płatanie figli – poziom hard. I musicie zapoznać się z pozycją. Nie spodziewałam się, że tak do mnie trafi.


Fabuła

Postapo pełna parą. Zabójcza kometa trafia w Ziemię i powoduje wielkie zniszczenia. Największą z nich jest spadek tlenu do ok 3 %. Wszystko co zużywa tle, jest skazane na wyginięcie. Spękana ziemia, martwe drzewa, które wyglądają jak groteskowe karykatury. Natura nie do odratowania wszystko porzucone, przygnębiające i smutne. To wszystko widzi Emily, która po latach życia w bunkrze, postanawia z matką wrócić na powierzchnię. Brak zapasów, wody, elektryczności, potrafi każdego zmotywować do ryzyka. Nagle odkrywają, że Świat istnieje, a one mogą swobodnie oddychać. Nie spodziewają się jednak, jakie zmiany napotkają na swojej drodze. Czy uda im się zaakceptować nową rzeczywistość. Jak Emily odnajdzie się w nowych warunkach? Nastolatka będzie musiała odkryć, jak to jest być kimś w jej wieku.  




Moim zdaniem

Jak pisałam wcześniej, spodziewałam się trochę innej powieści. Szczególnie bałam się zawieść na dobrych ocenach. Niejednokrotnie coś zachwalanego, jest do kitu. Czytałam gdzieś, że „Arisjański fiolet” ma coś ze Zmierzchu... O nie! Nie dam rady, w tym wieku, przyjąć takie dawki infantylności. Już wiesz, dlaczego moje obawy były wielkie. Jednak... Jednak! Były to obawy zupełnie niezgadzające się z treścią książki. Porwała mnie i niosła swoim nurtem do samego końca, a ja oddałam się jej w pełni. Nie wiem jak to jest, ale po prostu pragnę następnego tomu. Muszę wiedzieć co będzie dalej. Obcy, którzy przylecieli uratować naszą planetę? Nie ma mowy. A może... Z biegiem czasu okazuje się, że mamy podobną atmosferę, arisjanie testują u nas swoją technologię. Obie planety na tym korzystają.
Dlaczego AF jest tak dobra? Ponieważ ma wszystko co niezbędne oraz wyważone, na idealnym poziomie. Mamy postapo, które realnie może zdarzyć się już niedługo. Nie ukrywajmy, nasza Ziemia chyli się ku upadkowi, a my jej nie pomagamy. Wręcz przeciwnie. Opisy są tak realistyczne, że moja wyobraźnia szalała na prawo i lewo machają rękoma. Obrazy przesuwały mi się przed oczami, a dreszcz niejednokrotnie wstrząsnął moim ciałem. Nie wyobrażam sobie żyć w takich warunkach. Najgorzej było na początku, kiedy dowiadujemy się, że bohaterki przeżyły w bunkrze parę lat.  


Dużym plusem są postaci, które występują w powieści. Emily, mimo że powoli przystosowuje się do nowych warunków, nie jest nieporadną nimfą wodną, ani księżniczką na zamku. Obawiałam się, że autorka tak ją wykreuje. Można inaczej! Jest to osiemnastoletnia dziewczyna, szukająca swojego miejsca i smakująca wielu rzeczy pierwszy raz. Postaraj się sobie wyobrazić, że spędzasz 10 lat pod ziemią, w bunkrze zbudowanym przez dziadka. Tak, mi też jest ciężko. Kocham swoją mamę, ale 10 lat tylko z nią – no way!
Przejdźmy do mojej ulubionej postaci, czyli Korina. Jeden z moich ulubionych, męskich bohaterów. Jest zupełnie inny. Jego niezdolność do uczuć, uwarunkowana pochodzeniem, przyciąga oraz intryguje. Pewnie dlatego, że przejawia je wobec niektórych osób oraz sytuacji, ale się tego wypiera jakby się wstydził. Ma pomarańczową skórę
i fioletowe oczy. Zazdroszczę mu, bo zawsze marzyły mi się fiołkowe oczy. Takie zboczenie. Przez swoją specyficzna cechę charakteru jest szczery oraz otwarty. Dosłownie wywala kawę na ławę. Chyba tym skradł moje serce najbardziej. Mogę tu pisać peany na jego temat, ale najlepiej jest samemu przeczytać. Nawet jakbym chciała,
to niektórych sytuacji nie przytoczę. No spoiler alert.
Na uwagę zasługują również bohaterowie drugoplanowi, jak mama głównej postaci. Jest tak kochana i oddana, że każdy chciałby mieć taką. Jej również ciężko jest odnaleźć się, a tęsknota za mężem oraz niewiedza czy żyje, potęguje wszystko. Koledzy z zespołu Emily wyróżniają się niebanalnym poczuciem humoru. Kori, to uosobienie najlepszej przyjaciółki.
Oczywiście musi być też wątki romansowo-pikatno-erotyczno-cielesny. Tak, tak! Dziękuje bardzo autorce, że nie był to typowy wątek romansowy. Pojawiło się coś nowego, mianowicie – nie ma: żyli długo i szczęśliwie. Ok, nie ma teraz. Nie dostajemy gwarancji, że bohaterowie są sobie pisani. Wiesz, kupidyn strzeli w dupsko i nagle big love. Prosty układ oraz zasady. Tylko pół roku, do czasu aż do Korin'a nie przyleci partnerka. Układ idealny, do czasu... Niestety (stety?) Emily się zakochuje inie potrafi okiełznać swojego uczucia. Im dalej w las, tym gorzej. Nie bez kozery mówi się, że serce nie sługa. Korin czuje coś do niej, jednak siła charakteru i analityczny mózg biorą górę. Ona wybuchowa, on opanowany. Wystarczy jedno złe słowo i zaraz gotowa kłótnia. Emily musi okiełznać uczucia albo uciec.


Watki seksualne mają odpowiednią dozę pikanterii i działają na wyobraźnię. Podoba mi się, że autorka nie przesadzała
z dzikością. Pokazała prawdę samą w sobie. Żadne tam wymyślone ideały, tylko szczerość oraz konkretność. Mimo lekkiej powściągliwości, niejednokrotnie na mojej twarzy pojawiał się rumieniec i to niespokojne oczekiwanie, jak się dalej potoczą losy. Ok, Korin pokazywał na każdym kroku, że Emily pociąga go fizycznie. Nie uważam jednak, że traktuje ją tylko jako seks zabawkę. Dał odczuć niejednokrotnie, że tak nie jest, a ich układ został zaakceptowany przez dwie strony.
Nie podobał mi się pomysł, że główna bohaterka zakochała się już praktycznie pierwszego dnia. Nie wiem, może miał mieć na to wpływ fakt, że tak długo żyła pod ziemią. Jest to jednak zdecydowanie za szybko. Niektóre wątki są bardzo przewidywalne, ale do teraz nie potrafię powiedzieć, czy jest to zabieg zamierzony, czy czysty przypadek.
Uwaga, uwaga: książkę napisała nasz rodaczka, która jest matematykiem! Kolejny mit obalony. Umysły ścisłe, także potrafią zadziałać w temacie książek. Do tego „Arisjański fiolet” jest debiutem. Co? Niemożliwe.... Gdybym nie dowiedziała się o tym ze źródła zewnętrznego, to rękę bym dała sobie uciąć, że to kolejna książka. Brawo! Boję się pomyśleć, jak będą wyglądały następne książki. Geniusz i wielki talent.
Mimo lekkich minusów, powieść odbieram bardzo dobrze i już chcę wiedzieć co będzie dalej. Pola Pane pisze
w amerykańskim stylu, który mi się bardzo podoba. Dosłownie talent na skalę Światową. Przetłumaczyć i podbijać inne kraje. Dodatkiem jest płyta zespołu Rayne, którego teksty traktowane są jako twórczość Emily. W bunkrze nauczyła się grać i komponować, z braku innych zajęć. Muszę przyznać, że CD jest ciekawym urozmaiceniem i wyróżnia powieść wśród innych. Do teraz słucham piosenek podczas pisania recenzji.
Daj szansę „Arisjańskiemu fioletowi” i zobacz jak umysł ścisły wprowadza w krainę cudów. Spodoba się fanom międzygalaktyczny tematów i kosmicznych przygód. Mejaczek approved.



Moja ocena: 5,5/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Natalii Magdzie oraz autorce


Czytaj dalej »