Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 marca 2019

Sowie opowieści: Bianca Iosivoni - „First Last Look"



Oooo, jak ja kocham fajne romanse, które mają ciekawą historię i nie są mieszanką słodko-gorzkiego odpychania, które nie ma żadnego celu. Wiecie, takie przekomarzanie się na siłę, a potem kończy się to dużą ilością seksu. Aż czuje wstyd i lekki niesmak, że książka, na którą poświęcam czas, jest po prostu straszna. Naiwnie jednak wierzę, że takich pozycji jest mało, a ja trafiam na nieliczne okazy i ciągle szukam fajnych perełek, które pozwolą mi miło spędzić czas. Czy First Last Look to właśnie taka pozycja? 

Wcześniej wierzyłam, że miłość i przyjaźń są wieczne. Że mogą wszystko przetrzymać. Ale teraz wiedziałam już, że była tylko jedna osoba, na której mogłam zawsze i wszędzie polegać: ja sama.

Emery Lance jest dziewczyna pragnącą białej kartki w życiorysie. Chce zapomnieć o przeszłości i stworzyć przyszłość na studiach w Wirginii Zachodniej. Odcina się od krzywdzących plotek, nie może dłużej znieść zawistnych spojrzeń ludzi, którzy wcale jej nie znają. Dlatego odda wiele żeby być niezauważalną, ale nie zawsze jest tak, jak chcemy. Szczególnie, że przyjaciel jej współlokatora, Dylan Westbrook, nie daje jej spokoju. Dziewczyna czuje coraz większe przyciąganie, a obiecała sobie, że żaden przystojniak nie zawróci jej w głowie. Tylko czy można uciec od własnego serca? 

Brzmi trochę trywialnie, prawda? Na całe szczęście wcale tak nie jest. Choć muszę przyznać, że schemat powieści jest trochę oklepany i wtórny. Ona – ucieka od złej przeszłości, pragnie nowego startu. Poznaje nowych przyjaciół i jego... A on jest dosłownie nieskazitelny, przystojny, mądry, fajny... Poznają się coraz lepiej, przepracowują swoje sekrety oraz grzeszki. Przyznaje – ale to już było, ale to nie znaczy, że książka jest zła. 



New Adult rządzi się swoimi prawami i człowiek przed tymi nie ucieknie. Elementy są zaczerpnięte z innych powieści, ale nie chodzi o sam pomysł, ale również wykonanie i tu Bianca Iosivoni spisała się naprawdę dobrze. Nie ma bardzo nudnych fragmentów, które wywołują chęć odłożenia książki. Czyta się szybko i sprawnie. A co najważniejsze: dawne dramaty bohaterów nie grają głównych skrzypiec, a są uzupełnieniem całości. 

Wszystkie dialogi i sceny są przemyślane. Nie zabrakło śmiesznych momentów, ale również tych wzruszających. Z treści bije ciepło i lekcja o silnych więziach, która jest naprawdę wartościowa. Mamy zgraną paczkę przyjaciół, która zna się od lat. Można napisać: jak łyse konie. Są ciągle ze sobą, a niewidzenie się przez jeden dzień zakrawa na zbrodnię. Every dopiero dołącza i na początku czuje się dość dziwnie. W końcu nie jest łatwo wbić się w zgrane grono przyjaciół. Szczególnie, kiedy chce się być outsiderką. Z czasem godzi się z faktem, że chce czy nie, już nie będzie sama. 

Wątek przyjaźni ma swoje wady i zalety. Na plus, że fabuła nie skupia się tylko na dwójce głównych bohaterów, ale również na drugoplanowych postaciach, którzy często nakręcają akcje powieści. Dzięki temu nie jest nudno, a całość jest przyjemna w odbiorze. Patrząc pod kątem pesymistycznym, czytelnik dostaje szereg bohaterów, którzy dosłownie zalewają umysł różnymi faktami. Na początku jest ciężko się w tym wszystkim odnaleźć. Co, z kim i dlaczego? Fakty się mieszają, ale gdy uporządkujemy sobie wszystko, lektura jest przyjemna. Dodatkowo jest to pierwszy tom, więc możliwe, że spotkamy się z resztą później, ale kto inny zagra na głównych skrzypcach. 

Ludzie, którym najbardziej ufasz, to również ci, którzy mogą cię najbardziej zranić.
Bohaterowie to tacy ludzie z podwórka, których można spotkać na co dzień. Każdy z nich ma swoje indywidualne cechy, które go wyróżniają. Myślę, że polubiłam wszystkich. Oczywiście jednych bardziej, a innych mniej, z prostego powodu: nie o wszystkich dowiadujemy się tyle samo. Jedni mają epizody, a inni pojawiają się co chwilę. Co do Every, to mądra, skromna i sympatyczna dziewczyna, która chce żyć według własnych zasad i bez przyklejonych etykietek. 


Największym minusem jest wtórność w sytuacjach czy dialogach. I nie piszę tu o prostym stylu, bo nawet takim można stworzyć ciekawe rzeczy. Chodzi o momenty, które co jakiś czas się pojawiają, ale w ciut innej konfiguracji. Jakby niemiecka redakcja nie zrobiła swojej roboty i zostawiła wtórne babole. Ile razy można czytać o podobnych zdarzeniach? Nie wiem czy kojarzycie After? Tę wielką książkę, która co ok. 100 stron powtarzała schemat: kłótnia, nienawiść, godzenie, kłótnia... To coś w tym stylu. Pojawia się też kilka momentów totalnie skupiających się na pierdołach bez znaczenia. Ile razy można przykładać uwagę do ubioru? 

Ale ostatecznie polecam, bo jest to fajna książka na wieczór. Pomaga oderwać głowę od rzeczywistości i pozwala oddać się fajnej historii. Jeśli ktoś potrafi przymknąć oko na powtarzalność niektórych zachowań czy dialogów, to na pewno miło spędzi czas.

Moja ocena: 5/6

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

Czytaj dalej »

niedziela, 17 marca 2019

Sowie opowieści: Minde Arnett - „Onyx & Ivory"


Książki, które maja ciekawą fabułę, a jednocześnie uczą są moimi ulubionymi. Oczywiście gatunek ma znaczenie, ale kocham ten moment, kiedy po zamknięciu tylnej okładki zaczynam rozmyślać nad przeczytaną treścią. Czuję, że nie tylko czytam, ale też się rozwijam. Onyx & Ivory przekazuje ważną lekcję: nie oceniaj po pozorach. Nie słuchaj podszeptów innych ludzi i wyrób sobie własną opinię. NAJGORSZE co możesz zrobić to żyć według poglądów innych. Kiedy raz kogoś oczernisz, już nigdy tego nie cofniesz. 

Było tak wiele do zrobienia, dziesiątki decyzji do podjęcia, słów do wypowiedzenia

Kate, to dziewczyna z piętnem na nazwisku, dosłownie. Nazywają ją Zdrajczynią Kate, przez czynny jej ojca. Próbował zabić arcykróla Rime, a takiej zniewagi się nie wybacza. I tak życie dziewczyny zmienia się diametralnie, kiedy to z salonów trafia do rynsztoka. Walczy o przetrwanie, a na co dzień jest kurierką pocztową. Fach ten jest dość ciężki, ponieważ ściga się z czasem. Można go wykonywać tylko w dzień, bo nocą na łowy wychodzą mordercze stwory. Na szczęście bohaterka ma tajną broń – potrafi wpływać na umysły zwierząt. Dzięki temu, że jest dzikunką znajduje ocalałego z masakry syna króla – Corwina Tormane. Gadźce zgładziły wszystkich poza nim. Oczywiście sprawa jest jeszcze gorsza, ponieważ chłopak to pierwsza miłość Kate, o której bardzo chce zapomnieć. Niestety los chciał inaczej i we dwójkę będą musieli obronić siebie, królestwo i odeprzeć wrogie siły. Czy im się to uda? Czy Kate na reszcie zazna trochę spokoju? 

Bohaterowie, ach bohaterowie, jak tu ich nie kochać? Przeważnie jest tak, że główne postacie zaskarbiają sobie przychylność czytelnika i z zapartym tchem się im kibicuje. W Onyx & Ivory jest podobnie, ale nie do końca. Kate to naprawdę silna dziewczyna, która wiele przeszła w życiu. Zostawiona sama sobie, musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości oraz przetrwać. Nie łatwo ją wystraszyć, jest zdeterminowana, a duma czasem wpędza ją w kłopoty. Corwin to bogaty chłopak, który musi martwić się o swój kraj, ale nie chce tego. Szuka swojej drogi i czasem zbyt przesadza. Jego dramatyczne sceny wywoływały czasem niesmak. Nazywałam go takim chłopczykiem, ale z biegiem fabuły zmieniał się. Mam wrażenie, że wpływ miała na to Kate. Najlepsza postacią jest Dal, przyjaciel głównego bohatera. Rzadko spotykam się żeby postać drugoplanowa była ciekawsza od głównego bohatera. 


Nie napiszę, że książka to coś nowatorskiego. Dużo tu zapożyczeń i znany motywów. Większość została ładnie poprowadzona i naprawdę przyjemnie się czytało. Pojawiały się czasem jednak zgrzyty, które wpływały na odbiór. Jednym z bardziej rzucających się zapożyczeń są gadźce, które atakują w nocy, a ludzie mogą się przed nimi bronić za pomocą specjalnych kręgów. Oczywiście pojawia się również motyw tępienia oraz wygnania, np. magów, a to w podobnych powieściach wiele razy się powtarza. Czasem styl pisania przypominał mi choćby Bretta. 

Kocham cię, Kate Brightor. Zawsze cię kochałem. Jestem twój, taki, jakim mnie zechcesz. Książę czy żebrak, mąż czy kochanek. Wybór należy do ciebie i tylko do ciebie.

A co dalej? Sama treść jest dobra, ale tez miałam kilka zgrzytów. Scena się rozwija, już czuje się smród walki i bam! Rozmyślania bohaterów, a te potrafią zabić nawet najlepszą akcję. Dużo tu rozmyślań i wahania. Rozumiem, że nie każda sytuacja jest prosta, ale Minde Arnett bardzo topornie to wszystko ze sobą łączyła. 



Wydaje mi się, że książka bardzo przypadnie do gustu nastolatkom, które dopiero co poszukują swojego ulubionego gatunku literackiego. Straszy czytelnik może zostać przytłoczony ilością rozmyślań bohaterów. Nie jest to zła książka, ale gdyby dopracować płynność akcji z wewnętrznymi rozterkami, byłaby naprawdę dobra. A tak jawi się jako taki średniaczek na jeden wieczór. 


Moja ocena: 3,5/6 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

Czytaj dalej »

środa, 20 lutego 2019

Sowie opowieści: Mona Kasten - „Save me"


Kiedy widzę taką okładkę, moje serce szybciej zaczyna bić! Tak, jestem sroką i jak coś błyszczy, moja głowa odwraca się w tamtą stronę, niczym pod wpływem zaklęcia. Front Save me jest po prostu piękny! Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale jak cieszy oko, to jest to dodatkowy plus. Za ciekawą fasadą kryje się historia pięknego i bogatego mężczyzny oraz skromnej kobiety, kojarząca się trochę z opowieścią o Kopciuszku. Która z nas nie wyobrażała sobie choć raz, że tajemniczy książę dostrzega właśnie ją i zabiera do świata pozbawionego zmartwień? 

Zazwyczaj przebaczenie to reakcja na krzywdę. Ale nawet jeżeli człowiek wybaczy drugiej osobie ból, który mu sprawiła, to jeszcze nie oznacza, że ten ból po prostu zniknie. Dopóki trwa, wybaczenie jest błędem.

Ruby Bell to biedna dziewczyna, która dostała stypendium w prestiżowej szkole. Maxton Hall to placówka dla elity. Uczą się w niej najbogatsi. Wszyscy jeżdżą luksusowymi brykami, kasy mają jak lodu, a imprezy to dla nich praktycznie każde popołudnie. Główna bohaterka jest zupełnie inna. Chociaż temperamentu jej nie brakuje, to nie ciągnie jej do błyszczących rzeczy. Chce zrobić swoje i dostać dyplom, aż trafia się on...James Beaufort. Król szkoły, przywódca elity, podrywacz, imprezowicz... Taki typ chłopaka, za którym większość lasek się ogląda, a kolesie chcą być tacy jak on. Ona marzy o prestiżowych studiach, a on o imprezie. Totalne przeciwieństwa. Nawet za specjalnie nie widują się na korytarzach, aż do pewnego dnia. Ruby odkrywa sekret rodziny Jamesa, który mógłby ich zniszczyć. Od tego czasu chłopak pilnie ją obserwuje i nie może dopuścić żeby się wygadała. Ich relacje się zacieśniają, a dziewczyna coraz bardziej się do niego zbliża. Czy da radę dalej być obojętna, a może przystojniak na dobre skradnie jej serce? 


Zacznijmy może od bohaterów. Ruby jest szalenie ambitną dziewczyną, która planowanie ma na poziomie eksperta. Wszystko poukładane i oznaczone. Od dawna wie czego chce oraz do tego dąży. Swoje cele stawia na pierwszym miejscu. Cały czas pracuje nad doskonaleniem siebie, żeby tylko dostać się na Oksford. Sprawę utrudnia jej fakt, że nie jest majętna i miała utrudniony start, dopóki nie dostała prestiżowego stypendium. Poza tym jest cicha, ale kiedy trzeba – zadziorna. Nie daje sobie w kasze dmuchać. Życie towarzyskie odłożyła na boczny tor i nie chce rzucać się w oczy, dlatego ma jedna przyjaciółkę o imię Lin. Widać, że podbije kiedyś świat. I tak sobie żyłą w szkole przez dwa lata do czasu, aż James ja dostrzegł. 

Może właśnie to pociągało mnie w niej od samego początku. Ona bierze swój los we własne ręce, a ja jestem tylko pionkiem na planszy.
Ona żyje, ja tylko egzystuję.
Nie pasujemy do siebie.

James to typ podrywacza, który w miarę czytania książki udowadnia, że to tylko fasada. Nie brak mu pewności siebie, ale nie jest bez serca. Ma objąć władzę nad rodzinnym biznesem i wydaje się jakby całe jego życie było zaplanowane – bez konsultacji z samym zainteresowanym. Musi działać pod dyktando ojca. A w środku po prostu się dusi od nadmiernych oczekiwań. 

Tak zupełnie różne osoby, a jednak coś ich połączyło. W miarę czytania odbiorca poznaje ich uczucia, rozterki oraz troski. Oczywiście ostatecznie chcą być razem, ale na ich drodze staje wiele skomplikowanych sytuacji, rodzina chłopaka, cele Ruby. Z książki można dowiedzieć się, że nie wystarczy chcieć żeby coś osiągnąć. Trzeba zaciekle o to walczyć. Nie brak tu scen wywołujących śmiech, ale również łzy wzruszenia. Najlepsze jest to, że Ruby jest taka jakiego gra James. Zna swoją wartość i nie boi się walczyć o to, czego pragnie. On z kolei wydaje się wyluzowany, ale w środku to niepewny siebie chłopak. 


Mona Kasten nie stworzyła oderwanego od rzeczywistości świata, jakby mogło się wydawać. Relacja bohaterów nie jest pozbawiona realizmu, a wiele scen może przydarzyć się w codziennym życiu. Oczywiście jest tu przepych, ale mam wrażenie, że głównie dla podkreślenia niektórych wątków. 

Fabuła jest poprowadzona bardzo zgrabnie. Nie ma zbędnych zapychaczy tekstu, a każda scena jest prowadzona w jakimś konkretnym celu i dodaje smaczku historii. Bardzo szybko się czyta oraz jeszcze szybciej żałuje, że się skończyło. Trafiłam na kilka scen, które wywołały u mnie lekki skręt kiszek, ale nie rzucają się bardzo w oczy i szybko się o nich zapomina. Postacie drugoplanowe są uzupełnieniem treści oraz często się pojawiają. 



Podoba mi się i mam nadzieję, że będę mogła sięgnąć po kontynuację historii Ruby i Jamesa. Mimo szkolnego przepychu, to bohaterowie nie są odrealnieni. Typowe nastolatki, tylko z trochę większą kasą. Zakończenie szokuje i wywołuje chęć dalszego czytania. Po prostu chce się wiedzieć, czy wszystko dobrze się skończy. 



Moja ocena: 4/6 

Dziękuje za egzemplarz Wydawnictwu Jaguar.

Czytaj dalej »

środa, 3 października 2018

Sowie opowieści #68 James Patterson, Emily Raymond - First Love



Za oknem zimno, ciemno i wiatr hula, a ja przychodzę do was z książką pełną wakacyjnych wrażeń. Myślałam, że będzie to typowa, lekka lektura o rodzącej się miłości, nadziejach oraz młodzieńczych wyskokach. Come on! Tytuł na to trochę wskazuje. Dostałam jednak coś więcej. 


Wiedziała, że czasami ludzie muszą szukać całymi latami tego, na czym najbardziej im zależy. I niektórzy, ci zaczarowani, natrafiają całkiem przypadkiem na to, czego pragną.


First Love to typowa powieść drogi. Główni bohaterowie wybierają ucieczkę od życia. Nie chcą mierzyć się ze swoimi problemami, szczególnie Axi. Dziewczyna pragnie zapomnieć o złym, nudnym, jednostajnym życiu, które nie daje jej wiele radości. Opracowała plan podróży i wciąga w niego przyjaciela Robinsona. Zostawia za sobą tatę alkoholika, który nie potrafi poradzić sobie sam ze sobą, szkołę i wszystkie problemy. Droga ma być dla niej nowym startem. Ten specyficzny duet przeżyje wiele przygód, radości, miłości, ale też smutku oraz żalu. Główna bohaterka jest mocno zadurzona w przyjacielu i stara się to ukryć. Zadanie nie jest łatwe, kiedy śpi się we wspólnym łóżku lub namiocie. Jak zakończy się ta szalona przygoda? Czy bohaterowie zostaną złapani? Czy miłość nimi zawładnie, a może życie ma jakieś inne plany? 

Tak, tak i jeszcze raz tak! First Love nie jest taka, jakiej się spodziewałam. Napisana w taki sposób, jakby czytało się pamiętnik. Nie ma tu przesadzonej słodyczy, pierdzących jednorożców, ani tęczy od Troskliwych Misiów. Treść „napisana życiem”. Tak, wiem, dziwne sformułowanie, ale idealnie odnoszące się do książki. Wszystko co jest tam opisane - jakby wyjęte z głów dwójki szalonych nastolatków, które podejmują decyzje pod wpływem chwili. Ok, niektóre sytuacje są przejaskrawione, ale nie w taki sposób żeby mogło przeszkadzać w odbiorze. 


Jeśli ta podróż okaże się błędem, będzie to najpiękniejszy błąd, jaki kiedykolwiek popełniliśmy".


Axi, to dziewczyna, której życie nie rozpieszczało. Przeszła naprawdę wiele. Wyrwanie się z małego miasteczka, to jedyny ratunek. Jest typową nastolatką: trochę zamknięta, zwariowana, z marzeniami, które chce osiągnąć. Polubiłyśmy się bardzo szybko. To właśnie ona jest narratorką. Znamy jej wszystkie myśli. Nie inaczej było z sympatią do Robinsona. To typ zawsze uśmiechnięty, zabawny, uwielbiający kontakt z ludźmi. Przyciąga do ciebie jak magnes. Oboje trafili do mojego serducha, ponieważ nie są idealni, popełniają błędy, wiele ryzykują i nie boją się pokazać przy tym lęku. Są po prostu „ludzcy”, a do tego bardzo szczerzy. Ich droga jest prawdziwa, a czytelnik wkręca się w ich przygody. Dołączenie wątku romantycznego było trafionym zabiegiem. Jest subtelnie wpleciony w fabułę i jej nie dominuje. 



Świeży start sprawia, że Axi oraz Robinson, są odważniejsi niż normalnie. Pozwalają sobie na więcej. Odniosłam wrażenie, że żyją tak, jakby jutra miało nie być. Smakują każdą minutę życia. Właśnie to jest serce całej książki. Emocje, którymi częstują nas bohaterowie, są bardzo silne i mają różne zabarwienie. Śmiech, łzy, smutek, radość cały czas się przeplatają. Rodzące się uczucie jest dopełnieniem wszystkiego. Jakby dopiero w drodze do nich dotarło, ile dla siebie znaczą. Zawsze lubiłam czytać powieści, które pokazują pierwsze momenty związku. 




Końcówka to istna petarda, którą jedni pokochają, a inni cisną książką w kąt z poczuciem niesprawiedliwości. Mi się podobała. Dzięki niej powieść nie jest typową propozycją rynkową. Serwuje inne wrażenia. Dzięki takiemu zabiegowi, powieść First Love zostaje z czytelnikiem na dłużej. 



Wiem, że First Love zostało podciągnięte pod New Adult, ale dla mnie jest czymś więcej. Podjęte decyzje nie są szczeniacką samowolką, a raczej życiowymi wybojami, które trzeba pokonać. Pozycja bardzo dojrzała jak na ten gatunek. Bohaterowie nie płyną tylko z prądem, ale decydują się na swój los. Wszystko czego się podejmują jest świadome, mimo że w wielu sytuacjach muszą działać pod presją czasu. 





Duet James Patterson oraz Emily Raymond stworzyli coś nie zwykłego. Treść jest przejrzysta i łatwo trafia do czytelnika. Interakcje między postaciami są bardzo dobrze dopracowane. Nie ma miejsca na zbędne lanie wody, jakby twórcy wiedzieli od razu, co bohaterowie mają przekazać. Dialogi są pełne radości, przekomarzań, ale też smutku, refleksji, zazdrości i złości. Dokładnie tak, jak w życiu. Na uwagę zasługują również zdjęcia, które pojawiły się w środku. To dokumentacja podróży Axi i Robinsona. Pozwalają lepiej sobie wyobrazić miejsca, w których byli. 



Bohaterowie dojrzewają na naszych oczach. Każdy ich wybór sprawia, że stają się bardziej świadomi. Dziewczyna i chłopak, z pierwszych stron przeistaczają się w kobietę oraz mężczyznę na końcu. First Love to propozycja, którą wiele osób będzie chciało zatrzymać. Ja już dwa razy do niej wracałam. Pokazuje jak przełamać obawy, lęki. Wprowadza w chwile zadumy oraz daje poczucie, że to czego się boimy jest najwięcej warte. Nie ma co czekać, tylko zepchnąć strachy do piwnicy i podjąć wyzwania. Wtedy człowiek czuje, iż naprawdę żyje, może osiągnąć to czego zapragnie. Cudowna. Koniecznie musicie przeczytać!





Moja ocena: 6/6

Za książkę dziękuję z całego serducha wydawnictwu Feeria Young.


Czytaj dalej »

środa, 14 lutego 2018

PRZEDPREMIEROWO Sowie opowieści #61 Blair Holden - Bad Boy's Girl


Książki młodzieżowe, to jeden z moich ulubionych gatunków. Mimo że młodzieńczy okres dawno za mną, to zawsze sięgam po romantyczne młodzieżówki. Nie potrafię się oprzeć porywającym przygodom, kiełkującym namiętnościom i szybszemu biciu serca podczas czytania o pierwszej miłości. Jest jeszcze lepiej, kiedy nienawiść przeradza się w miłość. W to mi graj! Czuję się wtedy jak bohaterka i z wypiekami na twarzy przeżywam za nią kolejne uniesienia. Czy w przypadku Bad Boy's Girl też tak było? Zapraszam na moje przemyślenia odnośnie tomu w żółtej okładce. 

To co właśnie zrobiłam, jest tak bardzo wbrew mnie, że... O rany. Udało mi się oblać sokiem gościa, który znany jest bardziej ze swojej mściwości niż związków z kolejnymi laskami. Wsadziłam kij w mrowisko i mrówki już się zbierają, żeby ugryźć mnie w tyłek.
Na początku rzućcie okiem na zarys historii. Tessa O'Connell marzy o spokoju. Chce spokojnie przeżyć dzień za dniem. Niestety nie jest jej to dane. Dawna przyjaciółka obrała ją sobie za cel. Chce uprzykrzyć Tessie życie do granic możliwości. Zaślepią ją dzika furia. Zaczęła nawet chodzić z obiektem uczuć głównej bohaterki - Jay'em. Sprawy nie zmieniła jej zewnętrzna metamorfoza. Dziewczyna, w środku, nadal jej zastraszoną i otyłą osobą. 

Kiedy nie może już być gorzej, wraca Cole. Chłopak, który dręczył dziewczynę całe życie oraz brat przyrodni Jay'a. Tessa boi się kolejnej konfrontacji, wystarczy jej jeden dręczyciel. Co zmieni Cole w jej życiu? Czy będzie tak źle, jak sobie wyobraża? Czy Jay nareszcie ją dostrzeże? 

To by było na tyle, w sprawie wstępu. Kiedy zaczęłam książkę, byłam pełna dobrych myśli. Tłamszona dziewczyna, wielki bad boy i uczucie. Całość dopełnia przemiana głównej bohaterki i wydawnictwo, które jest bliskie memu sercu. Czytałam, czytałam i czytałam, a po skończeniu czuje się rozczarowana. Nie jest może bardzo przejmujące wrażenie, ale jednak istnieje. Jakoś to wszystko nie wyszło tak, jak powinno, ale przejdźmy najpierw do dobrych rzeczy. 

Pomysł. Nie jest nowatorski, ale ma elementy, które go wyróżniają. Zastraszona dziewczyna, która pod wpływem powrotu dawnego dręczyciela zaczyna odkrywać swoje mocne strony. Jej przemiana jest dostrzegalna ze strony na stronę. Autorka bardzo dobrze pokazała, że przy odpowiednich bodźcach można zmienić swoje życie na lepsze. Dostrzec co jest w życiu ważne, a czym nie warto się przejmować. 

Z trudem powstrzymuje się od jęku, widząc, jak Cole, papierowym ręcznikiem wyciera brzuch, i prawi mdleję, podziwiając jego ośmiopak. O jasna cholera! OŚMIOpak!
Zmiany bohaterów, bo nie tylko Tessa przeszła transformację niczym Power Rangers. Niewielkie potknięcia, w dużej ilości, potrafią zmienić najtwardszą osobę w przerażoną istotę. Szczególnie dobrze widoczne było to w przypadku Nicole, która sądziła, że jest niezniszczalna. Podczas czytania widać, jakie ma lęki i że jej hardość to tylko fasada mająca na celu ich ukrycie. Tak samo było Jay'em. Złoty chłopiec, postrzegany jako bóstwo, ma dużo rys na swoim szlachetnym charakterze. Najlepsze przyjaciółki Tess - Megan i Beth, zaczęły wychodzić z cienia i pokazywać swoją siłę oraz ciekawe charaktery. Nie można zapomnieć również o Cole'u, który jest zupełnie inny, niż wszyscy sądzą. 

Styl. Mimo że często miałam ochotę rzucić książką, to coś mnie do niej przyciągało. Autorka poruszała ważne tematy, ale pisała w bardzo przystępny oraz lekki sposób. Często przejmujący, że aż stawały mi łzy w oczach. Książka jest prowadzona w bardzo różny sposób. Ma dużo humoru, ale też ogromne ilości momentów, gdzie wzruszenia biorą górę. Emocjonalna petarda – tak najlepiej można ją opisać. Obojętnie czy człowiek śmieje się czy płacze, to brnie w tym obłędzie i przewraca kolejne kartki. 

Wielotorowe prowadzenie powieści. Podobało mi się, że autorka nie skupiła się tylko na jednym przypadku. Wprowadziła wiele ciekawych sytuacji, które zostały dogłębnie przedstawione, a nie tylko zarysowane. Dzięki takiemu zabiegowi, można lepiej poznać bohaterów drugoplanowych, którzy wprowadzają naprawdę wiele do książki. 

Główna bohaterka. Jej charakter zakwalifikowałabym do tak zwanej cichej wody. Jest nieśmiała, zakompleksiona i musi codziennie zmagać się przeciwnościami losu. Nie tylko w szkole, ale również w domu. Jej rodzice to dobrzy ludzie, ale bardzo zagubieni. Zabiegani, dążący do perfekcji, nie dostrzegają tego, co jest ważne. Wraz z rozwojem fabuły to się zmienia, ale nie na tyle, żeby nazwać ich odpowiedzialnymi rodzicami. Szczególnie tyczy się to matki. Główna bohaterka musi radzić sobie z domową nie sielanką i szykanami w szkole. Jest zabawna, urocza oraz pomocna, ale mało osób o tym wie, ponieważ wolą widzieć w niej obiekt drwin. Myślę, że niejedna osoba utożsami się z problemami Tessie i poczuje do niej sympatię. To taki typ, z którym człowiek od razu chce się zaprzyjaźnić. Chyba, że jest się koszmarną zołzą. 

Relacja Cole i Tess jest urocza, chwytająca za serce. Od razu przychodzi na myśl powiedzenie: kto się czubi, ten się lubi. Po powrocie Cola, ich kontakty to istna słodycz, która podbije serce każdej romantyczki. Nieśmiałe przepychanki i słodkie kłótnie. Tak właśnie zaczyna się ich przygoda. Z czasem oczywiście ewoluuje, co przynosi raz dobry efekt, a za chwile wzrost poziomu frustracji u czytelnika. 

Za moment go uduszę. Przysięgam, jeśli jeszcze raz rozewrze ten swój parszywy otwór gębowy...
Najgorsze w książce Blair Holden jest to, że zalety szybko mogą przejść w wady. Charakter Tessy jest cudowny, ale często wychodzi z niej płaczliwa dziewczynka, która ma skłonności do przesady. Oj tak, nie zliczę ile razy miałam ochotę nią potrząsnąć. Robiła z siebie dziewicę do uratowania, kiedy to w łatwy sposób mogła sobie poradzić, a nie czekać na ratunek przez księcia. W takich momentach miałam ochotę ją udusić, bo gdzie podziała się moja fajna bohaterka, która miała trafić do kanonu best of the best? Jej dowcip ustępował płaczliwości. Ok, miała wiele momentów, kiedy to życie jej się zawalało, ale stawała się też beksą przy najmniejszym potknięciu. Można wiele zrzucić na karb nastoletnich hormonów, ale nie wszystko. 

Postać Cola też miała swoje słabe momenty. Jak sam tytuł wskazuje, miałam dostać rasowego bad boya, który jest hardy, twardy i nie do pokonania! Dlaczego tego nie było? Z biegiem fabuły stawał się miękkim chłopcem zazdrosny o wiele głupot. Come on! Dlaczego postać złego chłopca tak ewoluuje? Ostatnio mam wrażenie, że ten typ postrzegany jest jako żelazny osobnik o żelkowym środkiem. Tak po prostu nie powinno być. Od samego początku widać, że Cole taki nie jest. Zakręcony? Owszem! Inny? Oczywiście! Ale na pewno nie bad boy. 

Absurdalność niektórych sytuacji potrafi przyprawić o ból głowy. Mimo że książka napisana jest w sposób realny, to nie zabrakło również dziwnych scen, które zaburzają to odczucie. Jak za pstryknięciem palców, nieśmiała dziewczyna zamienia się w łamaczkę męskich serc i obiekt westchnień płci przeciwnej. Halo? Przecież przed chwilą nikt nie zwracał na nią uwagi. Nawet po tym, jak dużo schudła. Albo poczucie, że Cole na pewno jest wierny i nic złego nie zrobi, a w następnej scenie – on mnie już nie chce, na pewno woli inne. To niemożliwe żeby mnie chciał. Jak wspominałam, rozumiem młodzieńce wahania nastroju, ale w niektórych momentach były przerysowane, aż do mdłości. 


Nie wiem czy to do końca wada, ale można tak to zaklasyfikować. Przyłapałam się na tym, że zamiast czytać o głównych bohaterach, wolałabym lepiej poznać postacie drugoplanowe. Czy coś jest ze mną nie tak? Moimi faworytami stali się Beth i Travis. Ich podejście do życia oraz realne problemy sprawiły, że książka nabierała ciekawej głębi. Nie będę ukrywać, że sto razy bardziej polubiłam Beth, niż Tessie. 

Podsumowując. Mam duży problem z oceną powieści. Sami widzicie, że to wcale nie jest takie proste. Książka podobała mi się, ale miała również dużo wad, które wadziły przy odbiorze całości. Wiem, że jest to powieść publikowana najpierw na Wattpadzie i nie liczyłam na cud. Patrząc na początkowe podejście, można powiedzieć, że miło się rozczarowałam. Mam nadzieję, że autorka, w następnych tomach, poskromi trochę poziom dramatyzmu i wszystko będzie lepiej się czytało. Zakończenie książki, jak i tył okładki, wskazują, że kontynuacja na pewno się pojawi. Jest to dobry debiut, który wymaga dopracowania, ale nie jest źle. Czekam żeby zobaczyć perypetie bohaterów na dużym ekranie. Tak, tak, będzie ekranizacja! 



Moja ocena: 4/6 

Znacie powieść Blair Holden, a może dopiero po nią sięgniecie? Za możliwość przeczytania książki przed premierą dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

Czytaj dalej »

środa, 25 października 2017

Sowie opowieści #53 Kasie West - Szczęście w miłości



Los jest przewrotny i potrafi zmienić życie człowieka w jednym momencie. Zdarzają się bardzo nieprzyjemne momenty, ale są też te miłe oraz sprawiające radość u obdarowanego. I właśnie w drugi klimat, Kasie West, wprowadza czytelnika w swojej najnowszej powieści Szczęście w miłości. Nieoczekiwany dar od losu zmienia życie głównej bohaterki, ale czy będzie to stu procentowe szczęście?

- Oj...hm... - Bo wygrałam na loterii. Wygrałam. Dlaczego nie potrafiłam mu tego powiedzieć? Co mnie powstrzymywało? Czy chodziło o Rachel i o to, że uznałam, iż Seth nie jest dla mnie aż tak bliskim przyjacielem? A może rzecz dotyczyła raczej moich przyjaciółek i tego, że nie powinnam się wiązać z chłopakiem, nawet i najsłodszym, bo przecież zawarłyśmy umowę? Do tego studia... Myśl o studiach, Maddie, a nie o tym, jaki on jest fajny.


Fabuła


Główną bohaterką jest Maddie, przesadnie ułożona nastolatka, która ma swój cel w życiu – studia. Robi wszystko żeby się na nie dostać. Nie liczy się nic innego niż uczelnia i jej rodzina. Brat, Beau, jest lekkoduchem, który próbuje ogarnąć swoje życie. Rodzice ciągle się kłócą, szczególnie o pieniądze i brak pracy taty. Maddie próbuje nie zwariować oraz osiągnąć swój cel.

Pewnego dnia postanawia być spontaniczna, kupuje los na loterii i... wygrywa! Szczęście, niedowierzanie, jak i masa nowych możliwości. Jak poradzi sobie Maddie z taką zmianą? Czy pieniądze zawrócą jej w głowie i stanie się kimś innym?


- O to właśnie chodzi. Może mówisz szczerze, że to niczego nie zmieniło. A może kłamiesz. Nie mam jak tego sprawdzić. Rodzony wujek oszukał mnie na pół miliona dolarów. Najlepsze przyjaciółki sprzedały mnie reporterce za kilka zielonych... A może zresztą nie one, tylko ty.



Moim zdaniem


Jak wiecie, lub się zaraz dowiecie, kocham książki Kasie West. Wprowadza mnie
w świat przyjemnego odprężenia, w którym chce się zatopić i nie wracać do rzeczywistości. Nie ma nic lepszego! Niestety, tym razem było trochę inaczej. Szkoda, ponieważ robiłam sobie wielkie nadzieje, a wyszła wielka kupa. Zanim wyjaśnię co się posypało, przybliżę trochę samą książkę.

Maddie jest perfekcjonistką, która idzie wyznaczoną ścieżką. Ma dwie najlepsze przyjaciółki – Blaire i Elise, które podobnie patrzą na życie. Ta pierwsza wkłada jeszcze więcej pracy, niż główna bohaterka, w swoje wykształcenie. Elise za to patrzy na popularność i lubi korzystać z życia. Są ciekawym uzupełnieniem Maddie. Ich trójka idealnie się komponuje, a dyskusje przedstawiają czytelnikowi różne poglądy na ten sam temat.

Jest oczywiście i skrywana sympatia, Seth, który pracuje w zoo razem z główną bohaterką. Dziewczyna wypiera to uczucie. Przysięgła przyjaciółkom, że żaden chłopak nie oderwie jej myśli od studiów. Poza tym, nie wiadomo czy on też coś czuje. Jest jedyną postacią, z bliskiego otoczenia, któremu bohaterka nie mówi
o wygranej. Boi się, że chłopak zacznie patrzeć na nią inaczej.

Przechodząc do wygranej. Po nieudanych, osiemnastych urodzinach, dziewczyna spontanicznie kupuje los na loterii i wygrywa! Nagle jej życie się zmienia. Nie musi się już martwić stypendium. Obdarowuje rodziców oraz brata pokaźną sumką. Sądzi, że pieniądze rozwiążą jej problemy. Jest dobrze... do czasu. Maddie zaczyna szastać pieniędzmi, w ogóle się z nimi nie licząc. Przecież ma miliony, może szaleć! Nagle, nieznani jej ludzie, są mili, proszą o pożyczki, a krzywdzące plotki rozwijają się coraz szybciej. Dziewczyna nie wie już komu może ufać.


Wątek miłosny nie przyćmił fabuły, jest to duży plus, ale momentami było go za mało. Rozwinął się, tak naprawdę, pod sam koniec książki. Budowanie napięcia w tej materii było dla mnie trochę za słabe.

Tematyka jest naprawdę przyjemna, pomysł pierwsza klasa. Dlatego sądziłam, że fabuła pomknie gładko, a ja będę cieszyć się ponownie spotkaniem z pisarstwem Kasie West. Przeliczyłam się i to bardzo. Nie potrafię nawet do końca zdiagnozować co się stało.

Zaczęło się od ciągnącej, jak flaki z olejem fabuły. Matko, jak ja się męczyłam! Kiedy już miałam nadzieję na coś ciekawego, kolejne uderzenie głową w mur. Dlaczego? Mądra, rezolutna oraz sympatyczna Maddie wypadła mdło i nijako. Jej rozmyślanie mnie męczyły. Szczególnie frustrujące były momenty, kiedy odkrywała ważny problem, analizowała go i ostatecznie porzucała. Co? Właśnie tak... Wolała zrobić imprezę na jachcie czy kupić naszyjnik dla mamy, niż stawić czoło problemowi. Autorka chciała pokazać, jak posiadanie pieniędzy wpływa na postrzeganie świata, ale przedstawiła to w bardzo męczący sposób. Nastoletnie wzbogacenie, pełne potencjału, przyprawiło mnie tylko o ból głowy.

Mimo nużącej fabuły, autorka nadal pisze w lekki sposób, który charakteryzuje jej wszystkie powieści. Wydanie powieści jest jak zawsze – pierwsza klasa. Okładka przyciąga do siebie ciekawym designem oraz jest skomponowana w wesołych barwach. Rozdziały są odpowiedniej długości i nie spotkałam się z żadnymi błędami w druku. Na uwagę zasługują też podziękowania autorki. Bardzo lubię kiedy twórca docenia czytelników i o nich nie zapomina.


Sprawdziłam je drugi raz, a potem, tak dla pewności, trzeci. To się działo naprawdę? Właśnie wygrałam pięćdziesiąt milionów dolarów? To zakrawało na jakiś żart. Jeszcze raz sprawdziłam nagłówek strony - Powerball i logo na moim kuponie. Takie samo.




Podsumowując: miało być fajnie, a wyszło bardzo średnio. Największym plusem, jaki wyłuskałam z powieści, jest przesłanie: pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów. Jasne, że jakieś na pewno, ale nagły przypływ gotówki nie zatrze konfliktów między rodzicami czy nieogarnięcia brata. Może moje oczekiwania były za wysokie. Po poprzednich częściach, chciałam czegoś magicznego, jednak dostałam powieść, która nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. A szkoda. Pomysł jest naprawdę interesujący. Gdyby nie został przyćmiony dziwnym zachowaniem bohaterki, wyszłoby naprawdę dobrze. A tak pojawiła się książka, która nie zapadnie mi na dłużej w pamięć. Wielka szkoda.   




Moja ocena: 3/6

Znacie książki Kasie West, a może dopiero jesteście przed? Ja się nie zrażam i na pewno sięgnę po kolejną powieść autorki. Oby wróciła na dobre tory. High Wing Sowixy!

Za książkę dziękuję Monice oraz Wydawnictwu Feeria Young


Czytaj dalej »

środa, 7 czerwca 2017

Sowie opowieści #44 Kasie West - Chłopak z innej bajki



Kiedy poznaje się styl pisania autora/ki, wtedy już wiadomo czego można się spodziewać po następnych powieściach. Nie inaczej jest z Kasie West. Od pierwszej książki przekonała mnie, że warto jej zaufać. Każda powieść jest lekka, przyjemna i zaskakująca. Niby wszystkie są podobne, ale jednocześnie różne. Wiem, że mnie nie zawiedzie, a każda napisana przez nią powieść przypadnie mi do gustu. Nie inaczej było z „Chłopakiem z innej bajki”


Chodzi o wasz hotel?Jestem najzupełniej pewna, że nie chcę być pokojówką kiedy dorosnę -  mówię do Xandra gry jedziemy przez parking



Fabuła

Caymen to nastolatka, która ma trochę inne problemy niż reszta jej rówieśników. Od najmłodszych lata pomaga mamie w sklepie z lalkami. Kobiety ledwo wiążą koniec z końcem, a główna bohaterka nie chce spędzić swojej przyszłość w sklepie. Nie wyobraża sobie jednak zostawić matkę i wyjechać gdzieś daleko. Rodzicielka zaszczepiła w niej wiele cech, również niechęć do bogaczy. Zblazowani, wymagający, roszczeniowi oraz widzący tylko czubek własnego nosa. Tak postrzega ich Caymen. W połączeniu z jej sarkastycznymi podejściem do życia, otrzymujemy mieszankę wybuchową. Xander musi przebić się przez myślenie dziewczyny, inaczej nic nie będzie z ich znajomości. Chłopak jest przedstawicielem wyższej klasy, której tak nie znosi dziewczyna. Czy uda im się znaleźć wspólny język? Czy mimo różnic będą razem? Jaką tajemnicę skrywa matka dziewczyny i jak wpłynie ona na ich dalsze życie?


Moim zdaniem


Autorka przedstawiła zderzenie dwóch różnych światów. Bogatych pariasów, których mogą pozwolić sobie na wszystko o czym marzą oraz biednego społeczeństwa. Ci drudzy muszą walczyć na każdym kroku o lepsze jutro. Wśród nich jest Caymen. Siedemnastolatka nie zna innego życia niż sklep z lalkami oraz pomoc mamie. Jak na swój wiek, jest bardzo odpowiedzialna. Dźwiga na swoich barkach dużą odpowiedzialność. Od zawsze była sama
z mamą. Każda wolną chwilę poświęca na rozwinięcie biznesu. Xander to bogaty chłopak, który nigdy nie zaznał biedy. Wbrew swojej woli ma zająć się rodzinnym biznesem. Wzbrania się przed tym jak tylko może. Szuka innego zajęcia dla siebie. Ich drogi przeplatają się na tym właśnie etapie. Nastolatki dostrzegają, że ich pragnienia i marzenia wcale się tak bardzo od siebie nie różnią, mimo że każde wiedzie inne życie. Główni bohaterowie są wykreowanie bardzo dobrze. Twórczyni przedstawiła ich obawy oraz cechy charakteru, które sprawiają, że tak dobrze się rozumieją. Chłopak jest zafascynowany podejściem Caymen. Jej buntownicza natura fascynuje go i przyciąga.  

Postacie drugoplanowe idealnie wpasowują się w stworzoną historię. Skye, najlepsza przyjaciółka Caymen to wulkan energii. Ma mnóstwo pomysłów, a życie kształtuje według własnego pomysłu. Nie boi się niczego. Chce się bawić
i korzystać z życia. Jest idealną przyjaciółką, tak jak Mason. Wokalista Zrzędliwych Ropuch oraz chłopak Skye. Wydaje się outsiderem, ale kiedy trzeba staje na wysokości zadania. Fragmenty powieści, które przedstawiają ich relacje bardzo przyjemnie się czyta. Mama głównej bohaterki to kobieta po przejściach. Próbuje stworzyć coś własnego i dać jak najlepszy przykład swojej córce. Ciągle się o nią martwi i chce żeby Caymen uczyła się na jej błędach. Kolega Xandera wprowadza trochę zamętu, ale to dobrze. Musi się coś dziać. Postacie przedstawione w książce, to mieszanka wybuchowa. Każdego można polubić na swój własny sposób.

Jego znajomy głos sprawia, że schodzi ze mnie napięcie. W niczym nie przypomina Roberta. Gdyby był taki sam, zmyłby się zaraz po odkryciu, ze mieszkam nad naszym sklepem. Ta myśl dodaje mi otuchy.




Kasie West, kolejny raz napisała powieść z polotem, ale także dużą dozą humoru. Książkę czyta się szybko, dzięki jej lekkiemu stylowi pisania. Nie ma tu miejsca na niezrozumienie tekstu. Wszystko jest logiczne, a fabuła rozwija się wraz z czytaniem. Znając styl pisania autorki można się spodziewać jak potoczą się losy w „Chłopaku z innej bajki”. Nie obyło się jednak bez zaskakujących wątków, które wprowadziły rozterki do fabuły. Przedstawiona historia jest bardzo prawdziwa i może zdarzyć się w życiu codziennym. Kolejna ciekawa oraz przyjemna treść spod pióra Kasie West.

Przedstawione światy na pozór mogą wydawać się zupełnie różne. Kiedy jednak człowiek zbada je dokładniej, okazuje się, że bohaterów bardzo dużo łączy. Wychowani są w zupełnie inny sposób, ale nie widać między nimi różnicy. Oczywiście przeczytać można także o typowych „przedstawicielach” snobistycznej odsłony. Wtedy najlepiej widać, że nie to gdzie się człowiek urodził, a to jaki jest decyduje
o jego losie. Twórczyni pokazała blaski i cienie każdej grupy społecznej.

„Chłopak z innej bajki” to lektura, która uprzyjemni wieczór. Jest to idealny tytuł na wieczór, kiedy człowiek wraca po ciężkim dniu w pracy. Można sięgać bez zastanowienia. Taki gatunek nazywam typowym „omdóżdżaczem” i odskocznią od codziennych problemów. Jeśli zna się poprzednie dzieła autorki, wiadomo co czeka czytelnika. Fabuła jest miła dla oka, a książkę bardzo szybko się kończy. Dzięki małej dozie tajemnicy, nie da się oderwać od fabuły. Aż chce się wiedzieć co skrywa mama Caymen. Zakończenie nie wyjaśnia wszystkich wątków, co wywołuje pewna dozę frustracji. Jest to też sposób na dopowiedzenie sobie, przez czytelnika, jak niektóre wątki potoczą się dalej. Może autorka powróci kiedyś do świata bohaterów i wyjaśni kwestie, które są niewyjaśnione?



Polecam. Książka pokazuje schemat biednej dziewczyny i księcia z bajki, w ówczesnych realiach. Trochę inne spojrzenie, ale jakie ciągające! Pozytywna lektura, która wywoła napady śmiechu oraz chwile zadumy. Właśnie tak pisze Kasie West. Nigdy nie jest nudno. Polecam wszystkie książki autorki. Wywołanie ciepłych uczuć, gwarantowane!







Moja ocena: 6/6


Znasz może „Chłopaka z innej bajki? A może zaczytywałaś/łeś się w innych lekturach od Kasie West? Napisz co sądzisz o twórczości tej genialnej kobiety.

Za książkę dziękuję Monice, która musi znosić moje maile oraz całemu wydawnictwu Feeria Young.  

Czytaj dalej »