Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kobo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kobo. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 lipca 2016

Pigmenty KOBO, część 3

Iiii przyszedł ostatni cień zabawy kolorami. Pojawi się coś, co przełamie monotonnie wszystkich matów :) Mam nadzieję, że podoba Wam się cykl pigmentowy. Ja bawię się przednio.
Nie przedłużając wstępu chciałam zaprosić Cię na ostatnią część KOBO. Unikatowe, ale cudowne jak reszta :)







409 Emerald



Przed Tobą najprawdziwszy szmaragd w sypkiej postaci :) Czyż nie jest piękny? :)




Jak w przypadku każdego matu - trzeba uważać na prześwity. Mimo, że odcień jest intensywny i mocny, trzeba uważać. Pigment nie pyli bardzo, ale osypuje się w ciągu dnia...
Podoba mi się, że produkt jest z rodzaju tych satynowych. Jak jedwab :)
Blendowanie nie wychodzi mu najlepiej. Kolor znika, jakbym ściągała go szpatułką. Dlatego, trzeba nałożyć i wymieszać parę warstw. Kolor jest bardzo unikatowy.



510 Smoky silver






Nadeszła pora na płynne srebro :) Nieliczny, metaliczny i błyszczący odcień :) Można nanosić na całą powiekę lub w kąciku zewnętrznym. Przylega niczym magnes. Nie ma prześwitów. Jedna warstwa całkowicie pokrywa powiekę. Stopniowanie produktu, powoduje jedynie podsycenie intensywności koloru. Pigment utrzymuje się przez wiele godzin. Sam jak i z bazą. Polecam. Jest boski. Sypkie srebro :)




Podsumowując, są to naprawdę fajne produkty, w cudownych kolorach. Poświadczyć za to mogę ja : Ta, która zawsze musiała mieć coś co się błyszczy, a zakochałam się w matach :)

Kiedyś pigmenty sprzedawane były za 19,99 zł, teraz ich cena zdecydowanie spadła i na stałe weszła wyprzedaż. Nie wiem czy to z powodu zmiany kolorystyki, którą może chce firma wprowadzić. Sama marka, okresowo, co gazetka w Drogerii Natura, robi wyprzedaż swoich produktów za naprawdę dobre pieniądze. Żaden tam upust 2,3 zł. Dla przykładu powiem, że wkłady do paletek ostatnio zostały przecenione z 13,99 zł na 6,99 zł. Jak dla mnie jest to godne uwagi :)
Polecam, podpisuję  się i namawiam :)
A Ty masz swoje ulubione pigmenty z KOBO, a może jeszcze nie używałaś. Może Twoja ocena jest inna niż moja?  
Pisz w komentarzach, chętnie dowiem się co inni sądzą :)
Buziaki sowixy :*
Czytaj dalej »

piątek, 29 lipca 2016

Pigmenty KOBO, część 2

Witam Cię w dniu drugim z marką KOBO!!!
Czas na kolejne dwa cienie, które podbiły moje serce i zawładnęły kosmetyczką. 

Przeważnie byłam kobietą w odcieniach nude i brąz. Wiadomo, są to kolory bezpieczne. Do tego kocham drobiny, holo, poświaty i inny błysk. 
Musi się mienić. Sama jestem w szoku, że polubiłam kolorowe maty :)
A jednak. Marka ma coś magicznego. Prawie wszystko co wypuszczą, okazuje się hitem :)

Następna grupa trzymająca władzę zebrała grono 4 przedstawicieli. Opowiem dzisiaj o dwóch pierwszych. Niebieski to mój ukochany kolor:






407 Grape

To jest dopiero kolor! Kojarzy się z moja ulubioną czekoladą i krową promującą łakocie:D Jak
w przypadku kolegów z pierwszej tury, odcień wymaga wysiłku. Jednak nie tak dużego jak
w przypadku yellow or orange. 
Jak dla mnie jest to idealny wiosenny odcień. Szczególnie kiedy pogoda nad nie rozpieszcza trzeba sobie ubarwić życie. Odcień Grape jest do tego najlepszy. Trzyma się długo. Osypuje minimalnie przy nakładaniu, ale jest sypki więc wiadomo jak to z nimi jest. Tonacja chłodna. Jak zawsze nie przejmuję się etykietkami :) Nazywam takie barwy elektrycznymi. Grape jest bardzo żywy i na długo zapada w pamięć. Najlepiej nakładać na jeszcze mokrą bazę. Metoda pac, pac, pac sprawdzi się idealnie :)




 
 
 

408 Cornflower 

Mój faworyt. Kocham ten odcień. Jest bardzo drobno zmielony. Uwielbiam jak się w nim czuje. Sama nazwa wskazuje od razu przychodzi nam na myśl - chaber. 

Od wesela mojej siostry mój ulubiony kolor ze wszystkich. Będąc w USA - potwierdziłam ten fakt :) 

Matowy i intensywny. Nakłada się go najlepiej ze wszystkich. Lekko się osypuje, ale metoda pac, pac, pac niweluje to do minimum. Nie powoduje prześwitów i przy pierwszym nałożeniu daje intensywną barwę. 

Cień nakładam i blenduję przed nałożeniem podkładu. Dzięki takiemu zabiegowi mogę szybko pozbyć się nadmiaru cienia osypanego na poliki. 

Wystarczy spojrzeń na niego i wiedzieć, że zabawa będzie przednia :)

Odcień przywodzi mi na myśl wodę w Miami. Wracają wspomnienia :). Bardzo dobrze blenduje się
i łączy z innymi kolorami. Dla chłodnych karnacji, jednak jak wiemy ja się tym nie przejmuje :) Nie osypuje się podczas noszenia. Dobrze się utrzymuje nawet bez bazy. 





Do zobaczenia w dniu jutrzejszym :) Będą dwa ostatnie odcienie z mojej kolekcji.

Buziaki sowixy :* 


Czytaj dalej »

czwartek, 28 lipca 2016

Pigmenty KOBO, część 1



Powrót KOBO :P
Ciepłe klimaty, i przeprowadzka, natchnęły mnie do napisania notki o pigmentach. Wiem, że są one wycofane z szafy, ale można je jeszcze dostać w wyprzedażowych koszykach. Dosłownie za grosze dostajesz farby w pyłku :)


Nic nie poradzę, że mam sentyment i wielki pociąg do tej właśnie marki. W swoich zbiorach posiadam dużo ich rzeczy. Niektóre są bublami, a inne KWC. Dzisiejszą notkę poświęcę zdecydowanie tej drugiej grupie, a mianowicie pigmentom.

Duma, chwała i moc. Tak można je na szybko opisać.
Cała seria wybija się trwałością i magicznymi kolorami.
Cieszą oczy przy każdym kontakcie.
Postanowiłam podzielić wszystkie pigmenty na 3 wpisy. Żeby sukcesywnie odkrywać moc pigmentów :) Dzisiaj 3, jutro 2 i pojutrze też dwa

A oto dzisiejsze cudeńka:
 






501 Violet Blush


Jak widać na zdjęciu pigment przeznaczony jest dla tonacji zimnej, jednak ja cały czas z niego korzystam. Może dlatego, że nigdy nie patrzę na to co mi się narzuca. Sama decyduję :). 

Daje piękną, migotliwą taflę na oku. Poświata, jak nazwa wskazuje, jest fioletowa. Idealny do dziennego makijażu. Nie rzuca się w oczy, ale daję mieniącą się powłokę. Co do trwałości to ciężko mi powiedzieć, ponieważ zawsze używam bazy pod cienie... Na bazie pozostaje od rana do wieczora.

Jest to nietypowy odcień. Na pierwszy rzut oka wydaje się nudny. Po nałożeniu pokazuje cały swój blask. 









401 Sunny Yelow

Słoneczny, wakacyjny, zauważalny. Trzy słowa oddające naturę tego oto cudeńka. Za każdym razem jak po niego sięgam, przychodzą mi na myśl wakacje, słońce, woda, plaża i ja :)

Dosłownie farbka w proszku. Tonacja dla karnacji ciepłej.  Zdjęcie, które jest zrobione na dłoni i na palcu przekłamuje kolor. Barwa jest identyczna jak ta w opakowaniu. 

Minusem tego odcienie są prześwity. Musisz się troszeczkę przyłożyć żeby cień pokrył całą powiekę. Inaczej pojawiają się bruzdy i kolor wychodzi nierówno. Polecam dla cierpliwych, którzy lubią powiew lata na powiece :)

Musze przyznać, że nie używam często takich barw. Jednak moja przekorna dusza lubi czasem zaszaleć. Tak jak w przypadku Lime prasowanego :D







402 Hot orange

Nie wiem dlaczego akurat orange.... Może ja coś mam ze wzrokiem. Może producent chciał przywołać na myśl obraz czerwonej pomarańczy? Jak dla mnie pigment bardzie wpada w czerwień niż w pomarańcz...

Tak samo jak w przypadku kolegi powyżej -  dla cierpliwych. Jednak włożenie trochę wysiłku odpłaca dając nam piękną barwę na powiece. 

Nie osypuje się w ciągu dnia, zostaje na swoim miejscu zgodnie z przeznaczeniem. Tonacja ciepła.

Kiedy czuję, że roznosi mnie wewnętrzny ogień - używam tego cienia :D Dosłownie karamba!!! Cudownie łączy się z odcieniem niebieskim :)






Tymczasem się żegnam i zapraszam do części drugiej. Pojawi się już jutro :D

Buziaki Sowixy :*


Czytaj dalej »

czwartek, 30 czerwca 2016

Limonkowy zawrót głowy. KOBO Professional 150 Neon Lime.

Miało nie być posta, miało nie być jak cholera. Mam dziś jeden z gorszych dni swojej egzystencji i wątpię we wszystko. 

Wielki, pozytywny wstęp, tak wiem. Jednak mimo swojej dziwnej depresji, postanowiłam napisać posta. Żeby przełamać swoją niechęć :)

Pamiętacie matowe cuda od KOBO? :D Jest ich 6 i są w mojej ulubionej formie - prasowane wkłady. Ale to tylko początek, potem robi się jeszcze lepiej. Cienie są..... NEONOWE! Ooooo tak :) Piękności prezentują się następująco:

Źródło: http://www.koboprofessional.pl/produkty/neon-mono-eyeshadow-zapas

Mamy już lato, wszystko budzi się do życia i pięknieje. Neonki są boskie, a odcień limonkowy chodzi za mną od kiedy zobaczyłam jego zapowiedź. Na nic się zdały przekonywania : Kasia, ten cień nie jest ci potrzeby. Ty go nawet nie chcesz. Jest taki brzydki i okropny. Co ty Shrek żeby w limonke uderzać? 

Gadanie, gadaniem, a działanie to co innego. Pięknego, środowego dnia biegałam sobie po mieście załatwiając sprawy. Miałam chwilkę czasu i weszłam do Natury, aby przydybać fajne promocje. Totalnie zapomniałam o cieniach, a one tam były.... Nieświadomie i naiwnie myślałam, że tylko sobie popatrzę na rzeczy i z niczym nie wyjdę. Budżet mam bardzo okrojony. Jednak on tam był. One wszystkie były.....

Nie mogłam, musiałam, jestem słaba...
Wszystkie kusiły - szczególnie żółtko i oranż. Wiem, że po żółć pewnie wrócę. Nad oranżem dumam. Mimo, że w sztucznym świetle do końca nie przemawia. Za bardzo leci mi
w czerwień. Po wymianie zdań z Gray, wiem że skuszę się na fiolet :)




Wracając do tematu, wskoczył do koszyka, popchnął do kasy i jest.. On... Mój nowy ULUBIONY cień.

Konsystencja jest kredowa, zdecydowanie kredowa. Bardzo miałka. Przy nakładaniu trzeba uważać, bo pyli. Najlepiej nakładać metodą pac - pac, bo inaczej możemy mieć ładna łąkę na polikach lub pod okiem :P 

Sprawa ma się inaczej z fioletem, ponieważ ma podobno wykończenie satynowe. Jak dla mnie pylenie limonki jest średnio mocne, ale kolorek :) Kolorek rekompensuje wszystko :) Jest boski. Jest limonką, jest cool, cudowny, przewspaniały i jedyny. Dla mnie jedyny. 




Podczas nakładania trzeba także uważać, aby nałożyć produkt równomiernie. Nie ma nic gorszego niż prześwity :( Wiemy to nie od dziś. 

Pigmentacja jest bardzo dobra. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie - przejechanie paluchem tylko raz. Nakładając na powiekę, machałam dwa razy pędzelkiem po cieniu.



Trwałość - z tym może być problem. Nie wiem czego oczekujecie od cienia, ale ja nakładając go na bazę (ostatnio na płynny korektor), chcę aby utrzymał mi się od rana do powrotu  w domowe pielesze. Po swoich środowych wojażach, zmyłam cień z powieki, nałożyłam warstwę korektora i na to Lime. Operacja była szybka, bez zbędnych dupereli, ponieważ czas mnie gonił, a światło było jeszcze w miarę znośne.
Chciałam zaprezentować wam cień na powiece, bez zbędnych dodatków. Sam cień i już :) Wygląda o tak. Prawda że ładnie? Nie zwracajcie uwagę na resztę twarzy, bo jak pisałam, była to szybka akcja :)



Wracając do trwałości, nałożyłam go przed 14, a o 18-19 już widziałam prześwity i zbieranie
w załamaniu powieki. 4-5 h? Trochę mało :( Szczególnie jak na warunki, jestem w domu i nigdzie nie biegam. Jak na razie są to pierwsze wrażenia, będę informować na bieżąco :)

Z moich odczuć - polecam. Nawet patrząc na trwałość. Kolor rekompensuje wszystko :) Nie myślałam, że mi będzie w nim dobrze, a teraz jestem zachwycona.

OCENA 5/6 - jeśli trwałość okaże się lepsza to będzie pełna 6 :)









Jeszcze raz polecam. Przy najbliższym zastrzyku gotówki zaopatrzę się w inne odcienie :)
Do następnego. High wing :)
Czytaj dalej »