Pokazywanie postów oznaczonych etykietą horror. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą horror. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 lipca 2019

Sowie opowieści: Artur Urbanowicz - Inkub

Czytaj dalej »

środa, 28 listopada 2018

Sowie opowieści: Scott Cawthon, Kira Breed-Wrisley - „Czwarty schowek"


Mój związek opiera się na dzieleniu pasji. Narzeczony to zapalony gracz, a ja jestem maniakiem książkowym. Przekonuje go do czytania, z coraz lepszym skutkiem, a on mnie do grania. Muszę przyznać, że jest parę tytułów przy których potrafię zarwać nockę i to nie jedną. Dlatego też od samego początku wciągnęłam się w serię Five Nights at Freedy's. 

Książki zostały wydane przez twórcę gry o tym samym tytule co seria. Opierają się na kilku grach, które łączą w sobie survival horror oraz przygodówkę gdzie musimy kilkać na elementy. Przeszłam wszystkie i okazało się, że jestem ich fanką. Czwarty schowek jest luźno oparty na wydarzeniach w nich zawarte. 


I wracamy do zakręconego świata gdzie pluszowe misie żyją. John przeżył traumę, a teraz chce jak najszybciej zapomnieć o wydarzeniach, przez które przeszedł. Pizzeria Freddy'ego śni mu się po nocy. Kiedy myśli, że wszystko już za nim, w rodzinnym Hurricane pojawia się nowy lokal. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że otwarcie zbiegło się z kolejnymi zniknięciami ludzi. Gdzie szukać tych biednych dzieci i kto je porywa? Paczka przyjaciół znowu musi połączyć siły żeby rozwiązać zagadkę. Po drodze odkrywają coraz więcej sekretów, które prowadzą do ojca Charlie, bohaterki wcześniejszych tomów. Czy naprawdę zginęła, a może wszystko to jedno wielkie kłamstwo? 


Ostatni tom to swoiste zamknięcie całości. Wzbraniałam się przed przeczytaniem jej, ponieważ nie chciałam zakończyć przygody. Może i gry są dobre, ale książki to małe dzieła sztuki. Tyle tu pokręconej logiki, zagadek, mrocznych wątków oraz zaskakujących wydarzeń. Każdy kolejny tom wbijał mnie w fotel, a ja brnęłam w tej psychodelii. Zawsze kończyło się z mózgiem na ścianie, a ja siedziałam z otwartą paszczą, bo ja przepraszam bardzo – co tu się właśnie stało? Po tym poznaję dobra pozycję – kiedy nie mogę się pozbierać przez dłuższy czas, to wiem, że było warto. 


John przejmuje stery powieści, to on jest głównym bohaterem. Dzięki takiemu zabiegowi mamy szansę odkryć jego odczucia i myśli. Nareszcie możemy też poznać lepiej Jessicę, Marlę, Carltona. Zdecydowanie brakowało mi tego we pierwszej i drugiej częściach. Patrzymy inaczej na wszystkie sytuacje, również te wcześniej opisywane. 

John to bohater, który nie boi się podejmować się ryzyka. Jest mieszanką wariata i rozsądnego chłopaka. Niby się nie da, ale twórcom wyszło to bardzo dobrze. Innie postacie są takie same jak wcześniej. Nie dostali jakiś dodatkowych cech. Jeśli polubiliście ich wcześniej, teraz też tak będzie. 

Trzeci tom czyta się bardzo dobrze, styl pisania się trochę poprawił, jest lepszy niż wcześniej. Z fabułą już nie jest tak dobrze, ponieważ nie zaskoczyła mnie niczym nowatorskim. Poznałam wszystkie zabiegi w Srebrnych Oczach i Zwyrodniałych, więc nie było momentów, które by mnie zszokowały. Wielka szkoda, ponieważ był to bardzo mocny punkt książek. Brakuje mi, że autorzy nie wymyślili nic nowatorskiego, jednak tytuł czyta się tak samo szybko jak poprzednie. 


Co do nowych wątków – pojawiają się i nie napisze o nich za dużo, ponieważ mogłabym wam zepsuć zabawę. Scott i Kira kolejny raz puścili wodzę fantazji oraz zaserwowali ciekawe pomysły – wielki plus. Gdyby tylko dodać do tego nowe schematy, to byłabym w pełni szczęśliwa. 


Cały cykl oceniam bardzo wysoko i uważam, że jest to jedna z lepszych serii sci-fi, fantasy, horror, oparta na grach jakie czytałam (niepotrzebne skreślić). Ostatni tom wzruszał, czasem przestraszył, a nawet rozśmieszył. Zakończenie jest... dobre. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale jak już pisałam – poprzeczkę postawiam wysoko. Wszystko zamknęło się w sposób przyzwoity, a ja się z tym pogodziłam. Z całego serducha polecam trylogię, bo nikt nie pożałuje spędzonego z nią czasu. 


Za książkę dziękuję:
Czytaj dalej »

środa, 11 października 2017

Sowie opowieści #52 Cawthon Scott - Srebrne oczy. Five Nights at Freddy's

Strach przerażenie powoli wpełza na grzbiet. Oni są coraz bliże, a ty nie masz gdzie uciec - co robisz? Horror, to jeden z moich ulubionych gatunków. Czy to filmowych, książkowych czy jakiejkolwiek innej dziedziny. Mimo że zawał czai się tuż za rogiem, ja dziarsko wchodzę w odmęty szaleństwa...


Wszystko jest dobrze, a ty jak za sprawą czarodziej

Czytaj dalej »

niedziela, 4 czerwca 2017

Sowie opowieści #41 Artur Urbanowicz - Gałęziste




Na wstępie napiszę, że nie mam jeszcze dostępu do aparatu, ale zmieni się to w najbliższym tygodniu. Okładka „Gałęziste” zasługuje na specjalną sesję. Na pewno nie przepuszczę takiej okazji.


Są książki, które przyprawiają o dreszcze na samą myśl o nich. Jedną z takich pozycji jest „Gałęziste” Artura Urbanowicza. Powieść chciałam przeczytać i nie poznawać jednocześnie. Bardzo przyciągała mnie do siebie fabuła
i cała otoczka tajemnicy lasu. Lekko odpychało wydawnictwo, z którym mam różne doświadczenia. Niestety, nasze kontakty, często kończyły się na wielkim rozczarowaniu. Postanowiłam jednak dać szansę (wydawnictwu oraz autorowi) i przekonać się czy polski twórca potrafi wywołać gęsią skórkę na moich rękach. Czy się udało? Tego dowiecie się z dalszej części tekstu.



Do tej pory to on korzystał z matematycznych argumentów w tłumaczeniu ciemnocie, że jest ciemnotą, i po raz pierwszy spotkał się z sytuacją, w której to druga strona wytoczyła aż tak ciężkie działa. 


Fabuła

Karolina i Tomek, to para studentów z Warszawy. Dziewczyna pragnie spędzić okres wielkanocny na suwalszczyźnie. Przyciągają ją piękne tereny i perspektywa ciekawych wycieczek. Oboje pragną, aby w ich związku znowu zagościła harmonia. Wiedzą, że ostatnio nie da dobrze się u nich dzieje i trzeba zawalczyć o poprawę. Po komplikacjach
z zakwaterowaniem, trafią do Białodębów oraz pięknej gospodyni Natalii, która ciepło ich przyjmuje. Wioska położona jest w lesie, gdzie nie ma zasięgu, a Internet nigdy nie zawitał w te rejony. Na domiar złego, dowiadują się, że w domu znajdują się zwłoki. Niepokojące wydarzenia psują ich sielankowy czas. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, a para nie wie co się dzieje. Czy da im się wydostać z suwalskich lasów? Czy uratują swój związek? Kim, tak naprawdę jest Natalia i jakie ma plany?


Moim zdaniem


 Siostro, tlenu! Szybko! - wypowiadałam ten tekst nagminnie podczas czytania „Gałęziste”. Wniknęłam się w fabułę od pierwszych stron. Książka dosłownie przykleiła mi się do palców. Artur Urbanowicz trafił
w moje lęki. Wiem, że każdy jakieś ma, ale moim największym jest ciemność, a jeszcze bardziej – co z tej ciemności wyskoczy. Czarny, wielki las – poziom przerażenia level hard. Nie zliczę ile razy wpadałam w hiperwentylację podczas czytania. Mój chłopak myślał, że mam jakiś atak. Ktoś pewnie zapyta: skoro tak się boisz, to po co czytasz? Bo jestem masochistką. Uwielbiam przeciwstawiać się swoim własnym lękom. Pomaga mi to odzyskać kontrolę nad własnym życiem. Podczas czytania, co chwilę gadałam do bohaterów, ale oczywiście nigdy mnie nie słuchali.

Karolina i Tomek są tak różni, że bardziej się chyba już nie da. Ona katoliczka, on ateista, Ona marzy
o romantycznym związku, on uwielbia cielesne rozkosze. Ona wierzy w zjawiska paranormalne i ich oddziaływanie na życie, on bierze za pewnik tylko to, co można objąć własnym umysłem. Ona jest wrażliwą dziewczyną bujającą w obłokach, on woli realizm
i twardo stąpać po ziemi, nigdy nie przyzna się do słabości. Para, dzięki wyjazdowi, próbuje ratować związek. Wiedzą, że jest to ostania deska ratunku, choć nie przyznają tego głośno. Kiedy trafiają do Białodębów, zaczyna atakować ich okoliczny las oraz sytuacje, których nie potrafią wyjaśnić. Karolina ma bardzo realistyczne koszmary senne i nie potrafi ich wyjaśnić. Ma wrażenie, że ciągle ktoś się jej przygląda, śledzi. W głowie Tomka pojawiają się co chwile nieprzyzwoite myśli względem Natalii. Czy powstrzyma swoje męskie zapędy?

Artur Urbanowicz przedstawił bardzo realistyczną historię z dużą dozą nadnaturalnych zjawisk. Mimo że daleko mu do perfekcji literackiej, to z jego tekstu bije bardzo duży potencjał. Wykreowana historia skutecznie maskuje jakiekolwiek mankamenty. Tajemnica, spisek oraz zagadki, skutecznie przykuły mnie do siedzenia. Nie mogłam się oderwać. W tamtym momencie, musiałam poznać zakończenie. Przyznaje, że bardzo zaskakuje i na pewno nie da się go przewidzieć w takiej formie.

Główny zamysł, czyli las jako wróg, jest bardzo ciekawym zabiegiem. Głównie ten wątek przyciągnął mnie do tekstu Pana Urbanowicza. Nie jest jedynym plusem, ale myślę, że największym. Ciekawy oraz nowatorski pomysł, wybija dzieło na tle innych. Zielone tereny jako wróg człowieka, potrafią przysporzyć o wielki niepokój. Autor, idealnie wplótł w nie baśni
i legendy suwalskich terenów. Kolejny, ciekawy punkt. Nie da się nie zauważyć miejscowego folkloru oraz przypowieści. Splecenie tych aspektów sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem. Autor przekonał mnie do zainteresowania się tym rejonem Polski, który wcześniej pomijałam. Nie wiem czy od razu ruszę na zwiedzanie, opowiedziana historia jest naprawdę przerażająca.

Oczywiście nie obyło się także bez minusów. Ja zawsze muszę coś znaleźć. Pierwszy i podstawowy, w mojej ocenie, to główni bohaterowie, a konkretnie ich relacje. Są tak sztuczne. Dawno nie spotkałam się z postaciami, od których aż tak trącałoby niechęcią. Ich kontakty są nierealne oraz wymuszone. Jakby byli parą znajomych, a nie osobami tworzącymi romantyczny związek. Bardzo męczyłam się podczas czytania ich wewnętrznych rozterek, które często były śmieszne. Wszystko czytało się bardzo topornie. Zdecydowanie obyłabym się bez nich. Drugim, nie do końca minusem, są opisy. A konkretnie szczegółowe opisy okolic oraz wszystkich przeżywanych wydarzeń. Jakby autor nie zostawiał nic wyobraźni czytelnika. Ok, lubię jak twórca przedstawia to co się dzieje w książce, ale nie do najmniejszego szczegółu.

Atmosfera „Gałęzistego” jest tak wyjątkowa, że nie daje o sobie zapomnieć. Jestem totalnie zakochana w wyobraźni autora. Wiem, że chcę więcej i więcej. Nie mogę się doczekać, co jego pokrętny umysł jeszcze zaserwuje. Czytanie twórczości Artura Urbanowicza jest jak cudowna katusza. Tak, dobrze czytacie. Czasem coś denerwuje, ciągnie się jak flaki z olejem, doprowadza do szału, ale ostateczne wyjaśnienie rekompensuje wszystkie cierpienia. Mój masochizm został zaspokojony w nadmiarze. Wpisuje nazwisko twórcy wysoko na swojej liście: do czytelniczego prześladowania. Autor, który przywrócił mi wiarę w polski thriller z elementami horroru oraz paranormalnych odniesień. Treść potrafi przyprawić
o szybsze bicie serca. Nie obyło się bez wielu elementów, gdzie jest po prostu strasznie. Można powiedzieć: Cud, miód. Wiem, że ta recenzja wydaje się lizodupstwem i motylkami oraz tęczą szczęścia. Trudno, taka jest prawda. Nie potrafię napisać inaczej. Kiedy coś jest dobre, to jest warte zainteresowania.

Mam wielką nadzieję, że dacie szansę Arturowi Urbanowiczowi
i „Gałęziste”. Jest to dobry przedstawiciel gatunku, który zasługuje na uwagę. Brakuje mu trochę do mistrzów, takich jak np. King, ale zapowiada się wyśmienicie. Chciałam zwrócić uwagę na fakt, że jest to debiut pisarki. Pierwsza książka? Jestem w szoku jaka jest dobra. Boję się co będzie dalej. Ok, bardziej ekscytuję. „Gałęziste” mimo braków, strasznie wciąga oraz przyciąga przedstawioną tematyką. Jestem na wielkie tak.






Moja ocena: 5,5/6









Za książkę chciałam podziękować autorowi, który chyba podskórnie wiedział, że jestem masochistką i spełni moje horrorowe fantazje. Dziękuję za dedykację. Za możliwość przeczytania, chciałam również podziękować Oli z bloga Stan: Zaczytany, bez której nie miałabym możliwości poznania tej cudownej książki. Kochana, robisz tak wiele dla innych :*


Czy recenzja przekonała moje sowixy do przeczytania książki? Powiedzcie czy jesteście gotowi na wycieczkę
i zwiedzanie suwalskich lasów?
Czytaj dalej »

czwartek, 30 czerwca 2016

Sowie opowieści #13 James Dawson - Wypowiedź jej imię



Długo czaiłam się na ten tytuł. Nie dość, że tematyka taka moja, to jeszcze okładka dająca do myślenia. Kręcą mnie horrorowe klimaty. Jest to forma czystego masochizmu, ponieważ cykorze często przy nich jak mało kto :P Jak więc widzicie tytuł idealnie wpasowuje się
w kanon: zesraj się teraz i tu...

Nie ukrywam, że YA tu czytam jest jednym z moich ulubionych wydawnictw. Nie dość, że wydają książki które namiętnie pukają do drzwi mojego gustu czytelniczego, to jeszcze uwielbiam ich za podejście do czytelnika. Rzeczowe, konkretne, miłe i szybkie :) Takie 4 x TAK!
W mediach zapowiadana jako wielki hit: "Kolejny po – Hollow Pike i Cruel Summer – horror dla młodzieży autorstwa specjalisty gatunku, brytyjskiego pisarza Jamesa Dawsona – laureata nagrody Queen of Teen."

Czy książka typowo dla mnie przyspieszyła bicie serca i przepływ krwi? Tego dowiecie się za chwilę :)

Kłamstwo przemieniło jej język w gruzełkowaty kawał mięsa, ale nie miała wyboru. Wiedziała, że panna Foster bez wahania pozwoli jej wyjść z klasy, zgadując, że Bobbie ma jakieś informacje na temat Sadie - strona 75

                                                             Fabuła


Książka rozpoczyna się od zdarzenia mającego miejsce trzynaście lat wstecz. Pierwsza styczność z naszą zjawą. Trwa dosłownie kilka chwil i przeskakujemy do czasu ówczesnego. Główną bohaterką jest Bobb'y (zdrobnienie od Roberta), która jest dość skrytą, inną i.. dziwną bohaterką.Uczy się w prywatnej szkole Piper Hill gdzie całkowicie nie pasuje. Gdyby nie naciski matki o lepszej renomie, natychmiast by się stamtąd wyniosła.. 
W noc Halloween, wraz z przyjaciółką Nayą i przystojnym Caine'm podejmuje wyzwanie rzucone przez znajomą. W szkolnej łazience odtwarzają  ceremonię przyzywania Krwawej Mary. Coś co miało być głupim żartem rozpoczyna ciąg zdarzeń. Nie wiadomo czy wyjdą z tego cało. Bohaterzy muszą pokonać klątwę, która wprowadziła w ich życie chaos. Aby tego dokonać musza cofnąc się do połowy XX wieku i rozwikłać nierozwiązana tajmnicę. Przede wszystkim trzeba opowiedzieć na pytanie czy zjawa chce zemsty czy ukojenia?

Autor po swojemu wplata historię w tło jakie mu się podoba. Jak na Brytyjczyka przystało
w książce mamy prywatną, ekskluzywną szkołę, wzgórza jak z cyklu o Ani, czy wychylające się nad przepaścią klify :)





Dopiero gdy zakręciła wodę, uświadomiła sobie, że z sąsiedniej kabiny nie dobiegają już żadne dźwięki. Druga dziewczyna musiała skończyć i dyskretnie opuścić łazienkę, gdy ona stałą rozmarzona pod prysznicem. Bobbie wzięła się w garść i postanowiła, że nie da się zastraszyć. Wszystko było w porządku. Przebywała w dobrze oświetlonym pomieszczeniu otoczona przez dziesiątki innych dziewczyn. Nic nie mogło się jej przytrafić. Kap, kap, kap. - strona 99









Moim zdaniem

Każdy z nas chyba zna historię Krwawej Mary. Nikt jednak nie potrafi do końca odpowiedzieć czy jest to fikcja czy prawdziwa historia. Jednak na dźwięk jej imienia, każdego przechodzi dreszcz i czuje ciarki na plecach. Nie inaczej jest ze mną. 


Niby wiem, ze to fikcja, ale część mnie czuje, że tak mogło być. Przyznaje się, kiedyś próbowałam dokonać całego rytuału, ale spękałam i go nie dopełniłam. Głupia? Mądra decyzja? Każdy powinien ocenić sam, ja się cieszę, że jest jak jest :)

O losie Ufff... Doczytałam do końca nie umierając. Jak widać moje serce nadal bije i mogę dla Was

nadawać. Tak naprawdę, to nie było przy czym dostać zawału. 

Ok. Było parę momentów kiedy wydawałam dziwne dźwięki i wstrzymywałam oddech, ale były to dokładnie momenty. Nikłe.... Malutkie. . Nie tego się człowiek spodziewa siegając po horror. Nie.... Nieoczekiwałam, że nagle dostanę drugego Kinga. Aż tak głęboko nie marzyłam. Jednak po nagrodzonym autorze, za dokładnie ten tytuł spodziewałam się czegoś więcej. Może też moje oczekiwania były za wysokie?

Zacznijmy może od głównej bohaterki. Na początku zapowiadało się bardzo dobrze. Mądra, sprytna, z głową na karku dziewczyna, która nie jest rozpieszczoną księżniczką i ma swoje cele.
W dalszej części wychodzi na wierzch jej dziwna cecha. Głupieje... Nie wiem jak to nawet inaczej opisać. 


Przebijają się momenty geniuszu jednak całokształt je całowicie przysłania. Nie wspomnę już
o fragmentach zatracenia głowy na rzecz wspomnianego wcześniej Caine'a. Przykro się aż to czyta.
W powieści przeplata sie wątek miłosny, jak to w typowej książce dla młodzieży. W miarę czytania powieści okazuje sie, że relacji damsko męskich jest więcej. We współczesności, jak i zamierzchłej przeszłości,


Cała historia z Mary jest smaczkiem, który nie pozwala odłożyć książki na bok. Za każdym razem kiedy chciałam przestać czytać w mojej głowie pojawiał się głos: A nie chcesz wiedzieć co będzie dalej? I czytałam.


Następnym aspektem dostającym bana są lapsusy językowe i inne dziwy słowne. Szczękający zębami dzięcioł, dziewczęta lecące na chromosomy XY, młodzieńcy mieszanej rasy, to tylko niektóre przykłady znalezione w książce. W moim odczuciu wpływają negatywnie na odbiór całości książki. Niejednokrotnie śmiałam się do kartek nie dlatego, że coś mnie rozśmieszyło, ale z bezsilności.


Ale zaraz, żeby nie było samego marudzenia. Powieść ma parę pozytywnych stron.
Sama historia Mary. Jak wiadomo historia tej dziewczyny niejednokrotnie wykorzystywana jest
w filmach, grach, książkach, serialach. Nowe spojrzenie na jej życie jest zawsze w cenie. James bardzo dobrze wplótł dawną przypowieść w nowoczesne czasy. Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Zrobił z tego spójną całość.
Mimo błędów językowych książkę czyta się szybko. Nie zawiera zbędnych opisów i zapychaczy akcji. Nie ukrywam, że do tytułu przyciągnęła mnie również okładka. Wystarczy tylko na nią spojrzeć i wiesz czego chcesz :P
 














- Co się dzieje? - stęknęła Naya - Była tu. - Co? -Siedziała na moim łóżku. Naya wyprostowała się jak rażona piorunem - strona 168



Zaskakujące zakończenie nadaje lekkiego smaczku. Niby człowieku wie jak to się zakończy i o co toczy się gra, a po ostatniej stronie siedzisz jak tukan nie wiedząc co dalej...  Powiem uczciwie, że chciałabym się dowiedzieć jak przebiegła dalsza akcja. Mam niedosyt.

Wiem, że moje myśli krążą w dwie różne strony, ale "Wypowiedź jej imię" tak właśnie na mnie działa. Jednocześnie lubię ten tytuł i czysto nie znoszę. Kocham, ponieważ ma ciekawą historie i potencjał, który nie został niestety wykorzystany. Nienawidzę wiadomo za co.
I jestem rozchwiana.
Jeśli oczekujecie czegoś do zabicia czasu to śmiało, w innym wypadku odradzam. U mnie wywołała troszkę ciarek i mega rozczarowanie. YA! co się stało? :(






Moja ocena: 2,5/6

Do następnego moje sowixy :* High wing :D
Czytaj dalej »