Tytuł: Żona_22
Wydawnictwo: Otwarte
Miejsce i rok wydania: Kraków 2012
Ilość stron: 450
Wiele razy zdarzyło mi się trafić na bardzo ciekawe książki, ale z jakichś względów trudno mi je było czytać. Raz powodem był zwyczajnie brak czasu, innym razem natłok uporczywych myśli o pracy czy problemach, przez co w żaden sposób nie potrafiłam skupić uwagi na książce, choć bardzo chciałam się przy niej zrelaksować czy po prostu odpłynąć w inną rzeczywistość. W przypadku tej pozycji było zupełnie... odwrotnie. Początek mnie w ogóle nie zainteresował, drażniła mnie bohaterka i język powieści, a mimo to coś w środku mówiło mi, że mam czytać dalej. Poświęciłam jej dwie noce z rzędu i... nadal nie wiem co o niej myśleć.
Alice Buckle od jakiegoś czasu czuje się zagubiona. Ma 44 lata i prawdopodobnie przechodzi kryzys wieku średniego. Na ten stan złożyło się wiele czynników. Jej rozterki w dużej mierze wiążą się z życiem małżeńskim, wychowaniem dzieci i pracą. Wszystkie te stresogenne sytuacje nakładają się i kobiecie trudno się w tym wszystkim odnaleźć, zrozumieć własne "ja" i dojrzeć do pewnych wniosków czy przemyśleń. Ponadto zbliża się do granicy 45 lat, wieku, w którym zginęła jej matka. To także sprawia, że Alice dokonuje swoistej analizy dotychczasowego życia. Pomocą w zrozumieniu siebie i odnalezieniu istoty życia jest udział w badaniu internetowym "Małżeństwo XIX wieku". W miarę jak nasza respondentka odpowiada na pytania poznajemy przebieg jej małżeństwa, a także jej cele, oczekiwania i pragnienia.
Początkowe rozdrażnienie raczej minęło, choć odczuwam pewien niesmak przez to, że tak łatwo można było domyśleć się finału. Bohaterka irytowała mnie swoją niepewnością, znudzonym podejściem do małżeństwa, a nawet dziwnym podejściem* do orientacji seksualnej syna. Niby chciała żeby było dobrze, ale sama nie zrobiła nic, by naprawić sytuację. Myślę nawet, że często podcinała mężowi skrzydła, a przecież wiadomo, że mężczyźni i tak mają problem z rozszyfrowaniem emocji i potrzeb żony.
Sam pomysł na książkę jest nawet ciekawy, choć brakowało mi tego elementu zaskoczenia w końcówce. Mimo tych niedoskonałości bohaterów i samej treści (mam na myśli konkretne słowa - te wypowiadane na głos i w myślach) to książka ma coś w sobie. To studium życia małżeńskiego, które choć mocno spersonalizowane może być traktowane jako swoisty poradnik dla ogółu szczęśliwych małżeństw. Romantyczna nuta jest tu bardzo subtelna i wysublimowana, w żaden sposób nie przerysowana i niebanalna. To jeden z największych plusów książki. Podoba mi się też to, że poznajemy wady i zalety małżeństwa z dużym stażem. Do pewnych rzeczy trzeba po prostu przywyknąć. Wiadomo, że stan zakochania nie będzie trwał wiecznie, poza tym, uczucie stabilizacji i pewności nie jest wcale złe. Nie jest to oznaka nudy czy monotonii, a dojrzałości. Ludziom często wydaje się, że po tylu latach jest się ze sobą już tylko z przyzwyczajenia, a przecież to nie prawda! Dlatego małżeństwo trzeba stale pielęgnować. Podsycać jego ogień poprzez spontaniczne gesty, komplementy i słowa uznania; w trudnych chwilach zawsze pamiętać o dobrych czasach; wspominać początki miłości, nie zapominać o adorowaniu się nawet gdy przyjdzie szara rzeczywistość. Od czasu do czasu zatrzymać się biegu, spojrzeć sobie w oczy, przytulić się, bo założę się, że większość z nas zapomina o codziennych czułościach, zwłaszcza gdy na głowie mamy pracę i masę domowych obowiązków.
Wcześniej pisałam, że nie wiem co myśleć o książce, bo nie powaliła mnie ona na kolana. Nie jest to też mój ulubiony typ powieści. Ja właśnie wolę te banalne historie, które owszem są przewidywalne, ale ja z góry to zakładam i sięgam po nie z pełną premedytacją. Tu nie wiem dlaczego spodziewałam się czegoś nowego, zaskakującego, a bardzo szybko domyśliłam się jakie będzie zakończenie. Jestem jednak przekonana, że książka tak łatwo nie pozwoli mi o sobie zapomnieć. Teraz piszę o wszystkim "na świeżo", jest 4.30 rano (recenzja ukaże się automatycznie ok. 12.00) i dopiero co skończyłam czytać. Nie przetrawiłam jeszcze dokładnie całej treści. Cieszę się jednak, że książka wywołuje we mnie takie emocje, daje do myślenia i aż prosi się o dyskusję. Tylko z kim mam o niej dyskutować?!
* sorry, nie umiem teraz znaleźć odpowiedniego zamiennika słowa "podejście".
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Klucznik (autor jest kobietą (marzec), autor nie czytany (kwiecień), (wy)pożyczona (sierpień), ąęćłńóśźż (październik))