Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szwecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szwecja. Pokaż wszystkie posty
"1794"  Niklas Natt och Dag [PRZEDPREMIEROWO]

"1794" Niklas Natt och Dag [PRZEDPREMIEROWO]

 Dziś przychodzę do was z kontynuacją rewelacyjnej powieści Niklasa Natt och Daga "1973". W niniejszym tytule zmienia się zaledwie jedna cyferka. Przenosimy się rok w przód, jednak Szwecja pozostała taka sama. "1794" to kolejny rewelacyjny, mroczny kryminał, który trzyma czytelnika na krawędzi krzesła. Kolejna książka do pochłonięcia w parę godzin kosztem najsmaczniejszej nawet kolacji. Właśnie za takie perełki kocham nowoczesną literaturę skandynawską. W zasadzie „1794” jest  (w przeciwieństwie np. do takiej powieści grozy, jak „Imperial Bedrooms” Breta Eastona Ellisa, którą odbieram jako amoralny obraz) klasyczną opowieścią o walce zła z dobrem. Główny bohater, Jean Michael Cardell, walczy o utrzymanie porządku moralnego w świecie bezprawia.

Mroczny i wciągający skandynawski kryminał historyczny. Niklas Natt och Dag tworzy obraz Sztokhlmu w końcowych latach epoki gustawiańskiej. Zrywa maskę przepychu i przedstawia straszliwą, lecz fascynującą rzeczywistość Szwecji końca XVIII wieku. Oglądamy świat tętniący życiem, a zarazem zgniły. Wkrótce miasto doczeka się swoich najciemniejszych dni, gdy fasady pękają, a blask dawnych czasów ustępuje mrokowi kryjącemu się w zakamarkach miasta.


Powieść, podobnie jak w poprzednim tomie, podzielona jest na cztery solidne części. W pierwszej pióro dostaje przebywający w szpitalu Erik Tre Rosor, który opowiada swoją historię. Dowiadujemy się, co się stało, że mężczyzna tak skończył. Przenosimy się na wyspę Barthélemy, która za czasów Gustawa III stała się szwedzką kolonią i miejscem, w którym Szwecja handlowała niewolnikami. Wiem kochani, ja też nie przypuszczałam, że tak pokojowy naród, w którym rozdaje się Nagrody Nobla, w tym pokojową, był kiedyś zaangażowany w ten niecny proceder. Muszę przyznać, iż byłam zszokowana. W drugiej części ponownie pojawia się znany nam już żołnierz i weteran wojenny Cardell, którego szuka wdowa, której córka została bestialsko zamordowana w noc poślubną. Prosi go o pomoc. Więcej z treści fabuły zdradzać wam nie będę. Bo jak wiadomo, co za dużo to nie zdrowo. Ważne jest, że wszystkie historie , opowiedziane w tej książce, osadzone są w kontekście historycznym, który robi wielkie wrażenie i buduje atmosferę powieści. Gustav III został postrzelony podczas balu maskowego. Syn nie jest jeszcze pełnoletni, a książę Karol przekazał władzę Reuterholmowi, który okazał się wielce kapryśnym władcą. Jednym z jego radykalnych i jednocześnie idiotycznych praw był  zakaz noszenia„kolorowych tkanin”. Obywatele musieli przywdziewać czarne lub szaro-bure , nierzucające się w oczy barwy. Jedynie szlachta, wielmoże i królowie mogli ubierać się kolorowo i z przepychem. Podobnie jak w pierwszej części tak i tutaj, Goteborg oraz Sztokholm, przedstawione zostały od strony "kuchni". Bohaterowie odwiedzają obskurne pensjonaty, mroczne szpitale i brudne burdele.  Sztokholm to miasto, którego mieszkańcy nadal opróżniają nocniki na progu sąsiada a dobre restauracje mają świeże trociny na nadprożach. Ale powieść "1794" to nie tylko mroczny, ale i krwawy gobelin. W świecie stworzonym przez autora istnieją źli ludzie, którzy według własnego uznania zinterpretowali oświeceniowe idee prawa naturalnego: jeśli człowiek jest naturą to nikt nie ma prawa nim rządzić. Daje silnym prawo do podążania za swoimi pragnieniami, jakiekolwiek one są. Niektóre z czynów, które mają miejsce w tym duchu, są przedstawiane z tak pełnym pożądania bogactwem szczegółów, że sam czytelnik staje się perwersyjnym podglądaczem. Efekt jest nieprzyjemny. Nie wspominając o wątpliwej wartości estetycznej. Ale "1974"nie jest oczywiście osamotniony w kulturze popularnej, jeśli chodzi o prezentowanie ciał pociętych w celach rozrywkowych. HP Lovecraft chciał przy pomocy Cthulhu wywołać strach przed kosmicznym złem. Boski potwór z głową ośmiornicy i łuskowatym ludzkim ciałem. W powieści szwedzkiego autora bardzo namacalne jest poczucie obecności kosmicznego zła. Jednak za maskami okultystycznych rytuałów kryją się tylko ludzkie twarze.

Pierwsza książka z trylogii Bellman noir, "1793", odniosła wielki sukces i nagrodzona została nagrodą Crimetime za najlepszy debiut detektywistyczny roku i wybrana książką roku 2018. Sequel był długo oczekiwany, a oczekiwania z nim związane były wręcz  niebotyczne . Jak tylko zaczęłam czytać, stało się dla mnie jasne, że Niklas Natt och Dag po raz kolejny stworzył powieść wymykającą się wszelkim schematom, oryginalną i niezwykle sugestywną. Nie jest to piękny obraz,ale za to niezwykle wiarygodny, ponieważ koniec XVIII wieku był trudnym okresem w dziejach Szwecji, kiedy całe zamieszanie z czasów Gustawa III zostało wypłukane ze ściekami i pozostawiło szarawą i skorumpowaną stolicę. Otoczenie z całą biedą i bezdenną desperacją służy  jako doskonały fundament dla fabuły detektywistycznej, która oferuje genialne połączenie brutalności i finezji. Niklasowi Natt och Dagowi udało się również znaleźć ton językowy, w którym połączenie "starego języka" i nowoczesnej technologii opowiadania historii zapewnia naprawdę wyjątkowe połączenie autentyczności z łatwością czytania. "1794" jest stylistycznie jeszcze bezpieczniejszy niż niezwykły debiut, a brudnoszare mgły ze wszystkich sztokholmskich palenisk idą w parze z panującym nastrojem w najlepszym tegorocznym thrillerze noir.  


Książka jest częścią drugą trylogii „Bellman noir”, ale moim zdaniem można ją czytać również samodzielnie.  Autor umiejętnie prowadzi i prowadzi czytelnika przez historię, a ja doświadczam stałego (narracyjnego) skupienia i rygoru.   Czytelnik zostaje przeniesiony do innego czasu, a  język autora przyczynia się do prawdziwego uczucia „tu i teraz”. Dla mnie to prawie dzieło historyczno-literackie. "1794 "jest klasyczny, ponadczasowy i ognisty, prawdziwy, szczegółowy i dopracowany. Jest tu miejsce zarówno na emocje jak i na ludzką katastrofę. Na to, co już zostało powiedziane w książkach i na to, co nigdy nie zostało sformułowane słowami.

Niklas Natt och Dag  używa języka jako palety, kiedy tworzy szczegółowe  opisy czasów, które już nie istnieją. To wielki walor powieści który sprawia, że bez względu na to, jak bardzo chcesz odłożyć książkę, jest to prawie niemożliwe. Ciekawość treści kolejnej strony sprawia, że ​​czytasz dalej i dalej i dalej…A jak już skończysz to nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejną, niestety ostatnią już część. 

 

Tytuł : "1794"

Autor :  Niklas Natt och Dag

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 15 września 2021

Liczba stron : 592

Tytuł oryginału : 1794 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

 

"1793" Niklas Natt och Dag

"1793" Niklas Natt och Dag

 Choć nie jestem znawczynią szwedzkiego ( i skandynawskiego w ogóle ) rynku wydawniczego, tak zauważyłam, że w ostatnich czasach coraz więcej autorów, szczególnie debiutantów, pisze powieści historyczne. Wydaje mi się, że powinnam się cieszyć z takiego obrotu spraw, w końcu jeszcze rok temu zewsząd atakowały mnie jednakowe, jak ściągnięte świeżo z taśmy produkcyjnej, erotyki. Ci, którzy mnie znają wiedzę, że powieści historyczne, szczególnie te z wątkiem kryminalnym, to książki obok których nie potrafię przejść obojętnie. A jeszcze jak w tytule (tutaj jest to tytuł cyklu ) znajduje się słowo noir , to już w ogóle moje podniecenie sięga granic. Za każdym razem wyobrażam sobie , że może akurat dziś w moje ręce wpadnie współczesny Dickens. I wiecie co ? Coś czuję, że już jest naprawdę blisko. Może 1794 to będzie to?

Mija rok od tragicznego zamachu na życie króla Szwecji, Gustawa III. Następca tronu jest niepełnoletni, wojny ogołociły państwową kasę. Krajem rządzą ludzie, którzy mają na względzie tylko własne interesy, podczas gdy ludowi żyje się coraz gorzej. Nikt nikomu nie ufa, a intrygi stały się czymś powszechnym.Z cuchnącego sztokholmskiego rynsztoku, jeziora Fatburen, wydobyto zmasakrowane ludzkie zwłoki pozbawione kończyn. Policja prosi o pomoc cierpiącego na suchoty Cecila Winge, który niechętnie podejmuje śledztwo. Wkrótce zaplątuje się w sieć mrocznych sekretów i bezkresnego zła, której nitki prowadzą wprost do śmietanki sztokholmskiego towarzystwa…


Biorąc do ręki "1793" nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Po części miałam nadzieję, na dobrą książkę historyczną, która odkryje przede mną tajemnice dawnego Sztokholmu, a po części bardzo chciałam przeczytać, dobrą , stylizowaną powieść detektywistyczną. Choć "1793" zaczyna się jak rodowity kryminał ( jest tutaj ciało, detektywi i cała otoczka policyjnego śledztwa) , to tak naprawdę powieść ta balansuje na granicy gatunków i zdecydowanie wymyka się klasyfikacji. Moim zdaniem autorowi najbardziej zależało na przedstawieniu  XVIII-wiecznego Sztokholmu i nędzy, która panowała wtedy w mieście. Opisy środowiskowe zajmują więc niezwykle wyeksponowane miejsce i są wypełnione szczegółami, często dotyczącymi terminów typowych dla czasu, oznaczeń geograficznych, budynków, zapachów i codziennych czynności. Autor bez wątpienia włożył dużo energii w poznanie ówczesnego Sztokholmu  i pomimo ogromu szczegółów tekst w większości płynie  dobrze, a czytelnik nie ma wrażenia, że bierze udział w wykładzie historycznym.  Zamiast szlachty, wysokich rangą urzędników, wyższych sfer, pałaców czy pięknych parków obserwujemy tutaj miasto, które jest który jest brzydkie, ciemne, brudne i śmierdzące.  Bogaci wykorzystują biednych dla przyjemności, biedni wykorzystują siebie nawzajem, aby przetrwać. Każdy, kto nie może lub nie chce zniżyć się do tego poziomu, zginie.
Opisy środowiskowe w tej książce są absolutnie niesamowite i bardzo "jaskrawe" . Jeśli zamierzacie coś przekąsić podczas lektury to szczerze wam to odradzam, ja  ledwo mogłam wypić filiżankę herbaty by nie dopadły mnie mdłości z obrzydzenia. Opisy postaci były równie malownicze i naprawdę naszych bohaterów mogłam  zarówno zobaczyć jak i "poczuć". Główni statyści w tej książce to prostytutki, , żebrzący weterani wojenni, aroganccy urzędnicy, obleśni szlachcice, pijani księża. "1793" pokazuje nam czasy dyktatury Reuterholma (1792-1796) jako postapokalipsę, czasem prawie nieznośnie ponurą, gdzie wszystkie marzenia są spalone a wszelka nadzieja zamienia się w gówno. Autor co jakiś czas umiejętnie dorzuca krótkie sceny smutnej czułości, które uderzają tym mocniej, że nie mają na celu dać czytelnikowi nadziei, ale raczej jeszcze bardziej zaakcentować niemożność życia. 

Jako powieść detektywistyczna "1793" pozostawia wiele do życzenia. Opowiada o zwłokach bez rąk i nóg wyłowionych z wody, a także o dwóch bohaterach, umierającym filozofie Cecilu Winge i weteranie wojennym, alkoholiku Mickelu Cardellu, który nieoficjalnie otrzymuje zlecenie od komendanta miejskiej policji, aby dowiedzieć się, co się stało. Jak sugeruje tytuł, akcja  toczy się w roku 1793, a historia podzielona jest na cztery części, w których możemy śledzić  różnych głównych bohaterów. Ponieważ rozdziały nie są ułożone chronologicznie – mamy tutaj jesień, lato, wiosnę i zimę – ale jednocześnie bardzo się pokrywają w czasie, chronologia wydarzeń bywa nieco zagmatwana. Jest tu np. wiosna na początku części wiosennej, ale w jej późniejszych partiach opisane są rzeczy, które dzieją się jesienią. Czy ma to sens? Może jeszcze nie teraz , ale wierzcie mi autor robi wszystko by wyprowadzić czytelnika na prostą.  Nasze dwie postacie detektywów pojawiają się tylko w pierwszej i ostatniej części książki, podczas gdy dwa środkowe fragmenty zawierają długie opisy tego, co dzieje się z innymi postaciami, tylko częściowo związanymi z ofiarą. W czwartej,ostatniej części książki elementy układanki wpadają na swoje miejsce a Winge i Cardell w końcu odkrywają, jak to wszystko jest ze sobą połączone. W zasadzie można pominąć część drugą i trzecią, przeczytać tylko początek i koniec, a mimo to mieć spójną – i wtedy znacznie mniej zagmatwaną – historię. Ale zdecydowanie to odradzam ze względy na walory historyczne. Mickel Cardell i Cecil Winge, którzy ścigają zabójcę, nie są dokładnie tymi „detektywami”, do których jesteś przyzwyczajony, co sprawia, że ​​polowanie na zabójcę jest jeszcze bardziej interesujące.

Książka jest pouczająca i łatwa do przeczytania. Zabawna i fascynująca. Daje czytelnikowi wgląd w życie mieszkańców Sztokholmu w ostatnich latach XVIII wieku. Beztroska arystokracja żyła prawie jak zwykle, a bieda szerzyła się wśród zwykłych Szwedów. W całej Europie płonęły siedliska niepokojów .Niezadowolenie z powstania w tym czasie narastało. Rewolucja Francuska unosiła się nad stolicą jak  duch, podobnie jak zabójstwo Gustawa III, którego los z kolei utorował drogę nieznanemu Francuzowi, który miał zostać królem na szwedzkim tronie. Po otwarciu „1793” nie możesz przestać czytać. Chociaż ostatnie rozdziały wydają się nieco pokręcone, nie umniejsza to ogólnego wrażenia. Myślę, że książka jest idealna na relaksujący dzień na plaży tego lata.

"1793" to brutalna i mroczna opowieść o XVIII wieku, która zabiera nas bardzo daleko od błyszczących salonów, które tak często pojawiają się w powieściach stylizowanych na ten okres. Jeśli czytając, od czasu do czasu wybuchniesz łzami, to nie ma się czego wstydzić: ta powieść powinna boleć. Być może w tym genialnym debiucie literackim jest nawet poczucie moralności. To w końcu z tego apokaliptycznego społeczeństwa zrodziło się coś lepszego: demokracja, wolność słowa, prawa człowieka. Wcześniej po prostu nie było lepiej.

 

Tytuł : "1793"

Autor : Niklas Natt och Dag

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 21 lipca 2021



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

Liczba stron : 528

 

"Las" Sharon Gosling

"Las" Sharon Gosling

"Fir", tak właśnie brzmi oryginalny tytuł książki, oznacza jodłę. W mitologii celtyckiej jest to jedno z dziewięciu świętych drzew, a zarazem symbol uczciwości, prawdy i siły. Jego wiecznie zielone pokrycie, ma nam przypominać o tym, że nawet podczas mroku i zimy, "życie" trwa nadal. W kulturze rdzennych amerykanów jodła związana jest z ochroną i duchowością. A w Europie? Bardzo często możemy ją spotkać udekorowaną na Boże Narodzenie. Zastanawiam się, dlaczego polski wydawca, mając pod ręką tak symboliczny i adekwatny tytuł, postanowił wymyślić coś nowego? Oczywiście "las" nadal kojarzy się z czymś mrocznym, pradawnym i złowieszczym, pomyślcie chociażby o lasie samobójców w Japonii, jednak jodła jest bardziej mistyczna, bajkowa. Zresztą nie ważna jak będziemy tę książkę nazywać, czy w oryginale czy w tłumaczeniu,jest to naprawdę kawałek dobrej literatury z dreszczykiem dla młodych czytelników, który opowiada o pewnym "lesie", w którym między "jodłami", żyje coś złowieszczego. 

Przeprowadzka ze Sztokholmu na plantację choinek na północy Szwecji jest beznadziejna sama w sobie, ale kiedy śnieg zaczyna padać wcześniej niż zwykle i odcina dostęp do reszty świata, robi się jeszcze gorzej.
W starym lesie czają się postacie, które zbliżają się do odciętego od cywilizacji domku. Jedynym co oddziela mieszkającą w nim rodzinę Stombergów od złowrogich istot są ściany. W obliczu niebezpieczeństwa, które w każdej chwili może uderzyć, coraz trudniej jest odróżnić rzeczywistość od iluzji. Przed Stombergami naprawdę stoi trudne zadanie – pozostać przy zdrowych zmysłach i przetrwać tę pełną mroku zimę. 

Padający śnieg, wielki, pusty dom i trójka ludzi...sceneria niczym z horroru, prawda? Zapewne wielu z was szybko się domyśli jaki horror mam konkretnie na myśli. Już wiecie? Otóż to, jest nim rewelacyjne "Lśnienie" Stephena Kinga. Domyślam się, że wielbiciele tego autora, będą święcie oburzeni faktem, iż ośmieliłam się przyrównać książkę mało znanej angielskiej autorki i dziennikarki, do bestsellera króla horrorów. Już się usprawiedliwiam. Powieści te, nie są tak do końca różne, mają ze sobą wiele wspólnego, chociażby klaustrofobiczną, mroźną i psychodeliczną atmosferę. Fabuła "Lśnienia" rozgrywa się w pensjonacie. Burze śnieżne blokują familię Torrance'ów w hotelu. Jack, dzieciak o nadprzyrodzonych, telepatycznych zdolnościach odkrywa, że pensjonat jest nawiedzony i duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. 
Również u Gosling nieprzerwanie pada śnieg, a tym kto słyszy głosy i pieśni, widzi "potwory" i cienie, jest nastolatek, syn właścicieli tartaku. 
Tym co różni obie powieści, jest fakt, że u Kinga zło czai się w głowach naszych bohaterów, a u Gosling jest ono czymś pradawnym, mieszkającym wśród drzew. To właśnie tam, żyją istoty z dawnych skandynawskich legend, żywiące się krwią i strachem. Potwory z dwoma rzędami zębów, niby ludzie, niby wilki. I tylko czekają na to, aż wyjdziemy na zewnątrz. 
Ponieważ wydawcą tej książki jest Zielona Sowa, można było się spodziewać iż będzie to lektura skierowana do nieco młodszych czytelników. Według wielu recenzentów, właśnie to, że "Las" jest horrorem w wersji "light" było najsłabszą stroną książki. Moje zdanie jest zgoła odmienne. Już jako mała dziewczynka lubiłam się bać, a oglądając i czytając horrory, oswajałam strach i ujarzmiałam dręczące mnie "demony". Brzmi strasznie i niepokojąco? Nie obawiajcie się. Dzieci mają wielką wyobraźnię a pod łóżkiem często żyją potwory. Wierzę w to do dziś. Słuchanie strasznych legend, czytanie thrillerów i oglądanie filmów dla dorosłych, choć stanowi tabu, jest potrzebne. Uświadamia młodym ludziom, że jest to jedynie fikcja literacka, pozwala oswoić się z uczuciem strachu i uczy panować nad emocjami. Dlatego zawsze jak trafiam na "horror" dla młodzieży to moje serce się raduje. I zbieram takie perełki dla moich córek. Tym razem, wydawca nie bez powodu zaznaczył, że jest to lektura dla dzieciaków powyżej 15 roku życia. Muszę przyznać, że nawet ja, znawczyni gatunku, i poszukiwaczka mocnych wrażeń, momentami łapałam się na nieświadomym obgryzaniu paznokci. Jeśli chcecie by lektura tej książki, zrobiła na was jeszcze większe wrażenie polecam wam, czytanie wieczorem przy jednej, jedynej lampce, w ciszy i samotności. Czy drzewa za oknem nie wyglądają jakoś inaczej? Bardziej złowieszczo? Czy nie wydaje wam się, że są jakoś...bliżej? Gosling umie wzbudzić w czytelniku niepokój. Nic nas tak bardzo nie przeraża jak stare wierzenia czy legendy, gdyż to właśnie w nich kryje się ziarenko prawdy. Jeszcze kilkaset lat płonęły stosy, nawet dziś Kościół nadal wierzy w demony. 

Głównym bohaterem książki jest las. Las przedstawiony jako prastara, żywa, odwieczna istota, która czuje i myśli. Muszę przyznać, iż opisy przyrody, były tak plastyczne i realistyczne, iż miałam wrażenie przeniesienia w czasie i miejscu. Jak padał śnieg czułam zimno na policzkach, podczas zamieci moimi włosami targał wiatr, spacerując po pierwotnym lesie czułam jego tętno. Porosty wybuchały zielenią przed moimi oczami, a śmierć drzewa odczułam niemalże osobiście. Gosling kocha las, naturę, i była w stanie przelać tę miłość na papier. Choć nie przepadam za agitacją nieletnich i nakłanianiem ich do konkretnych przekonań, nie ważne czy religijnych czy ekologicznych, tak było w tej książce coś mądrego, coś co kazało mi się zastanowić, nad działaniami człowieka. Autorka nie próbuje zmienić naszego sposobu myślenia, tylko zwraca uwagę na to, iż czasami zapominamy o rozsądku na rzecz korzyści materialnych. Gosling wie, że w dzisiejszych czasach, ciężko jest nam obyć się bez zdobyczy technologicznych, do których działania potrzebne są zasoby naturalne. Wie, że wycinka lasów jest konieczna do prawidłowego działania przemysłu. Swoją książką, pisarka stara się nas jednak przekonać, do tego byśmy z dobrodziejstw natury korzystali z umiarem, gdyż grabieżcza eksploatacja może się na nas zemścić. Istoty, które pojawiają się w książce, są personifikacją duszy lasu. Za ich pomocą widzimy cierpienie natury, pozbawionej integralnej części siebie. Cierpiącej. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to kolejny eko-horror, to tak naprawdę, jest tutaj coś więcej, jakaś ukryta magia, ponadczasowe przesłanie. Autorka zmusza nas do zastanowienia się nad rolą legend i wierzeń, nad tym jaki wpływ mają na ludzką psychikę. Jak wiele złego może się wydarzyć jeśli w coś zbyt głęboko wierzymy.

Gosling zajmuje się również tematem rodziny. Ojciec, matka i syn. Typowa mała komórka rodzinna. Wszyscy wykształceni, majętni, inteligentni. Zero patologii. Ale czy na pewno? Bo w końcu czym jest patologia, czy zawsze musi być kojarzona z alkoholizmem czy przemocą domową? Czy zanik więzi i brak komunikacji pomiędzy członkami rodziny to już "to" czy jeszcze nie? Nasza mała rodzina, postanawia diametralnie zmienić swoje życie i w związku z tym kupują plantację lasów na Północy Szwecji. Jednak czy każdy z nich chce opuścić Sztokholm i wyjechać tam, gdzie nawet wrony zawracają? Muszę przyznać iż współczułam naszemu głównemu bohaterowi, a jednocześnie narratorowi książki. Był doskonałym przykładem na to, jak często dzieci, nastolatkowie, stają się przedmiotem manipulacji w rękach rodziców. Nikt ich nie pyta o zdanie, wyrywa z korzeniami z miejsc gdzie dorastali i mają przyjaciół. Zastanawiałam się jakie to musi być straszne, kiedy właśni rodzice nas nie słuchają, nie biorą pod uwagę naszych argumentów. I do tego są nieszczerzy, nie zdradzają prawdziwych powodów wyjazdu. Czy to już patologia czy jeszcze nie? Jeśli dodać do tego totalną niefrasobliwość, odrobinę paranoi i brak rozwagi to zdecydowanie wszystko jest na dobrej drodze do tragedii i dramatu.

Wiecie co było najmocniejszą stroną tej książki? Dorotea. Pokochałam ją i atmosferę którą stworzyła dzięki swojej opryskliwości, napastliwości, brutalności i wrogości. Ta starsza kobieta była kluczem do poznania wszystkich sekretów, znała ten wielki dom lepiej niż samą siebie, znała również jego tajemnice. Uwielbiałam to jak się pojawiała znikąd, ceniłam jej cięte riposty i fakt, że się niczego nie bała. Nawet to co wydarzyło się na końcu książki nie zmieniło mojego stosunku do niej. To fenomenalna, świetnie wyreżyserowana i wyrazista postać. Taka z charakterem.

"Las" to niezły, wciągający i świetnie napisany horror dla młodzieży, który zdecydowanie polecam. Uwielbiałam atmosferę plantacji i otoczenia. Jest coś fascynującego, pierwotnego w starych lasach, kto wie co tam jeszcze pozostało? Drzewa szepczą między sobą, grożą i czekają na śmiałków, zbliżają się cienie. Jestem totalnie usatysfakcjonowana. "Las" to książka dla wszystkich tych, którzy lubią atmosferę nawiedzonych domów, mroczną mitologię lub przytłaczającą ciemność skandynawskiej zimy. Polecam. 

Tytuł : "Las"
Autor : Sharon Gosling
Wydawnictwo : Zielona Sowa
Data wydania : 13 lutego 2019
Liczba stron : 376
Tytuł oryginału : Fir



Za możliwość przeczytania książki i jej zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni :  

https://www.gandalf.com.pl/



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html


[PRZEDPREMIEROWO]"Heroina" Mons Kallentoft, Markus Lutteman

[PRZEDPREMIEROWO]"Heroina" Mons Kallentoft, Markus Lutteman

     "Heroina" to czwarty tom cyklu o Zacku Herrym jednym z moich ulubionych książkowych bohaterów. Muszę przyznać, że na samym początku wątpiłam w duet Kallentoft-Lutteman. Myślałam , że co innego napisać jedną czy dwie książki, a co innego całą 12-stu tomową serię. Jednak muszę przyznać, że zamiast tracić tempo i manewrować wprost w ślepą uliczkę, autorzy z książki na książkę mają coraz lepsze pomysły. Wzajemnie się uzupełniają, motywują i mam wrażenie, że stopili się w jednego, wszechmocnego, posiadającego super moce, które porywają czytelnika, twórcę idealnego. "Heroina" jest zdecydowanie najlepszą częścią serii, zarówno ze względu na szybką akcję i jej niesamowite zwroty, jak i problemy, które porusza a szczególnie ten największy jakim jest wzrastająca przestępczość w wielkich miastach.

Jedna z dzielnic Sztokholmu, Stallhagen, zamieniła się w okupowaną przez gangi, strefę wojny. Młodzi imigranci wysadzają w powietrze policyjny samochód, a na ulicach dochodzi do krwawych zamieszek. Metro zostało spalone, autobusy oraz służby porządkowe zatrzymują się przed granicami dzielnicy, która otoczona została policyjnym kordonem.
W internecie opublikowany zostaje materiał filmowy przedstawiający scenę gwałtu na młodej kobiecie. Torturowana dziewczyna zostaje pozostawiona na niechybną śmierć. Opinia publiczna domaga się zemsty. Oficer śledczy Zack Herry ma tylko 24 godziny na uratowanie kobiety. Jeszcze nie wie, że przed nim najtrudniejsza próba w życiu.

Napływ uchodźców do Szwecji oraz innych państw europejskich, w drastyczny sposób zmienił mentalność ich obywateli. Według statystyk i przeprowadzonych badań, z roku na rok, wzrasta liczba osób które boją się po zmroku wychodzić z domu. Nie jest niczym nowym, że imigranci nie chcą się asymilować i zamiast podejmować pracę czy uczęszczać do szkół, organizują się w gangi przestępcze. Zdarzają się i tacy, którzy do końca życia będą korzystać z pomocy socjalnej. Na przestrzeni ostatnich 40 lat, liczba gwałtów  dokonanych w Szwecji, wzrosła o ponad 1400 procent. Pod koniec stycznia 2015 roku, krajem wstrząsnęła wiadomość o grupie mężczyzn, którzy napad o tle seksualnym transmitowali na żywo na facebooku. Wydawać by się mogło, że właśnie to wydarzenie było inspiracją dla autorów do napisania książki, gdyż i tutaj mamy zgwałconą kobietę i nagranie. Duża część zbrodni dokonywanych przez uchodźców, ukrywana jest przez policję. Nie są one nagłaśniane ze względów politycznych, nikt nie chce przyznać że przyjmując największą liczbę uchodźców w Europie, Szwecja popełniła błąd. Na chwilę obecną emigranci stanowią 17 procent społeczeństwa. W momencie kiedy dochodzi do sytuacji, w której policja ukrywa przestępców a rząd wzrusza ramionami, do głosu dochodzą artyści. Wierzę, że "Heroina" jest wyrazem sprzeciwu przeciwko szwedzkiej, i zarazem europejskiej, polityce zagranicznej wobec uchodźców.
Książka zaczyna się od wysadzenia policyjnego radiowozu i ulicznych zamieszek. Wydaje wam się, że to fikcja literacka czy gotowy scenariusz filmu? Niestety. W prasie pełno zdjęć spalonych aut, są dzielnice gdzie nawet policja boi się zapuszczać. Rdzenni Szwedzi za grosze sprzedają domy, gdzie spędzili całe życie, i uciekają tam, gdzie jest w miarę bezpiecznie. Do supermarketów się już nie chodzi, zakupy się robi online. Taki właśnie klimat zastajemy w najnowszej książce Kallentofta i Luttemana. Było to odważne zagranie, powiedzieć o czymś czego boi się sama policja i władza, w kraju gdzie terroryści nie cofną się przed popełnieniem morderstwa w biały dzień, w centrum miasta.

Podobnie jak w poprzednich książkach, autorzy zafundowali nam jazdę bez trzymanki. Jest intensywnie, brutalnie, krwawo i wulgarnie. Czyli dokładnie tak, jak powinno być w rasowych kryminałach, w końcu nie jest to gatunek dla podlotków. W końcu można powiedzieć, że skandynawski kryminał pozbył się etykietki "kobiecości". Tym razem akcja jest jeszcze szybsza ze względu na nietypowy sposób narracji. Nasz bohater podobnie jak w serialu "24 godziny",  ma dokładnie dobę na dotarcie do zgwałconej kobiety, po tym czasie będzie już za późno. Rozdziały przedstawione są w postaci migawek, każdy z nich ma zegar, który sprawia, że czujemy się niczym w "Szklanej pułapce". Mnogość bohaterów, intensywna fabuła oraz prosty język, którym napisana jest książka sprawiają, że to typowy "page turner" (przewracacz stron). Choć jak napisałam, powieść nie stroni od brutalnych scen, to trzeba przyznać, że w tym przypadku przemoc ta ma sens. Wszystko jest dokładnie usprawiedliwione i nawet najgorsze zachowania i czyny naszych bohaterów, dostają od nas zielone światło i nieme przyzwolenie. Choć dzielnica, w której rozgrywa się akcja książki, jest fikcyjna, nie sposób odnieść wrażenia, że coś takiego mogłoby się dziać również na naszym podwórku, że jest to tylko kwestią czasu. Zadajemy sobie pytanie nie "czy" do tego dojdzie tylko "kiedy".

Choć książkę tę można czytać jako samodzielne dzieło, to należy pamiętać, że jest częścią większej całości i kontynuuje wątki z poprzednich tomów. Ci, którzy poznali Zacka wiedzą, że prowadzi niezwykle intensywne życie. Narkotyki, tragedia rodzinna, utrata bliskich wszystko to miało wpływ na naszego bohatera. W tej części dostaniemy odpowiedzi na pytania, które zostały zadane w poprzednich częściach, padną również nowe. Co prawda warstwa fabularna jest nieco mniej wyeksponowana niż w poprzedniej części, to kolejny raz w życiu Zacka sporo się namiesza. Jedno jest pewne, na nudę z pewnością narzekać nie będziemy. 

"Heroina" opowiada przerażającą historię z wielkomiejskich przedmieść. Chciałabym wierzyć, że to tylko fikcja literacka, jednak obraz który namalowali autorzy, jest zbyt podobny do tego co widzę na ekranach telewizorów. Jest nieprzyjemnie, nawet bardzo, lecz w tym dyskomforcie jest coś fascynującego, coś co każe nam przewracać kartki. Mam nadzieję, że nie będę musiała zbyt długo czekać na tom piąty. Muszę przyznać, że jestem go bardzo ciekawa, bo jeśli "Heroina" była kryminalnym majstersztykiem to co będzie dalej? Nie zwlekajcie tylko biegnijcie do księgarni. Polecam.


Tytuł : "Heroina"
Autor : Mons Kallentoft, Markus Lutteman
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 16 października 2018
Liczba stron : 344
Tytuł oryginału : Heroine



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



https://www.rebis.com.pl/

"Ruchome piaski" Malin Persson Giolito

"Ruchome piaski" Malin Persson Giolito

     Tytuł : "Ruchome piaski"
     Autor : Malin Persson Giolito
     Wydawnictwo : Czarna Owca
     Data wydania : 2 sierpnia 2017
     Liczba stron : 456
     Tytuł oryginału : Storst Av Allt





 Obrazy


Jak byście się czuli jeśli mając 18 lat znaleźlibyście się na sali sądowej gdzie wzrok wszystkich skierowany jest na was a spojrzenia wprost "krzyczą" - winna? Jak byście się czuli jeśli, oprócz załamanych rodziców, nie pozostał by wam nikt gdyż wszyscy wasi bliscy leżą w kostnicy zastrzeleni przez zamachowca? A tym zamachowcem jest nie kto inny jak osoba z lustra? 
Jak tylko przeczytałam notkę wydawniczą wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Masowe morderstwo, nastolatkowie, thriller psychologiczny, właśnie przez to że te słowa tworzą kontrast wiedziałam, że w moje ręce wpadło coś nowego, innego. Choć to fikcja literacka powieść jest tak rzeczywista jak byśmy czytali historię z pierwszych stron gazet. I nie chodzi tu o pytanie czy bohaterka jest "winna". Sięgając po "Ruchome piaski" czytelnik zadaje sobie inne : czemu musimy żyć w czasach takich tragedii?

Maja Norberg, osiemnastolatka, uczennica, dziewczyna z dobrej, zamożnej rodziny. Trafiła do więzienia wprost ze szkolnej auli gdzie policjanci znaleźli ją z karabinem w rękach otoczoną ciałami martwych przyjaciół. Po dziewięciu miesiącach spędzonych w areszcie śledczym Maja nareszcie może zacząć mówić i w gronie krajowej sławy adwokatów zamierza opowiedzieć swoją historię. Czy jest winna? Czy z zimną krwią zastrzeliła swojego chłopaka i najbliższą przyjaciółkę? Czy był to wypadek? Czy też może okoliczności sprawią, że zamiast morderczyni świat zobaczy w niej ofiarę?

Prawda, że brzmi interesująco? Tyle pytań i tylko jedna odpowiedź. To właśnie w książkach lubię
najbardziej, kiedy temat jest tak otwarty, autor daje nam tyle możliwości, że przewidzenie zakończenia jest praktycznie niewykonalne. Tym razem książka troszkę się różni od podobnych tytułów gatunku. Od samego początku wiemy, że nasza główna bohaterka jest winna. Tak, zastrzeliła swoich przyjaciół, jednak nie wiemy nic o okolicznościach masakry. Nie wiemy czy była szalona, czy zmusiły ją do tego okoliczności czy może działała w samoobronie. Razem z Mają siedzimy na ławie oskarżonych czekając na naszą kolej by wreszcie móc przemówić i odkryć przed światem prawdę. 
Zwróciłam uwagę na jedną rzecz. Już na pierwszej stronie książki znajduje się następujące zdanie :
"Wszyscy zostali zastrzeleni, z wyjątkiem mnie", potem średnio co kilkadziesiąt stron autorka powtarza, że Maja jest jedynym naocznym świadkiem tragedii. Aż tu nieoczekiwanie...bum. Zmartwychwstanie? Zombie? Przeoczenie? Choć uważam tę powieść za bardzo interesującą, należącą do gatunku tych od których wprost nie można się oderwać, to uważam że twist akcji był jednym z najsłabiej przygotowanych z jakimi się do tej pory zetknęłam. A dlaczego? Gdyż w świecie gdzie rządzą prawa fizyki, a jedyne zmartwychwstanie zdarzyło się kilka tysięcy lat temu,  był po prostu nieprawdopodobny. Mało tego. Wprowadzenie ponownie postaci, która zginęła na pierwszej stronie było zupełnie niepotrzebne gdyż i tak nie miało większego wpływu na zakończenie powieści. Myślicie pewnie, że teraz spojleruję. A ja uważam, że dodatkowo zachęcam. Teraz przez cały czas będziecie się zastanawiać kto przeżył. Czy jest szansa, że to chłopak ofiary? A może jej najbliższa przyjaciółka? Nielubiany przez nikogo dealer? A może nauczyciel? Ale to już musicie odkryć sami.

Maję poznajemy w więziennej celi, a dokładniej w jej głowie gdyż to właśnie myśli naszej głównej bohaterki są naszymi stałymi towarzyszami. Jednych może denerwować to, że autorka poświęciła przeważającą część książki na opisywaniu przemyśleń osadzonej w więzieniu dziewczyny. Może odrzucać fakt, że czekająca na wyrok, oskarżona o wielokrotne morderstwo kobieta jest w stanie analizować to jak ubrany jest jej adwokat albo jak bardzo niemodny kolor szminki ma strażniczka więzienna. Ja z kolei uważam, że informacje te były niezwykle pożyteczne by w pełni poznać naszą bohaterkę. Zamknięta przez dziewięć miesięcy w pomieszczeniu mniejszym niż pięć metrów kwadratowych, bez dostępu do mediów i towarzystwa, Maja miała wiele czasu na myślenie nie tylko o tym co zrobiła. Widziała wszystko to co ją otacza, gdyż jedynym co jej pozostało to zmysł obserwacji. Nie możemy zapominać, że mamy tutaj do czynienia z nastolatką, w której nadal buzuje burza hormonalna. Z istotą która jest ciekawa świata a jedyną możliwością jego poznania są doznania empiryczne. W tym wieku wprost nie można się zamknąć w sobie, gdyż wszystkie bodźce ze świata zewnętrznego oddziałują na naszą psychikę. Maja nie umarła, Maja nie czeka na krzesło elektryczne, Maja ma przed sobą najwyżej kilkanaście lat więzienia więc dlaczego ma pogrążyć się w czarnej rozpaczy jeśli zna wszystkie odpowiedzi i tylko czeka by się nimi podzielić? Może to wina systemu sądowniczego? Że zmusił skazaną na tak długie czekanie choć dowody zebrane zostały w kilkanaście godzin? Dowody wskazujące na jej winę? Czy dziewięć miesięcy to nie jest wystarczający czas na to by wszystko dokładnie przemyśleć i mieć jeszcze czas na analizę otoczenia? 
Powiem szczerze. Nie jest to książka dla ludzi których cechuje brak cierpliwości. Przez pierwszych kilkadziesiąt stron poznajemy Maję i jej bezpośrednie otoczenie : więzienną celę, strażników, spacerniak, adwokatów i rodzinę. Dopiero stopniowo dziewczyna zaczyna przed nami odkrywać historię, którą ma do opowiedzenia. Ja byłam cierpliwa i się nie zawiodłam. Życie Mai, choć z pozoru była zwykłą, niczym się nie wyróżniającą nastolatką, może być tematem powieści. Ci którzy chcieliby skrócić tę książkę do rozmiarów noweli zrobiliby krzywdę naszej bohaterce. 

Literatura skandynawska co raz to odkrywa przede mną nowe tajemnice. Do tej pory czytałam głównie kryminały w których warstwa obyczajowa jak na gatunek przystało była okrojona do minimum. Tym razem dostałam coś więcej. W książce poruszony jest ważny temat jakim są imigranci. Nie mówię teraz o azylantach, którzy w ostatnich kilku latach napłynęli do Europy z krajów ogarniętych wojną. Mówię o ludziach, którzy przyjechali do krajów skandynawskich kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat wcześniej. Ta powieść otworzyła mi oczy na fakt, że nie wszystko wygląda kolorowo. Szwecja- kraj słynący z tolerancji i demokracji- ma problemy. Problemy z asymilacją przybyszów, problemy z miejscami pracy, kryzysem finansowym państwa. Tolerancja już nie jest faktem, jest czymś na pokaz. Czyżby to państwo, znane ze swojej opiekuńczości, miało już dość? I choć gazety boją się o tym pisać, to jednak autorzy dają temu wyraz w swoich książkach? Czy może jest to cichy apel do reszty świata o zmianę światowej polityki, i zamiast zamiatania problemu emigracji pod dywan, prośba o reformy i zmiany? 

"Ruchome piaski" to znakomity thriller psychologiczny. Nie kryminał, nie sensacja tylko prawdziwy majstersztyk gatunkowy. Z jednej strony wiemy wszystko, jednak każda zdjęta warstwa farby odkrywa nowy obraz. Nie musimy tutaj lubić naszej głównej bohaterki, nie musimy szanować jej rodziny czy decyzji przyjaciół, ważna jest sama historia która pociąga i fascynuje. A najpiękniejsze jest to, że ta historia to coś nowego...i niestety prawdopodobnego. Polecam.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu:






"Tak sobie wyobrażałam śmierć" Johanna Mo

"Tak sobie wyobrażałam śmierć" Johanna Mo

 Tytuł : "Tak sobie wyobrażałam śmierć"
 Autor : Johanna Mo
 Wydawnictwo : Editio
 Data wydania : 19 lipca 2017
 Liczba stron : 320
 Tytuł oryginału : Döden tänkte jag mig så



 Terapia


Nie ma to jak kawał dobrego skandynawskiego kryminału. Mało tego. Muszę dodać, że był to jeden z lepszych debiutów literackich jakie zdarzyło mi się przeczytać. W tej książce było wszystko to co miłośnicy gatunku lubią najbardziej : ciekawa zagadka, wartkie tempo, pełnowymiarowe postaci oraz mroczny klimat. Nie obyło się też bez elementów thrillera psychologicznego, które dodały książce smaczku. Naprawdę trzeba czytać z negatywnym nastawieniem by dopatrzyć się jakichś potknięć. Aż się boję co autorka zaserwuje nam następnym razem. 

Rok 2010. Helena Mobacke po ponad rocznej przerwie wraca do pracy. Od momentu śmierci syna,
porwanego przez psychopatę ośmiolatka, nie mogła się pozbierać. Nadszedł czas by wziąć się w garść i pokierować własnym życiem w odpowiednim kierunku. Dzięki swojemu doświadczeniu i wyrobionej świetnej opinii staje na czele jednostki specjalnej mającej zajmować się skomplikowanymi dochodzeniami policyjnymi. Pierwszą sprawą, która trafia na biurko Heleny jest zabójstwo młodego chłopaka, zepchniętego z peronu wprost pod pociąg metra. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Ciągłe myśli o zamordowanym synu mają wielki wpływ na pracę policjantki i przesłaniają oczywiste fakty. Kiedy kolejna osoba ginie pod kołami pociągu Helena musi wziąć się w garść gdyż na szali stoi jej kariera i całe przyszłe życie.

Książka ta jest typowym wstępem do cyklu powieści kryminalnych. To właśnie tutaj poznajemy naszych głównych bohaterów, czyli pięcioosobową jednostkę do zadań specjalnych. Jak w przypadku większości powieści tego gatunku autorka nie w pełni rozwija profile naszych bohaterów, co pozwala nam sądzić, że spotkamy się z nimi w kolejnych częściach. Teraz dostaliśmy przedsmak, typową przystawkę tuż przed daniem głównym. I była ona wyśmienita. Nie każdemu autorowi udaje się tak wykreować postaci by uchwycić ich indywidualizm i różnice charakterów. Zazwyczaj mamy do czynienia z dobrymi i złymi glinami. Tutaj są oni po prostu ludzcy. Widać, że pisarce nie zależało na tym abyśmy ich polubili, współczuli im czy z nimi sympatyzowali. Przedstawiła suche fakty, grupkę ludzi, którzy prowadzą policyjne śledztwo lecz oprócz tego mają swoje własne problemy i życie osobiste. I właśnie to życie pozostawione jest w sferze niedomówień, niby dostajemy ogólny zarys sytuacji jednak autorka nie wnika głębiej w samą istotę sprawy. Taki chwyt sprawdził się znakomicie gdyż zamiast zbyt rozbudowanej części obyczajowej spokojnie możemy się skupić na tym co najważniejsze czyli na śledztwie. 
Jedyna postać, którą chcę poddać wnikliwszej analizie, to Helena. Z pewnością jest to bohaterka, która zostanie poddana ostrej krytyce. Posypią się opinie, że w jej stanie niemożliwością był powrót do pracy, że jej stan emocjonalny miał zły wpływ na rozwój śledztwa a jej przełożony był ślepy że tego nie widział. Z wszystkim tym się zgadzam. Człowiek, który przeżył tragedię jest istotą poniekąd okaleczoną, a rany goją się długo a czasem wcale. Owszem można było Helenę posadzić za biurkiem i wypełnić jej dzień papierologią jednak czy można to zrobić osobie, która zasłużyła się szwedzkiemu wymiarowi sprawiedliwości? Moim zdaniem powrót do pracy był dla Heleny swoistą terapią. Owszem popełniała błędy, często reagowała zbyt emocjonalnie, jednak śledztwo szło do przodu. W końcu w grupie siła. Osobiście podziwiam naszą główną bohaterkę. Podziwiam i rozumiem. Pewnych rzeczy nie da się zapomnieć jednak trzeba nauczyć się z nimi żyć. Wierzę, że w następnych tomach Helena będzie ewoluować i wierzę w jej sukces. 

Sam pomysł na fabułę był rewelacyjny. Metro, podziemia i szaleniec spychający ludzi wprost pod pędzący pociąg. Wszystko było tak realistyczne, że aż zaczęłam dziękować Bogu, że u mnie w mieście nie ma metra (ani tramwajów czy nawet zwykłych pociągów). Z początku akcja rozkręcała się powoli co dało nam czas na poznanie mechanizmów prowadzenia policyjnego śledztwa. Jednak jak poznaliśmy już wszystkich bohaterów, jak urządziliśmy sobie pokój do zebrań i zapisaliśmy markerem białą tablicę z dowodami i tropami, to zaczął się prawdziwy rollercoaster. Akcja przyśpieszyła, pojawiły się kolejne ofiary. Najlepsze było to, że sprawca był cały czas z nami. Dzięki trzecioosobowej narracji mieliśmy wgląd w jego myśli, wiedzieliśmy co dzieje się w jego głowie, jedyne czego nie wiedzieliśmy do samego końca to kim jest. Przyznam, że domyśliłam się dopiero w momencie kiedy już było to nieuniknione. 

Oprócz warstwy kryminalnej powieści mamy również warstwę psychologiczną, która jest równie ważna. Jak wiemy nasza bohaterka straciła syna, którego zamordował szaleniec. Niestety nie dowiadujemy się wiele o okolicznościach, co jeszcze bardziej skłania mnie do sięgnięcia po kolejne tomy (o ile będą). Autorka w fenomenalny sposób przedstawia nam wgląd w myśli kobiety, która przeżyła nieodżałowaną stratę. Stracić własne dziecko to jak stracić kawałek własnego serca. Ta trauma pozostaje w człowieku przez całe życie. Na kartach tej powieści zamieszczono ogrom rozpaczy i cierpienia, które jest trudne do opisania tak by czytelnik wziął choć część bólu na siebie. Autorce się to udało. Czytając tę powieść byłam w stanie wczuć się w rolę głównej bohaterki, wraz z nią cierpieć a jednocześnie szukać w sobie siły do parcia naprzód. 

"Tak wyobrażałam sobie śmierć" jest na pewno jednym z lepszych kryminałów jak przeczytałam w tym roku. Jeśli autorka utrzyma poziom to za parę lat może zaliczać się do grona moich ulubionych pisarzy. Jest to na pewno jedna z tych książek od których ciężko się oderwać. Wspaniałe połączenie kryminały z dramatem psychologicznym i elementami thrillera. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na więcej. Polecam.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :



Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger