Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hodowla. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hodowla. Pokaż wszystkie posty
"Farma Heidy" Steinunn Sigurðardóttir

"Farma Heidy" Steinunn Sigurðardóttir

Heida Ásgeirsdottír jest osobą o której z pewnością słyszała cała Islandia, teraz nadszedł czas i na nas. Poznajcie więc superbohaterkę, która wystawiła własną pierś w obronie swojej ziemi, farmy, rodziny a nawet kraju. Z niezbyt wygodnego fotela w traktorze przeniosła się do siedziby parlamentu, gdzie przemawia w imieniu partii zielonych. Odrzuciła karierę modelki i blichtr nowojorskich wybiegów a zamiast tego zajęła się strzyżeniem i wypasem owiec, których ma ponad 500. Czytając opis książki z pewnością będziecie się zastanawiać co skłoniło tę młodą dziewczynę do podjęcia tak radykalnych decyzji. Jednak jeśli się bliżej przyjrzycie i dokładnie wczytacie w niniejszą "biografię" to okaże się, że życie naszej bohaterki wcale się diametralnie nie zmieniło, owszem okoliczności są inne jednak sława pozostała, jedynie w innym wymiarze, bardziej lokalnym i w zdecydowanie mniej formalnym.  Dlatego nie myślcie sobie, że "Farma Heidy" to pamiętnik farmera bo to zdecydowanie więcej, choć forma pozostała ta sama. 

Wizja kariery modelki na wybiegach Nowego Jorku okazała się mało atrakcyjna dla Heidy Ásgeirsdottír. Dziewczyna postanowiła powrócić w rodzinne strony – i to nie do modnego Reykjaviku, ale do odległej farmy u stóp islandzkich wyżyn. Odtąd swój czas poświęcała na wyczerpujące prace gospodarskie, w tym uprawę ziemi i hodowlę stada pięciuset owiec. To właśnie tu, w miejscowości sąsiadującej z wulkanem Katla, nieśmiała i skromna dziewczyna zmieniła się w silną i pewną siebie kobietę, która poa heroiczną walkę o ochronę dóbr naturalnych Islandii.

 Od zawsze mi się marzyła podroż na Islandię, ten kraj ma bowiem w sobie coś fascynującego. Nie wiem czy przyciągają mnie gejzery i gorące źródła, czy też bezkresne, puste przestrzenie po których hula wiatr. A może głównym powodem mojej fiksacji są ludzi, twardzi a jednocześnie poetyccy, zaprawieni i delikatni, kosmopolityczni a z drugiej strony zamknięci w sobie. Teraz za każdym razem jak zobaczę jakąś książkę na księgarnianej półce (czy też dostanę możliwość recenzji) , której fabuła rozgrywa się na tej wietrznej, pozbawionej drzew wyspie, sięgam po nią bez wahania. "Farma Heidy" wydawałam się się idealną lekturą, dzięki której miałabym okazję poznać osobę, którą zachwyca się i wspiera cały kraj, jednocześnie ikonę kobiecości jak i odważną przedstawicielkę nurtu feministycznego i działaczkę ekologiczno-społeczną. Miałam wrażenie, że sięgając po tę książkę łapię dwie sroki za ogon : po pierwsze nasycę się opowieściami o Islandii a po drugie poznam kogoś, kto na żywo stara się ją zmienić. Jednak już na wstępie spotkałam się z rozczarowaniem, gdyż zupełnie inaczej wyobrażałam sobie motywację Heidy. 
Jakiś czas temu poznałam mężczyznę , który zrezygnował z kariery prawniczej, cały swój (dość pokaźny) majątek oddał na cele charytatywne a sobie zostawił jedynie hektar ziemi, na którym właśnie stawia dom z kompozytu. Zamierza tam mieszkać i rozmyślać. Już teraz chodzi po okolicznych miasteczkach, poznaje ludzi i ich potrzeby, wierzy że nawet bez pieniędzy lecz jedynie za sprawą samej, zdobytej na studiach wiedzy, oraz prawniczemu doświadczeniu, będzie w stanie im pomóc. Muszę przyznać, że jak przeczytałam opis na okładce książki, to pomyślałam że Heida, jest w takiej samej sytuacji, że znudziło ją wielkomiejskie życie i wyścig szczurów i postanowiła zwolnić. Prawda okazała się jednak inna. Dziewczyna nie marzyła o tym by opuścić Stany Zjednoczone, lecz zmusiła ją do tego choroba ojca, jej marzeniem wcale nie było wypasanie owiec, lecz czuła się zobowiązana wobec rodzinnej tradycji. Jednak jeśli przyjrzycie się bliżej to zobaczyć, że kobieta do końca nie zrezygnowała ze sławy i blasku jupiterów, do których przez laty była przyzwyczajona. Nie dość, że brała udział w organizowanych przez farmerów zawodach w strzyżeniu owiec (prawdopodobnie jako jedyna kobieta na Islandii) to jeszcze bardzo szybko zaangażowała się politycznie i społecznie. I tutaj również notka wydawnicza może wprowadzić czytelnika w błąd. na okładce można przeczytać, że Heida podjęła "heroiczną walkę w obronie dóbr naturalnych Islandii", wydawca zapomniał jednak dodać, że robiła to z iście egoistycznych pobudek bowiem budowa elektrowni wodnej doprowadziłaby do zalania większości jej gruntów. Owszem kobieta zaangażowała się potem w inne inicjatywy, jednak zaczęło się od dbania o własne interesy. No dobrze a co ze światłem jupiterów? Otóż niż nie lepiej sprzyja nagłośnieniu jak rozpoczęcie kariery politycznej, co tej nasza bohaterka uczyniła. Więc jak widzicie nie będziecie mieć tutaj do czynienia z zabłoconą farmerką lecz kobietą czynu.

Zabierając się za tę książkę spodziewałam się typowej biografii, w  której jedno wydarzenie następuje po drugim, nasz bohater się starzeje a my jesteśmy w stanie podejrzeć jego metamorfozę. "Farma Heidy" zdecydowanie nie jest typową biografią. Nie jest nawet reportażem czy książką dokumentalną. Bardziej przypomina pamiętnik (farmera właśnie), któremu daleko do porządku chronologicznego. Wczesne lata bohaterki są właściwie pominięte, jej kariera modelki oraz policjantki została zaledwie zaznaczona a największa część książki skupia się na tym co dzieje się na farmie. Od razu mówię, że osoby które są typowymi mieszczuchami a owce widziały jedynie w zoo, dzieło to może rozczarować i znudzić. Jest tutaj mnóstwo opisów z dnia codziennego, z przejażdżek traktorem, z rozmów z innymi rolnikami czy strzyżenia owiec. Czy posiadaliście kiedyś ogródek na terenie ogródków działkowych? Jeśli tak to zapewne pamiętacie kalendarz działkowicza, w którym wypisane było kiedy sadzić ogórki czy też przycinać róże. Właśnie taka jak "Farma Heidy" , dużo tutaj szczególików i detali, dużo informacji z życia wsi, jednak mało treści. Owszem autorka wspomina o batalii pomiędzy właścicielką farmy a wielkim koncernem, jednak w niczym to nie przypomina dynamicznych rozpraw sądowych jak w powieściach Johna Grishama. Do tej książki trzeba mieć naprawdę sporo cierpliwości i momentami już myślałam że się poddam. Na duchu podtrzymywała mnie jedynie postać głównej bohaterki, która naprawdę okazała się prawdziwą walkirią. 

"Farma Heidy" to książka jakich wiele, a jednocześnie jest w niej coś co wyróżnia ją z tłumu. Nie znajdziecie tutaj ciekawostek o Islandii, za to poznacie historię interesującej kobiety, która postanowiła wziąć los we własne ręce. Zdobyła się na odwagę by walczyć z całym światem...i wygrała. Rzeczą która może drażnić jest język jakim napisana została ta książka. Autorka nie siliła się na ekwilibrystykę języka i postawiła na prostotę...momentami nawet prymitywizm. Przypuszczam, że jeśli ktoś z was zdobył by historię na dobrą powieść, to właśnie tak by ją napisał. Momentami może to drażnić. Ja osobiście wolę bardziej liryczny, wyszukany czy chociażby dopracowany styl. Jednak każdy z nas jest inny i z pewnością znajdą się tacy do niniejszą powieścią się zachwycą. I tego właśnie wam życzę. 


Tytuł : "Farma Heidy"
Autor : Steinunn Sigurðardóttir
Wydawnictwo : Kobiece
Data wydania : 30 października 2019
Liczba stron : 312



Tę oraz wiele innych książek z gatunku literatura faktu znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 
 















Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger